Jan ROKITA: Trump – czyli polska konstytucja

Trump – czyli polska konstytucja

Photo of Jan ROKITA

Jan ROKITA

Filozof polityki. Absolwent prawa UJ. Działacz opozycji solidarnościowej, poseł na Sejm w latach 1989-2007, były przewodniczący Klubu Parlamentarnego Platformy Obywatelskiej. Wykładowca akademicki. Autor felietonów "Luksus własnego zdania", które ukazują się w każdą sobotę we "Wszystko co Najważniejsze".

Ryc.: Fabien CLAIREFOND

zobacz inne teksty Autora

Radykalizm konfrontacji politycznej pomiędzy polskim premierem i prezydentem sprawia, że decydentem w ważnych sprawach konstytucyjnych naszego państwa staje się Donald Trump – pisze Jan ROKITA

.Ósmy dzień prezydentury Karola Nawrockiego zapisuje się mocno nie tylko w karierze politycznej obecnego prezydenta, ale także w najnowszych dziejach ustroju naszego państwa. Oto w najbardziej niestandardowy i nieoczekiwany sposób nastąpiło utrwalenie konstytucyjnego zwyczaju, wedle którego to głowa państwa reprezentuje Polskę w międzynarodowych instytucjach sojuszniczych działających w ramach NATO.

Jak wiadomo, ów zwyczaj konstytucyjny kształtował się przez lata w politycznych bólach i konfliktach o władzę. Nie sposób przecież zapomnieć sławetnych swego czasu oświadczeń premiera Donalda Tuska, iż na sojuszniczych szczytach prezydent Lech Kaczyński „nie jest mu potrzebny” albo nawet „tylko przeszkadza”, oraz towarzyszącej tamtym deklaracjom rządowej blokadzie samolotów wojskowych, tak by głowa państwa nie miała się jak dostać na tę czy inną sojuszniczą naradę. Kiedy jednak Tusk wrócił do władzy w roku 2023, biernie zaakceptował podział ról ustrojowych, wypraktykowany przez osiem lat rządów PiS, polegający na tym, iż „domeną” premiera pozostają stosunki polityczne wewnątrz Unii Europejskiej, a „domeną” prezydenta są kwestie bezpieczeństwa w ramach sojuszu NATO.

Wiele jednak wskazuje, iż dla premiera Tuska było to ustrojowe ustępstwo chwilowe, obliczone na rychły koniec prezydentury Andrzeja Dudy i spodziewane przejęcie urzędu głowy państwa przez Rafała Trzaskowskiego, partyjnie zależnego od Tuska i raczej mało chętnego do otwartego starcia z silnym i autorytarnym liderem własnej partii. Skoro jednak prezydentem został wybrany Nawrocki, wszystko miało się na powrót rozstrzygnąć w środę 13 sierpnia, gdy w związku ze spodziewanym przesileniem politycznym w konflikcie Moskwy i Kijowa zaplanowana została kumulacja spotkań i narad zachodnich sojuszników.

Siłą rozpędu można się było spodziewać, że premier Tusk, który wraz ze swoim zastępcą Radosławem Sikorskim w ostatnich tygodniach prezydentury Dudy faktycznie zmonopolizował w swoich rękach polską politykę zagraniczną, obali dotychczasowy konstytucyjny zwyczaj, metodą „per facta concludentia” (jak zwykli mawiać prawnicy). Czyli nie ogłaszając bynajmniej żadnych zmian w ustrojowym podziale zadań między szefem rządu i głową państwa, ale faktycznie biorąc udział w wirtualnym szczycie NATO, a w ten sposób skutecznie pozbawiając Nawrockiego tego kluczowego segmentu prezydenckiej władzy. Jak wiadomo, to się nie udało, ale tylko dlatego, że wiążącą decyzję w sprawie konstytucyjnego ustroju Polski podjął… Donald Trump.

.Szczegóły trybu tego amerykańskiego rozstrzygnięcia co do podziału kompetencji między polskim prezydentem i premierem nie są do końca jasne. Jakkolwiekby na to patrzeć, są one dość krępujące nie tylko dla premiera, ale w istocie dla państwa polskiego.

Jedna z wersji zdarzeń mówi, iż Biały Dom poinformował kanclerza Niemiec o tym, że nie życzy sobie widzieć na szczycie NATO Tuska, ale wyłącznie Nawrockiego, a wiadomość ta – via Berlin – została w przeddzień szczytu, późnym wieczorem, przekazana Donaldowi Tuskowi. Inna wersja zdarzeń mówi, iż to współpracownicy Nawrockiego skutecznie zabiegali o interwencję Waszyngtonu, świadomi tego, że innego sposobu na powstrzymanie Tuska w praktyce nie ma, więc jeśli Trump nie rozstrzygnie polskiego sporu konstytucyjnego, to Tusk złamie dotychczasowy zwyczaj i zawłaszczy kompetencje prezydenckie. Tak czy owak, niezależnie od tego, jak wyglądały szczegóły sprawy, kluczowy fakt jest najzupełniej jasny: radykalizm konfrontacji politycznej pomiędzy polskim premierem i prezydentem sprawia, że decydentem w ważnych sprawach konstytucyjnych naszego państwa staje się Donald Trump.

W oświadczeniu złożonym w środę wieczorem Tusk próbował – całkiem zresztą rozsądnie – robić dobrą minę do złej gry i bagatelizować sprawę. Wbrew faktom robił takie wrażenie, jakby się z Nawrockim dogadał, zaklinając się kilkakrotnie, że udało się w ten sposób ochronić państwo polskie przed jakimś „zewnętrznym rozgrywaniem” (to terminologia samego premiera). Rzecz tylko w tym, że to jest oczywiste kłamstwo. Właśnie nie udało się ochronić państwa przed ową „zewnętrzną rozgrywką”, a decyzji o utrzymaniu prawa polskiego prezydenta do udziału w szczytach NATO nie podjął ani Nawrocki, ani Tusk, ani oni obaj razem, lecz podjął ją Trump.

Z perspektywy polityki godnościowej, idei narodowej suwerenności czy dumnego „wstawania Polaków z kolan” – to jest oczywiście skandal i kuriozum. Ale jeśli spojrzeć na całą rzecz ze strony praktycznej polityki, to rzecz wygląda już całkiem inaczej. Bez względu na to, co kierowało w tym przypadku amerykańskim przywódcą, czy była to pamiętliwość wobec Tuska, oskarżającego niegdyś Trumpa o to, iż ów jest „ruskim agentem”, czy też poczucie ideologicznego pobratymstwa z obozem polskiej prawicy, jedno jest najzupełniej pewne. Biały Dom rozstrzygnął in statu nascendi odradzający się konflikt konstytucyjny w Polsce, zmuszając Tuska do samoograniczenia władzy i zapobiegając niszczącej dla Polski eskalacji ustrojowej wojny pomiędzy premierem i prezydentem.

.Bogu dzięki, że tym razem – w roku 2025 – czynnikiem rozstrzygającym konflikt jest sojusznicza Ameryka. Bo bywało już przecież tak, że podobny spór, tyle że o celebrację obchodów katyńskich w roku 2010, rozstrzygał nie kto inny, jak władca Kremla. A że nie stać nas na to, abyśmy sami podejmowali takie decyzje, no to już całkiem inna sprawa, zresztą nienowa i mocno zanurzona w polskich dziejach.

Jan Rokita

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 15 sierpnia 2025