Dzwinka MATIJASZ: Dzisiaj ponownie zostało mi darowane niebo

Dzisiaj ponownie zostało mi darowane niebo

Photo of Dzwinka MATIJASZ

Dzwinka MATIJASZ

Pisarka i tłumaczka. Urodziła się w Kijowie. Autorka 12 książek beletrystycznych. Do jej najważniejszych tłumaczeń z języka polskiego należą: poezja ks. Jana Twardowskiego, reportaże R. Kapuścińskiego i W. Szabłowskiego.

Wyobrażam sobie, jak wyjątkowy będzie ten dzień, kiedy z lotniska boryspolskiego znowu wystartuje samolot pasażerski – pisze Dzwinka MATIJASZ

1.

.W słoneczne kwietniowe dni, kiedy rutynowo na kilka godzin wyłączany jest prąd, lubię spędzać ten czas w ogrodzie. Robię zdjęcia złotej forsycji i różowych kwiatów moreli, białych pąków czereśni, które wkrótce się otworzą. Niebo nade mną jest bajecznie błękitne, właśnie przeleciał samolot. Jestem przyzwyczajona do tego – mieszkam dość blisko lotniska w Boryspolu (port lotniczy Kijów-Boryspol – przyp. red.), nad moim ogrodem często przelatywały samoloty pasażerskie. To, że samoloty pasażerskie nie latają od ponad dwóch lat, dotarło do mnie dopiero po kilku sekundach. Podniosłam głowę i spojrzałam w górę. Był to wojskowy helikopter. Jednak jakaś część mojego umysłu wciąż postrzegała go jako samolot pasażerski. W końcu w świecie, w którym chcę żyć i który tworzę dla siebie od nowa każdego dnia, na moim niebie powinny latać samoloty pasażerskie. Teraz latają nad Ukrainą tylko w poezji, którą piszę. Wyobrażam sobie, jak wyjątkowy będzie ten dzień, kiedy z lotniska boryspolskiego znowu wystartuje samolot pasażerski.

2.

.Wojna zaskoczyła mnie bardzo daleko od Ukrainy. Długo planowane wakacje w Barcelonie, a następnie na rajskiej wyspie silnych wiatrów lub wielkiego szczęścia, Fuerteventurze. Miejsce do niczego niepodobne z poprzedniego życia, które skończyło się raz na zawsze. Między mną a domem jest ponad pięć tysięcy kilometrów, a ja czuję wszystko, co się tam dzieje, każdą komórką, każdym milimetrem mojej skóry. Nocami piszę teksty. Lecz nie poezję i nie prozę. Gatunki nie mają żadnego znaczenia. Chcę tworzyć teksty, w których każda litera ma moc. Teksty, które chronią, osłaniają i leczą. Przepisuję mnóstwo razy. Mam wrażenie, że tworzę wielowarstwowy palimpsestowy amulet. Napisanie kilku akapitów lub zwrotek zajmuje mi kilka godzin, najczęściej do czwartej lub piątej nad ranem. To tak, jakbym próbowała znaleźć punkt, w którym to, co piszę, materializuje się i ożywa. W końcu na początku było Słowo, czyż nie? Faust jednak myślał inaczej. Ale w lutym 2022 roku nie czas na Fausta.

Co noc oplatam tekstami swój świat, który jest tysiące kilometrów stąd i zarazem na wyciągnięcie ręki. W ciągu dnia piszę listy. Dużo listów. Wydaje mi się, że ludzkość szybko się opamięta i wojna nie potrwa długo. Okazuje się, że „szybko” to pojęcie względne, podobnie jak pojęcie czasu. Dla jednych jest to sekunda, dla innych to dekady.

3.

.Wiadomości każdego dnia po 24 lutego są tak szokujące, że rzeczywistość rozpada się na miliony strzępów. Czasami są to fake newsy, prowokacje i manipulacje, które pojawiają się po to, by ostatecznie usunąć nam grunt spod nóg i zaburzyć równowagę psychiczną, której i tak już brakuje. Jednak odróżnienie prawdy od fałszu wymaga umiejętności, której jeszcze nie posiadamy, a którą rozwiniemy później.

Tak więc kiedy z przyjaciółmi czytamy informację o rzekomym bombardowaniu Soboru Sofijskiego w Kijowie, nikt nie próbuje sprawdzić, czy jest to fake, czy nie. Ogarnia nas szok, ponieważ to, o czym przeczytaliśmy, jest niemożliwe. Siedzimy nad brzegiem Oceanu Atlantyckiego i wspólnie śpiewamy psalmy, kantyczki i kolędy – wszystko razem. Sobór Sofijski, zbudowany przez Jarosława Mądrego, ma pozostać jeszcze przez wiele stuleci lub tysiącleci. Przecież to Niezniszczalna Ściana. Tam Orantka z wrzecionem wita każdego odwiedzającego. Tam jest wspaniała barokowa Brama Zaborowskiego, o której artysta Heorhij Narbut powiedział, że „pod tą bramą i umrzeć można”. Chociaż właśnie teraz trzeba żyć, brama musi żyć. Musimy żyć – na przekór wojnie.

Wydaje się, że silny wiatr historii słabnie, gdy śpiewamy. Ze swoich norek wychodzą na powierzchnię zabawne zwierzęta, mieszkańcy Wysp Kanaryjskich – wiewiórki ziemne. Stają na tylnych łapkach w półkolu i słuchają naszego śpiewu. Do tej pory tylko czytałam o tym lub oglądałam filmiki. Taki kontakt zwierząt z ludźmi. Kiedy przydarza się to tobie – wzrusza. Jedna wiewiórka przybiega bardzo blisko i dotyka łapką mojej dłoni, jakby mówiła: „Uspokój się, wszystko będzie dobrze. Nie płacz”. Ale oczywiście ja płaczę i wszyscy inni płaczą i śpiewają. Cała natura jest z nami. Każdy milimetr globu jest z nami. Łapka wiewiórki z Maghrebu na mojej dłoni – wspomnienie, które pozostanie na całe życie.

4.

.Puedes ayudarme?!

.W tych dniach na atlantyckim wybrzeżu Fuerteventury jest bardzo mało wczasowiczów, ponieważ wiatr jest niezwykle silny. Czasami nawet rzuca w twarz saharyjskim piaskiem. W końcu pod nogami również piasek z Sahary, bo to tylko sto kilometrów stąd. Jednak nieliczni turyści mimo wszystko pojawiają się na wybrzeżu, a ja zwracam się do każdego, kto przechodzi obok. Mówię o rosyjskiej inwazji na Ukrainę i o tym, jak bardzo potrzebujemy wsparcia ludzi dobrej woli. Młoda niemiecka para z USA mówi, że ich przodkowie zostali deportowani do Kazachstanu i że ta wojna jest przerażająca. Mówi to dziewczyna, a jej chłopak płacze.

W moją stronę idzie starszy mężczyzna, zupełnie nagi. Zapomniałam, że ta plaża ma demokratyczne reguły i że mogą tu pojawiać się nudyści. Nagi wczasowicz jest bardzo niezadowolony, że bezceremonialnie naruszam jego komfort i mówi, że nie chce słuchać mojej propagandy i że wszystko to nie jest takie jednoznaczne. „Ich verstehe alles” – mówi z pewną ironią. Mój mąż, stojący nieopodal, krzyczy: „So, du bist Putinversteher!”. Słysząc to, starszy nagi Niemiec ucieka od nas. By nie słyszeć tego, czego nie chce słyszeć. Aby szybko wrócić do swojej strefy komfortu. A ja krzyczę za nim: „Wir werden gewinnen! Die Ukraine wird gewinnen! Putin muss weg!”. Nagie, opalone pośladki Niemca migają coraz szybciej. Jego ślady na piasku wkrótce znikają. Przysypuje je nowa porcja piasku z Sahary.

Mały, okrągły mężczyzna, ewidentnie miejscowy, w ogóle nie wygląda na turystę, nie rozumie ani słowa po angielsku. Wzrusza tylko ramionami, nie wiedząc, czego od niego chcę. Odchodzi. Ale muszę zwrócić się do każdego. Krzyczę więc za nim, naprędce przypominając sobie zapomniane hiszpańskie słowa: „Puedes ayudarme?!”. Być może powinnam była dodać „Señor”, żeby było choć trochę grzeczniej, ale to nie ma już znaczenia. W każdym razie mężczyzna odwraca się i podchodzi do mnie. Zaczynam mówić, mieszając angielskie słowa z hiszpańskimi, machając rękami jak wiatrak z książki Cervantesa. „Ucrania, guerra, Putin, ayudar”… Mężczyzna słucha mnie bardzo uważnie i mówi coś bardzo szybko po hiszpańsku. Nic nie rozumiem, ale słucham równie uważnie. Następnie składa ręce przed klatką piersiową, podnosi głowę i zaczyna się modlić: „Salve Regina, Mater misericordiae, vita, dulcedo et spes nostra, salve…”. Wraz z nim mamroczę słowa średniowiecznego tekstu, powtarzanego na przestrzeni wieków przez setki tysięcy matek i ojców, kobiet i mężczyzn, w chwilach trudności i rozpaczy, by odzyskać równowagę i poczuć twardy grunt pod nogami. I my teraz również w różnych częściach globu „wołamy, wzdychamy, tęsknimy i płaczemy…”.

Po zakończeniu modlitwy mężczyzna mówi, że wszystko będzie dobrze, i idzie dalej. Powtarzam za nim wiele razy: „Gracias, Señor! Muchas gracias!”. Czuję wielką ulgę, jakby dzięki życzliwości i empatii tego mahorero, mój kraj zyskał nowe punkty oparcia.

5.

.W ostatnich dniach marca 2024 r. ciepły wiatr przyniósł na Ukrainę piasek z Sahary. Ludzie publikują w mediach społecznościowych zdjęcia żółtych klifów Ławry nad Dnieprem. Idę na spacer pod żółtym niebem, czuję na policzkach i ustach znajomy smak saharyjskiego piasku, przypominam sobie wiewiórki z Maghrebu i wystawiam twarz do wiatru. Wszystko będzie dobrze.

6.

.Dzisiaj zostało mi ponownie darowane niebo –
Nieskończone, głębokie, niezmienne w swej zmienności…

.Często powtarzam na głos lub w myślach te wersy z własnego wiersza. Lubię je, dają mi nową dawkę pewności siebie. Przypominają o tym, że czasami proste rzeczy stają się wielkim luksusem – możliwość spojrzenia na błękitne, spokojne niebo, możliwość rozkoszowania się ciszą.

7.

Niech ten grudzień będzie ciepły
Niech ten styczeń będzie ciepły
Niech ten luty będzie słoneczny
A potem będzie wiosna
Rosną sadzonki pomidorów na parapecie
I zielona cebula
Worek pełen cebulowych łusek
Pisanki będziemy malować od marca do samej Wielkanocy
Niektórzy zaczęli malować pisanki jeszcze w listopadzie
By ta zima była ciepła
Nasze ręce pachną cebulą, woskiem i światłem…

.Ten wiersz, którego fragment tu cytuję, powstał w połowie grudnia 2022 roku. Zima 2022–2023 była rekordowo ciepła, dlatego łatwiej było przetrwać liczne przerwy w dostawie prądu. Wydaje się, że każde słowo pisane miało moc rozgrzewającą, działało jak mocny generator. A słów napisanych, wypowiedzianych i zaśpiewanych przez różnych ludzi było wtedy rekordowo dużo. Teraz też jest ich bardzo dużo. Są potrzebne każdego dnia.

***

.Na moim parapecie naprawdę rosną teraz sadzonki pomidorów i zielonej cebuli. To dodaje stabilności. Staje się jednym z wielu wyznaczników tego, że w kraju, który należy do nas, wszystko w końcu będzie dobrze – dzięki naszym emocjom, uczuciom, myślom, pragnieniom, tekstom – bo każde napisane słowo waży czasem tyle co cała planeta. Coś jak 5,972E24 kg. Albo 6 ronnagramów – szóstka, po której następuje dwadzieścia siedem zer. Aby zmierzyć masę naszej planety, naukowcy musieli wymyślić nowe wartości. A my musimy dodawać masę całej planety do każdego słowa, aby zachować nasze podstawowe wartości, człowieczeństwo i otwarte serca. Nie jestem nawet w stanie obliczyć, ile waży ten tekst…

Dzwinka Matijasz

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 28 maja 2024