
Zasadnicze zmiany w funkcjonowaniu Unii kluczowe dla wspólnej europejskiej przyszłości
Na temat przyszłości UE napisano w ostatnim czasie dosłownie setki artykułów. Powodem tego zainteresowania jest oczywiście gromadzenie się poważnych problemów dotyczących Wspólnoty i nadzieja na wprowadzenie przez nowo wybrane władze niezbędnych zmian w jej funkcjonowaniu – pisze prof. Michał KLEIBER
Powagę sytuacji oddaje na przykład wypowiedź prezydenta Francji Emmanuela Macrona, który stwierdził, że Unia nie jest nieśmiertelna i prowadząc dotychczasową politykę, może za 2–3 lata nawet „umrzeć”. W podobnym tonie wypowiedział się ostatnio były premier Włoch i prezes Europejskiego Banku Centralnego Mario Draghi, twierdząc, że Unia stoi przed wręcz egzystencjalnym wyzwaniem, którego sednem jest konieczność zwiększenia konkurencyjności gospodarki. Z kolei inny były premier Włoch, Enrico Letta, stwierdził, chyba nie do końca żartobliwie, że niebawem głównym zmartwieniem Unii może stać się problem wyboru, czyją kolonią być lepiej – USA czy Chin.
Różnorodność wyraźnie widocznych kłopotów w zakresie unijnej polityki dotyczącej gospodarki, bezpieczeństwa, energetyki, handlu międzynarodowego, ochrony zdrowia publicznego i wielu innych ważnych spraw niejako wymusza szeroką publiczną dyskusję, proponowanie przemyślanych środków zaradczych i apele do polityków o realizację programu naprawczego.
.Niskie wskaźniki wzrostu unijnej gospodarki, wyraźnie przegrywającej rywalizację z wieloma państwami, w tym ze Stanami Zjednoczonymi i Chinami, fatalna sytuacja w zakresie rozwoju i wdrażania innowacji, szybko zmniejszająca się liczba rodzimej ludności w państwach członkowskich, od lat kompensowana jedynie przez bardzo problematyczną politykę migracyjną, to przykłady tylko niektórych unijnych kłopotów. Mimo niemałej liczby głosów wręcz podważających w obliczu powagi istniejących problemów możliwość stworzenia harmonijnie i sprawnie funkcjonującej Unii wyraźna większość jej obywateli ciągle wierzy w realność szansy na stworzenie Wspólnoty, której trwała i stabilna przyszłość przestałaby być naszym stałym zmartwieniem. Niezależnie od głosów krytycznych, często słusznych, a niekiedy przesadzonych, z pewnością nie powinniśmy wątpić w istnienie takiej formuły funkcjonowania Unii, która przekonująco dbałaby o interesy społeczeństw wszystkich państw członkowskich, zapewniając im oraz całej Unii zgodne z naszymi wspólnymi aspiracjami miejsce w dynamicznie zmieniającym się świecie.
Oczywiście przy każdej próbie określenia niezbędnych zmian w działaniach Unii istnieje szereg znaków zapytania dotyczących stale zmieniających się czynników warunkujących skuteczną politykę Unii. Aktualnie do warunków tych bez wahania zaliczyć można dalszy przebieg konfliktów zbrojnych w Ukrainie i na Bliskim Wschodzie, konsekwencje niedawnych wyborów prezydenckich w USA, rozwój sytuacji migracyjnej czy problemy energetyki wywoływane z jednej strony przez konflikty międzynarodowe, a z drugiej przez chaotyczną realizację polityki klimatycznej. Niezależnie od utrudnień tego rodzaju do spraw, w których należy dążyć do szybkiego uzyskania zgody i poparcia państw członkowskich, zaliczyć można z pewnością następujące:
1. Uregulowanie zasady subsydiarności, czyli maksymalnie precyzyjne oddzielenie zakresu decyzji podejmowanych na szczeblu unijnym od decyzji pozostawionych w gestii poszczególnych państw – dzisiejsze debaty na ten temat, takie spraw sądownictwa czy sposobu dystrybucji unijnych środków przez państwa członkowskie, wręcz żenują niezależnych obserwatorów brakiem precyzji i stronniczością interpretacji.
Powiedzmy więc dobitnie – w Unii potrzeba tyle subsydiarności, czyli delegowania decyzji na możliwie najniższy poziom, zapewniający ich skuteczność, ile tylko jest możliwe, i tyle solidarnej współpracy państw członkowskich, ile tego wymaga skuteczna polityka rozwoju wszystkich państw Wspólnoty. Wielu silnie prounijnych obywateli boi się oczywiście przyznawania szerokich uprawnień poszczególnym państwom, z drugiej zaś strony krytycy Unii chcieliby ograniczenia unijnej decyzyjności do absolutnego minimum.
Podkreślmy więc, że suwerenność państwa nie zostaje naruszona w przypadku decyzji jego właściwych organów suwerennie przekazujących na poziom ponadpaństwowy części swych wewnętrznych uprawnień. A nie ma przecież wątpliwości, że istnieją sprawy, w których dla dobra całości Unii, czyli wszystkich jej państw członkowskich, właśnie takie decyzje powinny też być podejmowane, oczywiście po uprzednim przeprowadzeniu szerokich, merytorycznych dyskusji.
2. Skuteczne działania na rzecz udoskonalenia zasad traktatowych, zapewniające właściwą legitymizację unijnych organów i większą profesjonalność ich działania, prowadzące w konsekwencji do poprawy bardzo dzisiaj dalekiego od doskonałości, a przecież kluczowo ważnego wizerunku funkcjonowania całej Unii oraz do uzyskania dla jej działań szerokiego poparcia społeczeństw państw członkowskich. Już 30 lat temu były przewodniczący Komisji Europejskiej Jacques Delors określił Unię terminem „oświecony despotyzm”, którego standardy – wobec niewielkich uprawnień Parlamentu Europejskiego – wyznaczają mianowani, niepochodzący z wyboru urzędnicy. Rezultatem tego jest nieprzejrzysty gąszcz prawnych i gospodarczych regulacji, tworzący wizerunek Unii nierozumiejącej problemów dzisiejszego świata.
3. Nadanie priorytetu polityce unijnej odpowiadającej na dominujące dzisiaj wyzwania, takie jak wewnętrzne i zewnętrzne bezpieczeństwo, wspomniana wyżej nieskuteczna i bardzo kłopotliwa unijna legislacja, często negatywnie wpływająca na wiele aspektów życia obywateli, a także na gospodarczą konkurencyjność państw członkowskich. Konkurencyjność gospodarki, tak ważna dla dobrostanu unijnych społeczeństw, jest dzisiaj rzeczywiście poważnie zagrożona. Liczne globalne rankingi dotyczące innowacyjności gospodarek, poziomu uczelni czy wydatków na B+R dowodzą jednoznacznie unijnej słabości w tym obszarze.
Elementem tego zjawiska jest także często naruszana konkurencyjność na rynku wewnętrznym Unii, powodowana nieprawnymi ograniczeniami w funkcjonowaniu wspólnego rynku i zakłócającym wewnątrzunijną konkurencyjność budżetowym wspieraniem w niektórych krajach różnych firm o dużym międzynarodowym znaczeniu. Symbolicznym przykładem fatalnie niskiej konkurencyjności UE jest sytuacja na rynku technologii cyfrowych, na którym Unia jest zależna od importu produktów i usług cyfrowych w ponad 80 proc. Ze względu na znaczenie tych technologii pojawiające się w mediach określenie „Unia staje się cyfrowym skansenem” budzić powinno powszechne przerażenie.
4. Konsekwentne tworzenie unijnej przestrzeni publicznej na drodze działań politycznych i medialnych, wspomaganych otwartymi debatami z obywatelami państw członkowskich. Byłoby to automatycznie promocją idei obywatelskiej sprawczości, której brak w Unii jest tak krytykowany. W szczególności w programach telewizyjnych poszczególnych państw, choćby tylko w telewizjach publicznych, powinny zaś powstać stałe audycje o tematyce europejskiej, ukazujące sprawy wykraczające poza pokazywane już dzisiaj prawie wyłącznie spory polityków danego kraju. Służyłoby to z pewnością podtrzymywaniu w społeczeństwach Unii proeuropejskich poglądów, sprawy bardzo ważnej wobec szerzącego się coraz bardziej eurosceptycyzmu.
5. Aktywne działania na rzecz tworzącego się na świecie społeczeństwa wiedzy i wdrożeń nowych technologii poprzez wspieranie na poziomie wspólnotowym szeroko rozumianej edukacji, łącznie z kształceniem ustawicznym, badań naukowych oraz innowacyjności gospodarki z naciskiem na innowacje służące całemu społeczeństwu i uwzględniające coraz ważniejsze dzisiaj aspekty etyczne towarzyszące nowym technologiom. Przypomnijmy, że artykuł 179 Traktatu o Funkcjonowaniu UE (TFUE) wprowadza pojęcie Europejskiej Przestrzeni Badawczej, w której jest pełna swoboda wymiany naukowców oraz dostępności wiedzy i informacji o nowych technologiach, stanowiąc piąty element tzw. europejskiej wolności obok swobodnej wymiany towarów, usług, pracowników i kapitału. Niestety, idea ta jest ciągle daleka od pełnej realizacji, zasadniczo pogarszając unijną konkurencyjność.
6. Rozwaga w obliczu zbyt szybko postępującej otwartości kulturowej podważającej poszanowanie zakorzenionych w tradycji poglądów i preferencji obywateli i narodów Europy, a w przypadkach szeroko wspieranej potrzeby współistnienia pewnych kulturowych różnic, poszukiwanie kompromisowych, głęboko przemyślanych rozwiązań. Zbyt często zapominamy, że mimo niewątpliwej bliskości kulturowej społeczeństw Europy różne wielowiekowe doświadczenia historyczne zmieniły pewne aspekty ich obecnie dominujących światopoglądów, utrzymując jednak ich siłę i znaczenie.
Napływy rzesz migrantów z obszarów całkowicie różnych kulturowo oraz międzynarodowa mobilność mieszkańców zakłócają ten utrwalony porządek, prowadząc do narastających, coraz poważniejszych konfliktów. I dlatego tak ważna jest przemyślana, zapewniająca szeroki zakres lokalnej autonomii polityka Unii, prowadzona z poszanowaniem istniejących tradycji.
.W tym kontekście zauważmy, że wiele państw i organizacji międzynarodowych apeluje o szacunek dla materialnego i niematerialnego dziedzictwa kulturowego. W przypadku dziedzictwa materialnego, czyli mających historyczne znaczenie zespołów miejskich, obiektów kultury i przemysłu oraz obszarów pięknej przyrody, jest powszechna zgoda co do konieczności uważnej dbałości o ich nienaruszone istnienie, i tylko niekiedy rozbudowa infrastruktury i rosnące populacje mieszkańców prowadzą tu do pewnych zagrożeń. Gorzej jest niestety w przypadku niematerialnego dziedzictwa kulturowego, czyli ochrony istniejących tradycji, umiejętności czy artefaktów przekazywanych z pokolenia na pokolenie, stanowiących elementy społecznej spójności i obywatelskiej tożsamości, mających w powszechnym odczuciu kluczowe znaczenie dla stabilnej przyszłości społeczeństw. Decyzje organizacji ponadpaństwowych, niekiedy nierozumiejących tego znaczenia, mogą generować w krajach członkowskich poważne problemy społeczne i m.in. także dlatego pozostawienie państwom członkowskim daleko idącej decyzyjności w sprawach swej wewnętrznej polityki jest tak ważne.
Jednozdaniowe podsumowanie sytuacji, dla wszystkich coraz bardziej oczywiste, choć rzadko odważnie i dobitnie artykułowane przez polityków, wydaje się następujące: stabilna przyszłość Unii to uzgodnione w głęboko przemyślany sposób zasady współpracy gospodarczej państw członkowskich, umożliwiające szybki wzrost konkurencyjności gospodarki, uważna dbałość o wyrównywanie różnic rozwojowych w państwach członkowskich oraz o wewnątrzunijne i międzynarodowe bezpieczeństwo, a także prowadzenie aktywnej polityki zagranicznej z misją globalnej pokojowej współpracy, wszystko z poszanowaniem szerokiej autonomii decyzyjnej i specyfiki poszczególnych państw.
Nie można przy tym ukrywać, że pod tak zdefiniowanymi wyzwaniami dotyczącymi gospodarki i polityki zagranicznej kryją się niezbędne unijne inicjatywy także w niektórych innych obszarach życia publicznego, takich jak zdrowie publiczne i bezpieczeństwo socjalne czy uzgadnianie standardów edukacyjnych umożliwiających korzystną dla rozwoju mobilność pracowników. Państwom członkowskim pozostawić jednak należy pełną autonomię w pozostałych sprawach polityki wewnętrznej, dotyczących w szczególności ich prawa do poszanowania zakorzenionych tradycji kulturowych. Innymi słowy, Unia musi stopniowo umacniać swoje wspólnotowe prerogatywy tam, gdzie jest na to zgoda państw członkowskich, i uelastyczniać swoje wspólnotowe aspiracje tam, gdzie takiej zgody nie ma.
Tak zdefiniowana strategia na rzecz przyszłości Unii wydaje się dzisiaj być jedyną drogą zapewniającą jej stabilny rozwój i rosnące przekonanie populacji całej Europy o niezbędności jej istnienia. W tym kontekście aktualnie kluczowym pytaniem jest sprawa intencji i możliwości realizacji takiej strategii przez nowo wybraną Komisję Europejską i inne organy Wspólnoty. Ostatnie sygnały w tej sprawie nie są niestety na razie zbyt optymistyczne. Przykładowo – Holandia i Finlandia, a być może niebawem także Norwegia stają się kolejnymi po Niemczech państwami przywracającymi kontrolę na swych granicach, podważając w ten sposób porozumienie z Schengen, będące przecież chyba najbardziej przekonującym symbolem korzyści płynących z integracji europejskiej.
Od paru lat mówi się o konieczności wzmocnienia Komisji Europejskiej w zakresie polityki zagranicznej i spraw bezpieczeństwa, ale kwestie te nie wydają się właściwie uwzględnione w nowym składzie Komisji. Fatalne informacje dochodzą z Komisji także w sprawie planowanych zmian w polityce regionalnej. Szefowa Komisji zapowiada wręcz rewolucję w tym zakresie, proponując zastąpienie setek różnych funduszy przekazywanych obecnie regionom przez jeden fundusz oddawany do decyzji rządom. Cała decyzyjność w sprawie finansów unijnych przekazana rządom wywołałaby olbrzymią krytykę, byłoby to bowiem niezgodne z powszechnie popieraną ideą pomocniczości i nie rokowałoby dobrze w kwestii wymarzonych udoskonaleń w działaniach Unii.
A to nie koniec jej potencjalnych problemów – Europejski Trybunał Obrachunkowy ustalił niedawno wielkie nieprawidłowości w zeszłorocznych wydatkach Komisji, narastający, olbrzymi dług i zobowiązania do dokonania płatności w rekordowej wysokości aż 543 mld euro. Rewizja systemu wydawania środków przez Komisję, choć na pewno nie taka jak wyżej wspomniano, wydaje się więc nieuchronna. Otwarte jest pytanie, czy i w jakim stopniu nowe władze UE będą potrafiły podjąć te i inne wyzwania stojące przed nami. Oprócz wymienionych poprzednio są wśród nich bowiem także takie jak skuteczne zacieśnienie kluczowych dla unijnego bezpieczeństwa i gospodarki więzi ze Stanami Zjednoczonym, aktywne zajęcie się problematyką poszerzania Unii o kraje takie jak Ukraina czy Mołdawia, koordynowanie polityki powojennej odbudowy Ukrainy czy coraz bardziej skomplikowane sprawy bezpieczeństwa energetycznego w obliczu problemów z tradycyjnymi dostawcami ropy i gazu oraz realizacją często niefortunnie formułowanej polityki klimatycznej.
Władze UE muszą koniecznie rozwiać zasadne dzisiaj obawy, że Komisja pozostanie jedynie sekretariatem w służbie tradycyjnie najsilniejszych państw członkowskich, czyli Niemiec i Francji. Szczególnie że akurat te państwa mają aktualnie niezwykle poważne problemy wewnętrzne, niejako nakazujące im myślenie bardziej o swoich wewnętrznych interesach niż o interesie unijnym. W żadnym wypadku nie powinniśmy jednak tracić nadziei na poprawę sytuacji – w zbyt wielu państwach członkowskich społeczeństwa stają się coraz bardziej świadome stojących przed Europą wyzwań i z pewnością będą konsekwentnie domagać się zmian, zapewne w formie zbliżonej do wyżej opisanej – jest w naszym wspólnym interesie aby do tych zmian doszło do nich jak najszybciej!