Eryk MISTEWICZ: "Duch Francji, duch debaty i siła intelektu"

"Duch Francji, duch debaty i siła intelektu"

Photo of Eryk MISTEWICZ

Eryk MISTEWICZ

Prezes Instytutu Nowych Mediów, wydawcy "Wszystko co Najważniejsze".  www.erykmistewicz.pl

Ryc.: Fabien Clairefond

zobacz inne teksty Autora

Za chwilę wszyscy intelektualiści zmieszczą się przy ulicy Jazdów, w salonie rezydencji JE Ambasadora Republiki Francuskiej w Warszawie. Tworzy się jedno z ciekawszych miejsc intelektualnego wiru, przystań dyskusji i debaty.

8.30 rano. Śniadanie. Cztery okrągłe stoły. Kilkadziesiąt osób. Świat nauki, polityki, gospodarki i poważnych mediów. Zainicjowana przez Pierre’a Buhlera kolejna już dyskusja o tym, co najistotniejsze.

Tym razem w kilka dni po zakończeniu szczytu klimatycznego COP21. Ale trudno szukać wśród gości klimatologów, nie będzie tabel, prezentacji, za którymi najłatwiej ukryć własne przekonania, aby tylko nie wyjść ani o krok za linię politycznej poprawności.

Dekarbonizacja i niskoemisyjność, energetyka jądrowa (której zresztą nikt tu nie forsuje, operacje lobbingowe nie mieszczą się we francuskim pojmowaniu debaty intelektualnej, prowadzone są w innych miejscach i z innymi ludźmi), odpowiedzialność za przyszłość świata wprowadzana do programów gospodarczych i… edukacyjnych. A przed dyskusją wstęp JE Ambasadora. Z ważnymi, jasno postawionymi tezami, do których warto powrócić w miejscach poważniejszej rozmowy i analizy.

.Jednym z większych sukcesów COP 21 stało się to, że nagle z przestrzeni publicznej zniknęły spiskowe teorie dotyczące ocieplenia klimatycznego, przestano powtarzać farmazony (Bogusław Chrabota, szef „Rzeczpospolitej”, dzielący się tą obserwacją, użył mniej dosadnego określenia: mity). Do światowej opinii publicznej zaczęła docierać skala zjawiska, przedzierają się dane, rośnie też świadomość konieczności podejmowania realnych działań. Słowem: dzięki COP21 nastąpiła racjonalizacja odbioru kwestii globalnego ocieplenia przez opinię publiczną.

W świecie. Tymczasem w Polsce szczyt klimatyczny COP 21 przemknął obok opinii publicznej goniącej za chwilowymi kostkami rzucanymi przez najemników propagandy: liczenia spacerujących, deklarowanej śmierci demokracji (niebywałe, jak konająca to konstrukcja w ciągłych konwulsjach od chwili podania informacji o wynikach wyborczych), wysokiej specjalizacji w kwestiach konstytucyjnych dyrektorów teatrów i pani politolog z Uniwersytetu Warszawskiego zakrzykującej hardo w programach kolejnych stacji telewizyjnych: „Hańba! Hańba! Hańba!”.

.Dla chcących dowiedzieć się, co wydarzyło się w Paryżu — i co ciekawsze: co z tego wynika dla nas, dla Polski — trzeba było przełączać się na zagraniczne kanały telewizyjne bądź śledzić streaming z konferencji w Paryżu udostępniony przez francuski MSZ. Polsat News 2 ani TVN 24 Biznes i Świat nie nadrobią braku profesjonalizmu tych, których obowiązkiem jest informowanie społeczeństwa.

Coś niesłychanie złego dzieje się bowiem z polskimi mediami publicznymi. Z rosnącym zażenowaniem oglądałem konferencję prasową ministra środowiska i premier polskiego rządu poświęconą COP21, kiedy kolejni dziennikarze — w tym także telewizji publicznej — podchodzili do mikrofonu tylko po to, aby docisnąć premier polskiego rządu, podzielić się własnymi przemyśleniami (wszyscy w Polsce jesteśmy przecież konstytucjonalistami), wypytać, czy pani premier nie wstyd i czy nie ma zamiaru jak najszybciej podać się do dymisji… Jeśli się nie mylę, w trakcie spotkania z dziennikarzami poświęconemu COP21 w siedzibie KPRM pytań o paryską konferencję do premier i szefa resortu środowiska ze strony polskich dziennikarzy nie było.

.Gdy poważne media padają jak muchy, a jakość mediów publicznych oddala się od tego, co widzę choćby w mediach francuskich na co dzień; gdy akademie przestały być miejscami poważnych debat, a zatrudnione w nich politolożki przepychają się w programach telewizyjnych niczym bazarkowe przekupy; gdy Polska Akademia Nauk straciła na znaczeniu jako miejsce intelektualnego wiru; gdy Kościół katolicki porzucił misję oddziaływania na jakość sceny publicznej, Ambasada Francji nagle zaczyna stanowić eksterytorialne miejsce poważnej refleksji, dyskusji, debaty, do tego w zrównoważonym składzie: od prawicowego Instytutu Sobieskiego do sytuowanego nieco na lewo na ideowej mapie kraju Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych; zaś przy okazji innych spotkań — od Christianitas po Krytykę Polityczną. Z zachowaniem – zawsze – ideowego balansu.

DSC_0120

.Gdzieś bowiem musiał przenieść się intelekt. Jeśli nie media, nie akademia, nie instytucje naukowe, jeśli coraz szybsza a więc coraz mniej strategiczna polityka, jeśli nie coraz słabiej angażujący się w działalność think tanków biznes, gdzieś myśl strategiczna musi kiełkować, gdzieś muszą ścierać się poglądy, kształtować opinie, gdzieś muszą znaleźć miejsce pytania “co dalej”, “po co”, “w jaki sposób” w sprawie działań nie na dziś i nie na tę jedną kadencję parlamentu.

U starszych obraz ten wywołuje naturalne wspomnienie ze stanu wojennego: również wówczas ambasady krajów zachodnich organizowały spotkania intelektualistów. Dziś Ambasada Francji, zapraszając do rozmowy myślicieli o świecie przyszłości, udostępnia eksterytorialną przestrzeń tuż obok gmachu Sejmu RP, udostępnia najlepsze praktyki francuskiej demokracji, umożliwia rozmowę na najwyższym diapazonie polskiej myśli intelektualnej, w resztce polskiej elity.

Panie Ambasadorze, chapeau bas!

Eryk Mistewicz
15 grudnia 2015

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 15 grudnia 2015
Fot.Amb.Francji w Warszawie