Czy Kraków wykorzysta szansę, jaką dają uchodźcy z Ukrainy?
Jak projektować i rozwijać Kraków w kontekście trwającej za naszymi granicami wojny i przybywających do miasta uchodźców? Jak wykorzystać potencjał tych, którzy zechcą pozostać w Krakowie na stałe? Trzeba postępować zgodnie z zasadami, czyli tak, jak na co dzień w Krakowie się nie postępuje – twierdzi Tomasz URYNOWICZ
Bardzo pouczające było dla mnie niedawne spotkanie, które stowarzyszenie „1. Kraków” zorganizowało wraz z Małopolską Okręgową Izbą Architektów. Tematem byli Ukraińcy w Krakowie – i możliwość ich lepszej asymilacji. Chciałbym podzielić się z Państwem moimi wnioskami.
Nie mam wątpliwości, że bez sensu jest budowanie gett, osiedli dla uchodźców. To zawsze źle się kończy, warto uczyć się na cudzych błędach. Należy też unikać sztucznego rozbudowywania miasta poza jego obrębem. Pamiętajmy, że oznaczałoby to konieczność rozbudowy także sieci komunikacyjnej i większe koszty jej utrzymania. A my przecież nie wiemy, ani jak długo (oby jak najkrócej) potrwa wojna, ani jaka część uchodźców zechce pozostać w Krakowie na stałe.
Jak wynika z danych z końca kwietnia br., do naszego miasta przybyło już prawie 178 tys. obywateli Ukrainy. To 19 proc. wszystkich mieszkańców. Musimy zapewnić im miejsca nie tylko do przetrwania, czasowego pobytu, ale też do rozwoju, aktywnego udziału w życiu miasta. Tylko to sprawi, że być może zostaną tu na dłużej i przyczynią się do rozwoju Krakowa.
Pierwsza faza pomocy, gdy wszystko bazowało na emocjach i dobrym sercu Polaków, już się kończy. Powinny być już gotowe rozwiązania systemowe. Niestety, nadal ich nie widać, a rząd ogłosił właśnie, że nie przedłuży dopłat za goszczenie uchodźców. Część z nich znalazła pracę, ale tylko część. Co z pozostałymi, tymi mniej zaradnymi, nieznającymi języka (nie każdy uczy się go równie szybko) albo niemogącymi pracować, starszymi lub z małymi dziećmi? Co z krakowianami, którzy otworzyli swe domy i serca dla Ukraińców, ale nie są w stanie ich utrzymywać?
Rządu nie zastąpimy, ale samorządy, także krakowski, powinny starannie zinwentaryzować przestrzeń miejską, którą na potrzeby przybyszy można dostosować (chodzi m.in. o dawne biurowce czy przestrzenie handlowe), tak aby mogli aktywnie uczestniczyć w życiu Krakowa. Bo nie chodzi o to, żeby uchodźców z Ukrainy w Polsce przechować. Ważne jest, żeby tego czasu nie stracili, żeby mogli aktywnie żyć, rozwijać się, uczyć, integrować – tylko wtedy ich pobyt w Polsce będzie miał sens i w dłuższej perspektywie przyniesie pozytywne efekty także dla naszego miasta.
Miasto powinno więc znaleźć miejsca, w których będą mogli zamieszkać, bez zbędnego rozbudowywania się (badania pokazują, że do 2030 roku jedynym z dużych polskich miast, w którym wzrośnie liczba mieszkańców, jest Warszawa). Uchodźcy będą mieli gdzie mieszkać bez tworzenia nowych, specjalnych osiedli, enklaw, a po ich ewentualnym wyjeździe przestrzenie te będzie można wykorzystać w inny sposób.
Paradoksalnie kryzys związany z masowym napływem uchodźców jest dla Polski – w tym Krakowa – szansą rozwojową. Oczywiście o ile uda się zapewnić nowym mieszkańcom godziwe warunki do życia i zechcą tu zostać na stałe. I o ile uda się uzyskać z Unii Europejskiej wsparcie finansowe na dostosowanie polskich miast do przyjęcia uchodźców.
.To ważne przede wszystkim dlatego, że – jak wielokrotnie podkreślano – choć władze miast posiadają teoretycznie uprawnienia do kształtowania kierunków ich rozwoju, to w praktyce wszystko rozbija się o brak środków. Na przykład na przygotowanie terenów pod inwestycje (uzbrojenie, infrastruktura drogowa), co może sprawić, że inwestorzy właśnie je wybiorą na lokalizację nowych osiedli.
Tomasz Urynowicz