Prof. Jeff JARVIS: Czas pożegnać stary świat informacji?

Czas pożegnać stary świat informacji?

Photo of Prof. Jeff JARVIS

Prof. Jeff JARVIS

Wykładowca, pisarz, intelektualista badający nowe media. Gorący obrońca idei Open Web i transparentności w Internecie.

Ryc. Fabien Clairefond

zobacz inne teksty Autora

Zaczynam dochodzić do wniosku, którego unikałem przez ostatnie lata pracy w internecie i branży informacyjnej: być może nadszedł czas, by porzucić dziennikarstwo starego typu – twierdzi prof. Jeff JARVIS

.Mówię to nie z radością czy satysfakcją – od dawna próbowałem nakłonić gazety i czasopisma do zmiany – lecz z dużym współczuciem dla dziennikarzy i wszystkich innych pracujących w tym umierającym sektorze oraz dla tych, którzy na nich polegają. Stara branża dziennikarska tonie. I nie, nie sugeruję, żeby jej w tym pomóc. Nie tańczę też na jej grobie. W kończącym się właśnie okresie mojego kierownictwa w Center for Entrepreneurial Journalism starałem się zrównoważyć wsparcie dla startupów i firm o długiej tradycji. Ale zastanawiam się, czy jest sens dalej inwestować pieniądze i wysiłki w coś, co nie przynosi rezultatów.

Branży dziennikarskiej nie udało się zaadaptować do ery internetu, a każde potencjalne rozwiązanie – od tabletów, przez paywalle i reklamy programatyczne, po konsolidacje i miliarderów – zawiodło. Sieci i gazety zostały wykupione przez fundusze hedgingowe, które następnie sprzedały wszystko, co się dało, ograniczyły wszelkie możliwe koszty i zagarnęły każdy grosz z przepływów pieniężnych. Jedyne, w co starsze firmy wciąż inwestują, to lobbing.

.Składając w zeszłym tygodniu zeznania w Senacie, wezwałem ustawodawców, aby nie uchwalali protekcjonistycznych przepisów stworzonych wspólnie z branżowymi lobbystami – siedzącymi zresztą obok mnie – ale by wsparli rewolucję dziennikarską, która rodzi się w społecznościach na całym świecie. Było to wezwanie gorące, lecz zapewne daremne.

Z sektora wiadomości płynie dziś bowiem nieustanny strumień złych wieści. Tylko w ciągu ostatniego miesiąca „Los Angeles Times” zwolnił 115 osób, wywołując w swoim newsroomie totalny chaos. Magazyn „Time” zwolnił 15 procent uzwiązkowionego personelu redakcyjnego. W tym samym czasie „The New York Times” rozwodził się nad cierpieniami miliarderów, którzy tracą fortuny, próbując uratować stare serwisy informacyjne. Myślałem, że fundusze hedgingowe nie mogą wyrządzić tej branży już więcej zła, lecz Alden Global Capital zrobił właśnie coś znacznie gorszego od kupna gazety: sprzedał „The Baltimore Sun” mini-Murdochowi, prezesowi prawicowego Sinclaira Davidowi Smithowi, który nienawidzi gazet i serwisów informacyjnych. W Wielkiej Brytanii nakład „The Mirror” spadł z 5 milionów do 250 tysięcy, jego lokalne wydania ledwie zipią, a firma przewiduje, że edycja papierowa będzie niemożliwa do utrzymania – los, o którym ostrzegam branżę od dwóch dekad. Niegdyś wielki „Sports Illustrated” jest mordowany na naszych oczach. Federalna Komisja Łączności (FCC) właśnie ogłosiła, że próbuje wspierać lokalne wiadomości telewizyjne, całkowicie ignorując fakt, że widownia tych serwisów jest mała, wiekowa i niedługo zniknie. W dodatku w coraz większym stopniu składa się z ludzi oglądających fałszywy Fox Sinclaira.

Tymczasem zaufanie do dziennikarzy spadło do rekordowo niskiego poziomu. Instytut Reutersa w Oksfordzie informuje, że jedna trzecia ludzi aktywnie unika wiadomości – i trudno mieć im to za złe. Sam mam dość życzeniowego przepowiadania klęski, które jest powszechne w serwisach informacyjnych starego typu i któremu towarzyszy łatwowierne relacjonowanie polityki jako sportu, normalizowanie rozkwitu populistycznej faszystowskiej ideologii, odmowa wskazywania przypadków rasizmu, chroniczny brak różnorodności, zależność od dostępu do władzy, moralna panika wywołana nową technologią oraz marnowanie zasobów na kopiowanie newsów i treści clickbaitowe. Semafor i Gallup (instytuty badawcze – red.) donoszą, że zaufanie do dziennikarzy spada teraz także wśród amerykańskich demokratów. Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze sztuczna inteligencja, która produkuje i dewaluuje to, co nazywamy treściami, czyniąc z nich towar i odbierając wiadomościom starego typu znaczenie, wartość i cel. Próbowałem przekonać organizacje informacyjne, że nie są lub nie powinny być częścią branży produkcji treści, że dziennikarstwo jest usługą opartą na rozmowie, społeczności i współpracy. Nie udało się.

.Są oczywiście wyjątki. „Boston Globe” i „Star Tribune” mają się całkiem dobrze, a może nawet radzą sobie lepiej niż kiedyś. Moi dawni koledzy z Advance wprowadzają innowacje w Alabamie, gdzie druk staje się przeszłością (Ezra Klein w swojej długiej lamentacji na temat śmierci serwisów informacyjnych wymienia wyjście Alabamy z druku jako stratę, podczas gdy ja twierdzę, że jest to zwycięstwo: życie po śmierci prasy). „The Times” rozwija się dzięki grom i jedzeniu. National Trust for Local News (Narodowy Fundusz na rzecz Wiadomości Lokalnych – red.) tu i ówdzie ratuje gazety.

Ale jest jeszcze Scranton, którego gazeta znalazła się w szponach Alden Global Capital, wobec czego „The Washington Post” wyraził swoje ubolewanie. W lutym 2024 r. wygłoszę przemówienie na Schemel Forum na Uniwersytecie w Scranton, gdzie mam wyjaśnić, co należy zrobić. Co mam im powiedzieć?

Ostrzegę ich, że nadchodzą cięcia i że nie powinni spodziewać się inwestycji czy innowacji w swoim starym dobrym „Times-Tribune”. Widziałem, jak działa Alden. Dziesięć lat temu, jako członek rady doradczej Digital First, obserwowałem, jak wprowadzali innowacje pod rządami Johna Patona i Jima Brady’ego, lecz gdy nie zapewniło to odpowiedniej sprzedaży w 2015 r., obaj odeszli, a zarządzający przystąpili do drastycznych cięć.

Nie mam żadnego rozwiązania, nie przynoszę zbawienia. Nic nigdy nie jest tak proste. Jednak wielu ludzi próbuje obecnie opracować nową przyszłość dla serwisów informacyjnych. Podczas zeznania przed Senatem mówiłem o 450 członkach ugrupowania New Jersey News Commons (Społeczność Serwisów Informacyjnych New Jersey – red.), które z dumą pomogłem założyć dziesięć lat temu przy Uniwersytecie Stanowym w Montclair; o 475 członkach organizacji LION, The Local Independent Online News Publishers (Lokalni Niezależni Wydawcy Wiadomości Online – red.); oraz o 425 członkach INN, Institute for Nonprofit News (Instytut Serwisów Wiadomości Non Profit – red.). W dzisiejszych wiadomościach można też usłyszeć, że The 19th uruchamia nową sieć informacyjną (lata temu próbowałem wprowadzić coś podobnego w New Jersey). To tu powstają innowacje dla sektora informacyjnego – w oddolnych inicjatywach społeczności lokalnych.

Po podjęciu kontrowersyjnej decyzji o zwolnieniu redaktora nowego „Houston Landing” mój długoletni przyjaciel i współpracownik Peter Bhatia powiedział: „Zasadniczo wydajemy gazetę w sieci. A to nie jest ani recepta na sukces w dłuższej perspektywie, ani droga do zrównoważonego rozwoju”. Nie znam „Houston Landing” wystarczająco dobrze, by to skomentować, ale martwię się, że niektóre nowe serwisy informacyjne w pewnych aspektach wciąż jeszcze naśladują lub chcą naśladować formę i funkcję serwisów starego typu.

.Uważam, że powinniśmy być bardziej radykalni. Znacznie bardziej, niż ja byłem do tej pory.

Moim zdaniem musimy diametralnie zmienić naszą wizję dziennikarstwa i jego roli w społeczeństwie, któremu grozi przejęcie przez autorytarną, antyoświeceniową faszystowską ideologię. Niedawno pisałem o dziennikarstwie przynależności. Wraz z Carrie Brown pomogłem uruchomić program studiów zaangażowanego dziennikarstwa, a przedsięwzięcie to jest kontynuowane przez naszych alumnów. Istnieją też inne inicjatywy mające na celu przekształcenie tej branży: dziennikarstwo rozwiązań, dziennikarstwo współpracy, dziennikarstwo konstruktywne, dziennikarstwo naprawcze, dziennikarstwo dialogu, dziennikarstwo skoncentrowane na rozmowach, dziennikarstwo solidarności, dziennikarstwo przedsiębiorcze i inne. Łączy je etyka wsłuchiwania się w społeczności i ich potrzeby oraz świadomość konieczności wprowadzania innowacji.

Z optymizmem przyjmuję opublikowany właśnie raport Mike’a Masnicka The Sky is Rising dotyczący wpływu internetu na media – czytanie, oglądanie, słuchanie i granie. Konkluzja jest następująca: „Obecnie powstaje więcej kreatywnych treści niż kiedykolwiek wcześniej. Więcej ludzi jest w stanie tworzyć treści i więcej ludzi jest w stanie na tym zarabiać. (…) A prawie wszystko to dzięki potędze internetu”. Raport mówi głównie o rozrywce, ale zauważa również, że zgodnie z danymi Census Bureau „wydaje się, że miejsca pracy w publikacjach internetowych z nawiązką zastąpiły utracone wakaty w gazetach i czasopismach”.

Może istnieć życie po spuściźnie, w którym jest miejsce dla dziennikarzy. Ale szkoły dziennikarskie muszą poszerzyć horyzonty i uczyć czegoś więcej niż tylko tworzenia treści. Jak służyć wielu odbiorcom w sieciowym świecie?

Od co najmniej dwóch dekad mówię redaktorom i wydawcom gazet, by przygotowali się na dzień, w którym druk przestanie być opłacalny, i że jeśli do tego czasu nie osiągną rentowności w formie cyfrowej, ich gazety upadną. Teraz powiem dobrym ludziom ze Scranton, aby przygotowali się na dzień, w którym spotka to ich gazetę – padnie albo będzie funkcjonować tak słabo, że nie będzie to robić żadnej różnicy. Co wtedy? Obywatele będą musieli się spotkać, aby zrozumieć swoje potrzeby jako społeczności – w zakresie informacji, ale też w zakresie wzajemnego zrozumienia, współpracy, odpowiedzialności, działań naprawczych i usług. Będą musieli zdecydować, co jest najlepsze dla Scranton i jego licznych społeczności.

.Mogą szukać pomocy, choć nigdy nie będzie ona wystarczająca. Press Forward przeznacza na taką pomoc miliony dolarów, lecz to i tak za mało. Konsorcjum Informacji Obywatelskiej w New Jersey oferuje ciekawe rozwiązania, przyznając fundusze państwowe na wspieranie innowacji. Być może Pensylwania mogłaby zrobić to samo (martwię się jednak o to, jak wyglądałyby takie działania w Teksasie, na Florydzie czy w Oklahomie). Kalifornia, podobnie jak Kongres Stanów Zjednoczonych ze swoją Ustawą o konkurencji i ochronie dziennikarstwa (JCPA), mówią o pomaganiu serwisom informacyjnym, ale w rzeczywistości jedynie szantażują koncerny technologiczne w imieniu starszych firm informacyjnych i ich właścicieli, tj. funduszy hedgingowych. JCPA wyraźnie wyklucza przedsiębiorstwa informacyjne zarabiające mniej niż 100 000 dolarów – co oznacza większość z setek innowatorów, których wymieniłem powyżej. Dziękuję, ale nie.

Wyjściem z tej sytuacji jest edukacja i wzmocnienie pozycji następnego pokolenia, nie w zakresie umiejętności korzystania z mediów, ale w kontekście przywództwa medialnego oraz brania odpowiedzialności za zdrowie swoich społeczności i dyskurs publiczny. Jest to duży, złożony, zniuansowany i niepewny porządek, który będzie wymagał połączenia wiedzy z dyscyplin daleko wykraczających poza dziennikarstwo: historii, antropologii, socjologii, psychologii, studiów społecznych, etyki, projektowania i sztuki.

Obawiam się, że dzisiejsze gazety, telewizja i komercyjne stacje radiowe nie są w stanie sprostać temu zadaniu. Ich serwisy informacyjne zostały wynalezione w długim stuleciu mass mediów, które rozpoczęło się (jak wspominam w „Magazine”), kiedy Frank Munsey zdał sobie sprawę, że może sprzedawać swój periodyk za grosze i poniżej kosztów, ale czerpać zyski dzięki wpływom od reklamodawców gotowych zapłacić za uwagę jego odbiorców. Tak narodziła się ekonomia uwagi, która obecnie korumpuje nie tylko stare, ale i nowe media. Internet nie zabija serwisów informacyjnych. Zabija masowość i mit, który utrzymywał media przy życiu przez te wszystkie lata, przekonując, że ludzka uwaga jest towarem, który można posiadać, kupować i sprzedawać.

.Mówię to z niechęcią i smutkiem, ale także z nadzieją, ponieważ mam zaszczyt obserwować działania niektórych z moich absolwentów próbujących stworzyć nowe dziennikarstwo na ludzką skalę – zbudowane na słuchaniu i służeniu społecznościom, a nie nostalgii. Jak można to zrobić? To zależy od mieszkańców, a nie od bezdusznego funduszu hedgingowego, który przybył do miasta.

Jeff Jarvis

Tekst ukazał się w nr 62 miesięcznika opinii „Wszystko co Najważniejsze” [PRENUMERATA: Sklep Idei LINK >>>]. Miesięcznik dostępny także w ebooku „Wszystko co Najważniejsze” [e-booki Wszystko co Najważniejsze w Legimi.pl LINK >>>].

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 12 kwietnia 2024