Prof. Piotr CZAUDERNA: Fałszywe i prawdziwe diamenty

Fałszywe i prawdziwe diamenty

Photo of Prof. Piotr CZAUDERNA

Prof. Piotr CZAUDERNA

Lekarz, chirurg dziecięcy, profesor nauk medycznych, w 2019 prezes Agencji Badań Medycznych. W 2015 r. powołany w skład Narodowej Rady Rozwoju przy Prezydencie RP.

ryc. Fabien CLAIREFOND

zobacz inne teksty Autora

Zygmunt Radacz urodził się 12.4.1922 r. Był członkiem Armii Krajowej, działał pod pseudonimem „Poręba”. W latach powojennych doświadczył represji za działalność niepodległościową. Był młynarzem. W ostatnich latach wojny zaopatrywał w mąkę żołnierzy AK, prowadził kolportaż biuletynu informacyjnego „Ogniwo” o treści skierowanej przeciwko ustrojowi komunistycznego państwa polskiego, a także Związkowi Sowieckiemu. Ponadto prowadził szkolenia wojskowe dla członków AK. Dnia 14 grudnia 1946 r. został skazany wyrokiem Wojskowego Sądu Rejonowego w Warszawie na karę ośmiu lat więzienia. Karę odbywał w Ostrołęce oraz w Zakładzie Karnym we Wronkach. Po wyjściu na wolność powrócił do rodzinnego zawodu młynarza na Mazurach. Ostatnie lata spędził w Lidzbarku, gdzie młyn nad rzeką Wel przerobił na małą elektrownię. Jednak władze komunistyczne domiarami doprowadziły do likwidacji młyna, a sam Zygmunt Radacz przypłacił to zdrowiem i przedwczesną śmiercią. Zmarł w wieku 49 lat 14 kwietnia 1971 roku.

Coraz to z ciebie, jako z drzazgi smolnej,
Wokoło lecą szmaty zapalone;
Gorejąc, nie wiesz, czy stawasz się wolny.
Czy to, co twoje, ma być zatracone.
Czy popiół tylko zostanie i zamęt,
Co idzie w przepaść z burzą? Czy zostanie
Na dnie popiołu gwiaździsty dyjament,
Wiekuistego zwycięstwa zaranie?
Cyprian Kamil Norwid

.Chciałbym podzielić się z Czytelnikami poniższym tekstem napisanym przez Zygmunta Radacza jako wstęp do jego 600 stron wspomnień pt. Jędruś, który był ojcem mojego przyjaciela, ewangelickiego pastora, Waldemara Radacza. Waldemar jest człowiekiem wielu talentów, ale jest też człowiekiem niepokornym o wspaniałej intuicji i bardzo interesujących przemyśleniach. Wyobrażam sobie, że podobne przymioty miał i jego ojciec.

Zygmunt Radacz miał niełatwe życie, które rzucało mu wiele kłód pod nogi. Był członkiem AK, został też przymusowo wcielony do niemieckiego Wehrmachtu, z którego uciekł i przez kilka wojennych lat ukrywał się na polskiej wsi, przeszedł przez PRL-owskie więzienie i dopiero ostatnio, już w wolnej Polsce, udało się uzyskać kasację niesprawiedliwego wyroku sądowego.

Tekst przez niego napisany jest zdumiewająco aktualny, mimo że powstał w latach 60. XX wieku i dotyczył innych sytuacji i zdarzeń niż te, które są naszym udziałem. Jest aktualny, bo dotyka uniwersalnych prawd dotyczących ludzkiej kondycji w świecie, dlatego pozostawię go bez żadnego własnego komentarza.

Prof. Piotr Czauderna


.Drogi Czytelniku, zanim rozpoczniesz lekturę tej pracy, zechciej, proszę, zacząć od tych słów, którymi chcę się nieco przedstawić i o coś poprosić…

Nie jestem pisarzem, nie jestem literatem ani z powołania, ani z chęci nawet, bo do tego potrzebne są już wyższe aspiracje i zdolności, a ja ich z siebie jakoś nie mogę wykrzesać! Jestem jak najbardziej przeciętnym człowiekiem, zwykłym, prostym, który jednak nieprzeciętnie pokochał życie i wielce je sobie ceni. Mam już cztery dziesiątki lat za sobą i coś w życiu przeżyłem, jeszcze więcej zaobserwowałem, nad czymś się zastanawiałem, myślałem, pytałem. I z tego właśnie chciałbym teraz, w miarę czasu i zdrowia, z wolna zdawać rachunek.

Nie wiem, czy jestem dobrym obserwatorem życia, ale gdyby kto dopatrywał się tego we mnie – rad bym ochoczo uwierzyć. Staram się nie przechodzić obojętnie i z przymkniętymi oczami przez życie. Jest zbyt piękne, wielkie i niepojęte!

.Nie zdajemy sobie przeważnie z tego, w szarzyźnie dnia codziennego, sprawy, pędząc przez nie nieomal z szybkością komety. Dopiero dni nieprzeciętne, dopiero wydarzenia niezwykłe zatrzymują nas w tym codziennym pędzie, każą spojrzeć spokojnie i przyjrzeć się prawdziwym życia tego barwom. Wtedy widzimy, wtedy rozpoznajemy rzeczywiste kolory i życia, i ludzi, i świata, i… prawdy. Właśnie prawdy! Bez prawdy nie ma piękna. Żadnego piękna. Ono bowiem jedynie z korzeni prawdy wyrosnąć może, nigdy fałszu! Prawda i piękno to jak drogie kamienie, jak diamenty: są bezcenne, kiedy są prawdziwe, ale nic niewarte, wstrętne, jeśli są sfałszowane. I w życiu, i w świecie prawdy tak jak diamentów jest niewiele, ale imitacji mnóstwo niepojętne! Nie każdy z nas jest w stanie rozeznać, co prawdziwy diament, a co podrobiony, maskujący się. Potrafią być tak mistrzowsko podrobione, że trzeba wysiłku, trzeba znawstwa, aby to rozeznać i nazwać rzecz po imieniu: fałszywy diament obłudnie świeci! Kto jest znawcą?! Kto chce włożyć wysiłek? Kto ma tę śmiałość, aby nazwać rzecz po imieniu? Iluż to najwyższą cenę zapłaciło? A iluż jeszcze ją zapłaci?

Życie ludzkie chce prawdy, domaga się, łaknie jej, schnie bez niej, ale ileż razy nie dosięgnie jej zgniecione przez ziemskie zło. Iluż jednak nie patrzy na to, nie przelicza, nie załamuje się, nie lęka, a dąży wytrwale ku temu światłu, temu promykowi słońca – prawdy i piękna – dla siebie i dla drugich?

Zapatrzony jestem w tych prawdziwych bohaterów życia: Prawdy i Piękna. Urzeczony jestem wielką Konopnicką, Słowackim, Mickiewiczem, Goethem. I w tym urzeczeniu napisałem tych kilkaset stron, aby nazwać zło po imieniu bez względu na to, w jakie ubiera się piórka, suknie i uświęcone blichtry, aby wykazać, co diament, a co imitacja i fałsz. Czy jestem znawcą – zapytacie. Odpowiadam: Każdy jest znawcą, kto chce tego wytrwale i umie myśleć! Każdy, kto kocha życie, kto kocha prawdę i piękno, kto pragnie szczęścia swych dzieci i przyszłych pokoleń świata, kto nie chce zatracenia ludzkich, człowieczych wartości; każdy, kto pragnie życia dla ludzi jako ludzi, a nie dwunożnych hien, wilków i gadów, potworów w ludzkim ciele; każdy, kto odnajdzie w sobie istotę ludzką, przyzna się do niej, oceni i ukocha ją w sobie i w bracie swoim.

Najgorszą, najtragiczniejszą dla człowieka rzeczą jest, gdy się spostrzeże, że zapłaciwszy wysoką cenę, nabył fałszywy, podrobiony diament zamiast prawdziwego. Oszustwo człowiek najgorzej i najboleśniej znosi, zwłaszcza oszustwo wielkiego rzędu. Niestety, byłem oszukiwany! Kilkakrotnie oszukiwany, i to za cenę najwyższą: życia i honoru. Rozpoznałem szybko pierwszego oszusta i pierwszą fałszywą prawdę – w porę odtrąciłem ją, przegnałem go. Trudniej już było uporać się z drugim oszustwem, drugą fałszywą prawdą. To kosztowało mnie więcej. Uratowałem wprawdzie życie, ale utraciłem zdrowie. Trzeciego oszusta podejrzewałem już od lat chłopięcych, w miarę poznawania świata, uczenia się myślenia. Nie miałem jednak siły przez wiele lat, by zdać sobie wyraźnie sprawę, rozeznać i zdemaskować oszusta. Teraz mam wszystkie te trzy oszustwa poza sobą. I tak zwycięstwo nad pierwszym dało mi dumę, wiarę, moc i pewność siebie do walki z drugim, chytrzejszym bardziej zawoalowanym, bardziej misternym i trudniejszym do rozpoznania. Zwyciężyłem, a zwycięstwo to dało mi nową, zwielokrotnioną siłę do uporania się z trzecim z kolei. Zwycięstwa te, jak każde zwycięstwa, to wielkiej miary radość, duma tak wielka, że nie może się we mnie wszystka pomieścić. Rozkochała mnie w prawdziwym diamencie Prawdy i Piękna, Życia i Człowieka, że dla Nich i w trosce o Nich pracę tę piszę i im poświęcam.

.Drogi Czytelniku, wiem, że człowiek czyta chętnie to, co „jest po jego myśli” – utwierdza jego poglądy, sprzyja im i jemu osobiście. Wrogo jednak patrzy na słowa twarde, oskarżające jego dotychczasową postawę, przeczące jego wierzeniom, wyznawanym nieraz przez całe życie prawdom tak oczywistym, że nawet nie zastanawia się nigdy nad nimi. Przyjął je kiedyś, w dzieciństwie nieraz jeszcze, uwierzył w nie, nie weryfikuje ich z toczącym się na jego oczach wartkim życiem, nie ma na to czasu, nie ma siły, nie podejrzewa potrzeby, a może boi się, by nie przekroczyć czyichś zakazów, by nie dopuścić się grzechu, nie narazić się. Taki człowiek odrzuca czytane słowo, przekreśla je zawczasu, ignoruje je. Zakłóca mu ono bowiem jego równowagę wewnętrzną, jego spokój, którego tak pragnie po pracowitym dniu. Nieraz nie wie nawet, a czasem udaje, że nie wie, że nabył fałszywy diament. Zmusza innych, by uwierzyli, że ma rzeczywiście prawdziwy diament. To już klasyczny przykład obłudy, oszukiwania i siebie, i drugiego, a ileż to razy jest tak właśnie w życiu?

Prawdziwy diament trudno jest zdobyć, ale fałszywych i sztucznych kamieni jest pełno, choć nie są za pół ceny, nie są za grosze! Oszuści każą płacić pełną cenę prawdziwego klejnotu i obłudnie oczarowują, by skutecznie oszukać, wyprowadzić drugiego w pole, podporządkować go sobie, wykorzystać. Dobry nauczyciel prawdziwej tabliczki mnożenia uczy, ale fałszywi prorocy i nauczyciele, lichwiarze i oszuści tak jej nauczą człowieka, aby płacił im później całe życie oszukańczy rachunek. I człowiek płaci! Iluż jest takich? Iluż fałszywym ideom wierzy i służy? Ileż nieprawdziwych diamentów, co sztucznym, kradzionym blaskiem świecą, w skarbcu swym oszukany trzyma, pielęgnuje? Wyrzuć je oszukańcom pod nogi podłym! Z fałszywych idei zerwij zasłony, suknie i blichtr! Sprawdź mnożenie lichwiarza, na palcach rachunek przelicz, a nie pozwól się okradać złodziejom z własnego grosza i pracy, należnej dzieciom Twoim, nie im! Mogę tak pisać, mogę nawoływać, bo wiem, że jest to dla każdego możliwe. Jeśli tylko zdobędziesz się na pracę myśli swojej, a ta wykrzesze iskierkę buntu, zrywu, który wyrwie Cię z milczącego pochodu milionowych, biernych, oszukanych, apatycznych mas. Mogę tak pisać, mogę krzyczeć, cieszyć się, bo sam właśnie się wyrwałem!

Szedłem w tym obłąkańczym pochodzie zaczadziałych mas. Niosłem w swym skarbcu fałszywe klejnoty, wierząc, że są prawdziwe. Wciśnięto mi je siłą, powołując się podstępnie na obłąkańczą tradycję Patriotyzmu i Wiary, Ojczyzny i Boga, Sprawiedliwości i Sensu Życia nawet! R o z e z n a ł e m, przejrzałem, przeczułem nieomal zamiary oszukańców! Wyrzuciłem padalcom trzykrotnie ich fałszywe diamenty ze szkatuły swojej. Ba! Z serca nawet – pod nogi, w błoto, w którym brodzą, pędząc nas przed sobą! Do trzech razy sztuka – powiedziałem zbirom, i koniec – wstydząc się, że aż tyle razy. I aż dziw mnie bierze, że na człowieka, zwykłego, spokojnego, chcącego żyć uczciwie, czyha aż tyle niegodziwości, tylu oszustów zarzuca swe sieci, tyle błędnych świetlików zwieść go na manowce pragnie. I zwodziło, oszukiwało! Krew wypijało do cna! Na oczach moich! A ten nic. Szedł nadal w pochodzie, wierzył, ufał, błogosławił nawet oszustów swoich i krwiopijców.

.Z początku kpiłem, wyrwawszy się samemu, naigrywałem się z tłumów pochodu. Ale później, kiedy zobaczyłem, że szedłem razem z ludźmi mądrymi przecież i światłymi i oni pozostali, dalej idąc, zadrżałem! Przestraszyłem się niepojętej siły, potęgi wszechmocy oszustów! Ochłonąwszy jednak, poczułem się dumny, silniejszy od wszechmocy „gadów”! To uczucie siły i dumy, to poznanie fałszywych diamentów i podrabiaczy, poznanie fałszywej tabliczki mnożenia i dobrej, każe mi przestrzegać innych, młodych wstępujących obiema już stopami w rzeczywisty świat, w życie. Każe pisać.

Czuję się jak człowiek, który cudem uciekł spod szubienicy, który wyrwał się złodziejom i zbójcom, chcącym okraść go z prawdziwego diamentu i życia, uciekł z życiem i uniósł diament. Poznał prawdziwą tabliczkę mnożenia, „na palcach przeliczył”, nie dał się oszukać, nie dał zmarnować oszustom do reszty życia swego!

Zygmunt Radacz
Do druku podał: Piotr Czauderna

Ilustracja: Anonimowa karta pocztowa wydana nakładem Wydawnictwa Salonu Malarzy Polskich w Krakowie. Ilustracja przedstawia przebudzonego ducha rycerstwa polskiego, wzywającego do wstępowania do Legionów Polskich. Na odwrocie wydrukowany wiersz: „Tyś jest młody, niestrudzony, / Tyś Życie i Chwała / Tam idź! gdzie są Legiony-/ Polska Zmartwychwstała!”. Kraków, ok. 1915 r. Repr.: Janusz Fila / Forum.

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 5 stycznia 2025