
Wybory we Francji. Bieda realna, bieda wyobrażona!
Francuzi gotowi są do rezygnacji z większej liczby godzin pracy i wyższych płac, jeśli przekonani są, że mogą liczyć na bezpłatne leczenie i wyjazdy na wakacje, nawet jeśli za pobyt na plażach Bretanii płacą rosnącym zadłużeniem – pisze prof. Aleksander SURDEJ
Gdyby wierzyć sondażom, za biednych należałoby uznać 70 proc. Francuzów – tylu bowiem uważa, że należy do warstw ekonomicznie upośledzonych. Władze Francji chyba się z tą percepcją zgadzają, gdyż rząd kierowany przez premiera Jeana Casteksa zdecydował w końcu 2021 roku, wobec inflacji sięgającej 2,8 proc. w skali rocznej, o wypłaceniu „tarczy – odszkodowania inflacyjnego” w wysokości 100 euro aż 38 milionom osób, czyli tym wszystkim, którzy pracują, a ich miesięczne dochody netto wynoszą mniej niż 2 tys. euro.
Odczucia ludzi są dla rządów ważne, szczególnie w okresie wyborczym. Jednak francuski Urząd Statystyczny (Insee) jest mniej pesymistyczny i przedstawia wyliczenia, według których we Francji w 2021 roku poniżej progu ubóstwa żyło 9,3 miliona osób, czyli 14,6 proc. ludności. Ów próg ubóstwa zaś to dochody (po doliczeniu zasiłków i innych form redystrybucji) niższe niż 60 proc. dochodów mediany.
Co więcej, przeprowadzone przez Insee obliczenia pokazują, że w okresie od 1996 do 2019 roku przeciętne dochody Francuzów wzrosły realnie, czyli po uwzględnieniu inflacji, o 23,3 proc. Jeśli zestawić dochody wszystkich mieszkańców Heksagonu, to wzrost dochodów odnotowała każda decylowa grupa dochodowa: 10 proc. najmniej zamożnych – ich dochód wzrósł o 17,3 proc., do 8710 euro rocznie – ale także 10 proc. najbardziej zamożnych – ich dochód wzrósł łącznie o 30,9 proc., do 60 170 euro rocznie.
Należy ponadto zauważyć, że Francja posiada bardzo rozbudowany system transferów socjalnych, w tym najwięcej w Europie mieszkań socjalnych. Bezpłatny system opieki zdrowotnej i bezpłatna edukacja od przedszkola do uniwersytetu są traktowane jako nienaruszalne filary francuskiej odmiany państwa dobrobytu. Francuski system redystrybucji jest uważany za skuteczny, gdyż bez niego poniżej progu ubóstwa sytuowałoby się aż 30 proc. ludności. Powiada się, że Francuzi gotowi są do rezygnacji z większej liczby godzin pracy i wyższych płac, jeśli przekonani są, że mogą liczyć na bezpłatne leczenie i wyjazdy na wakacje, nawet jeśli za pobyt na plażach Bretanii płacą rosnącym zadłużeniem (dług francuskich gospodarstw domowych wzrósł z 33,2 proc. PKB w 2000 r. do 66,5 proc. w roku 2021).
Francuscy ekonomiści potwierdzają argumenty o ogólnym wzroście poziomu życia, dodając jeszcze, że ten wzrost realnych dochodów nie uwzględnia efektu potanienia i wzrostu jakości wielu dóbr, które przyniosły nam nowe technologie, jak tańsze, chociaż lepsze komputery i smartfony, czy oszczędności czasu dzięki cyfryzacji wielu usług administracyjnych. Dość powszechne wśród Francuzów odczucie deklasacji wiąże się chyba bardziej z czynnikami społecznymi niż samą siłą nabywczą ich płac.
Przedstawiane wyliczenia odnoszą się do osób pracujących traktowanych jak oddzielne atomy, luźno związane z innymi. Silna wielopokoleniowymi, dziedzicząca i przekazująca majątki i inne formy dziedzictwa Francja staje się społeczeństwem o postawach indywidualistycznych. Każdy płaci za siebie i na siebie tylko może liczyć…
Można zakwestionować romantyzm pracy robotnika w fabrykach samochodów w Boulogne-Billancourt. Zmniejszenie zatrudnienia w przemyśle (z ok. 24 proc. w 1980 do nieco ponad 10 proc. w 2021 roku) zrekompensowane zostało wzrostem zatrudnienia w sektorze usług. Istniejące na terytorium metropolitalnej Francji prawie 5000 centrów logistycznych daje przecież więcej miejsc pracy niż 936 zakładów produkcyjnych, zamkniętych od 2008 roku, o zatrudnieniu przekraczającym 50 pracowników każdy (w sumie nieco mniej niż 50 tys. miejsc pracy). Na wyspie pośrodku Sekwany, w miejscu fabryki samochodów, pojawiła się sala koncertowa, a wokół niej wyrosły ogrody. Rolników, rzemieślników i robotników okresu „Trente Glorieuses” (1945–1974) zastąpili telemarketerzy, asystenci socjalni i edukatorzy okresu współczesnej coraz bardziej nieszczęśliwej globalizacji.
Trwałe rodziny i uzwiązkowione fabryki już nie istnieją. Nastąpiła indywidualizacja ścieżek życiowych i karier, a ta przyniosła poczucie wszechobecnej płynności i kruchości. Zagubienia i braku perspektyw awansu materialnego i społecznego nie da się wyeliminować, pokazując wyłącznie liczby. Ludzie muszą rozumieć całościowe kontury i „zasady ruchu” społeczeństwa, w którym żyją, oraz akceptować istniejący ład społeczny i ekonomiczny. Bez tego rośnie popyt na ekstremizmy i fundamentalizmy, a jak pokazuje historia, za wzrostem popytu szybko podąża wzrost podaży samozwańczych zbawców świata oferujących proste rozwiązania złożonych problemów – czasami tak proste, że prowokujące katastrofy.
.Nowa, z 2021 roku, ekranizacja balzakowskich Straconych złudzeń przyciąga ludzi do kina prawdopodobnie nie tylko znakomitą reżyserią Xaviera Giannolego, ale i tytułowym przesłaniem.
Aleksander Surdej