Piotr WROŃSKI: Czas nielegałów. Krótki kurs kontrwywiadu dla amatorów

Czas nielegałów.
Krótki kurs kontrwywiadu dla amatorów

Photo of Piotr WROŃSKI

Piotr WROŃSKI

Pułkownik Agencji Wywiadu w st. spocz. W służbach specjalnych pracował od 1982 r. Przeszedł pozytywnie weryfikację i od 1989 r. służył w strukturach UOP a następnie od 2002 r. był oficerem Agencji Wywiadu. Przez 6 lat przebywał na placówce w Londynie zajmując się zwalczaniem terroryzmu międzynarodowego. Z Agencji Wywiadu odszedł w 2011 r. Autor powieści „Spisek Założycielski – Historia jednego Morderstwa” i „Weryfikacja”.

W polskim myśleniu o Rosji, tak widocznym w publicystyce, dominują dwa zestawy sprzecznych tendencji, z których każdy wypływa z drugiego. Pierwszy to archetyp „nienawiść – miłość”. Od ściany do ściany. Tertium non datur. Drugi, będący jakby podświadomym usprawiedliwieniem pierwszego, polega na prostym przeciwstawieniu „wspaniali ludzie, tylko zawsze mają złego cara”.

.Takie myślenie pokutuje od wieków. Wystarczy, że wspomnę słynny wiersz „Do przyjaciół Moskali” czy popowstaniową filozofię Bolesława Prusa, wyrażoną w postaci Wokulskiego, aby zilustrować mój punkt widzenia. Zawsze też taki stosunek do naszego potężnego sąsiada powodował albo piękne i romantyczne uniesienia, lecz tragiczne w skutkach dla całych pokoleń, albo deterministyczne poddanie się, skutkujące tym samym. Najlepszym dowodem jest polska tragedia z lat 1939–1946, a następnie prawie półwieczne poddaństwo.

Nie rozsądzam, który ze sposobów myślenia jest gorszy, a który lepszy, ponieważ oba są błędne. W trakcie swojej pracy zawodowej rozmawiałem z wieloma Rosjanami. Różne były ich zajęcia, wykształcenie, poziom intelektualny. Jedno mieli wspólne: zimny, wręcz lodowaty pragmatyzm i poczucie przynależności do ogromnej masy, gdzie jednostka nie znaczy nic, bo każda jest do zastąpienia. „Ludzi u nas dużo”. Taki komentarz przypisuje się Stalinowi, który wzruszeniem ramion miał skwitować pytania zachodnich polityków o straty wojenne. Jeszcze w 1944 roku plany operacyjne Wehrmachtu zawierały punkt „Maksymalne dopuszczalne straty”. W planach sowieckich generałów nie było to nawet do pomyślenia. Rzeczywiście, żaden z lokatorów Kremla nie przejmował się swoim narodem.

Piotr I, Mikołaj II, Lenin, Stalin, Breżniew, Putin różnią się od siebie wyłącznie personalnie, jakościowo praktykują ten sam system władzy.

.Zauważmy, że w okresach lucida intervalla społeczeństwo rosyjskie rozpadało się, wyczekując kolejnego samodzierżawcy. Nie było tego widać wyraźnie za Chruszczowa, ale za Jelcyna już tak. To za jego prezydentury stały się bardzo widoczne tendencje wielkoruskie, przypominające czasy carów i paradoksalnie Stalina. Głosili je zarówno byli władcy sowieccy, jak i więźniowie stalinowskich łagrów. Nie ustrzegł się ich nawet Sołżenicyn, który aprobował prymat Moskwy w naszym regionie świata i nawoływał do jego uznania. „Rosja, wyzwolicielka narodów”, „opiekunka i krzewicielka postępu”, „miłośniczka światowego pokoju” – to nie tylko pusta propaganda przeznaczona na użytek własnego narodu, ale także narzędzie maskujące imperialną politykę. Zasłona dymna dla świata. Tak, tylko że Rosjanie wierzą w to święcie i owa wiara determinuje ich ogląd świata oraz innych nacji.

Dostojewski napisał w „Biesach”, że Rosja jest „w dzień Europą, a w nocy Azją”. Zdanie to miało ilustrować zarówno specyficzne podejście tego narodu do świata zewnętrznego, jak i istnienie tajemniczej „rosyjskiej duszy”.

Puszkin, Dostojewski, Tołstoj, Bułhakow. Jesienin i Majakowski. Czajkowski, Rachmaninow, Prokofiew. Eisenstein, Pudowkin, Dżiga Wiertow. Jeszcze dla zainteresowanych Gogol oraz Czechow. No i oczywiście Pasternak. Każdy z nich jest dla „innostranców” ową „rosyjską duszą”. Tymczasem to tylko wyjątki. W rzeczywistości Rosjanie bardzo mocno stąpają po ziemi i liczy się dla nich wyłącznie dobro ich własnej zbiorowości. Wymienione przeze mnie nazwiska służą jedynie do podkreślania, ile Rosja znaczy dla świata, bo świat jest winien przecież Rosji uwielbienie graniczące z bałwochwalstwem. Pojęcie „cara batiuszki” jest zakodowane w ich genach. Inne narody zauważą tylko wtedy, gdy przyniesie im to korzyści materialne. Reszta to wrogowie, gdyż Kreml zawsze jest twierdzą otoczoną przez wrogów, z których każdy czyha, by obalić cara. Szaleństwo Iwana Groźnego nie było do końca chorobą, lecz praktyką sprawowania władzy w tym kraju.

Z Rosjaninem dogadasz się zawsze tylko wtedy, gdy zaakceptujesz jego wyższość, ponieważ jest to swoisty hołd lenny wobec cara, lub gdy zrozumie on, że możesz mu realnie zagrozić.

.Przykładem niech będzie liczba dezercji oraz „przechodzenia” do Niemców w pierwszych tygodniach wojny 1941 roku. Goebbels w swoich dziennikach pisze o „szoku dowódców hitlerowskiego wojska”, którzy widzieli całe rzesze poddających się żołnierzy. Oczywiście były i bohaterskie sceny, rozdęte przez sowiecką i rosyjską propagandę do granic możliwości. Léon Degrelle opisuje w swoich wspomnieniach, z jakim entuzjazmem witali „najeźdźców” chłopi i mieszkańcy zajętych terenów. Nie tylko Ukraińcy, lecz także Rosjanie. Wielu ówczesnych generałów Wehrmachtu uważało, że największym błędem Hitlera była jego polityka eksterminacji. Dlaczego tak było? Mam swoją hipotezę.

Myślisz pewnie teraz, Czytelniku, jaki ma to wszystko związek z Polską, a mnie drażni wmawiana nam od wieków „genetyczna” nienawiść do naszego wschodniego sąsiada. Nic bardziej mylnego. Mam równie pragmatyczny stosunek do tego narodu, jak on do nas. Nie ma we mnie kategorii „lubię – nie lubię”. Traktuję Rosjan bez emocji, starając się zrozumieć ich sposób myślenia o innych. Uważam, że gdy uwolnimy się od rozsiewanego przez nich wabika „rosyjskiej duszy”, zachwytów nad „pieriekurami”, „duszoszczipatielnostią”, od tej całej „dostojewsczyzny”, „tołstojewszczyzny”, „czajkowszczyzny”, i potraktujemy to wszystko jako coś normalnego w każdym społeczeństwie – uniwersalne dla człowieka przebłyski geniuszu – a nie tajemniczą, boską prawie, cechę narodu wybranego, wówczas będziemy mogli prowadzić skuteczną politykę wschodnią. Oni są tacy sami jak my. Tak samo bywają inteligentni, tak samo zaskakują ignorancją i robią takie same błędy. Różnią się tylko świadomością państwowości. Dla nas państwo to zbiór jednostek samoorganizujących się w sposób demokratyczny, a dla nich – konkretna twarz aktualnego lokatora Kremla, organizującego wszystko i wszystkich.

.Jaki to wszystko ma zatem związek z Polską? Wróćmy na chwilę do Stalina. Przypisuje się mu jeszcze jedno powiedzenie: „Nie Niemcy, ale Polska to nasza największa zdobycz wojenna”. Dla Rosjan jesteśmy małym krajem, przejezdnym w ciągu niecałej doby. Takim „kapitanem” wśród państw świata, co jednak świadczy o dużej wadze, jaką Polska ma w ich polityce od wieków. Wyjaśnię porównanie. Kapitan to najciekawszy stopień w armii. Najwięcej gwiazdek. Za dużo, by musztrować, a za mało, by kłaniać się w pas. Potem i tak każdy generał dochodzi do wniosku, że to kapitanowie stoją za wszystkimi sukcesami kampanii wojennych. Podobnie jest z nami. Nie jesteśmy ich głównym celem, lecz środkiem, czasem jedynym, do celu.Nasze terytorium jest dla Rosji fizycznym i merytorycznym buforem w drodze na Zachód, bo to przecież jest ich główny cel. Od nas uczyli się kultury zachodniej, poznawali obyczaje, życie oraz sposoby przetrwania w tym obcym sobie środowisku (ciekawe, że w podobny sposób myślą o nas Chińczycy). Nasze terytorium służyło im również do prowadzenia szeregu eksperymentów, które kolejni właściciele Kremla obawiali się przeprowadzać u siebie.

.Ostatnio coraz częściej słyszę: „Co to za służby, które ujawniają swoich agentów? Kto z nimi będzie współpracował?”. Pytania te zadają nawet młodzi ludzie, dla których rok 1989 jest prawie prehistorią. Na drugie pytanie odpowiedź jest prosta i pochodzi z moich własnych doświadczeń: będą, proszę państwa, będą współpracować, gdyż wszystko zależy od tego, jak postrzegana jest służba i czy stoi za nią autorytet prawdziwie demokratycznego państwa. Materiały nacisku są „jednorazowe” i prawie każdy agent robi wszystko, by uwolnić się od „opiekuna”. To też elementarz operacyjny. Teraz pierwsze pytanie. Ujawniają w przypadku całkowitej zmiany jakościowej państwa, czyli przejścia w inny ustrój. Chyba że zmiana PRL na III RP, a SB na UOP była tylko zmianą nazwy i cele oraz obiekty pozostały te same. To oczywista bzdura (mam nadzieję), więc aktywa poprzedniego ustroju nie mogą być traktowane tak samo.

Taka sytuacja bezpośrednio po zmianie ustroju powodowała i powoduje nadal podziały polityczne w społeczeństwie, tworząc przepaść z pozoru nie do przebycia. Próby rozbrojenia bomby, jaką są mityczne zbiory zastrzeżone, oraz dokonania prawdziwej lustracji są niezmiennie od ćwierci wieku paraliżowane i neutralizowane, a autorzy takich postulatów wciąż deprecjonowani i ośmieszani przez te same środowiska, będące przed 1989 rokiem w wielu przypadkach po przeciwnych stronach barykady. Ciekawe jest to, że zawsze używa się argumentu „prorosyjskości”, „działania na korzyść Moskwy”, gdy tylko możliwość ujawnienia czy rozliczenia przeszłości zaczyna zagrażać interesom określonym przy okrągłym stole, a prawdziwa lustracja jest natychmiast dyskontowana przez kolejne biczowanie dyżurnego kozła ofiarnego. Tymczasem prawdziwi sprawcy i odpowiedzialni za PRL cały czas pozostają bezkarni i śmieją się głośno. I kto tu jest prorosyjski? Komu służy ten podział, wciąż wywoływany w Polsce? Odpowiedź jest oczywista.

My znamy Rosjan, lecz i oni znają nas dobrze. Katarzyna Wielka, Stalin, Breżniew, sięgali do tej wiedzy dość często, Putin również to robi. Rosjanie wiedzą, że kochamy symbole, że uznajemy ludzi z polską flagą na samochodzie oraz orłem na bluzce za prawdziwych patriotów, nie zastanawiając się, że to może być tylko kamuflaż.

Czy nie przypomina to wszystko zakończenia „Folwarku zwierzęcego” Orwella?

.Powyższa dygresja potrzebna mi była do skrótowego ukazania SWT (Sytuacji Wywiadowczej Terenu), w której znalazły się sowieckie wywiady i ich następcy. Dodajmy do tego całkowitą zmianę sytuacji gospodarczej, czyli proces przechodzenia z gospodarki socjalistycznej do rynkowej, i pokuśmy się o sformułowanie zadań wywiadowczych stojących przed GRU i KGB. Podzielmy je na pięć grup:

  • Utrzymanie, zabezpieczenie i kultywacja dotychczasowego stanu posiadania we wszystkich środowiskach mających wpływ na kształt Polski oraz stworzenie ochrony operacyjnej dla posunięć Rosji wobec naszego kraju, ale także nowych sojuszników „Priwislańców”. Utrzymanie stanu posiadania w wojsku i wojskowych służbach specjalnych.
  • Wypracowanie nowych pozycji oddziaływania na sytuację w Polsce poprzez uplasowanie agentury i nielegałów w konkretnych miejscach, a więc organizacjach i środowiskach. Cele te zawierają również tworzenie sytuacji i organizacji służących do propagowania dychotomicznego wizerunku Rosji, jako wroga i przyjaciela zarazem, po to, by wykreować ludzi zdolnych w przyszłości do wpływania na posunięcia rządowe oraz by stworzyć operacyjną ochronę przedsięwzięć wywiadowczych, a przede wszystkim, aby kontrolować rozwój ekonomiczny. Dzięki temu utrzymana zostanie zależność od Rosji w podstawowych sferach gospodarczych.
  • Tworzenie w Polsce atmosfery zagrożenia i podziałówspołecznych, między innymi poprzez niedopuszczenie do lustracji i ujawnienia materiałów po SB i służbach wojskowych. Kreowanie bezkrytycznego spojrzenia na Zachód i jednoczesne podkreślanie podległości Polaków wobec silniejszych, co miało zabezpieczyć przed zbytnim rozbudzeniem świadomości narodowej, a także wytworzenie obrazu nowego wroga, zastępującego Moskwę.
  • Kreowanie negatywnego obrazu Polaka na Zachodzie, jako ksenofoba, rasisty, antysemity, szowinisty, dotkniętego „chorobą antyrosyjskości”, i jednoczesne przeciwstawienie mu postaci „nowego, światłego Rosjanina”. W ten sposób usiłowano zneutralizować wszystkie osoby, które widziały i mówiły o zagrożeniach ze strony Kremla.
  • Wykorzystanie terytorium Polski do wchodzenia w zachodnie inwestycje, szczególnie w przemysłach strategicznych, oraz do plasowania aktywów na Zachodzie, bez ujawniania swojej obecności w poszczególnych przedsięwzięciach.

.Jest to oczywiście opis celów wywiadu sowieckiego i rosyjskiego powstały na podstawie analizy kontrwywiadowczej działań rosyjskich i nie tylko. Nie będę w tym miejscu rozpisywał się na ten temat, gdyż nie jest to praca o wywiadzie w ogóle, tylko o jednym aspekcie jego działalności. Cele te realizowane były przecież w różny sposób i różnymi metodami: od tradycyjnej działalności operacyjnej, poprzez operacje propagandowe, aż do działań z pozycji „N”.

Nowe cele, a właściwie ich nowy jakościowo wymiar, zmodyfikowany przez zmiany SWT, powodowały konieczność przestrojenia źródeł. Rosjanie zakładali osłabienie reżimu kontrwywiadowczego w Polsce, ale również wiedzieli, że w próżnię po nich wejdą służby zachodnie. Paradoksalne spowodowało to, że musieli ostrożniej postępować z aktywami. Przynajmniej na samym początku, bo szybko zorientowali się, że nasi nowi sojusznicy zainteresowani są zupełnie czymś innym niż szukaniem rosyjskich szpiegów. Oni po prostu załatwiają swoje własne interesy, korzystne dla ich państw.

Mitem jest twierdzenie, że kremlowskie służby specjalne werbowały współpracowników tysiącami. Może i tak było na „froncie wewnętrznym”, bo zasadniczo wywiad rosyjski zawsze długo obwąchiwał kogoś, zanim zdecydował się na werbunek. Na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych Sowieci na Zachodzie najchętniej używali formy KI. Nie ma słowa „wywiad” i wywiadowczego sztafażu, nie ma paragrafu. W Polsce również zaczęli postępować w podobny sposób. Ostatecznie, towarzyskie spotkania dwóch lub trzech panów w restauracjach nie stanowią dowodu na szpiegostwo.

.Rosjanie wiedzieli także, że nie potrzebują informacji wywiadowczych sensu stricto. Potrzebują agentów wpływu. Przypominam, że agent wpływu to funkcja, której podstawowym celem nie jest zdobycie informacji, ale realizacja przedsięwzięć, które wspomagają, a czasem nawet umożliwiają konkretną politykę państwa. Może nim być zarówno nielegał, jak i zwerbowane źródło. Inaczej też Rosjanie wynagradzali swoje kontakty.Czas-nielegalow-okladka Pieniądze są trudne do zalegalizowania, ale stworzenie możliwości zarobku poprzez zainicjowanie korzystnych interesów albo załatwienie ciekawej pracy, która pozwoli zaistnieć oraz rozwinąć czyjeś zawodowe zainteresowania, nie budzi podejrzeń kontrwywiadu, a także bywa materialną zachętą lub wynagrodzeniem za współpracę. Poza tym wiąże człowieka w taki sposób, że nawet jeśli na początku jest nieświadomy, iż w rezultacie pracuje dla obcego wywiadu, to gdy taką świadomość uzyska, może być już za późno.

Piotr Wroński
Rozważania autora nad znaczeniem Polski dla Rosjan to fragment najnowszej książki „Czas nielegałów. Krótki kurs kontrwywiadu dla amatorów”, Wyd. Fronda 2016. POLECAMY WERSJĘ PRINT I AUDIOBOOK: [LINK]

 

 

 

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 2 września 2016
Fot. Shutterstock