
Udział w wyborach jest obowiązkiem katolików? Nawet więcej
Dziś można usłyszeć opinie, że udział w wyborach jest moralnym obowiązkiem katolika. Ale w orędziu z 1946 r. biskupi stwierdzają coś bardziej podstawowego, a mianowicie, że „każdy katolik ma obowiązek znać życie polityczne swego państwa i nim żywo się interesować, tylko wtedy bowiem będzie mógł skutecznie pracować nad wypełnieniem zadań państwa” – pisze prof. Dariusz KOWALCZYK SJ
.Nie, nie chodzi o orędzie Konferencji Episkopatu Polski na wybory prezydenckie 2025 r. Takowe póki co nie powstało. Mowa o orędziu biskupów polskich, na czele z kard. Augustem Hlondem, w sprawie wyborów do sejmu 1946 r. Biskupi na wstępie podkreślili, że stanowisko Kościoła „wobec wyborów powinno być jasno określone w świetle moralności chrześcijańskiej”, ponieważ „wykonanie prawa głosowania zawiera wielką odpowiedzialność moralną”.
Wszak chodzi o „wybór ludzi, którzy mają nadawać krajowi jego konstytucję oraz prawo”.
Kościół zatem ma prawo i obowiązek „nieumiejętnych pouczać, a wątpiącym dobrze radzić”. Wydaje się, iż w 1946 r. biskupom było łatwiej radzić niż w 2025 r., kiedy wielu katolików, w tym duchownych, poparło i gotowych jest dalej popierać takich polityków, jak Adam Bodnar czy Katarzyna Kotula. Nie traćmy jednak nadziei…
.Biskupi zauważyli, że im bardziej ustrój państwa jest zbliżony do ideałów demokracji, tym bardziej obywatele, w tym wierni katolicy, mają obowiązek sumienia, by żywo interesować się polityką i w niej w taki czy inny sposób uczestniczyć.
Od tych, których wyborcy wybiorą, zależeć będą prawa i rządy, w tym to, „jakie będą panowały prawa w szkolnictwie, czy będzie nauczanie religii, czy też nie, czy prawo małżeńskie będzie katolickie, czy pogańskie, (…) czy religia dla państwa będzie wartością, czy też sprawą bez znaczenia”. No właśnie! Od głosu wyborców zależy, czy o religii w szkole będzie decydować ktoś taki jak Barbara Nowacka, czy ktoś o zupełnie innych poglądach.
Dziś można usłyszeć opinie, że udział w wyborach jest moralnym obowiązkiem katolika. Ale w orędziu z 1946 r. stwierdza się coś bardziej podstawowego, a mianowicie, że „każdy katolik ma obowiązek znać życie polityczne swego państwa i nim żywo się interesować, tylko wtedy bowiem będzie mógł skutecznie pracować nad wypełnieniem zadań państwa”.
To bardzo ważne zdanie, bo jeśli ktoś nie zna podstawowych wydarzeń, faktów, danych i zadowala się podsuwanymi mu emocjami zawartymi w jakimś hasełku, to może będzie lepiej, jeśli w dzień wyborów pozostanie w domu.
„Święto demokracji” nie polega bowiem na zagnaniu jak największej liczby zmanipulowanych ludzi do urn, ale na stworzeniu warunków, by ludzie wybierali możliwie jak najbardziej racjonalnie i uczciwie. Biskupi 1946 r. podkreślają rzecz oczywistą, która dziś dla wielu oczywista nie jest, a mianowicie, że katolicy mogą głosować tylko na takie osoby, które nie sprzeciwiają się katolickiej nauce i moralności, ale dodają także, że nie mogą oddawać głosów na listy, „których programy albo metody rządzenia są wrogie zdrowemu rozsądkowi, dobru narodu i państwa”. Wskazanie na zdrowy rozsądek jest bardzo zasadne. To cnota bardzo istotna przy dokonywaniu wszelakich wyborów.
.Bardzo ciekawy jest ostatni punkt orędzia, w którym znajdujemy ogólną ocenę sytuacji społeczno-politycznej w Europie i świecie czasów powojennych. Biskupi zauważają, że nowoczesne państwa, nawet jeśli deklarują się jako demokratyczne, chcą być w gruncie rzeczy wszechwładne, a w konsekwencji „chcą odsunąć religię od wpływu na życie publiczne”, z drugiej zaś strony same „nie przestają wchodzić w sprawy czysto religijne”, ingerując nawet w prawdy wiary. Ale na pewno nawet wtedy, w obliczu sowieckiego terroru, biskupi nie byli w stanie wyobrazić sobie polityków, którzy chcieliby zabronić spowiedzi do 18. roku życia. A w 2025 r. tacy się pojawili.
Na koniec pasterze zaapelowali: „Katolicy oraz wszyscy, którzy wierzą w Boga osobowego, nie mogą dać się zastraszyć i powinni zdać sobie sprawę ze swojej siły”. Dziś – dodajmy – nie mogą dać się zastraszyć sami biskupi, nawet jeśli jest stosowana maksyma stalinowskiego prokuratora Andrieja Wyszyńskiego: „Dajcie mi człowieka, a paragraf się znajdzie”.

Dariusz Kowalczyk SJ
Tekst pierwotnie ukazał się w 1011 numerze Tygodnika „Idziemy”. Przedruk za zgodą redakcji.