Prof. Manfred SPIEKER: Benedykt XVI, współpracownik Prawdy

Benedykt XVI, współpracownik Prawdy

Photo of Prof. Manfred SPIEKER

Prof. Manfred SPIEKER

Wykłada w Instytucie Teologii Katolickiej na Uniwersytecie w Osnabrück, autor wielu książek i artykułów na temat katolickiej nauki społecznej. Były prezes Association Internationale pour l’Enseignement Social Chrétien i doradca Konferencji Biskupów Katolickich Niemiec.

Ekologia człowieka była fundamentem kolejnych dwóch filarów jego pontyfikatu: krytyki teorii gender oraz połączenia katolickiej nauki społecznej z etyką życia – pisze prof. Manfred SPIEKER

Powołany do życia naukowego

.Wiadomo, że życie Josepha Ratzingera wielokrotnie potoczyło się inaczej, niż sobie tego życzył. „Zamierzałem przez całe życie być profesorem i wykładowcą”, powiedział w 2016 r. w swych Ostatnich rozmowach. Przejście z Uniwersytetu w Tybindze na Uniwersytet w Ratyzbonie w 1969 r. miało „z całą pewnością być ostatnim” po poprzednich stacjach w Münsterze, Bonn i Fryzyndze (Freising). Gdy po nagłej śmierci arcybiskupa Monachium Juliusa kard. Döpfnera w czerwcu 1976 r. pojawiły się pogłoski, w których wśród kandydatur na następcę wymieniano jego nazwisko, nie chciał ich „brać zbyt poważnie, bo moje ograniczenia zdrowotne były znane równie dobrze, co moja obcość wobec zadań kierowniczych i administracyjnych; wiedziałem, że jestem powołany do życia naukowego”. Nie pomyślał więc „o niczym złym”, gdy Ratyzbonę odwiedził nuncjusz del Mestri, który wezwał go do hotelu, gawędził o nieistotnych sprawach i wcisnął mu do ręki list do przeczytania i przemyślenia w domu. „Zawierał nominację na arcybiskupa Monachium i Fryzyngi”.

Joseph Ratzinger usłuchał wezwania papieża Pawła VI i 28 maja 1977 r. objął urząd w Monachium. Już po czterech tygodniach mianowano go kardynałem. Gdy zaraz po wyborze na papieża Jan Paweł II chciał sprowadzić go do Rzymu, by pokierował Kongregacją ds. Edukacji Katolickiej, odrzucił propozycję, uzasadniając, że jeszcze zbyt krótko piastuje urząd arcybiskupa Monachium. Kiedy Jan Paweł II wezwał go ponownie do Rzymu pod koniec 1981 r., tym razem na funkcję prefekta Kongregacji Nauki Wiary, ten postawił typowy dla profesora warunek, który uważał za nie do spełnienia: „Przyjmę, jeśli dalej wolno mi będzie pisać”. Papież polecił to sprawdzić i odpowiedział: „Nie sprzeciwiam się”. 28 lutego 1982 r. kardynał Ratzinger opuścił Monachium. Także jako prefekt Kongregacji Nauki Wiary snuł marzenie o życiu uczonego. Co pięć lat prosił o zwolnienie z tego stanowiska. Odpowiedź za każdym razem brzmiała „nie”, a jeszcze nim by mógł w dniu swoich 75. urodzin w 2002 r. przedłożyć zwyczajowe pismo z rezygnacją, Jan Paweł II dał mu do zrozumienia: „Proszę ani nic nie pisać, ani nic nie wspominać na temat zwolnienia z urzędu, bo prośba nie zostanie wysłuchana. Kadencja trwa dotąd, dokąd ja będę”.

Joseph Ratzinger usłuchał ponownie. Konklawe po śmierci Jana Pawła II oczekiwał ze spokojem: „Skończyłem siedemdziesiąty ósmy rok życia – co dawało mi pewien komfort samopoczucia. Skoro biskupi kończą urzędowanie w wieku siedemdziesięciu pięciu lat, to na Stolicy Piotrowej nie zasiądzie ktoś starszy”. Stało się jednak inaczej. Kardynałowie bardzo szybko porozumieli się co do jego osoby. Nie cofnął się przed porównaniem tego wyboru z gilotyną. „Zobaczyć, jak dzieje się niewiarygodne, było naprawdę szokiem. Byłem przekonany, że są lepsi i młodsi. Dlaczego Pan uczynił to mnie, musiałem pozostawić Jemu. Starałem się zachować opanowanie, całkowicie ufając, że nawet teraz mnie poprowadzi”. Po wielkim papieżu Janie Pawle II Bóg wybrał, jak oznajmił 19 kwietnia 2005 r. z balkonu bazyliki św. Piotra, „prostego, skromnego robotnika winnicy Pana”.

Profesor

.Moje pierwsze spotkanie z Josephem Ratzingerem jest niezapomniane. Pracowałem w sekretariacie Wspólnego Synodu Diecezji RFN i byłem sekretarzem jego komisji merytorycznej. Stanowisko to zaproponował mi promotor mojego doktoratu Hans Maier, który cztery tygodnie przed synodem został ministrem kultury Bawarii. W cieniu konstytucyjnego zgromadzenia synodu na początku stycznia 1971 r. w Würzburgu Maier umówił się z Josephem Ratzingerem na kolację w Domu Burcharda (Burkardushaus). Postać Ratzingera mnie zafascynowała. Bezpretensjonalny, uprzejmy, o tak przejrzystym obliczu, że aż spontanicznie pomyślałem: oto profesor, który zajmuje się swoją nauką nie tylko przy biurku, ale i na kolanach przed tabernakulum.

Co było znakiem rozpoznawczym jego nauki teologicznej i jak przekazywał go studentom, kolegom, Kościołowi i społeczeństwu? Zawarły go dwa pierwsze zdania encykliki Fides et ratio Jana Pawła II (1998), do której kard. Ratzinger znacząco przyczynił się jako prefekt Kongregacji Nauki Wiary: „Wiara i rozum są jak dwa skrzydła, na których duch ludzki unosi się ku kontemplacji prawdy. Sam Bóg zaszczepił w ludzkim sercu pragnienie poznania prawdy, którego ostatecznym celem jest poznanie Jego samego, aby człowiek, poznając Go i miłując, mógł dotrzeć także do pełnej prawdy o sobie”. W Ostatnich rozmowach wyznał, że wiarę i rozum rozpoznał jako własne powołanie, a siebie samego uważał nieustannie za „współpracownika prawdy”. Przyznał, że biskupią dewizę Cooperatores Veritatis można by także umieścić na jego nagrobku. Z prawdą można według Ratzingera – ponieważ jest osobą – współpracować. To miałoby być „właściwą definicją fachu teologa”.

Przez całe życie Joseph Ratzinger starał się o biblijne ugruntowanie swojej dogmatyki. I tak relacja między Pismem a tradycją stała się drugim wielkim tematem jego teologii. Ukształtowała jego książkę Eschatologia. Śmierć i życie wieczne, jedyną, którą dane mu było ukończyć jeszcze jako profesorowi w Ratyzbonie. Jego eschatologia jest zarazem chrześcijańską antropologią. Konfrontacja z cierpieniem jest rzeczywistym miejscem podejmowania decyzji przez człowieka. Człowiek, który nie stawia czoła cierpieniu, odrzuca życie. Nie Prometeusz, lecz dopełnione na Krzyżu posłuszeństwo Syna jest symbolem wznoszenia się człowieczeństwa ku boskości.

Życzliwość i uwaga charakteryzowały jego podejście do studentów i kolegów, publiczne dialogi z Jürgenem Habermasem i Marcellem Perą, otwarty spór – jako arcybiskupa Monachium – z ówczesnym ministrem sprawiedliwości RFN Hansem-Jochenem Voglem 20 grudnia 1979 r., któremu przeciwstawił się w związku z zalegalizowaniem aborcji, a nawet jego stosunek do Hansa Künga, którego jako nowo wybrany papież zaprosił na długą rozmowę w Castel Gandolfo, choć bez szans, rzecz jasna, na uleczenie czy choćby złagodzenie jego alergii na Rzym.

Prefekt

.Jego pierwsze lata jako prefekta Kongregacji Nauki Wiary naznaczyła konfrontacja z teologią wyzwolenia. Teologia ta, uważa się, jak pisał w 1984 w Nowym porządku, za nową hermeneutykę wiary chrześcijańskiej, która odmieni wszystkie formy kościelnego życia: prawo i administrację, liturgię, katechezę i opcję moralną. Miała ona stapiać w jedno nadzieję na Królestwo Boże, aktywność polityczną i utopię socjalizmu. Konfrontację tę udokumentowały dwa pisma Kongregacji Nauki Wiary: Instrukcja o niektórych aspektach „teologii wyzwolenia” (1984) oraz Instrukcja o chrześcijańskiej wolności i wyzwoleniu (1986). Krytyka teologii wyzwolenia, której cały czas nie odmawiał ziarna prawdy z uwagi na jej zaangażowanie na rzecz ubogich i zmarginalizowanych części społeczeństwa, zmusiła Ratzingera do nowego spojrzenia na katolicką naukę społeczną (której naturalno-prawne ujęcie krytykował jeszcze w eseju z 1964 r.). Jej „realizm” przejawia się w tym, pisał w 1986 r. w Międzynarodowym Przeglądzie Katolickim „Communio”, „że nie zwiastuje żadnego ziemskiego raju, żadnego nieodwracalnego i jednoznacznie pozytywnego społeczeństwa w ramach Historii”. Jej nakazy moralne bazują na Ewangelii i naturze ludzkiej, dziedzictwie przynależnym wszystkim ludziom. Obstawanie przy tym dziedzictwie przysporzyło mu krytyki określającej go niezasłużenie mianem „pancernego kardynała”. Zarzut ten obala za pomocą przekonującej argumentacji Peter Seewald w swej biografii Benedykta XVI.

Jako prefekt Kongregacji Nauki Wiary Ratzinger znalazł się także w centrum sporu o udział Kościoła w podlegającym obowiązkowi udokumentowania poradnictwie dla kobiet rozważających w Niemczech aborcję. Kontrowersje te dotyczyły problemu teologii moralności – niedozwolonego współdziałania przy złym czynie, a co za tym idzie, wzbudziły pytanie, czy istnieją działania złe same w sobie, których należy zawsze unikać, czyli takie, które nie mogą uchodzić za właściwe lub dopuszczalne z uwagi na specjalne okoliczności albo dobre intencje. Z pomocą Ratzingera Jan Paweł II odpowiedział na to pytanie twierdząco – w encyklice Veritatis splendor o niektórych podstawowych problemach nauczania moralnego Kościoła (1993). Czy wystawienie przez poradnię zaświadczenia jest środkiem dla ratowania życia dziecka nienarodzonego, czyli dobrym czynem, czy też jest współdziałaniem w zabiciu tego dziecka, a więc etyczną niegodziwością? W przeciwieństwie do większości niemieckich biskupów Ratzinger rozpoznał zawarty w regulacjach poradnictwa strukturalny problem etyczny: współudział w złym czynie nie występuje jedynie wówczas, gdy czyn jest zły sam w sobie albo wynika ze złych intencji, lecz także, gdy w takie działanie przekształca je kontekst prawny. Katolickie poradnie mają więc prawo i mogą nie wystawiać zaświadczeń w ramach poradnictwa dla kobiet rozważających aborcję, jeżeli nie chcą osłabić kościelnego świadectwa na rzecz życia. Konflikt z większością niemieckich biskupów ciężko doświadczył Ratzingera.

Jako prefekt Kongregacji Nauki Wiary zajmował się Ratzinger również intensywnie walką z seksualnym molestowaniem młodzieży przez duchownych. Problem potraktował zaostrzeniem kościelnego prawa karnego w 2001 r., przeniesieniem możliwości kontroli i sankcjonowania z Kongregacji ds. Duchowieństwa na Kongregację Nauki Wiary, zobowiązaniem biskupów, aby zgłaszali do niej wszystkie przypadki molestowania oraz współpracowali z cywilnymi organami sprawiedliwości, polityką „zero tolerancji” wobec księży, którzy dopuścili się czynów karalnych, oraz reformą seminariów duchownych. Jako papież wykluczył ze stanu duchownego setki księży, którzy okazali się winni molestowania. Za jego tuszowanie odwołał także z urzędów biskupów w Irlandii, Kanadzie i USA.

Papież

.Przez niemal osiem lat pontyfikatu jako Benedykt XVI, od 2005 do 2013 r., pozostał uczonym na Cathedra Petri, która nigdy nie stała się dlań tronem. Chciał być sługą radości w swoich staraniach o jedność Kościoła, interpretację Soboru Watykańskiego II, jedność chrześcijan, o stosunek wobec żydów jako starszych braci w wierze oraz o relacje z muzułmanami, których chęć zapewnienia religii obecności w sferze publicznej podzielał. Wiedział, że papież nie może być ulubieńcem wszystkich. „Gdyby zbierał tylko owacje”, stwierdził w swych Ostatnich rozmowach, „musiałby postawić sobie pytanie, czy nie robi czegoś źle. W tym świecie przesłanie Chrystusa to skandal, począwszy od Niego samego. Zawsze będziemy mieli do czynienia ze sprzeciwem, a papież będzie znakiem owego sprzeciwu”.

Równowaga pomiędzy odosobnieniem a „usadowieniem w świecie” (In-der-Welt-Sein), na którą zwrócili uwagę już jego studenci, cechowała także jego mowy i wystąpienia jako papieża. To swoim zachowaniem zdołał we wrześniu 2010 r. przekształcić panujący przed jego wizytą w Anglii arcywrogi nastrój w wielką sympatię, podobnie jak udało się to Janowi Pawłowi II podczas pierwszej wizyty w Niemczech w listopadzie 1980 r. Także jako Benedykt XVI pokornie i bez lęku trwał przy kwestiach połączenia wiary i rozumu, Pisma i tradycji, Kościoła i świata – kwestiach, które cechowały jego działania już jako profesora i prefekta.

Jak mało które wystąpienie obrazuje to jego mowa w niemieckim Bundestagu 22 września 2011 r. Aby polityk mógł wypełnić swoje fundamentalne zadanie służby prawu i ochrony przed bezprawiem, musi przypomnieć sobie klasyczne źródła poznania etosu i prawa: rozum i naturę. Mądre było jego uznanie dla ruchu ekologicznego w niemieckiej polityce lat 70., którym urzekł i zarazem rozweselił słuchaczy. Nie chciał w ten sposób uprawiać propagandy na rzecz konkretnej partii politycznej, lecz zwrócić uwagę na pewien deficyt. W ruchu ekologicznym wciąż pomijano, zauważył, fakt istnienia także ekologii człowieka: „Również człowiek ma naturę, którą winien szanować i którą nie może manipulować według swego uznania. (…) Człowiek nie stwarza sam siebie. Jest on duchem i wolą, ale jest też naturą, a jego wola jest słuszna wtedy, kiedy szanuje naturę, słucha jej i akceptuje siebie takiego, jakim jest, to, że sam siebie nie stworzył. Właśnie w ten sposób i tylko w ten sposób urzeczywistnia się prawdziwa ludzka wolność”.

Ekologia człowieka była fundamentem kolejnych dwóch filarów jego pontyfikatu: krytyki teorii gender oraz połączenia katolickiej nauki społecznej z etyką życia. Teorią gender zajął się na swym ostatnim bożonarodzeniowym spotkaniu z Kolegium Kardynałów 21 grudnia 2012 r. „Jak głęboko błędna jest ta teoria”, którą nazwał antropologiczną rewolucją, świadczyło według niego zakwestionowanie, że człowiek ma naturę, która „jest wcześniej ustanowiona przez jego cielesność”. Tak często piętnowane w przypadku środowiska „manipulowanie naturą (…) staje się tutaj podstawowym wyborem człowieka co do samego siebie. (…) Skoro jednak nie istnieje podział na mężczyznę i kobietę jako fakt wynikający ze stworzenia, to nie ma już także rodziny jako rzeczywistości określonej na początku przez stworzenie”. Dziecko traci wówczas podmiotowość, stając się przedmiotem, który można sobie sprawić. Gdzie jednak „wolność działania staje się wolnością czynienia siebie samego, nieuchronnie dochodzi do zanegowania Stwórcy, a przez to ostatecznie dochodzi także do poniżenia człowieka w samej istocie jego bytu, jako stworzenia Bożego, jako obrazu Boga”. W sytuacji, w której o przyszłości ludzkości rozstrzygnie biomedycyna, kwestia społeczna, mówi Benedykt XVI w encyklice Caritas in veritate (2009), stała się kwestią antropologiczną. Kościół musi więc uwydatnić „z mocą tę więź między etyką życia i etyką społeczną”, aby móc przeciwdziałać kulturze śmierci. Ten impuls Benedykta XVI nie wzbudził dotąd w Niemczech należnego odzewu ani w teologii moralności, ani w etyce społecznej.

Wypowiedzi Benedykta XVI na temat ekologii człowieka nie były, jak zresztą wszystko, co głosił o teorii wyzwolenia czy poradnictwie dla kobiet rozważających aborcję, nigdy głośne i apodyktyczne, lecz argumentujące, pytające i zachęcające. Były zawsze pokorne i odważne. Pokorne i odważne było również jego ogłoszenie 11 lutego 2013 r. rezygnacji, która dopełniła się 28 lutego 2013 r. i która stanowi cezurę w historii papiestwa. Pokorne i odważne były wreszcie jego rzadkie publiczne wypowiedzi jako emeritusa: w lipcu 2017 r. wspomnienie o zmarłym kard. Meisnerze, którego chwalił jako nieustraszonego pasterza przeciwstawiającego się zawsze dyktaturze ducha czasu; jego list z kwietnia 2019 r. w sprawie kryzysu Kościoła po skandalu z molestowaniem seksualnym przez duchownych, w którym jako główne przyczyny wymienił zapaść teologii moralnej między 1960 a 1980 r. i rolę homoseksualizmu, przypominając encyklikę Veritatis splendor; przyjęcie zwolnionego prof. Livio Meliny, czołowego działacza i wieloletniego rektora Instytutu Jana Pawła II dla Studiów nad Małżeństwem i Rodziną – niemy protest wobec zniszczenia przez Kurię Rzymską Instytutu 1 sierpnia 2019 r., jak również esej z 17 września 2019 r. o kapłaństwie katolickim i celibacie do książki Roberta kard. Saraha Z głębi serca. Pokorna, zaskakująca i poruszająca do głębi była jego ostatnia podróż do Ratyzbony w czerwcu 2020 r., do leżącego na łożu śmierci brata, Georga Ratzingera.

Pokorna i odważna była wreszcie także jego reakcja na zarzuty podniesione 20 stycznia 2022 r. w związku z raportem o nadużyciach w archidiecezji monachijskiej, jakoby miał w 1980 r. jako arcybiskup Monachium kryć winnego nadużyć seksualnych księdza z biskupstwa Essen, przyjmując go w swym biskupstwie, gdzie ten miałby dalej molestować nieletnich. W liście z 6 lutego 2022 r. utrzymywał, że rada diecezjalna zdecydowała wyłącznie o pobycie tego księdza na czas terapii, a na jej posiedzeniu nie było mowy zarówno o czynach, których się wcześniej dopuścił, jak i o jego posłudze duszpasterskiej w archidiecezji monachijskiej. Empatii dla ofiar nadużyć seksualnych Benedykt XVI dowiódł wielokrotnie słowem i czynem. W licznych podróżach zagranicznych nastawał na to, by spotykać się z tymi, którzy padli ofiarą molestowania seksualnego, by rozmawiać z nimi oraz z tymi, którzy się o nich zatroszczyli, tak jak to było na pielgrzymce do Niemiec 23 września 2011 r. w Erfurcie. O tym, że jest zdolny do wielkiej empatii, poświadczali wciąż sami poszkodowani, którzy wzięli udział w tych spotkaniach.

„Z ufnością przejść przez mroczną bramę śmierci”

.Już w swoim liście do katolików Irlandii z 19 marca 2010 r. napisał, zwracając się do ofiar: „Cierpieliście okrutnie i z tego powodu naprawdę bardzo ubolewam. Wiem, że nic nie może wymazać zła, jakiego doznaliście. Zawiedziono wasze zaufanie i podeptano waszą godność. Wielu z was, kiedy znalazło w sobie dość odwagi, by opowiedzieć o tym, co się wydarzyło, nie zostało przez nikogo wysłuchanych”. W liście z 6 lutego 2022 r. napisał, że we wszystkich spotkaniach z ludźmi wykorzystanymi seksualnie przez kapłanów „patrzyłem w oczy konsekwencjom bardzo wielkiej winy i nauczyłem się rozumieć, że my sami jesteśmy wciągani w tę bardzo wielką winę, kiedy ją lekceważymy lub kiedy nie stawiamy jej czoła z konieczną stanowczością i odpowiedzialnością, jak to się nazbyt często działo i dzieje. (…) Niosłem wielką odpowiedzialność w Kościele katolickim. Tym większy jest mój ból z powodu nadużyć i błędów, które miały miejsce w czasie sprawowania przeze mnie posługi w poszczególnych miejscach. (…) Wkrótce stanę przed ostatecznym sędzią mojego życia. Choć patrząc wstecz na moje długie życie, mogę mieć wiele powodów do obaw i lęku, to jednak w duchu jestem radosny, ponieważ mocno wierzę, że Pan jest nie tylko sprawiedliwym sędzią, lecz także przyjacielem i bratem, który już sam cierpiał z powodu moich niedostatków i dlatego jako sędzia jest także moim obrońcą (Parakletem). W obliczu godziny sądu łaska bycia chrześcijaninem staje się dla mnie tak oczywista. Bycie chrześcijaninem daje mi poznanie, a nawet więcej, przyjaźń z Sędzią mojego życia i pozwala mi przejść z ufnością przez mroczną bramę śmierci”. Pokornie i odważnie 31 grudnia 2022 r. Benedykt XVI przeszedł przez tę bramę.

Manfred Spieker
Tekst ukazał się w nr 49 miesięcznika opinii „Wszystko co Najważniejsze” [PRENUMERATA: Sklep Idei >>>]

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 4 marca 2023
Fot: Eric Vandeville/ABACAPRESS.COM