Prof. Piotr DŁUGOSZ: Trauma ukraińskich uchodźców. Wyniki badań

Trauma ukraińskich uchodźców.
Wyniki badań

Photo of Prof. Piotr DŁUGOSZ

Prof. Piotr DŁUGOSZ

Kierownik Katedry Polityki i Badań Społecznych Instytutu Dziennikarstwa i Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Komisji Edukacji Narodowej w Krakowie.

zobacz inne teksty Autora

Wojna jest doświadczeniem granicznym, które odciska swoje piętno również na świadkach niebiorących w niej bezpośredniego udziału. Przypadek ukraińskich uchodźców w Polsce pokazuje, że mimo znalezienia bezpiecznego schronienia nadal są oni pod silnym oddziaływaniem traumy wojennej – pisze prof. Piotr DŁUGOSZ

.Konflikt zbrojny jest jednym z najstraszniejszych wydarzeń, doświadczeń, jakie mogą spotkać człowieka. Śmierć, przerażający strach, panika, poczucie permanentnego zagrożenia, utrata całego dorobku życia i ciągła niepewność towarzyszą Ukraińcom od początku wybuchu wojny. Stanowią one potężne źródło traumy, która trwale może zaburzyć społeczne i psychologiczne funkcjonowanie głównie kobiet i dzieci.

O ile łatwiej jest odbudować zniszczoną infrastrukturę, przywrócić połączenia kolejowe i drogowe, odbudować zniszczone osiedla, o tyle trudniej jest przywrócić ludziom zdrowie, poczucie sensu, psychiczny dobrostan.

Społeczeństwo straumatyzowane borykające się ze swoimi nierozwiązanymi problemami nigdy nie będzie mogło odzyskać pełni swoich możliwości i stanowić realnej siły mogącej przeciwstawić się wrogom zewnętrznym i wewnętrznym. Ponadto cierpienie psychiczne wielu milionów ludzi będzie znacznie obciążać budżet państwa i blokować rozwój społeczno-ekonomiczny. Koszty opieki zdrowotnej i poniesionych przez państwo strat są znaczne. Syndrom posttraumatyczny może negatywnie wpływać na życie rodzin, powodować problemy społeczne, prowadzić do rozbicia więzi społecznych, spadku zaufania do państwa i innych ludzi oraz wywoływać poczucie braku celu i sensu życia.

Być może bestialstwo rosyjskiego agresora, ogrom niesionych zniszczeń i cierpień zadawanych Ukraińcom jest celowym działaniem, obliczonym na zniszczenie społecznej tkanki i w ten sposób doprowadzenie do upadku Ukrainy. Niewątpliwie rosyjski agresor zadał dotkliwe ciosy nie tylko ukraińskiemu wojsku, infrastrukturze, gospodarce, ale doprowadził też do kolektywnej traumy.

Sporo już wiemy o ukraińskich uchodźcach przebywających w Polsce. Znamy ich liczbę, strukturę, plany i skalę ich integracji z polskim społeczeństwem, ale nic nie wiemy na temat ich zdrowia psychicznego i ran psychicznych wywołanych wojną.

Żaden z raportów wydanych w naszym kraju nie podejmował wpływu wojny na zdrowie psychiczne ukraińskich uchodźców. Badania mojego zespołu były pierwszymi, które pokazały, że wojna i działania prowadzone przez Rosjan wywołały wśród Ukraińców potężną traumę. Korzystając ze specjalnego kwestionariusza udostępnionego przez War Survivors Institute z USA (Refugee Health Screener-15), stwierdziliśmy, że 73 proc. ukraińskich uchodźców w Polsce doświadcza syndromu posttraumatycznego. Wysoki wskaźnik dystresu wykazało 66 proc. badanych.

Zaobserwowana wśród uchodźców trauma jest wielowymiarowa. Wymieniają oni cały kompleks różnych problemów, które nimi wstrząsnęły: „Kolejki na granicy (trzy dni w kolejce do przejścia granicznego), strach przed alarmami lotniczymi, ból rannych i okaleczonych, zgwałconych w Buczy, Mariupolu! Ból z powodu bezczynności NATO, ból od bycia na wiecach pod ambasadą USA i zero reakcji na wszelkie apele Ukraińców”. Pojawia się też ból rozstania z bliskimi: „Bezsilność, siedmiodniowy pobyt w schronie, zniszczenie życia, planów, rozstanie i ból wśród bliskich: mąż został w Kijowie, synowie bronią Ukrainy, stara matka została na Ukrainie, a ja wyjeżdżam do Polski – wszystko to jest ze sobą powiązane”. Podobnie definiuje sytuację kolejna respondentka: „Ostatni uścisk na peronie… Kiedy weszłam do pociągu, połowa mojej duszy została odcięta… To bardzo traumatyczne wspomnienie. Wszystkie zdjęcia zbrodni wojennych w moich ulubionych miastach, wszystkie dzieci Ukrainy, które są teraz »dziećmi wojny«, wszyscy torturowani ludzie, zamęczeni na śmierć, zbombardowane kościoły, zabytki kultury i architektura, samotni starsi ludzie, przestraszone zwierzęta, martwe zwierzaki, których ze sobą nie zabrali, masowe groby… To wszystko jest dla mnie nieopisanym bólem. To rana psychiczna każdego Ukraińca, która nigdy się nie zagoi. Ale najstraszniejsze jest to, że to jest historia naszego narodu. To nie pierwszy raz, niestety…”.

Udzielone odpowiedzi wskazują, że uchodźcom przebywającym w Polsce mocno zapisały się w pamięci wybuchy i ostrzały. Jedna z kobiet tak mówi o tym: „Poczucie, że śmierć jest blisko moich krewnych i przyjaciół. Byłam w mieście pod ostrzałem, rano widziałam zniszczone domy, które wczoraj były jeszcze całe i ludzie pili w nich herbatę… Mój dom jest zniszczony, moje plany są zniszczone, a nie mam czasu, by w to uwierzyć – cały czas myślę, że wciąż jestem w tamtych realiach”. Ktoś inny tak opisuje swoje przeżycia: „Budzisz się od wybuchu rakiet, w każdym nowym miejscu podskakujesz i nasłuchujesz odgłosów wybuchów, ostrzałów, biegniesz do piwnicy, słysząc syreny. Najdrożsi ci ludzie mówią: nie wracaj do domu”.

Ludzie byli osaczeni z jednej strony przez wybuchy i ostrzały. Z drugiej strony próby ucieczki były ryzykowne i mogły się skończyć śmiercią. Oto co mówi jedna z respondentek, która podjęła ryzyko i udało się jej uciec z bombardowanego miasta: „Wszystkie osiem dni wojny, kiedy mieszkaliśmy w Czernihowie. Strasznie było, gdy ściany budynku na 8. piętrze zakołysały się (stało się to trzy razy, raz w nocy), gdy wybuchy były blisko, gdy wybuchały grady. Przed wyjazdem z miasta powiedziano nam, że są szanse na ucieczkę, 50:50. W przerażeniu opuszczaliśmy miasto ostrzeliwane i bombardowane. Ale jak się okazało, kiedy zaczynasz coś robić (np. prowadzić auto), nie jest to tak przerażające jak wtedy, gdy siedzisz, czekasz na ostrzał i uświadamiasz sobie, że NIC od ciebie nie zależy. Po przyjeździe do Polski bałam się o kraj, miasto, dom, mieszkanie. A kiedy 30 marca w nasz dom uderzyła rakieta, również byłam przerażona tym, że nasze mieszkanie mogło zostać zniszczone. Jak się później okazało, całe uległo zniszczeniu”.

Badani uchodźcy mieli świadomość, że pozostanie w miejscu zamieszkania naraża ich, a szczególnie ich dzieci na niebezpieczeństwo śmierci, kalectwa, głód. Tak o swoim przerażeniu w czasie wojny mówi kolejna respondentka: „Zrozumienie, że jak nie opuścimy domu, to za kilka tygodni nie będziemy mieli co jeść, że moje dziecko od miesiąca nie jadło swoich ulubionych bananów (bo po prostu nie ma ich w okupowanym mieście). To, że nie udało mi się namówić mamy i siostry wraz z rodziną do wyjazdu, to, że mój mąż został na Ukrainie”. W dużo większym zagrożeniu znalazły się osoby mieszkające blisko obiektów wojskowych: „Bombardowanie jednostki wojskowej znajdującej się w naszym mieście obok domu, syreny, rakiety, wojna, WSZYSTKO NIE JEST NORMALNE, STRASZNE jest ukrywanie się w piwnicy, martwienie się o życie swoich dzieci…”.

W szczególnie niekorzystnej sytuacji znajdują się uchodźcy, którzy już wcześniej musieli uciekać z Donbasu. Oto co mówi jedna z kobiet: „Najgorsze jest to, że po raz drugi uciekamy przed wojną. Dzieci doświadczają tego ponownie. Najpierw uciekliśmy z Doniecka, a teraz z Kijowa”. Kolejna egzemplifikacja: „Po Doniecku doświadczamy tego po raz drugi!!! Moja córka i ja straciłyśmy wtedy swój świat, a teraz straciliśmy spokój i nadzieję na przyszłość! Wszystko jest bardzo skomplikowane. Nikt nas nie potrzebuje. Trzeba znaleźć inne miejsce do życia i musimy opuścić to miejsce do 31 maja, a jeśli nie znajdziemy mieszkania, wrócimy do Kramatorska pod bomby…”.

Kolejna wypowiedź respondentki ze wschodu Ukrainy mówi o podwójnej traumie: „24 lutego obudził mnie o 4:47 rano głośny huk. Potem o 5:00 pobiegliśmy z mamą po torby! Płakałam, to było bolesne. W 2014 roku też przeżyłam wojnę. Ludzie umierali na moich oczach. Zaczęło się bombardowanie naszego miasta, chciałyśmy opuścić miasto, ale na drogach leżały już pociski, a mosty były wysadzane w powietrze. Nie mogłyśmy wyjechać tego dnia. Byłam przerażona”. Kolejne świadectwo podwójnej straty: „Jestem ze Słowiańska. Przechodzę w życiu wojnę drugi raz, boję się wracać do domu, boję się, że rosyjska agresja nie skończy się za mojego życia. Całe życie pracowaliśmy, zarobiliśmy pieniądze na zakup domu, założenie firmy, zapewnienie sobie godnego życia, a teraz straciliśmy wszystko. Mózg odmawia więc pracy, ponieważ postrzega całą pracę jako bezsensowną”.

W odpowiedziach pojawiają się jeszcze obawy o dzieci: „To było bardzo przerażające dla dzieci, uciekały do ​​piwnicy podczas wybuchów, przerażające było, że nie będzie dla nich jedzenia. Że w Chersoniu będzie jak w Mariupolu… Wszystko to razem doprowadziło do tego, że zabrałam dzieci do Polski, z nadzieją, że tu możemy poczekać na zwycięstwo i wrócić do domu”.

Innym wątkiem pojawiającym się w wypowiedziach było poczucie utraty kontroli nad swoim życiem. Jedna z ankietowanych wyraziła ten problem następująco: „Najgorsze było nieznane, strach, niezrozumiałość tego, co się działo i chęć jak najszybszego zakończenia tego. Najgorsze jest spanie z dziećmi w piwnicy przez 10 nocy i przerażające wycie syren. Najgorsze jest przygotowywanie jedzenia na jeden posiłek dla rodziny, a nie na cały dzień, bo nie wiesz, czy jeszcze wrócisz do kuchni, kiedy spadną kolejne rakiety. Najgorzej jest, gdy mąż idzie do pracy i już go nie widzisz, jedynie słyszysz przez telefon. A najgorsze jest to, że nie możesz zabrać swojej starej babci z miasta i nie możesz zostawić swoich dzieci i być z nią, a ona nie może znieść długiej podróży i żyje z myślą o szybkim zakończeniu wojny, czekając na nas”.

Wojna przekreśliła dawne życie i osiągnięcia. Oto co mówi jedna z badanych: „Wszystko trzeba zaczynać od zera, gdy w życiu miałaś już ustabilizowane życie, rodzinę; strach o męża i świadomość, że kiedy chcesz, nie możesz się do niego przytulić i poprosić o radę”. Inna ilustracja tej postawy: „Nie byłam przygotowana do takiego życia. Żyliśmy szczęśliwie, pracowaliśmy, dzieci chodziły do ​​szkoły, chodziły do ​​klubów. Jeździliśmy na wakacje, podróżowaliśmy. Mieszkaliśmy w domu. Teraz żyjesz z dnia na dzień i nie wiesz, co cię czeka. Kocham Polskę, uwielbiam Kraków, ale bardzo chcę wracać do domu. Najstraszniejsze jest to, że nie wiadomo, jaka przyszłość czeka dzieci”.

Poza bombardowaniem miast i wsi przerażenie wśród uchodźców budziła sama podróż do Polski. Tak opowiada o tym respondent: „Syreny, brak bezpiecznego schronienia, piwnica pełniła funkcję schronu, w której ledwo mogliśmy się zmieścić, siedząc. I oczywiście trudna droga do granicy, długie korki i syreny, gdy stoisz w korku”. Inna opowieść ukazująca te problemy: „To jest strach o życie własne i dziecka. Absolutne niezrozumienie tego, co się dzieje, co robić, gdy wojna się skończy. Bardzo trudno było słuchać syren. Ciśnienie krwi natychmiast rosło, a puls przyspieszał. Kolejnym trudnym momentem była droga do Polski, która zajęła dwa dni, były trzy przesiadki. Dziś nie czuję radości i spokoju. Niepewność”. Kolejna respondentka opisuje swoje bolesne doświadczenie: „Gdy jechaliśmy autostradą przez Żytomierz, lotnisko lub jednostka wojskowa pod Żytomierzem po prostu eksplodowała i było to bardzo przerażające, bo staliśmy w korku w otwartym terenie i nie mieliśmy dokąd uciekać w razie czego. Wyjechaliśmy z Kijowa, po ponad tygodniu przybyliśmy na Zakarpacie bardzo wyczerpani. Potem ciągle śniła mi się wojna i te sny przez jakiś czas mnie wyczerpywały. Teraz jest łatwiej, ale czasami wciąż mam koszmary”. Inna wypowiedź ukazująca ten problem: „Rozstanie z krewnymi. Podróż Lwów-Przemyśl (22 godziny w zatłoczonym wagonie, małe dzieci, ciągły płacz, starsi ludzie, zwierzęta, brak powietrza, niemożność zaspokojenia potrzeb fizjologicznych). Ciągłe poczucie winy z powodu ucieczki”.

Okazuje się też, że dostanie się do Polski Ukraińców mówiących po rosyjsku wywoływało negatywne reakcje wśród uchodźców mówiących po ukraińsku. Oto relacja jednej z kobiet: „Strach o dzieci podczas bombardowania. A w Polsce maltretowały mnie Ukrainki, z którymi mieszkaliśmy w mieszkaniu. Więc chciałam wrócić pod ostrzał. Ponieważ jestem z Charkowa, mówię po rosyjsku i mam małe dzieci”. Przykład istniejących napięć między Ukraińcami mówiącymi po ukraińsku i rosyjsku pojawia się w kolejnej wypowiedzi: „Komunikacja z rosyjskojęzycznymi osobami z Ukrainy w Polsce, które nie rozumieją, po co przybyły do Polski, a wobec Polaków i Ukraińców zachowują się niegrzecznie i cynicznie”.

Jedna z badanych pisała, że niektórzy wykorzystują wojnę dla własnych korzyści i chcą się wzbogacić na krzywdzie uchodźców zmuszonych opuścić swój dom: „Brak pewności, co jutro stanie się z tobą i twoimi bliskimi, gdzie będziesz mieszkać i co będziesz jeść, skoro sami Ukraińcy umieszczają cię w hostelu i płacisz za dwa łóżka jak za trzypokojowe mieszkanie. Ostatecznie okazuje się, że będziesz mieszkać z pluskwami ​​i gospodarzami. Polakom należą się niskie ukłony, robią rzeczy niemożliwe 24/7”.

Jeszcze inni mają wyrzuty sumienia, że po przeprowadzce do Polski nie mogą zapewnić rodzinie życia na przyzwoitym poziomie: „Moja rodzina żyła w okupowanym mieście. Bardzo długo nie mogłam im pomóc. Teraz są w Polsce. Czuję, że wzięłam na siebie ogromną odpowiedzialność. Nie mogę zapewnić nam przyzwoitego życia”.

Traumatyczna dla Ukraińców jest też postawa mieszkańców Rosji oraz cynizm międzynarodowych korporacji: „Bezradność i niezrozumienie, jak zwykli ludzie w Rosji, za pomocą nowoczesnych technologii dostępu do informacji, mogą wspierać działania i agresję militarną, a także jak międzynarodowe firmy mogą wspierać kraj agresora i zarabiać na ludzkiej krwi”.

Niektóre osoby przy okazji opisywania traumatycznych przeżyć wyrażały swoją wdzięczność za otrzymaną pomoc od Polaków. Oto co mówi jedna z badanych osób na ten temat: „Najgorsze było otwieranie wiadomości w pierwszym miesiącu wojny i zastanawianie się, jaki horror mogą zgotować ci dranie na naszej ziemi. Po ataku na elektrownię jądrową w Zaporożu wydawało się, że dno zostało osiągnięte, ale z każdym dniem robili coraz gorsze rzeczy. I chcę też dodać słowa wdzięczności dla Polski. Polacy okazali się prawdziwymi braćmi. Tak wiele dla nas robią. Zarówno rząd, jak i zwykli ludzie. Jestem bardzo wdzięczna całemu krajowi za takie wsparcie dla Ukrainy!”.

.Wojna jest doświadczeniem granicznym, które odciska swoje piętno również na świadkach niebiorących w niej bezpośredniego udziału. Przypadek ukraińskich uchodźców w Polsce pokazuje, że mimo znalezienia bezpiecznego schronienia nadal są oni pod silnym oddziaływaniem traumy wojennej. Warto pamiętać, że w dłuższej perspektywie będzie ona destabilizować ludziom normalne życie. Ponadto jeśli z tak silnymi negatywnymi emocjami i ich psychospołecznymi skutkami mamy do czynienia wśród uchodźców, to można przypuszczać, że wśród Ukraińców pozostałych w kraju jest ona nie mniejsza. W konsekwencji czekają państwo ukraińskie oraz społeczeństwa przyjmujące uchodźców poważne wyzwania, z którymi muszą się zmierzyć już po zakończeniu wojny.

Piotr Długosz

W artykule zostały wykorzystane wyniki badań sondażowych z przełomu kwietnia i maja 2022 r., realizowanych metodologią CAWI (Computer-Assisted Web Interview) na próbie 737 uchodźców przebywających w Polsce.

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 17 września 2022
Fot. Attila Husejnow / Forum