Dojrzałość to świadomość precyzowania własnych poglądów i umiejętność prezentowania ich w sposób, który nie służy obrażaniu innych – pisze Jarosław KORDZIŃSKI.
.Egzamin dojrzałości skończył swój żywot w przepisach prawa oświatowego w roku 2005. Czy to oznacza, że od absolwentów szkół średnich, którzy pomyślnie przejdą przez egzamin maturalny, nie oczekuje się dojrzałości? A może, zważywszy, że większość z nich dawno osiągnęła wiek 18 lat, nikt już nie próbuje im sugerować, że staną się dorośli dopiero po zdaniu matury?
Dojrzałość po nowemu
.W większości reprezentujemy społeczność osób zbyt często oczekujących na to, że coś zostanie nam dane. Nawet jeśli jesteśmy dokładnym zaprzeczeniem wszelkiej roszczeniowości, to i tak jesteśmy osaczeni tego typu postawami. Niemal codziennie słyszymy o protestach związkowców, którzy uważają, że państwo, a w gruncie rzeczy ci wszyscy, którzy w tym państwie pracują, powinno zagwarantować im najpierw miejsca pracy, zaraz potem podwyżki wynagrodzenia i jeszcze później totalny „socjal”, gwarantujący rozmaite darmowe usługi z zakresu opieki zdrowotnej, komunikacji, mediów i czego tam jeszcze byśmy sobie życzyli. Co więcej, ponad połowa dorosłych w naszym kraju nie pracuje, otrzymując od państwa, czyli de facto od tych, którzy pracują, rozmaite mniejsze lub większe dotacje. Nie ma więc co się dziwić, że znaczna ich część uważa, że praca jest w gruncie rzeczy dla frajerów. A tym bardziej bez sensu jest zaangażowanie, które każe ciężko pracować, a nie daje natychmiastowej gwarancji sukcesu. To również powoduje, że tak trudno jest nam próbować. W efekcie wycofujemy się, zaczynamy być coraz bardziej sfrustrowani, a w naszych głowach coraz częściej zaczynają pojawiać się myśli o spiskowej teorii dziejów – o tych, którzy nas okradli i teraz na nas żerują, i o tym, że nic w gruncie rzeczy nie ma sensu, bo przecież oni nam i tak nie pozwolą zrobić niczego dobrego.
Myśląc w ten sposób, funkcjonujemy z praktycznym umysłem „nieustannego dziecka”, które nie potrafi, a nawet nie chce dorosnąć, uznając, że wszystko, o czym marzy, powinni mu zapewnić rodzice (pracodawca, politycy, rząd), a ono tylko ma wyraźnie mówić, na czym mu zależy. Zjawiska „bamboccioni” czy „kidults” nie są już niczym dziwnym. Trzydziesto- czy nawet czterdziestoletnie dzieci mieszkające ze swoimi rodzicami czy żyjące i funkcjonujące jak „wieczne dzieci”, to wciąż jeszcze fenomen obserwowany w większym stopniu w tak zwanej „starej Europie”, ale i w Polsce możemy obserwować całe środowiska, w których na jednym miejscu mieszkają dziadkowie, rodzice i dzieci – i jedno, co ich łączy na pewno, to niechęć do pracy, brak szacunku dla autorytetów i nieograniczone przekonanie, że w gruncie rzeczy wszystko im się należy za darmo.
Matura
.Kluczowym tematem związanym z maturą 2023 były zapewnienia oficjalnego szefa wszystkich egzaminów w Polsce, że w tym roku przecieków nie będzie, ponieważ zastosowano najbardziej przemyślne systemy kontroli i zabezpieczeń. Z drugiej strony media, ale też znawcy tematu fascynowali się kwestią wyników, jakie osiągnęłaby na egzaminie maturalnym sztuczna inteligencja. Żadnych przemyśleń na temat celów, formy oraz korzyści, jakie matura daje uczniom, systemowi edukacji, społeczeństwu. Jeśli już, to rozważano raczej powody, dla których z tego egzaminu należałoby zrezygnować. Tu czytamy, że poddawanie nastolatków systemowi egzaminowania to wręcz łamanie praw dziecka jako człowieka i że niczemu nie służy. Stawiamy bowiem abiturientów wobec konieczności weryfikacji poziomu zapamiętanej wiedzy i wyćwiczonych umiejętności zgodnie z zaproponowanymi przez dorosłych narzędziami, które nie tyle pozwalają zbadać dorosłość, ile potulność, posłuszeństwo i zgodność tego, co wie i potrafi absolwent, z tym, co bada egzaminator. Jeden z maturzystów zapytany o zakres wyzwań, jaki stawia przed nim matura, odpowiada krótko: „Matma. Nigdy mi nie było z nią po drodze”. Ba, ale jeśli chce studiować tę swoją anglistykę czy psychologię, to musi jednak i ten przedmiot zaliczyć przynajmniej w minimalnym zakresie. I choć wie, że ten przedmiot nigdy do niczego w życiu mu się nie przyda, co potwierdzają jego matka i dziadek, to i tak zdaje sobie sprawę, że to właśnie minimum punktów z owej matmy zadecyduje, czy jest już wystarczająco dojrzały, czy nie.
Oceniana jest szkoła, oceniany jest nauczyciel i wreszcie uczeń – nie pod względem tego, jakim jest człowiekiem (choćby na ile jest dojrzałym), ale pod względem tego, ile punktów zdobywa na różnych egzaminach. Oznacza to, że cele kształcenia w znacznym zakresie skupione są na przygotowywaniu uczniów właśnie do rozwiązywania testów. Z całą pewnością łatwiej te wyniki wypracować, kiedy wzmocni się naukę przedmiotów egzaminacyjnych pracą z korepetytorami. Ba, bywa, że korepetycje zastępują tradycyjną naukę szkolną, podczas której koledzy i koleżanki, a niekiedy wręcz sami nauczyciele bywają przeszkodą. Na szczęście wysokie wyniki swoich podopiecznych doceniają też sami uczący, którzy nieraz tak różnicują swoją ofertę, by móc najwięcej uwagi poświęcić tym najlepszym, którzy w ostateczności decydują o wynikach oraz pozycji szkoły, a więc i ich samych w rankingach. Bywa, co już jest karygodne i na ogół trudniejsze do udowodnienia, że część uczniów zachęcana jest do tego, by przystępowała do matury dopiero w drugim terminie, który nie liczy się w rankingach. Tak jednak być nie powinno!
Dojrzałość
.Czy ktoś jeszcze dostrzega w systemie edukacji potrzebę uwzględnienia niezbędnych zmiennych decydujących o dojrzałości? Zwłaszcza dziś i zwłaszcza w polskiej szkole, w której istotniejsze są „cechy niewieście”, niechęć do wszelkich odmienności i bezrefleksyjne powielanie stereotypów narodowych? Abiturienci piszący maturę na poziomie podstawowym z języka polskiego w formule 2023 otrzymali do wyboru dwa tematy. Pierwszy z nich brzmiał: „Człowiek – istota pełna sprzeczności”, a drugi: „Co sprawia, że człowiek staje się dla drugiego człowieka bohaterem?”. Czy warto było odnieść się do agnostycyzmu, nieheteronormatywności, czy akceptacji aborcji? Każde z tych odniesień występuje dziś w dojrzałych społeczeństwach i dyskurs na ich temat jest jednym z elementów debaty społecznej. Czy ma do tego prawo absolwent liceum? Czy dojrzałością jest raczej rezygnacja z tego typu wątków? Czy bohaterem może być postać występująca na co dzień w mediach narodowych, obrońca migrantów próbujących przejść polską granicę, czy aktywny przeciwnik zasalania Odry? Czy bohaterem winien być raczej jakiś żołnierz wyklęty czy polski święty?
Dojrzałość to świadomość precyzowania własnych poglądów i umiejętność prezentowania ich w sposób, który nie służy obrażaniu innych.
Pomija się też informacje, które pokazują, na ile szkoła, poza kształceniem kompetencji przedmiotowych, rozwija umiejętności oraz postawy przygotowujące do warunków życia oraz rozwoju w realiach XXI wieku. Czy szkoła pozwala na wybór dalszej drogi edukacyjnej, rozumianej jako podjęcie decyzji co do doboru przedmiotów maturalnych oraz kierunku studiów i uczelni, gdzie trafią dokumenty absolwenta. Czy rozwija kompetencje w zakresie analizy posiadanych przez ucznia predyspozycji, formułowania celów oraz gromadzenia niezbędnych zasobów, by je osiągnąć? Czy liczba uzyskanych punktów jest równorzędna z poziomem osiągniętej dorosłości, praktycznymi kompetencjami do przejmowania odpowiedzialności za swoje decyzje i wystarczającymi zasobami do skutecznego działania? Czy liczba punktów powinna być efektem pracy szkoły jako miejsca dorastania młodego człowieka w wymiarze społecznym, efektem potwierdzonym umiejętnością współpracy i angażowania się w działania na rzecz osób poszkodowanych czy potrzebujących? W wymiarze indywidualnym zaś rozpoznawania swoich możliwości i ograniczeń i doświadczania strategii oraz praktyki budowania ścieżek dochodzenia do wybranych celów? Ważne jest, by uczniowie mieli poczucie wsparcia w tej drodze i nawet w sytuacjach krytycznych nie czuli się osamotnieni. By szkoła była miejscem doświadczania procesu dorastania i ułatwiała dbanie o siebie w przyszłości.
Tymczasem najnowszy raport z badania dotyczącego zdrowia psychicznego, poczucia własnej wartości i sprawczości młodych ludzi w Polsce, przeprowadzonego przez fundację UNAWEZA, wskazuje, że:
* uczniowie czują się osamotnieni i bezwartościowi;
* co drugi uczeń w wieku 10–19 lat ma skrajnie niską samoocenę i fatalne zdanie o sobie;
* ponad 80 proc. badanych wskazało, że nie potrafi znaleźć rozwiązania w kłopotliwej sytuacji i nie radzi sobie ze stresem dnia codziennego.
Czy przygotowanie do egzaminu dojrzałości może w tym jakoś pomóc? Wręcz przeciwnie. Potwierdza jedynie, że ważny jest nie uczeń – ważne są jego oceny. Standardowa i zgodna z krzywą Gaussa wykładnia potwierdza, że wybitnych uczniów, w zależności od przyjętych kryteriów, jest zawsze zaledwie kilka czy kilkanaście procent, co decyduje o poważnej liczbie przypadków niskiej samooceny wśród nastolatków. Tę niską samoocenę wzmacnia pragmatyka nauczania i skupienie na rozwiązywaniu zadań egzaminacyjnych z istotnym pominięciem kompetencji życiowych, praktycznych, przydatnych i potrzebnych w życiu codziennym. Szkoła i matura w niewielkim stopniu wzmacniają w uczniach poczucie dojrzałości. Tę zdobywa się w zupełnie innych miejscach i na podstawie całkowicie odmiennych doświadczeń.
.Po co więc serwujemy naszym nastolatkom tego typu traumatyczną sytuację? Wiele wskazuje, że po to, żeby nauczyli się tego, co w życiu dorosłego człowieka jest najważniejsze, że ten, który ma możliwości decydowania o naszym życiu, z reguły po prostu ma rację. I że nie warto za bardzo tej władzy i tej sytuacji się przeciwstawiać.