
Urzędy i administracja mogą się bardzo wiele nauczyć od biznesu
Praca w korporacji dała mi dużo wiedzy z obszaru dużych organizacji i tego, jak powinienem zarządzać podległymi mi pionami w urzędzie. Dla mojej prezydentury praca w korporacji to bardzo cenne doświadczenie i dobrze wykorzystany czas – pisze Adam PUSTELNIK
.Przez cztery lata kierowałem Biurem Obsługi Inwestora w łódzkim magistracie. W 2019 roku zdecydowałem się na kolejny krok w karierze – pracę w międzynarodowej firmie doradczej Savills, notowanej na Londyńskiej Giełdzie i zatrudniającej 25 tys. osób na całym świecie. Po dwóch latach wróciłem do magistratu w roli wiceprezydenta. Podległe mi piony są odpowiedzialne za planowanie przestrzenne, rozwój gospodarczy i gospodarowanie majątkiem.
Często spotykam się z pytaniem, dlaczego po pracy na wysokim, managerskim stanowisku zdecydowałem się na powrót do administracji samorządowej? Zwykle w tych pytaniach stawiana jest teza, że biznes, szczególnie ten duży, światowy, jest ciekawszym miejscem rozwoju kariery zawodowej. Jednak dla mnie, jest jedna rzecz w biznesie, i to właśnie w tym największym biznesie, międzynarodowym, której może nie tyle mi brakowało, ale nie było jej tam w stopniu, w jakim znajduję ją w samorządzie. To jest sprawczość. Możliwość dotknięcia owoców swojej pracy i bezpośredniego, często również dużego, wpływu na rzeczywistość. Administracja samorządowa jest najbliżej ludzi i tutaj tę sprawczość odczuwa się najbardziej. Na co dzień otacza mnie to, na mam wpływ. Daje mi to ogromną satysfakcję w pracy.
.Moje zaangażowanie w biznes miało walor przede wszystkim wymiar edukacyjny. Świat polityki i samorządu może się tu wiele nauczyć: kultura korporacyjna, przywiązanie do procedur, kultura i technologia zarządzania. Ale w dużym, międzynarodowym biznesie, w jakim ja pracowałem, poziom sprawczości, wpływu na to, że coś konkretnie w twoim otoczeniu się zmienia – tu powstaje ulica, tu droga rowerowa, tu sadzisz drzewa, tam urządzasz park, to wyrasta z ziemi na twoich oczach – tego tam nie ma.
Przy transferach z sektora prywatnego do publicznego żywy jest mit, że jak ktoś przyszedł z biznesu, pracował w korporacji, to musi znać się na zarządzaniu. Szczególnie w administracji samorządowej. Ma to pewne odzwierciedlenie w rzeczywistości, bo choć korporacje są bytem niedoskonałym, mają także wiele mocnych stron. I te dwa światy mogą się od siebie uczyć.
Na pewno praca w korporacji dała mi dużo z perspektywy zrozumienia dużych organizacji i tego, jak powinienem zarządzać podległymi mi pionami w urzędzie. To ogromna wartość. Pewien zestaw dobrych praktyk i zrozumienie tego świata biznesu może być bardzo przydatne w świecie polityki. Dla mojej prezydentury praca w korporacji to bardzo cenne doświadczenie i dobrze wykorzystany czas.
Jedną z dobrych praktyk, która może i powinna zostać przeniesiona na grunt administracji publicznych jest obiektywizowanie decyzji. Są one podejmowane w oparciu o dane, analizy, jednolity zestaw norm. W polityce, historycznie, rola uznaniowości była większa. A w biznesie mamy tzw. corporate governance, jakość zarządzania opartą o jednolity zestaw norm. To kultura zarządzania, która może spowalnia niektóre decyzje, ale sprawia, że organizacja jest zdrowsza, bo ogranicza pewną uznaniowość i wpływ jednego lidera, oddając odpowiedzialność kolektywowi, zespołowi różnego rodzaju specjalistów. Szczególnie przy ogromnej skali działania, a w rządzie, czy samorządzie mamy wielkie instytucje i ogromny wpływ na życie obywateli, nie da się zarządzać ręcznie. Nie da się zarządzać dużą organizacją, która ma kilkanaście tysięcy pracowników, jak start-upem, ani nie może to być tak, jak w czasach mandaryńskich Chin, że każda decyzja idzie do góry, do głównego decydenta, bo to się rozsypie, mówiąc kolokwialnie. To czego urzędy i administracja mogą i powinny bezapelacyjnie nauczyć od biznesu i korporacji to pewna higiena zarządzania i kultura organizacyjna, w której czynniki obiektywne, managerskie mają prymat nad politycznymi.
.Wspominałem o satysfakcji, jaką czerpię z pracy w samorządzie i z oglądania owoców swojej pracy. Co zapewne nie będzie zaskoczeniem, najbardziej jestem dumny z sukcesów w obszarach, w których praca samorządowca wiąże się ze współpracą z biznesem, zarówno tym lokalnym, jak i krajowym i wreszcie międzynarodowym. Udało się nam w ciągu kilku lat “ściągnąć” ogromną, moim zdaniem, liczba inwestycji w centrum i to jak udało się sprawić, że z najmniej atrakcyjnej dzielnicy stało się ono najbardziej pożądaną, z najszybciej rosnącą w mieście liczbą pozwoleń na budowę. To jest gigantyczny sukces i źródło satysfakcji dla całego zespołu urzędu miasta.
Druga rzecz, z której jestem szczególnie dumny, że udało się w dużej mierze uprzemysłowić z powrotem Łódź i stworzyć tereny inwestycyjne tam, gdzie pojawiła się do tego infrastruktura logistyczna, tworząc dziesiątki tysięcy miejsc pracy.
Przemysł bardzo się zmienił na przestrzeni lat. To już nie przędze i krosna, ale bardzo “sexy” dziedzina w zachodnim świecie. Near-shoring, friend-shoring, skracanie łańcucha dostaw. Okazało się, że przemysł nie jest nieatrakcyjnym miejscem, ale może być jednym z głównych źródeł innowacji. Zachód chce reindustrializować swoje kraje, a Polska, pomimo bolesnej transformacji zachowała wciąż dużą część produkcji. I takie miejsce jak Łódź, znajdujące się w centrum kraju, świetnie wyposażone w infrastrukturę logistyczną naturalnie może z tego korzystać.
Dużą gałęzią przemysłu w regionie łódzkim jest produkcja farmaceutyczna, AGD, różnego rodzaju podwykonawcy światowych koncernów, którzy produkują w dużej mierze na eksport. W czasach dużych zachwiań gospodarczych i problemów o skali światowej, rozwój przemysłu daje nam daje przewagę. Uważam, że w najbliższych latach, patrząc jak Zachód ściąga produkcję z Azji, rodzi to szczególnie przed Łodzią bardzo dobre perspektywy.
.Mieszkańcy są naszą radą nadzorczą, a kluczem do przyszłości jest taki rozwój gospodarczy, który pozwoli stworzyć mieszkańcom perspektywę życiową i uzasadnienie do mieszkania tutaj. Stworzenie miejsc pracy, perspektyw rozwoju, czy to w przemyśle, laboratoriach, czy branży IT, to jedno z najważniejszych zadań na lata. Musimy dla talentów, dla młodych ludzi, ale nie tylko, być atrakcyjni, a w zglobalizowanym świecie wszyscy konkurujemy o ludzi kompetentnych.