Prof. Maciej CHOROWSKI: Polska hubem innowacyjnym  dla naukowców z ościennych krajów?

Polska hubem innowacyjnym dla naukowców z ościennych krajów?

Photo of Prof. Maciej CHOROWSKI

Prof. Maciej CHOROWSKI

Profesor zwyczajny nauk technicznych. Dyrektor Narodowego Centrum Badań i Rozwoju. Były dziekan Wydziału Mechaniczno-Energetycznego Politechniki Wrocławskiej. Współpracował z CERN, był pełnomocnikiem MNiSW ds. infrastruktury badawczej w CERN, w latach 2002–2011 prezes Wrocławskiego Parku Technologicznego. Członek Narodowej Rady Rozwoju przy Prezydencie RP.

Ryc.Fabien Clairefond

zobacz inne teksty Autora

Jesteśmy świadkami dość paradoksalnej sytuacji, kiedy kształcimy dość drogo i na stosunkowo dobrym poziomie inżynierów, fizyków, lekarzy i przyrodników, a następnie twierdzimy, że państwo jest zbyt biedne, aby móc ich zatrudnić – pisze prof. Maciej CHOROWSKI

.Kiedy w 1990 roku, będąc w Mountain View w kalifornijskiej Silicon Valley, zapytałem właściciela i CEO jednej ze zlokalizowanych tam firm technologicznych, a równocześnie profesora fizyki na Stanfordzie, co jest siłą i największą przewagą Doliny Krzemowej, odpowiedział, że dla niego jest to możliwość dotarcia do każdej technologii w czasie nie dłuższym niż godzina.

Największym atutem miejsc, gdzie tworzą się innowacje, jest koncentracja ludzi, firm, kapitału i silnych ośrodków akademickich. Czy w Polsce, gdzie jednymi z najczęściej używanych słów są obecnie: innowacja, start-up, venture capital i powiązane z nimi pojęcia, istnieją realne szanse na powtórzenie fenomenu Doliny Krzemowej np. wzdłuż autostrady A4 spinającej Śląsk z Podkarpaciem? Nie jest to oczywiste.

Miejsca, gdzie najnowsze technologie są skoncentrowane w stopniu gwarantującym ich wzrost do stanów umożliwiających przełomy technologiczne, charakteryzują się bogactwem etnicznym i z reguły przewagą ludności napływowej nad rodzimą. Muszą być więc miejscami, do których więcej osób przyjeżdża, niż z nich wyjeżdża. Dotyczy to również państw, w których takie centra technologiczne są zlokalizowane. Stąd też nikt nie ma wątpliwości, że skupiska zaawansowanych technologii są i ciągle powstają w USA, które są państwem tradycyjnie imigracyjnym i przyjmują ok. 2 miliony osób rocznie. Wśród nowo przybyłych są ludzie bardzo dobrze wykształceni, pochodzący praktycznie ze wszystkich kontynentów i państw, w tym z Polski. Pomimo spadku zainteresowania okresową pracą w USA po wstąpieniu Polski do Unii Europejskiej Stany Zjednoczone w dalszym ciągu oferują najlepsze warunki rozwoju (i płacy) np. informatykom, naukowcom i inżynierom wybranych specjalności.

Uogólniając, można stwierdzić, że aby w konkretnym regionie powstały nowe huby technologiczne, region ten powinien być zlokalizowany w państwie, które jest uważane za miejsce docelowej emigracji przez osoby decydujące się na zmianę miejsca zamieszkania i dążące do istotnej poprawy komfortu życia, równocześnie pragnąc realizować swoje pasje zawodowe. Dzisiejsza Polska takim krajem nie jest. Stąd też nie należy liczyć, że huby technologiczne powstaną przez ich zadekretowanie lub wielokrotne odmienianie przez przypadki słów „innowacja” i „start-up”. Efekt może być wręcz przeciwny, mianowicie zostaną rozbudzone wśród młodych ludzi aspiracje, którzy następnie wyjadą np. do USA, aby tam móc zrealizować swoje marzenia. Czy tak musi być?

Polska co najmniej kilka razy była atrakcyjnym miejscem osiedlania się w niej osób i grup istotnie przyczyniających się do wzrostu poziomu technologicznego kraju.

Henryk Brodaty sprowadził w XIII wieku na Śląsk cystersów, którzy pobudowali młyny, folusze, a ich klasztory były ówczesnymi centrami transferu technologii. Od czasów Kazimierza Wielkiego ziemie polskie stały się nieomalże „Ziemią Obiecaną” ludów semickich, w tym zarówno dla przybywających z Hiszpanii po rekonkwiście Żydów sefardyjskich, jak i pochodzących z Azji Środkowej potomków Chazarów. Ich wpływ na rozwój rzemiosła i gospodarki pieniężnej jest niekwestionowany. W okresie złotego wieku Rzeczpospolitej, dzięki mecenatowi królewskiemu i możnowładców, Polska stała się atrakcyjnym miejscem, do którego przybywali ówcześni inżynierowie – budowniczowie zamków i pałaców renesansowych oraz wysokiej klasy rzemieślnicy.

Podane przykłady wskazują, że nie ma powodów wątpić, iż Polska może się stać bardzo atrakcyjnym miejscem osiedlenia się osób gotowych do włączenia się w wyścig ku nowym technologiom, jeżeli zaistnieją ku temu właściwe warunki. Warunki te to: rozumna polityka gospodarcza (jak za Henryków Śląskich w XIII wieku), równość szans dawana obcym (jak za Kazimierza Wielkiego) oraz rynek wewnętrzny chłonny na nowe style i technologie (jak za Jagiellonów). Czy obecnie te warunki mogą być spełnione?

Strategia Odpowiedzialnego Rozwoju zwana planem Morawieckiego daje podwaliny pod dobrą politykę gospodarczą. Natomiast realia płacowe w zawodach decydujących o akumulacji kapitału intelektualnego (naukowcy, inżynierowie, lekarze…) nie są na tyle atrakcyjne, aby powodowały istotne zainteresowanie polskimi ofertami pracy, nawet w najlepszych krajowych ośrodkach technologicznych, uniwersyteckich i naukowych, wśród młodych osób z Europy Zachodniej, Ameryki, Indii i krajów Dalekiego Wschodu. Dodatkowo osobom takim w zasadzie nie przedstawia się jasnych ścieżek kariery – czy wśród setek wyższych szkół w Polsce są takie, gdzie rektorami są obcokrajowcy, którzy przyjechali do Polski, aby objąć to stanowisko? Można oczywiście poprzez system dotacji i stosunkowo łatwego dostępu do kapitału VC zachęcać do przyjazdu do Polski młodych kreatywnych przedsiębiorców, naukowców i inżynierów, ale najpierw należy powstrzymać odpływ wykształconych w Polsce obywateli polskich.

Jesteśmy świadkami dość paradoksalnej sytuacji, kiedy kształcimy dość drogo i na stosunkowo dobrym poziomie inżynierów, fizyków, lekarzy i przyrodników, a następnie twierdzimy, że państwo jest zbyt biedne, aby móc ich zatrudnić. Sytuacja taka jest w jeszcze większym natężeniu obserwowana np. w Indiach, gdzie tworzone są bardzo dobre uniwersytety techniczne i instytuty technologiczne, kształcące przede wszystkim emigrantów ekonomicznych do USA i krajów Zatoki Perskiej. Jest więc naiwnością sądzić, że ubytek własnych dobrze wykształconych młodych obywateli zostanie zastąpiony imigrantami z krajów ościennych. Aby stali się oni istotnym elementem systemu wzrostu innowacyjności polskiej gospodarki, musi być spełnionych kilka warunków: wyrównanie poziomu ofert pracy w Polsce i zagranicznych ośrodkach naukowych, akceptacja obcokrajowców na stanowiskach kierowniczych w polskich ośrodkach naukowych i badawczych, uniezależnienie się polskich podmiotów technologicznych od systemu dotacji oraz ograniczenie etatyzmu.

Jak długo główną zachętą do zakładania firm technologicznych w Polsce będzie potencjalny dostęp do dotacji dla start-upów, tak długo firmy te nie będą co do zasady przeżywały zakończenia okresu finansowania ich działalności z pieniędzy publicznych.

Konieczne jest otwarcie się dużych spółek Skarbu Państwa, samorządów i systemu zamówień publicznych na ryzyko zakupu technologii i innowacyjnych produktów od lokalnych firm technologicznych, nieposiadających jeszcze referencji.

To rynek, a przede wszystkim rynek wewnętrzny ma być magnesem dla najbardziej twórczych przybyszów chcących prowadzić w Polsce działalność gospodarczą i pracować w firmach technologicznych. Należy udostępnić nowo tworzonym firmom technologicznym istniejącą i często niszczejącą infrastrukturę badawczą, tak jak czyni to np. Uniwersytet Stanforda wobec swoich start-up’ów.

Imigranci chcący w Polsce realizować swoje pasje i równocześnie dorobić się dzięki uczestnictwu w rozwoju gospodarczym kraju muszą natrafić na przyjazne warunki założenia własnego biznesu, ale również muszą móc się osiedlić bez biurokratycznych przeszkód i komplikacji. Powinni być akceptowani, również w sensie towarzyskim, pomimo słabej znajomości języka polskiego i oczywistej odrębności kulturowej. Muszą zapragnąć stać się obywatelami Rzeczypospolitej, a nie tylko traktować Polskę jako kraj tranzytowy i przesiadkowy do lepszej rzeczywistości.

Aby tak się stało, najpierw młodzi uzdolnieni Polacy muszą poczuć dumę z bycia obywatelami Rzeczpospolitej i stać się wzorcami sukcesów dla przybyszów. Ostatnie lata pokazują, że to już się dzieje. Oby tylko nie zostało skutecznie zamaskowane przez dość toporną propagandę sukcesu.

.Wśród około miliona Ukraińców, którzy osiedlili się na dłużej lub krócej w Polsce, około 30% stanowią osoby z wyższym wykształceniem. To oni i im podobni powinni zapragnąć przejść do świata nowych technologii i zrealizować swój „polski sen”. Czy tak się stanie, zależy od nas, wiary młodych Polaków w możliwość osiągnięcia sukcesu w Polsce oraz atrakcyjności polskiej kultury. I znacznie mniej od systemu zachęt przez dotacje udzielane start-upom oraz wszechobecnej proinnowacyjnej retoryki.

Maciej Chorowski

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 13 listopada 2017