Jan ROKITA: Hołd unijnej Europy

Hołd unijnej Europy

Photo of Jan ROKITA

Jan ROKITA

Filozof polityki. Absolwent prawa UJ. Działacz opozycji solidarnościowej, poseł na Sejm w latach 1989-2007, były przewodniczący Klubu Parlamentarnego Platformy Obywatelskiej. Wykładowca akademicki. Autor felietonów "Luksus własnego zdania", które ukazują się w każdą sobotę we "Wszystko co Najważniejsze".

Ryc.: Fabien CLAIREFOND

zobacz inne teksty Autora

Władca Ameryki, nie bez racji domagający się uznania, iż jest zwierzchnikiem całego Zachodu, wykorzystał okazję i przyjął hołd od unijnej Europy. Muszę przyznać, że szczerze ucieszyłem się na ten widok. Bo to przecież nie tylko jest tak, iż unijna Europa skazana jest na rolę politycznego wasala Ameryki. O wiele ważniejsze jest to, że jedynie cesarski model amerykańskiej zwierzchniej opieki nad Europą może być źródłem siły i globalnego znaczenia całego wolnego, czyli naszego, zachodniego świata – pisze Jan ROKITA

.Fotografię opublikował na swym facebookowym koncie Mike Crispi – młody trumpistowski polityk i popularny podkaster ze stanu New Jersey, a mnie zwrócił na nią uwagę ktoś z moich przyjaciół. Nie tak dawno Crispi stworzył organizację America First Republicans of New Jersey, oznajmiając, iż będzie ubiegać się o urząd gubernatora tego stanu, gdyż ktoś musi pomóc Trumpowi „osuszyć lewicowe bagna New Jersey”, a tradycyjni kandydaci republikańscy nie nadają się już do takiego zadania. Nic dziwnego zatem, że Crispi, który we wzmacnianiu politycznego przywództwa Trumpa widzi sens własnej misji w amerykańskim życiu publicznym, opatruje fotografię podpisem: „The best photo of 2025”. A swoją drogą – podzielam opinię Crispiego o swoistym geniuszu fotograficznym owego zdjęcia. Albowiem w efektownym i syntetycznym skrócie, jaki może dać tylko obraz, ujmuje ono polityczną istotę dzisiejszego świata zachodniego. Dodam jeszcze tylko, że nie wiem, kto jest autorem zdjęcia, bo na koncie Crispiego jest ono niepodpisane. Ale niewykluczone, że mamy do czynienia ze sprytnym zrzutem z ekranu którejś z telewizji amerykańskich, relacjonujących sławne posiedzenie, które odbyło się w Gabinecie Owalnym Białego Domu we wtorek 19 sierpnia 2025 roku.

Na zdjęciu na pierwszym planie widać sławne biurko Resolute, ważące ponoć sześćset kilo, które królowa Wiktoria darowała swego czasu na znak przyjaźni prezydentowi R.B. Hayesowi, a po licznych późniejszych perypetiach Jimmy Carter sprowadził je na powrót do Białego Domu i postawił w Gabinecie Owalnym. Donald Trump uczynił z tego biurka, bardziej niźli ktokolwiek dotąd, główny atrybut władzy prezydenta USA, wykorzystując je – niczym święty rekwizyt – przy oświadczeniach publicznych i ceremoniach podpisywania aktów prawnych. Trump ukształtował pewien państwowy ceremoniał związany z biurkiem „Resolute”, polegający na tym, iż tylko on sam, jako wcielenie zbiorowego suwerena, zasiada w trakcie ceremonii za biurkiem, a wszyscy inni uczestnicy stoją po jego obu stronach. Regularnie możemy oglądać zatem czołowych amerykańskich polityków, którzy stojąc obok biurka, wygłaszają swoje oświadczenia. A w Polsce pamiętamy drakę, jaka u nas powstała, gdy prezydent Andrzej Duda, stojąc obok biurka „Resolute”, podpisywał jakąś wspólną deklarację z zasiadającym za „świętym” biurkiem prezydentem USA.

Fenomen zdjęcia zaczyna się od tego, iż tym razem za biurkiem „Resolute” nie widzimy Trumpa, ale wyłącznie jego prawą, zaciśniętą w pięść dłoń, spoczywającą na krawędzi mebla. Trudno zaiste o bardziej zwięzły, a zarazem dobitny symbol zwierzchnictwa i politycznej hegemonii. Gdyby na zdjęciu siedział za biurkiem zwyczajnie cały Trump, to symboliczny wydźwięk sceny byłby oczywiście znacznie słabszy. Ale to dopiero początek symbolicznych znaczeń fotografii. Otóż tym razem nie ma tradycyjnej prezydenckiej „asysty” polityków stojących obok biurka, ale za to po jego drugiej stronie, w ciasno ustawionych obok siebie fotelikach, siedzi siedmioro politycznych liderów Unii Europejskiej, ustawionych w krąg, niczym euro-wasale składający hołd usadowionemu w centrum cesarzowi Zachodu. „Święte” biurko odgrywa tu kluczową rolę, gdyż niczym świecki ołtarz oddziela niewidzialnego na zdjęciu suzerena od przybyłych na hołd wasali. A na dodatek każdy z siódemki euro-wasali swoją postawą, mimiką i wykonywanymi czynnościami w odmienny sposób manifestuje bierną uległość wobec hegemona.

.Idąc zatem od lewej strony: Giorgia Meloni z introwertycznie założonymi rękoma patrzy apatycznie w jakiś punkt na ścianie, jakby musiała uczestniczyć w nużącej ją liturgii. Obok niej Ursula von der Leyen – jak zawsze siedzi prosto, z wystudiowanym grymasem na twarzy, mającym sprawiać wrażenie półuśmiechu, ale skutecznie maskującym wszelkie emocje. Dalej Friedrich Merz i Emmanuel Macron – obaj z uderzającymi oznakami cierpienia na twarzy, ale wpatrzeni w niewidocznego dla nas amerykańskiego przywódcę. Obok nich Aleksander Stubb – niczym prymus w klasie, skupiony na skrzętnym notowaniu w notesiku na kolanie tego, co właśnie mówi Trump. Dalej jeszcze Wołodymyr Zełenski, jako jedyny z tłumaczem nachylonym do jego ucha, a zarazem jedyny patrzący na Trumpa uważnie i z powagą na twarzy. No i na końcu jeszcze Mark Rutte, podparty pod brodę i z zamykającymi się oczami, jakby widowisko, w którym uczestniczy, było mu dobrze znane i niczego się już po jego przebiegu nie spodziewał. Wiemy, że w Gabinecie Owalnym musiał być jeszcze Keir Starmer, ale zdjęcie go jakoś obcięło, tym bardziej zyskując symboliczny wydźwięk hołdu składanego Ameryce przez Unię Europejską.

Euro-wasale wyglądają na znużonych, otępiałych, prawie z krzyża zdjętych; wszyscy, choć każdy w inny sposób, chyba tylko z wyjątkiem prezydenta Ukrainy. Przyjechali przecież do Białego Domu jako ekipa Zełenskiego, która miała za zadanie bronić interesów Kijowa w obliczu niebezpieczeństwa starcia z Trumpem. Amerykański prezydent w ich mniemaniu miał forsować jakieś projekty uzgodnione rzekomo z Putinem, a godzące w interesy Ukrainy. Na miejscu okazało się jednak, że Trump jest właśnie na takim etapie swej polityki, że bezapelacyjnie sprzyja Zełenskiemu, ba… nawet za chwilę przekaże mu w dowód zaufania symboliczne klucze do Białego Domu! Więc euro-wasalom nie zostało nic innego, jak wysłuchanie prezydenta USA z uznaniem i akceptacją, no i oczywiście – wraz z prezydentem Ukrainy nieustanne powtarzanie podziękowań dla Trumpa oraz słów podziwu dla jego mądrości i wielkości.

.Ich obecność w Gabinecie Owalnym do niczego w tym dniu naprawdę nie była potrzebna, bo jedynym, który miał tam interes do zrobienia, był oczywiście Zełenski. No ale skoro już tam przybyli, to władca Ameryki, nie bez racji domagający się uznania, iż jest zwierzchnikiem całego Zachodu, wykorzystał okazję i przyjął hołd od unijnej Europy. Muszę przyznać, że szczerze ucieszyłem się na ten widok. Bo to przecież nie tylko jest tak, iż unijna Europa skazana jest na rolę politycznego wasala Ameryki. O wiele ważniejsze jest to, że jedynie cesarski model amerykańskiej zwierzchniej opieki nad Europą może być źródłem siły i globalnego znaczenia całego wolnego, czyli naszego, zachodniego świata.

Jan Rokita

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 22 sierpnia 2025