Radosław KUREK: Stanisław Mierzwa. Więzień polityczny w stalinowskiej Polsce

Stanisław Mierzwa. Więzień polityczny w stalinowskiej Polsce

Photo of Radosław KUREK

Radosław KUREK

Historyk, Główny Specjalista w Instytucie Pamięci Narodowej, koordynator zespołu zajmującego się merytorycznym opracowywaniem materiałów archiwalnych.

Stanisław Mierzwa nie przyjął odszkodowania za pobyt w więzieniu, które oferowano mu po wydarzeniach polskiego października 1956 r. Po odzyskaniu wolności nie zwykł też narzekać na los, jaki go spotkał, ani na oprawców, od których doznał tylu krzywd – pisze Radosław KUREK

.Aresztowanie Stanisława Mierzwy stanowiło w istocie początek realizacji przez komunistów większego planu mającego na celu likwidację PSL – ostatniej działającej legalnie partii opozycyjnej. W tym celu postanowiono skompromitować ludowców, otwarcie zarzucając im prowadzenie ścisłej współpracy z działającą w konspiracji organizacją niepodległościową Wolność i Niezawisłość. Oskarżana ona była przez komunistów m.in. o prowadzenie działalności wywiadowczej na rzecz obcych mocarstw, terroryzowanie członków PPR, a nawet o współpracę z gestapo i Ukraińską Powstańczą Armią. Potwierdzenie związków pomiędzy WiN i ludowcami miało zatem, jak to wówczas często określano: „zepchnąć PSL do podziemia” i w perspektywie dać podstawę do likwidacji tej partii.

Punktem kulminacyjnym całego przedsięwzięcia stał się pokazowy proces polityczny (tzw. proces krakowski), podczas którego w sierpniu i we wrześniu 1947 r. na ławie oskarżonych zasiedli wspólnie działacze PSL oraz członkowie kierownictwa II Zarządu Głównego WiN z płk. Franciszkiem Niepokólczyckim na czele. Od nazwisk najważniejszych oskarżonych był on wówczas nazywany „procesem Niepokólczyckiego, Mierzwy i innych”. Postępowanie sądowe prowadzono w zgodzie z wszelkimi prawidłami propagandy komunistycznej, a jego podstawą były dowody sfingowane w toku śledztwa prowadzonego przez funkcjonariuszy UBP. W rezultacie Wojskowy Sąd Rejonowy w Krakowie wydał osiem wyroków śmierci na działaczy WiN (trzy z nich zostały wykonane), a także skazał na kary wieloletniego więzienia oskarżonych w procesie działaczy ludowych. Wyjątkiem był przypadek Jerzego Kuncego, który został uniewinniony.

Od samego początku śledztwa funkcjonariusze UB starali się złamać Stanisława Mierzwę m.in. poprzez przetrzymywanie go długimi tygodniami w zawilgoconym pomieszczeniu piwnicznym bez okna i pryczy, które w istocie było betonowym składzikiem wyodrębnionym z niewielkiej przestrzeni pod schodami. Przed rozpoczęciem procesu został przeniesiony do więzienia Montelupich, a następnie do więzienia św. Michała. Jak wspominał po latach, tuż przed posiedzeniem sądu, na którym miał być odczytany wyrok, odwiedził go główny reżyser całego procesu, płk. Józef Różański: „gdy przed ogłoszeniem wyroku zszedł do mej celi płk. Różański, kat Polaków i zaczął mi dogryzać i grozić, gdy się w sporze z nim uniosłem, złapał mnie jakiś atak, osłabienie, serce widać nie wytrzymało, położyłem się na pryczy. Przerażony dygnitarz ubecki przywołał lekarza, który jego raczej uspokoił, że to silne podenerwowanie, że już atak przeszedł i żył będę […]. Pan Różański byłby niepocieszony, gdybym mu uciekł z tego cyrku sądowego, którym on kierował” .

W trakcie procesu Mierzwa oskarżany był o rzekome dostarczanie Stanisławowi Mikołajczykowi materiałów wywiadowczych, które wcześniej miał otrzymywać od działaczy WiN, a także o to, że wraz z gen. Leopoldem Okulickim współtworzył organizację NIE, której celem było obalenie ustroju państwa polskiego. Tymczasem, jak starał się dowieść przed sądem, jego jedyną winą było dwukrotne zapoznanie się z materiałami WiN, dostarczonymi mu przez ludowca Mieczysława Kabata. Kategorycznie zaprzeczał natomiast jakimkolwiek bezpośrednim kontaktom z członkami WiN, co potwierdzili zresztą w swoich zeznaniach Franciszek Niepokólczycki i Edward Bzymek-Strzałkowski. Ostatecznie jego merytoryczne polemiki z tezami wysuwanymi przez prokuratora, płk. Stanisława Zarakowskiego, na niewiele się zdały. 10 września 1947 r. skazany został na 10 lat pozbawienia wolności (prokurator żądał kary 15 lat więzienia), utratę praw publicznych na 5 lat oraz przepadek mienia na rzecz Skarbu Państwa. Większość wymierzonej mu kary odbył w więzieniu we Wronkach – jednym z najcięższych zakładów penitencjarnych w rządzonej przez komunistów Polsce. W 1950 r. i 1953 r. czasowo przenoszony był do więzienia przy ul. Rakowieckiej na warszawskim Mokotowie, gdzie w sumie spędził 12 miesięcy.

Na wolności pozostawił żonę wraz z czwórką małych dzieci. Warto przy tym podkreślić, że jego najmłodszy syn Wojciech przyszedł na świat w momencie, kiedy on sam przebywał już w areszcie – w styczniu 1947 r. Mierzwowie znaleźli się w niezwykle ciężkiej sytuacji życiowej i materialnej. W tamtym czasie stała się ona udziałem wielu rodzin, których członkowie byli skazywani na wieloletnie kary więzienia za działalność na rzecz niepodległego bytu państwa polskiego. Nieocenionym wsparciem dla Mierzwów okazała się pomoc ze strony członków rodziny oraz działaczy ludowych, z którymi utrzymywali bliższe relacje. Należał do nich m.in. pisarz i poseł na Sejm I kadencji Jan Wiktor. Przejmujący obraz ojcowskiej troski o losy rodziny odnajdziemy w zachowanych po dziś dzień listach więziennych Stanisława Mierzwy, które wysyłał on do żony i dzieci przez wszystkie lata swojego uwięzienia. W jednym z nich dosadnie podkreślił, jak ogromną wartość miała dla niego w tamtym trudnym czasie owa korespondencja: „żyć z Wami nie mogę, gdybym i odczuwać z Wami nie mógł – byłbym już drewnem martwym” .

Po śmierci Józefa Stalina w marcu 1953 r. w bloku państw socjalistycznych rozpoczął się proces destabilizacji systemu władzy dyktatorskiej, który już wkrótce zaczęto nazywać – od tytułu powieści Ilji Erenburga – „odwilżą”. Atmosfera nadchodzących zmian odczuwalna była również w Polsce, dlatego już w czerwcu 1953 r. Mierzwa wystosował pismo do Rady Państwa z prośbą o ułaskawienie. Wprawdzie już 8 sierpnia udzielono mu półrocznej przerwy w odbywaniu kary ze względu na zły stan zdrowia,  ale kwestia zasadnicza wciąż pozostawała nierozstrzygnięta. W związku z tym postanowił napisać nawet do swojego największego prześladowcy z UB, płk. Różańskiego: „Panie Pułkowniku! Zgodnie z upoważnieniem, udzielonym mi przez Pana w chwili zwolnienia mnie z więzienia w Mokotowie w dniu 8 sierpnia 1953 r., zwracam się z prośbą o definitywne załatwienie mej prośby skierowanej do Rady Państwa o udzielenie mi prawa łaski” . Nie sposób dzisiaj orzec, czy jego pismo do szefa Departamentu Śledczego MBP miało jakikolwiek wpływ na dalszy bieg wypadków. Niemniej jednak 15 lutego 1954 r. Rada Państwa skorzystała z prawa łaski, zawieszając wykonanie reszty kary więzienia na okres 2 lat.

Stanisław Mierzwa nie przyjął odszkodowania za pobyt w więzieniu, które oferowano mu po wydarzeniach polskiego października 1956 r. Po odzyskaniu wolności nie zwykł też narzekać na los, jaki go spotkał, ani na oprawców, od których doznał tylu krzywd.

.Dopiero w 1989 r. Sąd Najwyższy, w trybie rewizji nadzwyczajnej, uchylił wyrok krakowskiego WSR i uniewinnił Mierzwę oraz innych skazanych od zarzucanych im czynów. Już kilka miesięcy później  Plenum Sądu Najwyższego ZSRS uchyliło także wyrok Kolegium Wojskowego Sądu Najwyższego ZSRS z 21 czerwca 1945 r. w sprawie Leopolda Okulickiego i innych, a dalsze dochodzenie umorzył z powodu braku znamion przestępstwa. Tym samym zakończyła się długa historia zniewolenia Stanisława Mierzwy w aresztach i więzieniach komunistycznej Polski. Po odzyskaniu wolności osobistej przyszło mu jednak przeżyć resztę życia w zniewolonym kraju.

Radosław Kurek

Fragment książki: Stanisław Mierzwa 1905–1985, wyd. IPN, Warszawa 2025 [LINK].

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 7 lutego 2025