Prof. Grzegorz BERENDT: Tęsknota i życie od nowa. O społeczności żydowskiej w Polsce po II wojnie światowej

Tęsknota i życie od nowa.
O społeczności żydowskiej w Polsce po II wojnie światowej

Photo of Prof. Grzegorz BERENDT

Prof. Grzegorz BERENDT

Profesor Uniwersytetu Gdańskiego, badacz dziejów Polski XX wieku, w szczególności zagadnień związanych z zagładą Żydów w czasie okupacji niemieckiej i powojennych losów społeczności żydowskiej. Dyrektor Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku.

Zniszczenie przedwojennego świata polskich Żydów przez Niemców, jak też niebezpieczeństwa czyhające na Żydów po rozgromieniu Trzeciej Rzeszy sprawiły, że dawne Polin/Pojln przestało być postrzegane przez większość Ocalonych jako spokojna przystań – pisze prof. Grzegorz BERENDT

.Warunkiem rozwoju społeczności żydowskiej na ziemiach I Rzeczypospolitej była ochrona zapewniana jej przez elity polityczne, w pierwszej kolejności przez polskich królów, szlachtę. Dzięki temu między Dnieprem a Wartą powstała w XVI–XVIII najliczniejsza społeczność żydowska w ramach jednego państwa. Dziś znakomita większość Żydów, żyjących w Izraelu i w diasporze, to potomkowie dawnych poddanych polsko-litewskiego państwa wielu narodów. Chociaż w latach 1772–1921 zmiany polityczne uczyniły z nich mieszkańców różnych państw, to w przededniu wybuchu II wojny światowej Polska była nadal ojczyzną najliczniejszej europejskiej społeczności żydowskiej. Natomiast w skali globalnej wyprzedzały ją już wówczas Stany Zjednoczone, skądinąd dzięki wychodźcom z ziem dawnej Rzeczypospolitej.

Polityczne wpływy tradycyjnego obrońcy społeczności żydowskiej między Wisłą a Dnieprem – szlachty – zostały między XVIII a XX w. radykalnie ograniczone. Władzę przejęły nowe środowiska polityczne, wsłuchujące się w opinie masowego wyborcy. Ten zaś w części torował sobie drogę w zmieniającym się świecie, między innymi domagając się dostępu do miejsc w strukturze gospodarczej kraju, do tej pory zajmowanej z woli szlachty przez żydowskich kupców, rzemieślników i specjalistów innych branż.

Rywalizacja o miejsce w nowym porządku świata prowadziła do konfliktów, przyjmujących w XX-leciu międzywojennym różnoraką postać. Mniejszość żydowska – tradycyjnie – szukała opieki w elitach politycznych, ale te widziały zmniejszenie napięć międzyetnicznych w popieraniu emigracji przedstawicieli milionów obywateli z Polski. Wśród nich chętnie widziały Żydów.

W czasie II wojny światowej polscy chadecy, socjaliści, ludowcy i komuniści zapowiadali zapewnienie mniejszościom narodowym realnego równouprawnienia obywatelskiego po wyparciu niemieckich okupantów. Takich deklaracji padło wiele. W konsekwencji ludobójczej polityki Rzeszy Niemieckiej o tym, jak słowa miały przeistoczyć się w czyn, mogło przekonać się tylko około 300 tys. Żydów, którzy 1 września 1939 r. byli polskimi obywatelami. Większość z nich ocalała na terenie Związku Sowieckiego, skąd stopniowo wracała do Polski w latach 1945–1947. Ta większość od Ocalonych po tak zwanej aryjskiej stronie, jak też byłych więźniów obozów koncentracyjnych dowiadywała się o koszmarze zgotowanym Żydom przez niemieckich okupantów.

W kraju toczyła się beznadziejna walka polskich niepodległościowców z sowieckimi formacjami zbrojnymi i lokalnymi komunistami. Pochłonęła ponad 30 tys. ofiar. Tysiące ludzi zginęło w wyniku aktywności pospolitych przestępców. Pośród zabitych i zamordowanych było około tysiąca Żydów. Rządowe środki masowego przekazu prezentowały wszystkie przypadki śmierci Ocalonych z Zagłady jako efekt działań antykomunistów. Ludzie ocaleni pod niemiecką okupacją, ci wracający z ZSRS, pragnęli przede wszystkim bezpieczeństwa. Tymczasem w Polsce lat 1944–1946 bezpiecznie nie było.

Punktem zwrotnym był pogrom w Kielcach z 4 lipca 1946 r., kiedy w środku dnia w centrum stolicy województwa zamordowano kilkudziesięciu Żydów, a wielu innych poturbowano. W zbrodni uczestniczyli cywile, ale zainicjowali ją funkcjonariusze komunistycznego państwa, a inni wykazali się zdumiewającą biernością. Skala zbrodni i jej okoliczności wywołały szok. Chociaż większość Żydów okazywała obywatelską lojalność wobec nowego reżimu, ten okazywał się zastanawiająco nieskuteczny w zapewnianiu im ochrony. Równocześnie hołubił myśl o Polsce całkowicie lub niemal całkowicie jednolitej etnicznie. Skwapliwie godzono się na legalne i nielegalne wychodźstwo Żydów z Polski, co pośrednio pomagało w redukcji napięć między polską większością a członkami mniejszości narodowych. Jego dygnitarze w rozmowach z zagranicznymi dziennikarzami prezentowali polskie społeczeństwo jako przepojone nacjonalizmem i antysemityzmem, które należy usunąć ogniem i żelazem.

Komuniści kontynuowali to, co wcześniej robili Prusacy i naziści, którzy sięgając po negatywne zdarzenia ekstremalne, konstruowali negatywny obraz relacji polsko-żydowskich. Ten obraz zgadzał się ze stereotypowym obrazem Polaków, jaki uniosły ze sobą setki tysięcy żydowskich emigrantów, a żydowskim elitom w nowych centrach osiedlenia nie zależało, aby pielęgnować pamięć o lepszych czasach w Polsce. Co więcej, polscy dyplomaci, obserwując przekaz prasy żydowskiej w Palestynie na przełomie lat 1944/1945, konstatowali wręcz nasilenie negatywnych komentarzy na temat Polski i Polaków. Na tej podstawie niektórzy z nich sformułowali wniosek, iż ten przekaz ma odwieść Żydów w Palestynie od myśli o powrocie do starej ojczyzny. Nie mniej źle opisywano Polskę w przekazie kierowanym do Żydów czekających na możliwość wyjazdu z ZSRS w oparciu o przedwojenne polskie obywatelstwo. I w istocie większość tzw. repatriantów potraktowała powojenną Polskę wyłącznie jako kraj tranzytowy.

Komuniści dopuścili rozwój reglamentowanego politycznego żydowskiego życia narodowego w Polsce. Co więcej, tolerowali to, że największą rolę odgrywały w nim do 1948 r. ugrupowania syjonistyczne, nastawione na wyprowadzenie maksymalnej liczby rodaków do Palestyny. Przyzwolenie na to dawali sowieccy protektorzy lokalnych komunistów, zainteresowani destabilizowaniem sytuacji politycznej na terenach Bliskiego Wschodu poprzez podsycanie konfliktu żydowsko-arabskiego napływem możliwie największej liczby Ocalonych.

Zniszczenie przedwojennego świata polskich Żydów przez Niemców, a także niebezpieczeństwa czyhające na Żydów po rozgromieniu Trzeciej Rzeszy sprawiły, że dawne Polin/Pojln przestało być postrzegane przez większość Ocalonych jako spokojna przystań. Było postrzegane jako cmentarzysko, na którym nic dobrego nie będzie mogło już się odrodzić. Większość zdecydowana była szukać nowej ziemi obiecanej, w pierwszej kolejności daleko od Europy i tam, gdzie żyli ostatni z krewnych. A przypomnijmy, że w Stanach Zjednoczonych, Ameryce Łacińskiej oraz w Palestynie mieszkało kilka milionów osób o korzeniach związanych z historyczną Polską.

Pamięć napięć sprzed wojny i informacje o przypadkach powojennej agresji wzmacniał przekaz mediów żydowskich, podkreślających wyłącznie negatywne, najnowsze aspekty dziejów Żydów na terenie Polski. Diaspora wzywała Ocalonych do opuszczenia ziemi nazywanej przeklętą. Nie brakowało Polaków, którzy tego od Żydów oczekiwali i tym oczekiwaniom głośno dawali wyraz. A dodatkowo od 1948 r. komuniści przyspieszyli proces implementowania nad Wisłą sowieckich wzorców ustrojowych. Większość Ocalonych, ponad 200 tys., poznała je aż nadto dobrze w latach 1939–1946 i nie pragnęła ich ponownie doświadczać.

Pozory politycznego pluralizmu w żydowskim życiu narodowym zostały zlikwidowane w Polsce w drugiej połowie 1949 i w 1950 r. Miejsce dawnych, relatywnie licznych organizacji, stowarzyszeń o różnym charakterze, jak też szeroko rozbudowanej spółdzielczości żydowskiej zajęło kilka instytucji kontrolowanych bądź wprost przez komunistów narodowości żydowskiej, bądź przez inne osoby całkowicie dyspozycyjne wobec władz. Pomoc materialna płynąca szeroką rzeką w latach 1944–1949 od zagranicznych organizacji żydowskich została zahamowana, a zasoby już przekazane do Polski przeszły do dyspozycji agend państwowych. Komuniści dopuścili do wyjazdu około 28 tys. osób, które uznali za zbędne dla budowania nowego ustroju społeczno-gospodarczego nad Wisłą.

W latach 1951–1955 usilnie zabiegano, aby wtłoczyć 80 tys. Żydów pozostałych w Polsce w ramy wyznaczone przez komunistów dla współobywateli. Szczęśliwie, inaczej niż w pozostałych krajach komunistycznych, nie doszło do przyjęcia w Polsce ekstremalnych metod rozprawy z „żydowskimi nacjonalistami” w postaci zakrojonych na szeroką skalę represji. Niemniej walka z syjonizmem prowadzona w ZSRS przyczyniła się do usunięcia ze stanowisk w wojsku i innych służbach mundurowych co najmniej kilkuset osób. Tamę na drodze wprowadzania w Polsce innych form antyżydowskich działań położył szef partii komunistycznej Bolesław Bierut.

Kiedy w bloku sowieckim przystąpiono do rozliczeń z okresem stalinowskim, w ZSRS zaczęto sugerować polskim komunistom, że mogą zrzucić odpowiedzialność na towarzyszy narodowości żydowskiej. Zwolennikiem tej opcji był Sekretarz Generalny KC KPZS Nikita Chruszczow. Wprawdzie część aktywistów pragnęła podążyć drogą wskazaną z Moskwy, ale tej idei nie podjęli kolejni pierwsi sekretarze KC PZPR Edward Ochab i Władysław Gomułka, jednoznacznie negatywnie nastawieni do antysemityzmu.

Jednak zanim stanowisko kierownictwa PZPR zostało jasno określone, doszło w kraju do zdarzeń antysemickich. Wywołały panikę wśród Żydów. Ponad 50 tys. z nich uznało komunistyczny eksperyment za nieudany i postanowiło skorzystać z okazji do emigracji z PRL. Wyjechały tysiące osób, które nie widziały dla siebie miejsca w Polsce już w poprzednich latach. Do nich dołączyła część tych, którzy przez kilka lat pokładali nadzieje w tzw. polskim wariancie, rozumianym jako możliwość równoprawnej egzystencji Żydów w PRL. Niektórym zależało na kultywowaniu żydowskiej tożsamości narodowej i religijnej. Miejsce zajęte przez emigrantów w części zajęli nowi repatrianci z ZSRS, których dopiero w latach 1956–1959 wypuszczono z „ojczyzny światowego proletariatu”.

Kreujący na nowo swój wizerunek komuniści zabiegali o dobry odbiór swojej formacji przez żydowską diasporę. Zabiegając o to, zgodzili się na wznowienie prac na terenie Polski przez zagraniczne instytucje. Dzięki temu między początkiem 1958 a czerwcem 1967 r. do dyspozycji stale topniejącej w wymiarze liczbowym społeczności żydowskiej oddano poważne środki finansowe. Pomogły w rozwinięciu prac środowiskowych, tak wśród osób religijnych, jak i komunistów. Chociaż warunki poprawiły się znacznie w zestawieniu z okresem 1950–1956, Żydzi nieprzerwanie emigrowali z szarego, komunistycznego kraju. A komunistyczne władze po raz kolejny nie czyniły im w tej materii trudności, odnotowując zmniejszenie społeczności do około 25 tys. osób wiosną 1967 r.

Przegrana arabskich sojuszników ZSRS w wojnie z Izraelem w czerwcu 1967 r. skłoniła Kreml do poszukiwania winnych. Podczas narady zorganizowanej w Moskwie zasugerowano „towarzyszom z bratnich partii”, że odpowiedzialność za porażkę ponoszą nie tylko Izraelczycy, ale także „żydowscy nacjonaliści” z państw komunistycznych. Nazwano ich „syjonistami” i przystąpiono do poszukiwania ich w różnych instytucjach. Władysław Gomułka publicznie podzielił obywateli narodowości żydowskiej na kategorię lojalnych i nielojalnych. Dał tym sygnał do eliminacji wielu osób z życia publicznego. Ze stanowisk i z pracy usunięto ich kilka tysięcy. Po pierwszej fali czystek zapoczątkowanej w końcu czerwca 1967 r. przyszła kolejna, kiedy władze poszukiwały kozła ofiarnego, na którego można by zrzucić odpowiedzialność za protesty społeczne z marca 1968 r. Gomułka dopiero po kilku tygodniach zrozumiał, że otworzył puszkę Pandory. Zakazał poszukiwania „syjonistów”, ale dla ponad 13,3 tys. obywateli było już za późno. Nie mogli i nie chcieli nadal żyć w państwie, gdzie co kilka lat trafiali pod pręgierz tylko z powodu swojego pochodzenia narodowego. Opuścili kraj, formalnie występując o prawo emigracji do Izraela, ale większość z wychodźców tam nie pojechała, osiadając w krajach poza sowiecką sferą wpływów.

Przez kilkanaście lat żydowskie życie społeczne ledwie się tliło. Do narodowych organizacji społecznych i religijnych należało łącznie około 3 tys. osób spośród kilkunastu tysięcy ludzi o żydowskiej świadomości narodowej, którzy nie zdecydowali się na emigrację.

Podmuch wolności lat 1980–1981 skłonił żydowskich aktywistów w Polsce i za granicą do podjęcia prób ożywienia kontaktów między diasporą i Izraelem a społecznością trwającą nad Wisłą. Łaknący dopływu zachodnich walut komunistyczni decydenci wyrazili zgodę na wznowienie działalności głównej żydowskiej organizacji charytatywnej ze Stanów Zjednoczonych – „Joint”. Stosowną umowę podpisano w Warszawie 14 grudnia 1981 r., w dzień po wprowadzeniu stanu wojennego. Dzięki temu w ciężkich warunkach lat 80. do Polski popłynęła pomoc materialna dla tysięcy osób w potrzebie.

Kalkulacje polityczno-finansowe gen. Wojciecha Jaruzelskiego, zabiegającego o pozytywną neutralność żydowskiej diaspory wobec jego rządów, sprawiły, że komuniści zgodzili się na ożywienie środowiskowej aktywności polskich Żydów w kraju. Przedstawiali siebie jako patronów mniejszości żydowskiej. Tak jak przez kilka wcześniejszych dekad, chwalili się kilkoma instytucjami, które podporządkowali sobie w latach 1949–1950. Były to Towarzystwo Społeczno-Kulturalne Żydów w Polsce, Związek Religijny Wyznania Mojżeszowego w Polsce, Żydowski Instytut Historyczny, Państwowy Teatr Żydowski im. Estery Racheli Kamińskiej oraz pismo „Fołks-Sztyme”. Przydzielono pieniądze na renowację kilku zabytkowych synagog w dużych miastach, pozostawiając w stanie skrajnego zaniedbania i postępującej dewastacji setki cmentarzy i innych religijnych zabudowań. Władze PRL przymykały oczy na rosnącą liczbę indywidualnych turystów żydowskich przyjeżdżających z Izraela i państw zachodnich. Tolerowały odnawianie współpracy naukowej, m.in. historyków zajmujących się dziejami Żydów na ziemiach polskich. Kiedy w końcu lat 80. Sowieci wydali zgodę na exodus Żydów z ZSRS, dziesiątki tysięcy osób rozpoczęło swoją drogę do świata zachodniego, wsiadając do samolotu na warszawskim lotnisku Okęcie.

.Demontaż komunistycznych form zarządzania państwem zadekretowany w 1989 r. przywrócił stan normalności w kształtowaniu życia społeczności żydowskiej. Jej członkowie odzyskali swobodę samoorganizacji i współpracy z podmiotami zagranicznymi. Rozpoczął się dobry czas dla społeczności żydowskiej w Polsce, po raz kolejny w dziejach wspieranej przez wszystkie główne podmioty sceny politycznej. Z powodu Zagłady i wydarzeń rozgrywających się po zakończeniu wojny beneficjentem tej sytuacji jest bardzo niewielka społeczność żydowska trwająca w polskiej ojczyźnie, a poza nią także miliony Żydów na całym świecie, którzy bez utrudnień mogą odwiedzać kraj, skąd przed laty oni bądź ich przodkowie wyruszyli do obu Ameryk, Palestyny oraz innych zakątków globu.

Grzegorz Berendt

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 26 kwietnia 2023