Jan ŚLIWA: 21 lekcji bez końcowego egzaminu

21 lekcji bez końcowego egzaminu

Photo of Jan ŚLIWA

Jan ŚLIWA

Pasjonat języków i kultury. Informatyk. Publikuje na tematy związane z ochroną danych, badaniami medycznymi, etyką i społecznymi aspektami technologii. Mieszka i pracuje w Szwajcarii.

Ryc.Fabien Clairefond

zobacz inne teksty Autora

Yuval Noah Harari to jeden z głośnych obecnie futurystów. Nie ma w tym nic dziwnego, otaczający nas świat przyspiesza i większość zastanawiających się nad nim zgadza się, że w 2050 r. będzie wyglądał zupełnie inaczej, również inaczej, niż potrafimy sobie wyobrazić. Na pewno marzenie, by było, tak jak było, jest mrzonką. Ale co z rzeczy dla nas wartościowych warte jest zachowania, co uda się zachować? – pyta Jan ŚLIWA

Dla mnie Harari pozycjonuje się już dedykacją: „dla mojego męża Itzika” (ale jednak też „dla mojej matki Pniny i babci Fanny”). Jego pierwsza książka, „Sapiens”, dedykowana jest ojcu, druga, „Homo Deus”, nauczycielowi medytacji. Książki te stanowią trylogię. „Sapiens” to krótka historia ludzkości, tego, jak niepozorne zwierzę stało się władcą świata. „Homo Deus”, krótka historia jutra, przedstawia dalekie perspektywy na granicy science fiction aż po transhumanizm i dalsze losy wyprzedzonego przez technikę i niepotrzebnego rodzaju ludzkiego. Tematem „21 lekcji” jest teraźniejszość i niedaleka przyszłość, czyli okres, który możemy nie tylko obserwować, ale na który też możemy wpłynąć.

Wspomniana dedykacja początkowo zdystansowała mnie wobec autora, podobnie jego krytyczne nastawienie do nacjonalizmu (w konflikcie z globalizmem) i do Boga. Wraz z jego wysokim, prawie piskliwym głosem dało mi to obraz kolejnego proroka postępu, dla którego wszystko starsze niż 10 lat jest przesądem do odrzucenia, wszystkie problemy mają techniczne rozwiązanie, a ludzkość nieuchronnie zmierza do Osobliwości (Singularity), gdy zostanie zastąpiona swoimi inteligentniejszymi od niej produktami. Dla porządku: w matematyce osobliwość to dla funkcji miejsce, gdzie funkcja jest nieciągła (ma skok) lub nie ma zdefiniowanej wartości, jak f(x) = 1/x dla x=0. W fizyce może to być czarna dziura, gdzie gęstość materii dąży do nieskończoności. Futurolodzy określają tak moment, w którym nastąpi WIELKIE COŚ, gdy cała ludzkość dozna krytycznej, nieodwracalnej transformacji. Harari jest jednak ciekawszy. Przede wszystkim jest historykiem i widzi wszystko w szerszej perspektywie. Widząc postęp techniki, nie gloryfikuje go, opisuje również zagrożenia. Interesują go skutki etyczne i społeczne. Formułuje scenariusze i hipotezy, które rozszerzają nasze spojrzenie, i raczej stawia pytania, niż podaje odpowiedzi. 

Książka dzieli się na pięć części i 21 rozdziałów: Wyzwania technologiczne (Rozczarowanie, Praca, Wolność, Równość), Wyzwania polityczne (Wspólnota, Cywilizacja, Nacjonalizm, Religia, Imigracja), Rozpacz i Nadzieja (Terroryzm, Wojna, Pokora, Bóg, Sekularyzm), Prawda (Ignorancja, Sprawiedliwość, Postprawda, Science fiction), Odporność (Edukacja, Znaczenie, Medytacja). Zakres zagadnień jest szeroki. Choć książka ma pewne motywy przewodnie, można ją potraktować jako zbiór esejów, a każdy z nich jest ciekawy.

Przyszłość nasza jest w dużej mierze wyznaczona przez postęp techniczny, a zwłaszcza przez połączenie informatyki z biotechnologią.

Gromadzenie danych i ich inteligentne przetwarzanie, wszechobecne sensory stwarzają nową sytuację. Mój stan jest nie tylko obserwowalny z zewnątrz, czujniki wchodzą pod skórę. Ciągły pomiar parametrów biologicznych pozwala na monitorowanie osób z chorobami przewlekłymi, tak że to nie pacjent się zgłasza do szpitala, gdy pojawiają się objawy, lecz szpital ostrzega go przed zbliżającym się pogorszeniem zdrowia. W ten sposób obserwator zewnętrzny więcej wie o osobniku niż on sam. Dotyczyć to może zdrowia fizycznego i psychicznego, zachowania, przyzwyczajeń, ukrytych myśli. Zależnie od (trudnego do nadzorowania) przepływu danych pozwala to na daleko idącą kontrolę przez mniej lub bardziej przyjazne firmy i instytucje. Przy znajomości psychologii, również konkretnej osoby, możliwa jest manipulacja jego decyzjami przy zachowaniu pozorów swobody. Tu autor twierdzi, że nasza wolna wola jest jedynie iluzją i że dzięki technice da się człowieka zhakować jak komputer. Jeżeli jednak istnieją ciemne moce, które chciałyby w ten sposób podporządkować sobie bezwolnych ludzi, to same one jak najbardziej mają swoje cele, które definiują swoją wolną wolą. To oczywiście prowadzi do sprzeczności, co zasługuje na oddzielny esej. Nie da się przeprowadzić spójnej narracji przy konsekwentnym założeniu braku wolnej woli, również u autora. 

Konsekwencją automatyzacji jest radykalna zmiana rynku pracy. Do tej pory każda rewolucyjna zmiana niszczyła miejsca pracy w pewnych zawodach, a tworzyła w innych. Do tego nikogo nie boli likwidacja ciężkiej, monotonnej pracy fizycznej. Również mało wymagająca praca umysłowa jest automatyzowana. Niegdyś pracą było ręczne adresowanie kopert w banku – zniknęło bez żalu. Ale dzięki sztucznej inteligencji likwidowana jest również inteligentna praca fizyczna i umysłowa. Pozostanie programowanie sztucznej inteligencji dla niektórych, a dla innych nic. Harari sugeruje ironicznie narkotyki i gry komputerowe. Albo myślenie i dyskusja. Podobno mniej więcej połowa ortodoksyjnych Żydów w ogóle nie pracuje, lecz zajmuje się studiowaniem Talmudu i dyskusjami teologicznymi. Może to jedno z rozwiązań. A kto pracuje, musi się co jakiś czas redefiniować. Nie tylko douczać. Po wprowadzeniu bezzałogowych ciężarówek setki tysięcy kierowców będzie musiało znaleźć u siebie inne talenty, np. jako instruktorzy jogi. I tak kilka razy w życiu.

W kształceniu konkretna wiedza będzie odgrywać coraz mniejszą rolę w porównaniu z umiejętnością jej zdobywania i adaptacji w życiu.

Ważnym czynnikiem jest sprostanie wyzwaniom globalnym. Na państwo autor patrzy jako na przejściową formę organizacji. Pewne zadania potrafi dobrze rozwiązać grupa myśliwych, inne – plemię. Do skoordynowanego nawadniania doliny Nilu potrzebne jest państwo. Dziś jednak stajemy przed zadaniami takimi jak utrzymanie światowego pokoju czy kontrola klimatu (zakładając, że to możliwe), które są wykonalne jedynie w ramach struktur globalnych. Jeżeli chodzi o naród, to docenia wartość wspólnoty i łączących ją mitów i narracji. Podkreśla jednak, że pojęcie narodu jest stosunkowo młode, w czym odzywa się jego postawa historyka. Wspomina, gdy jako chłopak machał flagami z innymi w Dzień Pamięci (Jom ha-Zikkaron) i chciał sam zostać kiedyś poległym żołnierzem. Uświadomił sobie jednak, że z perspektywy grobu trudno mu będzie się jednak delektować pieśniami śpiewanymi na jego cześć. Spojrzał też na to z wyższej perspektywy: święta historia narodu żydowskiego dotyczy jedynie 0,2% ludzkości i 0,005% powierzchni świata, pomija Imperium Chińskie, plemiona Nowej Gwinei i galaktykę Andromedy. Również czasowo obejmuje tylko kilka tysięcy lat. Czy Jerozolima, „wieczna stolica narodu izraelskiego”, o którą Żydzi tak się spierają z Palestyńczykami, będzie istniała za 13 tysięcy lat, nie wspominając o 13 miliardach? Czy będą istnieć Żydzi i Palestyńczycy?

Jak mamy w szybko zmieniającej się sytuacji żyć? Człowiek potrzebuje jakiegoś sensu, chce być elementem Czegoś Większego. Często nie musi to być dużo większe, lecz musi wykraczać poza horyzont: czasowo na generację lub dwie do tyłu i w przód, przestrzennie choćby w jakiejś lokalnej społeczności. Pozostawić po sobie jakieś dzieło, potomstwo. Nie wszystek umrę, non omnis moriar. Jako społeczność łączą nas wspólne mity, narracje. Jak symbol władzy rzymskich liktorów – fasces, wiązki rózg. Gdy są razem związane, nie da się ich złamać. Tak niezłomny jest naród powiązany w fasces, dążący do jednego celu. Lecz widzący przed sobą ten jedyny cel – może być niebezpieczny dla innych. Ale pierwotny zamysł jest szlachetny, co pokazuje, że nawet szlachetnym zamysłom trzeba się uważnie przyglądać.

Harari słusznie zauważa, że ludzie nazywają dziś faszystami wszystkich, których nie lubią, co rozwadnia ten termin. Prawdziwy faszyzm jest groźny, ponieważ redukuje człowieka – ojca, mężczyznę, Polaka, inżyniera – do jedynej tożsamości, niepodlegającej dyskusji i często definiowanej przez innych. Skądinąd po wojnie, po zdjęciu rzemieni z wiązek ludzkich fasces, Niemcy i Włosi dość szybko odnaleźli się w tożsamościach i powiązaniach tradycyjnych, jak rodzina czy praca.

By wspólne narracje łączyły grupę ludzi, muszą oni w nie wierzyć. Same narracje nie muszą być prawdziwe. I tu Harari włącza swój sceptycyzm. Obserwuje ludzi jak krzątające się mrówki, co może i jest słuszne, ale niekoniecznie przyjemne. Więc dobrze, mamy nasze mity i wspomagające je rytuały. Są jednak równo (niewiele) warte i w liberalnym supermarkecie możemy sobie wybrać dowolne. Świętością liberalizmu jest wolna wola i słuchanie swoich uczuć. Sam nadaję sens mojemu życiu. Mam tylko dwa przykazania: tworzyć i walczyć o wolność. I tu Harari przechodzi na kolejny poziom: również wolna wola jest iluzją, człowiek jest poddany biochemicznym algorytmom, równie bezwzględnym, jak inkwizycja i KGB. Również osobowość, moje ja, jest mityczną chimerą. I tu dla mnie (autora tej recenzji) rozumowanie załamuje się: nie da się napisać sensownej książki, gdy każde naciśnięcie klawisza jest rezultatem neuronalnego flippera. Jeżeli jedyne, co jest realne, to żonglowanie kulkami, sensu nie ma żadnego w niczym, od A do Z, wszystko inne to ciągnięcie za uszy.

Wróćmy jednak do naszego Harariego. Oczywiście znowu będąc w końcu człowiekiem, zaczyna szukać sensu. Można powiedzieć: życie nie ma sensu, a ja znajduję sens w głoszeniu tej prawdy. Pisze o buddystach wierzących w nicość tego świata, lecz prowadzących krwawe wojny. Tu jednak rozumowanie się zapętla: może po prostu założenie o bezsensie jest bezsensowne? Kończy ten rozdział argumentacją, że naród jako byt abstrakcyjny cierpieć nie może, cierpieć mogą jedynie ludzie i to jest ważne (lecz dlaczego cokolwiek jest ważne?).

Trzeba oddać honor Harariemu, że w swojej argumentacji sensownie cytuje słowa Mickiewicza o Polsce jako Chrystusie narodów, jak również używa nazwy Ostrołęka z poprawną ortografią. Cieszy, jestem bowiem już przyzwyczajony do ignorancji dotyczącej Polski.

Harari pisze również o prawie Polaków do ustanowienia niepodległego państwa, dodając oczywiście, że sama egzystencja Polski jest wyimaginowana, polega na obrazach w ludzkich umysłach. Skąd znajomość Polski? Jego babcia Fanny pochodziła z Polski i wyjechała z rodzicami i siostrami do Jerozolimy. Reszta rodziny pozostała w Chmielniku i Częstochowie i zginęła podczas okupacji. Ale Harari nie byłby sobą, gdyby tego wspomnienia nie użył jako przykładu marności usiłowania pozostawienia czegoś po sobie. W poprzednich zdaniach pisze o dinozaurach i neandertalczykach.

Podsumowując, pisze o medytacji vipassana, którą sam praktykuje – dwie godziny dziennie i kilka tygodni w roku na specjalnym kursie. Polega ona na obserwacji oddechu, a potem innych funkcji ciała, jedynych rzeczy prawdziwie realnych. Można zapytać, jak jeszcze znajduje czas na pisanie książek, ale twierdzi, że to właśnie daje mu odpowiednią koncentrację. Nie posiada komórki, w domu ma telefon stacjonarny, znany tylko niewielu. Dla mnie osobiście to może jedna z cenniejszych rad.

* * *

.Książka jest nierówna. Poszczególne zagadnienia są ciekawie rozpracowane. Nawet to irytujące spojrzenie na ludzkie mrowisko pobudza do myślenia. Na ile odwieczne jest to, co uważamy za odwieczne? Jak to wygląda z perspektywy innych? Jednak nie potrafię nie wrócić do naszej zwyczajnej, ludzkiej narracji, która mi zapewnia porządek w życiu. Bez fanatyzmu, wiedząc o jej ograniczeniach. Również każda narracja całkowicie odrzucająca wolną wolę prowadzi do sprzeczności – tu i gdziekolwiek indziej. Nie można w następnym zdaniu napisać „i wobec tego należy to a to zrobić”. Nie widziałem nikogo, kto by żył przy tym założeniu.

W końcu trudno odpowiedzieć na pytanie: „I co z tego wszystkiego wynika?”. Ale w filozofii tak jest, że od 2500 lat można spędzić mile czas na rozważaniu w kółko tych samych problemów, a czasem i nowych. Jako inspiracja do dalszej dyskusji książka na pewno ma sens. Jeżeli oczywiście cokolwiek ma sens.

Jan Śliwa

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 10 listopada 2018