Czy demokraci są za zabijaniem nowo narodzonych?
Doskonale wszyscy wiemy, że najważniejsi politycy Partii Demokratycznej USA odczytali przeniesienie decyzji o prawach aborcyjnych z poziomu federalnego do stanów jako klęskę. Warto wrócić do tego wydarzenia, także w kontekście debaty Kamali Harris z Donaldem Trumpem – pisze prof. Jacek KORONACKI
.Przeniesienie było wynikiem wyroku Sądu Najwyższego USA w sprawie Dobbs v. Jackson Women’s Health Organization z 24 czerwca 2022 r. W szczególności SN USA unieważniał tym sposobem swój wyrok z roku 1973 w sprawie Roe v. Wade. Wszyscy najważniejsi demokraci byli tą decyzją SN USA „wstrząśnięci” – tak sami określali wówczas swój stosunek do wyroku.
W roku 2002 Kongres USA uchwalił ustawę o ochronie prawnej nowo narodzonego, żywego dziecka (Born-Alive Infants Protection Act), podpisaną przez prezydenta George’a W. Busha 5 sierpnia owego roku. Ustawa uznała za osobę chronioną przez prawo federalne każdego noworodka, który wyszedł z łona matki, także dziecko urodzone w wyniku nieudanej aborcji. Ale ani nie nakazywała ratowania życia – w praktyce podtrzymania przy życiu – noworodka urodzonego w wyniku nieudanej aborcji, ani nie wprowadzała żadnej kary za niepodjęcie takich kroków. W praktyce mogło to prowadzić – i prowadziło – do pozostawienia nowo narodzonych bez żadnej opieki i, rzecz jasna, do ich śmierci.
We wszystkich kolejnych kadencjach Kongresu, począwszy od jego kadencji 114. (styczeń 2015 – styczeń 2017), republikanie poddawali zatem pod głosowanie ustawę o ochronie pod groźbą kary dzieci, które przeżyły aborcję (Born-Alive Abortion Survivors Protection Act). Do dziś bez powodzenia. W styczniu 2023 r. ustawa taka została nawet uchwalona przez Izbę Reprezentantów, gdzie większość ma Partia Republikańska, ale nie ma szans na jej przejście przez Senat (za mało, bo 49 senatorów mają republikanie w stuosobowym Senacie).
Nic tu nie ma do rzeczy argument, iż przypadki (niezamierzonego oczywiście) przeżycia przez dziecko aborcji są niezwykle rzadkie. Tu chodzi o stosunek ludzi do tego małego człowieka. Dla zbyt wielu, w tym Kamali Harris, liczy się tylko „prawo matki do jej ciała”. Jakby to rodzące się wbrew woli matki dziecko było częścią jej ciała! I nie od rzeczy będzie tu wspomnieć o niezgodzie demokratów na zabronienie późnej aborcji, gdy dziecko może jeszcze nie posiadać zdolności do życia poza organizmem matki, ale na pewno odczuwa ból. Od roku 2013 republikańscy kongresmeni próbują – bez powodzenia – przeprowadzić przez Kongres ustawę o ochronie takiego nienarodzonego dziecka (Pain-Capable Unborn Child Protection Act). Ustawa zabraniałaby aborcji po 20. tygodniu ciąży, chyba że ciąża zagraża życiu matki lub jest wynikiem gwałtu. Co warte odnotowania, projekt ustawy znany jest jako Prawo Micheasza (Micah Law) – Micah Pickering urodził się w roku 2012 w 22. tygodniu ciąży, w roku 2016 jego rodzice wystąpili wraz z nim w ogłoszeniu organizacji pro-life, protestując przeciw proaborcyjnemu stanowisku kandydatki demokratów na prezydenta, Hillary Clinton.
Wszakże przyznajmy, że późna aborcja, budząca grozę aborcja przez tzw. częściowe narodziny, to jeszcze nie pozwolenie, by noworodek – wbrew zamiarowi urodzony żywy – umarł na skutek braku właściwej opieki lekarskiej (aborcja przez częściowe narodziny – w trakcie której żywe dziecko jest częściowo wydobywane na świat z łona matki – została zabroniona ustawą Kongresu pod kontrolą republikanów, o tytule Partial-Birth Abortion Ban Act, i podpisana przez prezydenta George’a W. Busha 5 listopada 2003 r. Jej zgodność z konstytucją potwierdzona została wyrokiem SN USA w sprawie Gonzales v. Carhart z 18 kwietnia 2007 r.).
W roku 2019 demokratyczny gubernator Wirginii publicznie opowiedział się za wprowadzeniem ustawy dającej matce prawo do zdecydowania, czy urodzone dziecko – „mocno zdeformowane” (w oryg. where there may be severe deformities) lub „niemające szans na przeżycie” (w oryg. a fetus that’s non viable) – ma dalej żyć. Odnosząc się do aborcji w trzecim trymestrze, powiedział: „Jeżeli matka jest w trakcie porodu, mogę wam powiedzieć, co dokładnie się stanie. Noworodek zostanie urodzony. Noworodkowi będzie zapewniony komfort (would be kept comfortable). Noworodek będzie poddany resuscytacji, jeżeli taka będzie wola matki i rodziny, i następnie sprawa zostanie przedyskutowana przez lekarzy oraz matkę”.
W odpowiedzi na to stanowisko gubernatora Wirginii prezydent Donald Trump w przemówieniu do Kongresu w tym samym roku stwierdził, że gubernator opowiada się za prawem do zabicia noworodka, i zaapelował o wprowadzenie ustawy zabraniającej późnej aborcji, czyniąc aluzję do projektu ustawy Pain-Capable Unborn Child Protection Act.
Wyrażając się łagodniej, gubernator Wirginii oddawał matce prawo do orzeczenia, czy życie (niechcianego) dziecka ma być ratowane. W maju 2023 r. inny gubernator, tym razem gubernator Minnesoty Tim Walz, kandydat na wiceprezydenta USA, podpisał ustawę Kongresu Stanu Minnesota, zmieniającą wcześniej obowiązujące prawo stanowe, które od 1976 roku zobowiązywało personel medyczny do użycia „wszystkich uznanych środków zgodnych z praktyką medyczną” w celu „zachowania życia oraz zdrowia urodzonego i żywego noworodka” (preserve the life and health of the born alive infant). Mianowicie fragment dotyczący zachowania życia zastąpił następującym: „zadbania o noworodka, który urodził się żywy” (to care for the infant who is born alive). Takie „zadbanie” nie narzuca wymagania użycia środków ratujących życie.
Uchwalenie podpisanej przez Walza ustawy stanowej poprzedziła w Kongresie stanowym dłuższa debata, która z oczywistych względów dotyczyła odpowiedzi na pytanie, czy człowiek ma prawo decydowania o życiu i śmierci innego człowieka, w tym przypadku noworodka (i nie chodziło tu o kwestię terapii uporczywej, gdy można – albo wręcz należy – zaprzestać podtrzymywania ratowanej osoby przy życiu). Ustawa przeszła przez Izbę Reprezentantów głosami wszystkich demokratów poza jednym (wszyscy republikanie głosowali przeciw). W Senacie wszyscy demokraci (34 głosy) byli za, wszyscy republikanie (32 głosy) przeciw. Gubernator Walz podpisał ustawę 24 maja 2023 r.
Wypada jeszcze dodać, że ustawa wymagała przekreślenia zapisów własnej ustawy stanowej z roku 2015 o tytule Born-Alive Infants Protection Act, która niejako uzupełniała ustawę federalną z roku 2003 o tym samym tytule. Ustawa stanowa z roku 2015 powtarzała wspomniane wymaganie z roku 1976 oraz nakładała na kliniki obowiązek składania raportów o śmierci noworodka urodzonego w wyniku nieudanej, późnej aborcji, żywego w chwili przyjścia na świat. Ustawa nakładała również obowiązek odnotowania przyczyny zgonu. W roku 2023 ustawodawcy te obowiązki wykreślili. Zanim do owego wykreślenia doszło, raporty roczne z lat 2015–2022 wykazały, iż w Minnesocie 24 noworodki przeżyły aborcję, ale wszystkie umarły (populacja tego stanu liczy sobie niespełna 6 milionów obywateli). Ośmioro z tych noworodków zostało zostawionych bez właściwej opieki medycznej – zadbano o komfort siedmiorga (według raportu: comfort care measures were provided as planned), w jednym przypadku nie odnotowano jakiegokolwiek działania. Tylko ośmioro, ktoś powie, a może wręcz tylko jeden noworodek, doda. Ale jeśli nawet tylko jeden, to o jednego za dużo, powie ktoś inny. Demokratyczny kandydat na wiceprezydenta wzruszy ramionami, demokratyczna kandydatka na prezydenta uczyniłaby podobnie, gdyby nie chodziło o debatę prezydencką. W czasie debaty wykręci kota ogonem, opowiadając o czymś innym, wcześniej wspomożona przez moderatora, który trafnie orzekł brak prawnego wsparcia dla zabijania nowo narodzonych. Obydwoje są rzecznikami aborcji bez żadnych ograniczeń oraz obrońcami „prawa matki do jej ciała”.
.I tyle surowych informacji (plus parę słów komentarza wyżej), które pomyślałem spisać po wysłuchaniu debaty prezydenckiej 10 września.