

Samotność człowieka
.Sto lat temu szkocki astronom Robert Innes odkrył słabo świecącą gwiazdę Proxima Centauri, naszego najbliższego towarzysza we Wszechświecie. Dzieli nas od niej odległość, którą światło pokonuje w ciągu 4225 lat, to jest mniej więcej 40 tys. miliardów kilometrów. Podróż na Proximę podjęta pojazdem poruszającym się z największą prędkością, jaką udało się osiągnąć naszej technice, zajęłaby jakieś 120 tys. lat. To czas, w którym ewolucja w istotny sposób mogłaby zmienić nasz gatunek tu na Ziemi.
.Niestety nie znamy żadnej metody fizycznej umożliwiającej nadawanie masywnym obiektom (poza cząstkami elementarnymi i jądrami niektórych pierwiastków) energii pozwalającej im poruszać się z prędkościami bliskimi prędkości światła.
Podróże poza nasz Układ Słoneczny wymagać będą geologicznych okresów czasu.
Związki węgla i niewielu innych pierwiastków chemicznych, a z takich jest zbudowany cały świat organiczny na Ziemi, w tym i my, ludzie, nie są bardzo trwałe i panująca prawie wszędzie w przestrzeni kosmicznej pomiędzy Ziemią a Proximą temperatura bliska zera bezwzględnego zniszczyłaby je, gdybyśmy nie ukryli ich za skomplikowanymi urządzeniami ochronnymi wymagającymi także gigantycznych ilości energii. Tak więc by opuścić nie tylko najbliższe rejony naszej planety, ale Układ Słoneczny, ludzkość musi posłużyć się swoimi zastępcami – robotami. I zrobiła to dwa lata temu, gdy pojazd kosmiczny Voyager opuścił Układ Słoneczny w drodze w nieznane. Pisałem o tym na tych łamach jesienią 2013 r [LINK].
.Nasza wyobraźnia biologiczna jest niewątpliwie ograniczona przez doświadczenie ziemskie. Nie znam ani jednej naprawdę interesującej powieści fantastycznonaukowej, w której inne formy życia we Wszechświecie nie są wyobrażane jak zmodyfikowane organizmy ziemskie. Obelisk z pamiętnej Odysei kosmicznej 2001 Kubricka to niemal jedyny przykład. Podobne do nas obiekty żywe we Wszechświecie podlegają w nim tym samym prawom przyrody co my. Żadne z doświadczeń czy obserwacji nie wskazuje, by w tej części Wszechświata, którą spenetrowaliśmy naszymi przyrządami, działały jakieś inne prawa. Tak więc powinniśmy się pogodzić z tym, że, jak to mówią prezenterzy telewizyjni, z ogromnym prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością jesteśmy i pozostaniemy we Wszechświecie sami. No chyba że nasi współbracia ukrywają się wyjątkowo starannie pod powierzchnią którejś z bliskich nam planet czy księżyców tychże planet. Tylko po co?
Samotni na samotnej planecie, z jednym zaledwie Księżycem, poruszającej się zgodnie z prawami grawitacji wokół peryferyjnej gwiazdy po orbicie, której stabilności do końca nie jesteśmy pewni, jesteśmy dodatkowo narażeni na przypadkowe globalne katastrofy pochodzące albo z wnętrza Ziemi, albo z otaczającego nas kosmosu. Wiemy, że w geologicznej historii naszej planety takie katastrofy wielokrotnie miały miejsce. Cała nasza nauka i wspaniała technologia nie są zapewne w stanie zapobiec konsekwencjom takich wydarzeń. Eksplozja wulkanu w Yellowstone od lat zakłóca sen wielu wulkanologom. Jakby tego wszystkiego było mało, od początku rozwoju naszej cywilizacji sami próbujemy dodatkowo przeszkodzić naturalnemu procesowi rozwoju życia na Ziemi. Wielu wybitnych uczonych z laureatem Nagrody Nobla w dziedzinie chemii Paulem Crutzenem i chemikiem Eugenem Stoermerem na czele uważa, że wraz z końcem II wojny światowej, gdy rozpoczął się gigantyczny skok cywilizacyjny charakteryzujący się uwolnieniem energii jądrowej, rozwojem informatyki, a w XXI wieku ingerencja w procesy reprodukcyjne zwierząt i człowieka, doszło do istotnych w skali geologicznej zmian w strukturze przyrody na Ziemi. Ich zdaniem żyjemy w epoce geologicznej na tyle różnej od tej, która ją poprzedzała, by nazwać ją antropocenem. Niedawno Centrum Nauki Kopernik w Warszawie poświęciło temu nowemu sposobowi patrzenia na ewolucję naszej planety specjalny festiwal nauki i sztuki Przemiany.
.Jedną z charakterystycznych cech antropocenu jest to, że wiele przemian w strukturze fizycznej naszej planety, głównie w jej atmosferze, ale też we własnościach oceanów, oraz własnościach biologicznych zachodzi z szybkością niespotykaną uprzednio w historii naturalnej. Raczej w tej zmianie szybkości przebiegających procesów niż w ich amplitudzie uczeni ci dopatrują się zagrażających nam niebezpieczeństw w skali globu. Oczywiście nie wszyscy godzą się z tym poglądem, a wielu, na przykład ja, wskazuje na przeszacowywanie przez zwolenników antropocenu negatywnych efektów rozwoju cywilizacji z pominięciem faktów tak pozytywnych jak np. gwałtowne w okresie antropocenu wydłużenie życia człowieka, zwiększenie się dobrobytu etc., a przede wszystkim rozwój nauki, który pozwala zarejestrować i zbadać przebieg zjawisk ów antropocen charakteryzujących. Jedno pozostaje pewne, antropocen to dobre słowo na określenie przemian globalnych na Ziemi. Głos jego zwolenników jest niezwykle ważny, bo przypomina nam o naszej samotności we Wszechświecie.
Skoro jesteśmy samotni na tej małej planecie, to może powinniśmy zastanowić się, jak się naprawdę wygodnie i bezpiecznie na niej ulokować. Pisząc ten tekst, obejrzałem kolejne doniesienia z wydarzeń nie wojennych, acz wojnami wywołanych, z prawdziwej wędrówki ludów przez południe Europy. Zobaczyłem przygotowywane mury i zasieki nie przeciwko maszerującym pod czarnymi sztandarami ISIS armiom morderców i wysadzaczy dzieł naszej kultury, np. w Palmyrze (to też jest działanie wpisujące się w pojęcie antropocenu), ale przeciw ofiarom tych morderców.
.Nie wygląda na to, żebyśmy wiedzieli, jak urządzić ten statek kosmiczny o nazwie Ziemia do długiego lotu przez dostatecznie nieprzyjazny nam kosmos. A może umiemy, tyle że oddaliśmy przywództwo świata w ręce ludzi, którzy niezbyt zdają sobie sprawę z odpowiedzialności, jaka na nich spoczywa. Nie tylko przed wyborcami, ale i przed Ziemią. A ta ma długą pamięć i potrafi bezwzględnie karać za głupotę.
Tekst pochodzi z portalu Project Syndicate Polska, www.project-syndicate.pl publikującego opinie i analizy, których autorami są najbardziej wpływowi międzynarodowi intelektualiści, ekonomiści, mężowie stanu, naukowcy i liderzy biznesu.