Jan ROKITA: Jak Polacy Włochów ograli…

Jak Polacy Włochów ograli…

Photo of Jan ROKITA

Jan ROKITA

Filozof polityki. Absolwent prawa UJ. Działacz opozycji solidarnościowej, poseł na Sejm w latach 1989-2007, były przewodniczący Klubu Parlamentarnego Platformy Obywatelskiej. Wykładowca akademicki. Autor felietonów "Luksus własnego zdania", które ukazują się w każdą sobotę we "Wszystko co Najważniejsze".

Ryc.: Fabien CLAIREFOND

zobacz inne teksty Autora

Głosowanie w Strasburgu nad wotum nieufności dla Ursuli von der Leyen dostarcza ciekawego przyczynku do kwestii europejskiej polityki polskiej prawicy. W partii Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (ECR) doszło bowiem na tym tle do sporego zamętu i konfliktu, z którego – jak się zdaje – wzmocniona wychodzi polska frakcja PiS-u – pisze Jan ROKITA

.Sama idea, żeby „przeczołgać” szefową Komisji Europejskiej przez nieprzyjemną i upokarzającą dla niej procedurę wotum nieufności, zrodziła się w kręgu polskich i rumuńskich europosłów ECR, którzy nie bez powodu z von der Leyen mają na pieńku. Bo przecież Komisja pod jej kierownictwem odegrała – jawnie i z ukrycia – istotną rolę najpierw w rozlicznych, w końcu skutecznych próbach doprowadzenia do porażki wyborczej PiS-u w Polsce, a w Rumunii – do powtórzenia wyborów prezydenckich i przegranej kandydata zaprzyjaźnionej z pisowcami konserwatywnej partii AUR.

Teraz pojawiła się okazja do odwetu. Wiadomo bowiem, że z powodu centralizacji władzy w swoich rękach oraz ignorowania politycznych interesów liberałów i socjalistów von der Leyen jest obiektem rosnącej niechęci już nie tylko w obozie prawicy, ale i wśród swoich liberalno-lewicowych koalicjantów. Można więc było liczyć na to, że debata nad wotum dla von der Leyen będzie precedensową falą oskarżeń, pretensji i żądań kierowanych pod jej adresem ze wszystkich stron, często zresztą sprzecznych nawzajem, jak np. w kwestii „zielonego ładu”. Tak się właśnie stało podczas ostatniej, strasburskiej sesji Parlamentu Europejskiego. I nikt z obserwatorów nie ma wątpliwości, że szefowa Komisji wychodzi z tej przygody z popsutym wizerunkiem, poobijana i politycznie osłabiona.

Wniosek o odwołanie von der Leyen złożył w końcu rumuński europoseł Gheorghe Piperea – profesor prawa na Uniwersytecie Bukareszteńskim. Podpisali się pod nim liczni europosłowie PiS-u, ze współprzewodniczącym frakcji ECR Patrykiem Jakim. Rzecz jednak w tym, że w akcję nie wciągnięto Braci Włochów, czyli najsilniejszej i rządzącej w Italii partii członkowskiej ECR. Co więcej, akcja przeciw von der Leyen była nie na rękę premier Giorgii Meloni, która nie tylko zabiega akurat teraz o względy szefowej Komisji w negocjacjach finansowych, ale przede wszystkim stawia od dawna na polityczną współpracę Braci Włochów z Europejską Partią Ludową (EPP), licząc przy tym na wypchnięcie i zredukowanie w Unii wpływów socjalistów i liberałów. Na tym tle od dawna istnieje taktyczny konflikt pomiędzy PiS-em i Braćmi Włochami. Kaczyński chciałby maksymalnie osłabić EPP, w której istotną rolę grają śmiertelni wrogowie polskiej prawicy – Manfred Weber i Donald Tusk, natomiast Meloni idzie niemal ręka w rękę z Weberem, gdyż ten popycha EPP na prawo, próbując wciągnąć partię Meloni do brukselskiego układu władzy, a wypchnąć zeń socjalistów, a najlepiej także liberałów. Ten taktyczny konflikt między polską i włoską prawicą nieustannie rozdziera frakcję ECR od środka, sprawiając, iż nie ma ona w istocie jasnego i klarownego kierunku politycznego.

Tym razem ponoć Meloni się zirytowała na Polaków i Rumunów. I jak twierdzą włoskie media, osobiście dopilnowała tego, aby głos w debacie nad wotum nieufności zabrał włoski (a nie polski) współprzewodniczący frakcji ECR – europoseł Nicola Procaccini. Ten zaś w złośliwie sarkastycznym wystąpieniu na forum Parlamentu Europejskiego starał się ośmieszyć wniosek złożony przez członków jego własnej frakcji. Kpił sobie nie tylko z rumuńskiego wnioskodawcy, ale także z Polaków, którzy (jak dowodził) mogli już w poprzedniej kadencji zaatakować von der Leyen, kiedy wprowadzała znienawidzony przez PiS „zielony ład”, a nie zrobili tego z powodów „każdemu dobrze znanych”. Procaccini nawiązał w ten sposób złośliwie do faktu, iż w poprzedniej kadencji PiS ochraniał swojego komisarza Janusza Wojciechowskiego, który w imieniu von der Leyen oportunistycznie forsował i promował radykalną wersję „zielonego ładu”. A co najważniejsze, Procaccini nie zostawił wątpliwości, iż Bracia Włosi, a wraz nimi większość członków frakcji ECR będą głosować za von der Leyen – wbrew wnioskowi popieranemu przez Polaków i Rumunów.

Nie wiem – rzecz jasna – co się działo w Strasburgu za kulisami sali parlamentarnej po mowie Procacciniego. Ale czwartkowe głosowanie europosłów ECR okazało się zaskakującym sukcesem PiS-u, ośmieszając Włocha i jego buńczuczne przechwałki. Prawdę mówiąc, wynik głosowania podał w ogóle w wątpliwość zdolność Procacciniego do współprzewodniczenia frakcji, uderzając – co istotniejsze – w prestiż i powagę samej premier Meloni. Aż 89 proc. głosujących członków ECR oddało głos przeciw von der Leyen, a w obronie szefowej Komisji głosowali tylko trzej: dwaj nacjonaliści flamandzcy i jeden Holender. Wszyscy Włosi, z samym Procaccinim włącznie, w zdyscyplinowany sposób… nie wzięli w ogóle udziału w głosowaniu, co jak można przypuszczać, musiało być dyspozycją, jaką otrzymali z Rzymu, pewnie od samej Meloni.

.Nie ma wątpliwości, że liderzy PiS-u (być może sam Morawiecki, który jest prezesem partii ECR) musieli znaleźć sposób, aby przekonać/zmusić (???) włoską premier do powstrzymania jej ludzi przed pogłębianiem sporu z Polakami. Być może, gdyby Procaccini nie wystąpił z tak złośliwy sposób przeciw Polakom i Rumunom z własnej frakcji, sprawy potoczyłyby się w efekcie w sposób mniej korzystny dla PiS-u. W każdym razie PiS, no i Morawiecki – jako formalny lider ECR – mają niejaki sukces w rozgrywkach partyjnych toczonych w Parlamencie Europejskim. Udało im się bowiem choć trochę osłabić nadmierną uległość Włochów wobec obecnego, nieprzyjaznego polskiej prawicy, unijnego establishmentu. A mało roztropny Procaccini sprawił, że stało się to na dodatek w dość widowiskowy sposób.

Jan Rokita

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 11 lipca 2025
Fot. X/KPRM