
Rewolucja i wojna domowa w Rosji 1917-1921
Fragment najnowszej książki SirAntony’ego Beevora „Russia: Revolution and Civil War, 1917-1921”
.Tego wieczora w Mohylewie, podczas gry w domino car otrzymał od przewodniczącego Dumy Państwowej Michaiła Rodzianki kolejny apel o zreformowanie rządu w celu uniknięcia katastrofy. Nie odpowiedział, ale postanowił nakazać Dumie odroczenie obrad, co uciszyłoby liberalnych konserwatystów pokroju Rodzianki. Wiadomość miał przekazać książę Mikołaj Golicyn, wiekowy i zniedołężniały szef rządu. Rodzianko, mimo że był szlachcicem i byłym oficerem Pułku Kawalergardów, był znienawidzony przez carycę i nie cieszył się zaufaniem cara, gdyż dał się poznać jako zdecydowany przeciwnik Rasputina. Jego żona, de domo Golicyna, napisała list to księcia Jusupowa, by pogratulować mu udziału w zabójstwie szalonego mnicha, a Protopopow, przechwyciwszy ów list, pokazał go monarchini.
W Piotrogrodzie Protopopow po kolacji wezwał do siebie Głobaczowa, ale nie po to, by omówić katastrofalną sytuację, lecz po to, by pochwalić się audiencją u carycy. Tego samego niedzielnego wieczora do położonego nad Fontanką pałacu księżnej Radziwiłł, mijając gęsto ustawione posterunki wojskowe, przybyli goście w strojach wieczorowych. Według Robiena atmosfera na balu była „posępna”. Ludzie zmuszali się do tańca, a w przygrywającej im orkiestrze brakowało wielu muzyków. Powrót do domu był „złowieszczy… na ulicach pełno było wojska i kilkakrotnie zatrzymywali nas żołnierze grzejący się przy dużych ogniskach. Sprawiało to wrażenie przechodzenia przez obóz wojskowy. Minęła nas sotnia Kozaków na tych swoich kudłatych konikach. Śnieg zagłuszał odgłos kopyt. Słychać było tylko szczęk broni”.
Wszelkie nadzieje na to, że w poniedziałek rano powrócą spokój i porządek, okazały się płonne. W nocy, według jednej z często przytaczanych relacji, sierżant Kirpicznikow z Wołyńskiego Pułku Gwardii przekonał swoich kolegów podoficerów, że pułk musi odmówić wykonania rozkazu wyruszenia przeciwko robotnikom.* Oficerowie zastali żołnierzy pułku ustawionych w szeregach na zaśnieżonym placu apelowym. Na dany przez sierżanta znak, żołnierze jak jeden mąż wykrzyknęli: „Nie będziemy strzelać!”. Gdy oficerowie zagrozili im karą za nieposłuszeństwo, żołnierze zaczęli rytmicznie uderzać kolbami karabinów o ziemię. Oficerowie, uznając, że to początek buntu na dużą skalę, rzucili się do ucieczki. Padł pojedynczy strzał, od którego zginął oficer dowodzący.
W mitologii komunistycznej to właśnie ten incydent sprawił, że żołnierze garnizonu piotrogrodzkiego opowiedzieli się po stronie rewolucji. Ich determinacja, by pomóc robotnikom, nie była tu jednak jedynym motywem. Niewielu z nich miało ochotę wrócić na front, a wiadomo było, że rozkazem takim planowano objąć kilka ze stacjonujących w Piotrogrodzie batalionów zapasowych. Od rana w mieście słychać było strzały, najpierw pojedyncze, potem kilka salw, być może oddanych w powietrze jako tzw. „ogień radości”, bo żołnierze przekonali się, że oficerów obleciał strach. Rodzianko wysłał do Mohylewa jeszcze jeden telegram, zaadresowany do Sa Majesté Impériale le Souverain-Empereur. Jego treść brzmiała: „Sytuacja się pogarsza. Trzeba natychmiast podjąć środki zaradcze, bo jutro będzie za późno. Wybiła ostatnia godzina. Rozstrzygają się losy kraju i dynastii”. Car po przeczytaniu depeszy stwierdził jedynie: „Ten grubas Rodzianko znów wypisuje mi różne bzdury, na które nie będę mu nawet odpowiadać”.
Rano tłumy manifestantów pomaszerowały pod Pałac Taurydzki, nieopodal którego znajdowały się koszary zajmowane przez Wołyński Pułk Gwardii. W odpowiedzi na wezwania buntowników przyłączyli się do nich zakwaterowani w tym samym kompleksie koszarowym żołnierze pułku Preobrażeńskiego. Robotnikom zaczęto wydawać broń ze zbrojowni. W tym momencie ludzie zrozumieli, że oto bunt przeistoczył się nagle w rewolucję.
Sergiusz Prokofiew był wtedy w Konserwatorium na próbie generalnej szkolnego przedstawienia „Eugeniusza Oniegina”. Kiedy stamtąd wyszedł, dowiedział się, że „koło arsenału przy prospekcie Litiejnym toczy się regularna bitwa i gęsto padają strzały, bo niektórzy żołnierze już zmienili stronę. Zatrzymałem się na moście przez Fontankę, bo od strony Litiejnego Dworu słychać było intensywny ogień karabinowy. Obok mnie przystanął jakiś robotnik. Zapytałem go, czy da się przejść przez Fontankę, a on odpowiedział zachęcająco:
– Tak, może pan iść. Tę linię trzymają już nasi.
– Co znaczy nasi? – zapytałem.
– Robotnicy uzbrojeni w karabiny i żołnierze, którzy przeszli na naszą stronę – odparł.
Dla mnie to było coś nowego.
Niektóre grupy protestujących wyruszyły, by uwolnić więźniów z Twierdzy Pietropawłowskiej, koszar Litewskiego Puku Lejbgwardii i innych carskich więzień. Inne zajęły się plądrowaniem gmachów rządowych i niszczeniem akt. Podpalono piotrogrodzki sąd okręgowy, posterunki policji i wydział policji kryminalnej. Oddziały wojska, które miały strzec tych miejsc, po prostu przyłączyły się do zrewoltowanych proletariuszy. Trzytysięczny tłum splądrował gorzelnię przy Prospekcie Aleksandrowskim i zaczął raczyć się wysokoprocentową zdobyczą.
Siedziby Ochrany miała bronić półkompania 3 Pułku Strzelców Gwardii. Głobaczow zapytał dowodzącego nią porucznika, czy według niego jego podkomendnym można ufać. Porucznik pokręcił głową, więc Głobaczow kazał mu zabrać swoich ludzi z powrotem do koszar. Nie miało to większego znaczenia. Nim zapadła noc, budynek zapłonął. Pisarz Maksym Gorki, przyglądając się wypalonym ruinom w towarzystwie mienszewika Mikołaja Suchanowa, przepowiedział, że rewolucja doprowadzi do „azjatyckiego barbarzyństwa”. Gorki, który znał realia życia biedoty o wiele lepiej niż słowianofilscy liberałowie czy nawet Lenin, nie łudził się, że naród rosyjski jest „wcieleniem duchowego piękna i dobroci”. Był człowiekiem niezwykłym, tak pod względem wyglądu, jak i intelektu. „Gorki był wysoki, włosy miał krótko przystrzyżone” – pisał Wiktor Szkłowski. „Lekko przygarbiony, niebieskooki, emanował siłą”.
Młodszy brat cara, wielki książę Michał, działając za radą księcia Golicyna i Rodzianki, namawiał „Nikiego” do wymiany całego gabinetu na nowy, odpowiedzialny przed Dumą i kierowany przez znanego liberała księcia Gieorgija Lwowa. Z Piotrogrodu do Mohylewa napłynęły kolejne depesze, w tym nawet jedna od carycy, raczej już poniewczasie zalecające ustępstwa. Car był wyraźnie wstrząśnięty faktem, że pułki gwardii brały udział w zamieszkach, zwłaszcza że Protopopow zapewniał go wcześniej o ich lojalności. Tego dnia w swoim dzienniku Mikołaj zapisał: „Ku mojemu wielkiemu zasmuceniu, nawet wojsko się buntuje”. Mimo to wciąż wierzył, że rewoltę da się stłumić. Nie chciał przyjąć do wiadomości, że ma do czynienia z rewolucją w pełnym tego słowa znaczeniu.
Według Głobaczowa, wielkim błędem generała Chabałowa było użycie w Piotrogrodzie rezerwowych batalionów piechoty, zamiast policji i żandarmerii. Choć w tamten poniedziałek zastrzelono jedenastu protestujących, w większości miejsc dochodziło do bratania się żołnierzy z tłumem. Kordony piechoty zachęcały protestujących, by podchodzili i rozmawiali z nimi. „Patrole kawalerii pozwalały robotnikom głaskać i karmić konie”. Kozacka sotnia na placu Znamieńskim interweniowała, by powstrzymać oddział policji konnej, który szykował się do rozpędzenia tłumu.
Generał Chabałow „w końcu zrozumiał, że nie może liczyć na bagnety, co do których zakładał, że są jego” – zapisał Głobaczow. (Było to spore niedopowiedzenie, zważywszy, że Chabałow do tego czasu całkiem stracił głowę i wyglądał na spanikowanego). „Każdy wysłany przez niego oddział przyłączył się do buntowników” – ciągnął Głobaczow. „Do wieczora został mu już tylko sztab. Tymczasem rebelia wciąż przybierała na sile. Zaczęły się grabieże sklepów i prywatnych mieszkań. Na ulicach zatrzymywano i rozbrajano oficerów, policjantów bito i mordowano, żandarmi byli aresztowani lub zabijani. Krótko mówiąc, do godziny 17.00 stało się jasne, że władza przestała istnieć”.
Tego samego dnia późnym wieczorem car nakazał przygotować pociąg cesarski. Ostatnie wiadomości od generała Chabałowa z Piotrogrodu wskazywały, że ostrzeżenia Rodzianki nie były przesadzone. W tej kryzysowej chwili car chciał być w Carskim Siole z carycą, a zwłaszcza ze swoimi dziećmi, które zachorowały na odrę. Wezwał do siebie generała N. I. Iwanowa, którego podczas kolacji poinstruował, by ten udał się do Piotrogrodu, zastąpił Chabałowa i wprowadził stan wojenny.

Iwanow miał ze sobą wziąć w osobnym pociągu specjalny batalion georgijewski sformowany z żołnierzy odznaczonych Krzyżem św. Jerzego za męstwo na polu bitwy. Ponadto z frontu miały zostać detaszowane cztery pułki piechoty i cztery kawalerii, by „zdławić bunt części garnizonu piotrogrodzkiego”.
.Gen. Łukomski, generalny kwatermistrz, ostrzegał monarchę, że podróż do otwarcie zrewoltowanej stolicy będzie dla niego i jego świty niezwykle niebezpieczna, ale władca pozostał nieugięty. Nie przyszło mu do głowy, że kolejarze mogą po prostu zablokować jego pociąg, co sprawi, że utknie gdzieś na trasie i nawet nie będzie wiedział, co się dzieje.
Antony Beevor
Antony Beevor „Russia: Revolution and Civil War, 1917-1921”, tłumaczenie: Wojciech Gadowski, wyd. Znak, premiera: sierpień 2023