Ian BIRRELL: Wielki plan Putina zawodzi. Toksyczna strategia prezydenta Rosji jednoczy jego wrogów

Wielki plan Putina zawodzi.
Toksyczna strategia prezydenta Rosji jednoczy jego wrogów

Photo of Ian BIRRELL

Ian BIRRELL

Brytyjski dziennikarz, felietonista m.in. UnHerd, od 1998 do 20210 z-ca redaktora naczelnego The Independent, założył Africa Express. Był też autorem przemówień premiera Davida Camerona.

W styczniu 2022 roku w brytyjskim parlamencie odbyła się trzygodzinna debata pod nazwą „Wielka strategia Putina” – pisze Ian BIRRELL

Rozpoczęła się ona od żarliwego przemówienia torysowskiego backbenchera sir Bernarda Jenkina, który mówił o „godnej podziwu” precyzji rosyjskiego prezydenta, ubolewając jednocześnie nad brakiem równie jasno sprecyzowanych celów wielu demokratycznych państw. Jenkin przedstawił konkretne elementy strategii Kremla: położyć kres globalnej hegemonii Stanów Zjednoczonych, wbić klin między Waszyngton a Europę, stać się najważniejszą potęgą na kontynencie i „przywrócić Rosji rzeczywistą kontrolę nad jak największą częścią byłego Związku Radzieckiego i jego strefą wpływów”.

Analiza Jenkina została poparta przez imponujące gremium polityków z Westminsteru, w tym przewodniczących komisji obrony i spraw zagranicznych. David Lammy, minister spraw zagranicznych w tzw. gabinecie cieni, grzmiał, że Putin dąży do „przywrócenia statusu i wpływów Rosji, w tym dominacji nad suwerennymi krajami leżącymi tuż za jej granicami”. Nie zgodził się z głosami powtarzającymi za Kremlem, że Zachód prowokuje Rosję do działania, rozszerzając Unię Europejską i NATO. Wypowiedź ta skłoniła jego towarzysza Chrisa Bryanta do wyrażenia zachwytu, ponieważ najwyraźniej Partii Pracy „wrócił w tych kwestiach zdrowy rozsądek”. Kiedy zwolennicy Jeremy’ego Corbyna sprawowali władzę, stanowisko partii w sprawie Rosji było bardziej ambiwalentne.

Dobrze było ujrzeć taką jednomyślność w tej kluczowej kwestii europejskiego bezpieczeństwa. Jednak za tą debatą – i za znaczną częścią narracji związanej z Rosją – kryje się zgubny pogląd, jakoby Putin upokarzał Zachód i jego osłabione demokracje. Jest to oczywiście perspektywa dobrze naoliwionej rosyjskiej machiny propagandowej. Politycy, publicyści i ośrodki analityczne Zachodu często też wychwalają nikczemny geniusz Putina; sam w przeszłości to robiłem. Typowym przykładem jest niedawno opublikowany artykuł emerytowanego amerykańskiego generała Keitha Kellogga, byłego doradcy prezydenta Donalda Trumpa, który stwierdził, że Putin jest o krok od zadania „ostatecznego ciosu w celu osłabienia NATO”, po czym dodał: „Historia jest po jego stronie… To kwestia, kiedy – a nie czy – wykona swój europejski szach-mat”.

Osoby dążące do udobruchania Putina – które można znaleźć we wszystkich kręgach politycznych – często powtarzają utarty frazes, że gra on w szachy, a jego wrogowie w warcaby. Zdobył Krym, zmiażdżył czeczeńskich rebeliantów, osłabił Ukrainę i zyskał faktyczną kontrolę nad Białorusią, przejmując jednocześnie fragment terytorium Gruzji i separatystyczne republiki w Donbasie. Interweniował w Syrii, aby wesprzeć swojego kolegę dyktatora Baszara al-Asada. Rzekomo ingerował w wybory w USA i od tego czasu wykonał złowrogie ruchy w państwach afrykańskich. „Putin przewyższa każdego, kto był w Gabinecie Owalnym; uchodzą mu na sucho inwazje, hakerstwo, łamanie praw człowieka, zabójstwa, zestrzeliwanie samolotów pasażerskich” – skarżył się w zeszłym miesiącu jeden z amerykańskich publicystów.

Ale czy Putin rzeczywiście jest takim arcymistrzem geopolitycznych szachów? Z pewnością ma jasną strategię odbudowy rosyjskiej dumy po upadku imperium sowieckiego, wydarzeniu, które nazwał „największą geopolityczną katastrofą stulecia”. Na początku prezydentury Putin rozważał przyłączenie się do swojego śmiertelnego wroga, tj. do NATO. Teraz jego siły zbrojne gromadzą się na granicy z Ukrainą. Jednak po dwóch tygodniach, które właśnie spędziłem w tym kraju, relacjonując bieżące wydarzenia, jedna rzecz stała się dla mnie całkowicie jasna – porażka tego rzekomo makiawelicznego mistrza; jego zamiar odbudowania imperium Rosji i rozbicia NATO legł w gruzach, mimo że terroryzuje on swojego sąsiada i utrzymuje wszystkich w niepewności co do kolejnego planowanego ruchu.

Ukraina szybko wymyka się ze strefy wpływów Moskwy i wkracza w orbitę Zachodu. Starzejący się prezydent musi zdawać sobie z tego sprawę, skoro rozważa wywołanie kolejnego konfliktu. Sondaże pokazują drastyczną zmianę postaw na Ukrainie. Dla przykładu w lipcu 2009 roku poparcie dla przystąpienia do NATO wyrażał zaledwie jeden na pięciu obywateli, natomiast obecnie 58 proc. pytanych chce przystąpić do sojuszu, a jeszcze więcej chce stać się częścią Unii Europejskiej. „Wiem, jak wygląda życie w Europie, i wiem też, jak wygląda życie w Rosji” – powiedziała Marina Polyakova, gospodyni domowa po pięćdziesiątce, której syn został ciężko pobity podczas prodemokratycznych protestów w Charkowie. – „Chcę, żeby Ukraina była sprawiedliwym, demokratycznym krajem”.

Brutalna odpowiedź Putina na te ogólnokrajowe protesty w 2014 roku mocno zmieniła nastroje na jego niekorzyść. Rzeź ponad stu demonstrantów w Kijowie doprowadziła do odsunięcia od władzy jego sojusznika Wiktora Janukowycza. Według danych z sondażu przeprowadzonego tuż przed tą masakrą aż 88 proc. Ukraińców miało pozytywny stosunek do Rosji – są to w końcu dwa narody, które łączą głębokie więzi kulturowe, handlowe, historyczne i rodzinne. Potem nastąpiły kradzież Krymu, bunty separatystów w dwóch przygranicznych prowincjach i początek wojny, która trwa do dziś i zebrała żniwo 14 tysięcy ofiar śmiertelnych oraz doprowadziła do przesiedlenia dwóch milionów ludzi. W 2020 r. już tylko połowa Ukraińców miała pozytywny stosunek do swojego sąsiada, a teraz liczba ta spadła do mniej niż 40 proc., jak pokazują wyniki najnowszego sondażu, przeprowadzonego w czasie, gdy wojska Moskwy okrążają Ukrainę.

Tak więc pomimo wysiłków Putina, aby winą obarczyć Zachód i jego wtrącanie się w sprawy Ukrainy, w rzeczywistości jego wojownicze nastawienie i toksyczna interwencja przyspieszyły ruch tego kraju ku Europie. „Wpływ Rosji na Ukrainie zmalał spektakularnie od czasu początku agresji w 2014 roku” – jak twierdzi Maria Awdiejewa, ekspert ds. bezpieczeństwa i dezinformacji w Charkowie. „Ludność ukraińska jest znacznie bardziej zjednoczona i antyrosyjska. Te antyrosyjskie nastroje są wzmacniane przez wrogą retorykę kremlowskich urzędników i mediów oraz ich odmowę uznania geopolitycznego wyboru Ukrainy. Ukraińcy nie widzą swojej przyszłości w unii z Rosją ani pod jakąkolwiek formą rosyjskiej kontroli nad naszym krajem”.

Kiedy przebywałem we wschodniej Ukrainie, widziałem wyraźnie, że znacząca mniejszość nadal patrzy w stronę Moskwy. Mój pierwszy taksówkarz w Charkowie chwalił Putina za to, że mówi prawdę w przeciwieństwie do polityków w Kijowie, przeciwko którym występował. Inni ludzie wypowiadali się pozytywnie o swoim „bratnim” narodzie – choć „gloryfikowanie” reżimów dyktatorskich jest nielegalne, więc możliwe, że moi rozmówcy byli ostrożni w otwartym okazywaniu poglądów przed dziennikarzem. Sondaże wskazują, że jeden na sześciu wyborców nadal popiera partie prorosyjskie, chociaż poparcie to spadło w ciągu ostatnich trzech miesięcy.

Jednak założenie, że osoby rosyjskojęzyczne, a nawet pochodzący z Rosji mieszkańcy kraju nie są ukraińskimi patriotami, jest uproszczeniem. Spotkałem człowieka urodzonego na Syberii, który zaopatrzył się w broń automatyczną i był gotów walczyć za Kijów. Młoda Rosjanka, zmuszona do ucieczki z Doniecka po powstaniu separatystów, powiedziała mi, że pragnie śmierci Putina.

Proeuropejskie nastroje są szczególnie widoczne u młodszych pokoleń. Pewna trzydziestoparoletnia dziennikarka powiedziała mi, że przed 2014 r. jej przyjaciele chcący uzyskać najlepsze wykształcenie uniwersyteckie lub odbyć staż zawodowy udawali się do Moskwy – częściowo ze względu na wspólny język, ale także dlatego, że „to było fajne, prestiżowe miejsce, które wszyscy podziwialiśmy”. Teraz, jak dodała, postrzegają Rosję jako agresora, dlatego są skłonni wyjechać raczej do Polski lub innego kraju UE. Poza tym nie ma już bezpośrednich połączeń lotniczych między Kijowem a Moskwą. Kiedyś ci najlepsi i najzdolniejsi studenci zostawali w Rosji i tam pracowali, teraz częściej można ich znaleźć w Berlinie, Londynie czy Warszawie.

Władze Ukrainy również wspierają zmiany kulturowe. W ostatnich latach uchwalono nowe ustawy, które wymuszają szersze stosowanie języka ukraińskiego w szkołach i przestrzeni publicznej, dzięki czemu przyszłe pokolenia będą coraz częściej używać własnego języka. Hollywoodzkie filmy kiedyś były dubbingowane na język rosyjski, teraz – na ukraiński. W mocy są przepisy ograniczające obce treści w radiu i w księgarniach. Szkoły oferują uczniom pozalekcyjne zajęcia patriotyczne. Rosyjskie kanały telewizyjne zostały objęte zakazem emisji. Załamał się także handel dwustronny; Ukraina nie jest już gospodarczo zależna od Rosji, a zwraca się ku Europie i Chinom.

Prawdziwym problemem Putina nie jest to, że Ukraina może dołączyć do sojuszu obronnego, ale fakt, że kraj ten odrzuca jego represyjny reżim, krystalizuje swoje poczucie tożsamości narodowej, widzi swoją przyszłość w Europie i zmierza konsekwentnie ku demokracji. Należy pamiętać, że konflikt z 2014 roku nie miał nic wspólnego z NATO; został wywołany przez rozmowy o porozumieniu z UE. Kolejne demokratyczne państwo to ostatnia rzecz, jakiej Putin chce za swoją granicą, zważywszy na jego własne fatalne przywództwo, porażki w zakresie rozwoju i kradzież zasobów narodowych.

Jednak jego wroga reakcja obróciła się przeciwko niemu – przysłużyła się wzmocnieniu NATO, odsuwając dręczące postsowieckie pytania o znaczenie sojuszu i finansowanie napięć wzbudzonych przez Trumpa. 8000 żołnierzy zostało skierowanych do ochrony państw frontowych, przy czym Stany Zjednoczone wysłały w tym tygodniu kolejne 3000 żołnierzy i utrzymują w gotowości 8500. Finlandia i Szwecja, które nie są członkami NATO, są tak zaniepokojone działaniami Rosji, że ponownie zaczęły szeptać o przyłączeniu się do sojuszu, jednocześnie wzmacniając swoje więzi wojskowe i zwiększając wydatki na obronność.

W negocjacjach dotyczących Ukrainy Putin naciska na zaniechanie planów rozszerzenia NATO, ale osiąga dokładnie odwrotny skutek. Przyczynia się do wzmacniania więzi, zwłaszcza wśród nowych członków na wschodniej flance, którzy pośpiesznie dołączyli do NATO, by chronić się przed pazurami rosyjskiego niedźwiedzia po rozpadzie imperium sowieckiego. W 2014 roku, gdy nastąpiła inwazja Rosji na Ukrainę, w takich miejscach jak Polska bardzo się nasiliły poglądy antyrosyjskie, które wciąż utrzymują się na wysokim poziomie. Obawy państw frontowych są tak duże, że kraje bałtyckie z Litwą na czele podjęły działania zmierzające do uniezależnienia się od gazu z Kremla. „Federacja Rosyjska nadużywała swojej dominującej pozycji, windując ceny i grożąc odcięciem dostaw” – powiedział były minister ds. energii Romas Švedas. Gdyby tylko reszta Europy poszła w ich ślady.

Zastanówmy się nad nagłaśnianymi sukcesami Rosji, które rzekomo mają doprowadzić do zadania decydujących ciosów NATO, dominacji Rosji w Europie i odbudowy sowieckiego imperium. Putin rozbił Czeczenię, przykleił Krym wraz z dwoma i pół miliona jego mieszkańców z powrotem do Rosji, zdobył kontrolę nad Donieckiem i Ługańskiem oraz odłączył od Gruzji Osetię Południową i Abchazję, które razem zamieszkuje mniej ludzi niż Coventry. Białoruś zsuwa się w jego ramiona. Ale nawet jego najbardziej oddany uczeń mógłby mieć problem ze stwierdzeniem, że ta bezładna kolekcja miejsc stawia Putina na równi z jego idolem Piotrem Wielkim, który otworzył narodowi okno na Zachód.

W dodatku koszt działań Putina dla jego własnego kraju był ogromny. Uważa się, że w szczytowym momencie drugiej wojny czeczeńskiej ginęło ponad 200 rosyjskich żołnierzy miesięcznie. Odbudowa zniszczonego Groznego kosztowała ponad miliard dolarów. Sankcje po zajęciu Krymu kosztowały rosyjskie firmy prawie 100 mld dolarów – według jednego z badań 4,2 proc. produktu krajowego brutto – a wysiłki Putina, by te firmy ochronić, prawie podwoiły negatywny wpływ sankcji na gospodarkę Rosji. Od Doniecka po Mińsk postępuje wyludnianie kraju, wielu najzdolniejszych młodych ludzi i przedstawicieli klasy średniej opuszcza zgnębione państewka-satelity Rosji, a protesty przeciwko rządom Putina pokazują, że nasiona demokracji mogą kiełkować nawet na najtrudniejszym gruncie.

Miejsca te potrzebują kosztownego wsparcia militarnego i dotacji. Moskwa wydaje około 5 mld dolarów rocznie na Donbas, w tym 771 mln dolarów rocznie na prąd i gaz dla sześciu milionów mieszkańców dwóch samozwańczych republik. Niegdyś te bogate w węgiel obszary szczyciły się największą produkcją gospodarczą kraju. Od czasu wojny eksport spadł, lotniska zostały zamknięte, firmy i siedem uniwersytetów przeniesiono, fabryki zamknięto, kopalnie opuszczono, a bezrobocie wzrosło. Pięć miesięcy temu ukraiński wywiad zdobył dokumenty, z których wynika, że Putin planuje przeznaczyć na rozwój kolejne 12 mld dolarów w ciągu najbliższych trzech lat. To „nie są małe pieniądze” – skomentował były wicepremier Ołeksij Reznikow – nawet „dla kraju, który w zasadzie jest światową stacją benzynową”.

Wszystko to są pyrrusowe zwycięstwa Rosji – ale oczywiście Putin z całą swoją nacjonalistyczną retoryką dba tylko o własne przetrwanie. Nie powinniśmy lekceważyć zagrożenia, jakie stanowi. Po objęciu władzy zainwestował ogromne sumy w budowę i modernizację rosyjskich sił zbrojnych – sześć z pierwszych 11 dekretów, które przyjął po objęciu urzędu prezydenta w 2000 roku, dotyczyło wojska – a wiele z jego oddziałów wojskowych jest sprawdzonych w boju. Putin okazał się sprytnym taktykiem i wytrawnym kłamcą, sprawnie wykorzystującym różne sytuacje dla swoich krótkoterminowych korzyści i umiejętnie dzielącym wrogów.

.Jednak jego wielka strategia, realizowana przez ponad dwie dekady, nie tylko nie zburzyła NATO i nie pokonała Europy, ale okazała się dla niego dotkliwą porażką – i właśnie to czyni go teraz tak niebezpiecznym, zdolnym do ataku na Ukrainę z bezdusznym lekceważeniem straszliwych szkód, jakie mogą wyrządzić jego działania.

Ian Birrell

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 12 lutego 2022
Fot. Rentsendorj BAZARSUKH / Reuters / Forum