Maj 1968. Moment konstytuujący dzisiejszą Francję
Kontestacja kulturowa – w kwestii płci, równości kobiet i mężczyzn, ochrony środowiska naturalnego, stosunku do przyrody – bierze swój początek w Maju ’68. Dziś to pokolenie jest już na emeryturze, ale mimo to wciąż zachowuje niebagatelną pozycję w miejscach, w których kształtują się opinie, zwłaszcza w mediach – pisze prof. Michel WIEVIORKA
.W 1989 roku francuski historyk François Furet orzekł, sięgając po myśl z czasów napoleońskich – do której zresztą odwoływał się już wcześniej w kontekście dwusetnej rocznicy rewolucji francuskiej (por. Prawdziwy koniec Rewolucji Francuskiej, Kraków 1994) – że owa rewolucja się „skończyła”. Miał na myśli to, że trzeba było dwóch wieków, aby wyciszyły się wszystkie wywołane przez nią namiętności, ideologie – poczynając od marksistowskiej wulgaty – a także intelektualne spory. Nawiasem mówiąc, nie jest tak do końca pewne, czy miał rację, gdyż w dzisiejszej Francji coraz to nowe projekty i nowe lęki ożywiają ducha tamtych zamierzchłych czasów.
Maj 1968 r.
.Maj ’68 jest nam znacznie bliższy, ale można założyć, że spotka go podobny los: minie trochę czasu i także w przypadku tamtych „wydarzeń” – jak mówili ci, którym ten „ruch” (termin, przyznajmy, o dużo bardziej pozytywnym wydźwięku) nie przypadł do gustu – namiętności w końcu wygasną, a spory ustaną.
Zacznijmy od przypomnienia najważniejszych faktów: tamten majowy ruch zaczął się jako rewolta studentów, która po kilku dniach nie tylko zyskała poparcie znacznej części opinii publicznej, ale także przyłączyli się do niej robotnicy, często młodzi ludzie, którzy czuli kulturową bliskość ze studentami i solidaryzowali się z nimi w obliczu gaullistowskiej represji. To wewnątrzpokoleniowe zbliżenie uczyniło z Maja ’68 przełomowy moment pomiędzy dwoma odrębnymi epokami historycznymi. Pomijam tutaj to, co nastąpiło bezpośrednio po tych wydarzeniach, kiedy jeszcze pod koniec lat 70. mobilizacja, zasadniczo z inspiracji lewicowych, przyniosła wiele bardziej gwałtownych zdarzeń, społeczne rozedrganie i niespotykane wcześniej kulturowe wrzenie. Maj ’68 był dla Francji zarówno ostatnim wielkim momentem mobilizacji robotniczej jako pewnego całościowego projektu, której frontmani byli mniej lub bardziej kontrolowani przez związki zawodowe, jak i pierwszym silnym wyrazem mobilizacji postindustrialnej, o wyzwaniach przede wszystkim kulturowych, której przewodzili z początku sprawcy „wyłomu”, jak określali siebie Edgar Morin, Cornelius Castoriadis i Claude Lefort w eseju opublikowanym krótko po rozpoczęciu studenckich protestów (Mai 68 : la brèche, 1968).
Ci, którzy w imię porządku i ekonomicznego rozsądku kreowali się na przeciwników majowego ruchu w jego wymiarze społecznym, robotniczym i antykapitalistycznym, oraz ci – nierzadko byli to ci sami ludzie – którzy czuli się zagrożeni przez kontestację kulturową, podważającą rozmaite archaizmy (władzę, uniwersytety, manipulowanie potrzebami ludzi, nieugiętość generała de Gaulle’a u kresu jego historycznej kariery), nie są oczywiście tymi samymi osobami, które dzisiaj nadają ton w sferze politycznej, kulturowej itd. Ponadto zmienił się zarówno świat protestu społecznego, jak i świat protestu kulturowego. Coś wszakże z ducha tamtych czasów pozostało.
Dwa wielkie momenty kontestacji społecznej
.Współczesna Francja przeżywa właśnie dwa wielkie momenty kontestacji społecznej. W listopadzie 2018 roku zawiązał się ruch żółtych kamizelek (nazwa pochodzi od kamizelek odblaskowych noszonych przez protestujących). Nie miał on wiele wspólnego z kontestacją robotniczą roku 1968. Protestujący nie definiowali się poprzez przynależność do świata rynku pracy; bardziej akcentowali swoje społeczne trudności w oderwaniu od jakichkolwiek relacji z działalnością wytwórczą. Ich działalność polegała na blokowaniu rond i skrzyżowań, później także na organizowaniu manifestacji w Paryżu i innych dużych miastach, a nie na prowadzeniu strajków, nie na pokazywaniu się w kontekście swoich zakładów pracy. Żółtym kamizelkom daleko było do związków zawodowych, a ich walka była pozioma – ruch nie posiadał formalnych przywódców, struktur, odrzucał mediacje w celu rozważenia ewentualnych negocjacji. Przemoc, która towarzyszyła ich manifestacjom, była – zwłaszcza na początku – dziełem osób spoza ruchu. Autorami zajść byli ludzie spod znaku „Black Books”, których ideologia antykapitalistyczna może nieco przywodzić na myśl lewicowość końca lat 70., ale z pewnością nie sam ruch Maja ’68.
Drugi potężny społeczny ruch kontestacyjny wiąże się z niedawną propozycją prezydenta Emmanuela Macrona dotyczącą zreformowania systemu emerytalnego. Związki zawodowe, których pozycja z roku na rok słabnie, przy wsparciu opinii zorganizowały masowe manifestacje i strajki. Liderzy związkowi przypomnieli wagę i znaczenie pracy, co przywodzi na myśl szczyt kontestacji robotniczej 1968 roku. Niemniej różnic jest wiele. W tym przypadku nie chodziło o atakowanie kapitalizmu jako przeciwnika, ale o odrzucenie pewnego projektu władzy politycznej ucieleśnianej przez prezydenta, którego postrzegano jako kogoś, kto gardzi ludem i odrzuca ideę negocjacji jako taką – kto, co gorsza, podejmuje decyzje w oparciu o całkowicie technokratyczne zaplecze. Ruch Maja ’68, jeśli chodzi o związki zawodowe, zakończył się porozumieniami w Grenelle, które przyniosły znaczne zmiany w zakresie płac i praw związkowych. Rzeczy, które dziś nie wchodzą w grę.
Kontestacja kulturowa
.Z drugiej strony kontestacja kulturowa – w kwestii płci, równości kobiet i mężczyzn, ochrony środowiska naturalnego, stosunku do przyrody – bez wątpienia bierze swój początek w Maju ’68. Co prawda istnieją pewne różnice tematyczne (np. zmiana klimatu nie pojawiała się jako hasło na manifestacjach) i formalne (nie istniały media społecznościowe, internet), ale przyjmuje się powszechnie, że Maj ’68 wytyczył szlaki „nowym ruchom”, jak mówił Alain Tournier, który wraz ze swoimi studentami widział w tamtych wydarzeniach zarzewie nowych konfliktów, wiążących się z wejściem społeczeństwa w nową fazę. Pisał o tym w publikowanych – również na gorąco – książkach La société post-industrielle (1969) oraz Le mouvement de mai, ou le communisme utopique (1968).
Ruch Maja ’68 w tym, co było w nim najlepsze, nie był egoistyczny, kategorialny czy korporacyjny. Stał po stronie uniwersalizmu i był otwarty na świat. Studenci, wspierając swojego lidera Dany’ego Cohn-Bendita i na przekór liderom Partii Komunistycznej, maszerowali pod hasłem (jednym z wielu) „Wszyscy jesteśmy niemieckimi Żydami”. Nie uchroniło to ich później od zarzutów nie o to, że kontestowali porządek, władzę, ale że czerpali korzyści z ich dynamizmu „boomerów”, ze szkodą dla innych pokoleń. Pisał o tym choćby socjolog Louis Chauvel. Dziś pokolenie Maja ’68 jest już na emeryturze, ale mimo to wciąż zachowuje niebagatelną pozycję w miejscach, w których kształtują się opinie, zwłaszcza w mediach.
Maj ’68 nie miał następców politycznych, a główna próba odcinania kuponów od kontestacji społecznej, uosabiana przez przywódców centrolewicy czy też po prostu lewicy (tej szanującej instytucje) – wymieńmy choćby Pierre’a Mendès-France’a i Michela Rocarda i ich meeting na stadionie Charléty 27 maja 1968 – spełzła na niczym. Lewica doszła co prawda do władzy trzynaście lat później, wraz ze zwycięstwem w wyborach prezydenckich François Mitterranda w 1981 roku, ale było to już w czasach mocno oddalonych od Maja ’68 i tego, co ten ruch mógł wnieść do polityki.
Cele animatorów maja 1968 r.
.W 1968 roku krajobraz polityczny nie miał nic wspólnego z dzisiejszym. Dominowała Partia Komunistyczna, mająca poparcie niemal jednej czwartej wyborców oraz niezwykle rozbudowany i silny aparat. Kontrolowała główną organizację związkową – CGT. Jeśli chodzi o generała de Gaulle’a, to opierał się on na mocnej prawicy. Dziś związki nie mają żadnego przełożenia na partie polityczne. Istnieje pewien rodzaj rozdźwięku między życiem politycznym a społecznym, a główne partie lewicowe i prawicowe zostały całkowicie zdyskredytowane.
Wbrew niektórym twierdzeniom Maj ’68 nie był ruchem rewolucyjnym ani tym bardziej ruchem typu marksistowsko-leninowskiego, jak wtedy i później próbowali twierdzić niektórzy „lewicowcy”, jak np. Henri Weber (ważna postać francuskiego trockizmu), nazywając go „próbą generalną”. Animatorom Maja ’68 nie chodziło o przejęcie władzy w państwie. Dzisiejszy kryzys polityczny (zwłaszcza tradycyjnych partii lewicowych i prawicowych) i instytucjonalny (wielu pragnie nowej, VI Republiki i umniejszenia władzy prezydenta) skłania do wprowadzania nowych elementów, nowych kategorii do debaty publicznej, takich jak na przykład kwestia demokracji, którą można by rozszerzyć o nowe formy (demokracja partycypacyjna, demokracja deliberatywna), oraz kwestia odrzucenia nacjonalistycznego populizmu – zasadniczo uosabianego dziś głównie przez Zjednoczenie Narodowe (RN) – który grozi pchnięciem Francji w stronę autorytaryzmu, a wręcz ekstremizmu. W 1968 roku debata publiczna kształtowała się zupełnie inaczej.
Idea demokratyczna nie należała wtedy do najważniejszych kategorii, a protestujący widzieli autorytaryzm przede wszystkim w działaniach francuskiej Partii Komunistycznej i gaullistowskiej władzy. Autorytaryzm nie stanowił zagrożenia czy hipotezy wśród wielu innych w odniesieniu do przyszłości, ale był konkretną rzeczywistością – polityczną, kulturową – którą z racji jej anarchiczności należało odrzucić tu i teraz.
.Francja nie żyje już w tym samym świecie co w maju 1968 roku. Przetrwała jednak skłonność do społecznej i kulturowej mobilizacji, choć ich wzajemne przenikanie się przychodzi z trudem. Czy możemy wyobrazić sobie takie społeczeństwo (i takie państwo), w którym aspiracje społeczne i te związane z ochroną środowiska byłyby w równym stopniu brane pod uwagę? Postęp ekonomiczny i równość z jednej strony, a zmiany kulturowe z drugiej? Wydarzenia Maja ’68 ten dylemat w pewnym sensie zapowiadały. To dylemat również naszej rzeczywistości, choć przedstawia się on w nieco innych formach.
Michel Wieviorka
Tekst ukazał się w nr 51 miesięcznika opinii „Wszystko co Najważniejsze” [PRENUMERATA: Sklep Idei LINK >>>]