Nauczanie języka angielskiego w dobie samotności
Musimy wymyślić, czym jest nauczanie języka na nowo. I musimy zrobić to w kontekście nadchodzącego tsunami samotności i pogłębiającego się kryzysu tożsamości – pisze Jędrzej STĘPIEŃ
.Chciałbym ująć pracę nauczyciela z uczniem w pewnym kontekście, ponieważ jak wiemy, wszystko pozbawione kontekstu traci swoje znaczenie. A najgorszą rzeczą, jaka mogłaby nas, nauczycieli, spotkać, nie jest utrata pracy na rzecz sztucznej inteligencji, tylko utrata sensu i celu naszego istnienia. Nadchodzące lata zapowiadają się burzliwie, ale wierzę, że jeśli zachowamy silną motywację do działania, przejdziemy przez nie bezpiecznie.
Zmiany, które obserwujemy ostatnio, zachodzą bardzo szybko. Technologia, która jeszcze wczoraj wyzwalała wielki potencjał edukacji, dziś wręcz zagraża naszemu istnieniu. Jednak sam postęp technologiczny to moim zdaniem za mało, by podważyć instytucję tak starą jak praca nauczyciela z uczniem w klasie. Dlatego, by zrozumieć, z czym mamy do czynienia, musimy spojrzeć szerzej. Musimy spojrzeć na kulturę.
Wydarzyło się w niej coś, co zmieniło nasze interakcje i sposób, w jaki wspólnie żyjemy. Ale nie stało się to w zeszłym roku wraz z rozpowszechnieniem dużych modeli językowych. Jonathan Haidt w swojej najnowszej książce The Anxious Generation wskazuje raczej na początek drugiej dekady XXI wieku jako potencjalny przełom w sposobie komunikowania się ludzi. Dwa wydarzenia, które przyczyniły się do tego najbardziej, to pojawienie się współczesnych mediów społecznościowych oraz rozpowszechnienie smartfonów. Od kiedy posiadamy obie te rzeczy, nasze interakcje stają się coraz bardziej bezcielesne, asynchroniczne, adresowane do wielu odbiorców jednocześnie, ponadto można je łatwo zarówno rozpocząć, jak i zakończyć.
Tendencja ta zderzyła się z innym potężnym trendem, który dojrzewał w społeczeństwie od dawna: samotnością. Wskaźniki samotności rosły od wielu dekad. Niektórzy mówią, że korzenie jej współczesnej odmiany sięgają narodzin metropolii i przedmieść. Ok. 2010 roku trend wyraźnie przyspieszył, a dekadę później otrzymał turbodoładowanie w postaci pandemii COVID-19. Obecnie oczekuje się, że do 2030 roku samotność sama stanie się pandemią.
25 proc. francuskiego społeczeństwa przyznaje się dziś do poczucia samotności. W tej grupie są nie tylko osoby starsze, bardziej narażone na różne formy izolacji, lecz także gwałtownie rosnąca liczba osób młodych. Rządy Wielkiej Brytanii i Japonii mają już specjalnych ministrów do spraw samotności, by walczyć z przybierającym na sile problemem. W Stanach Zjednoczonych pojawiła się nowa gałąź gospodarki zwana „przemysłem przytulania”. Jest to sektor oferujący komercyjnie platoniczny dotyk, obsadzony armią profesjonalnych „przytulaczy”. Przykłady na to, jak poważna i tragiczna staje się kwestia samotności, można by mnożyć w nieskończoność.
.W tym kontekście sporo osób upatruje nadziei w sztucznej inteligencji i czatbotach, które stają się coraz lepszymi towarzyszami rozmowy. Ethan Mollick, amerykański ekspert w zakresie SI, pisze w swojej najnowszej książce Co-Intelligence, że duże modele językowe mają potencjał, by uczynić samotność dużo mniej dojmującą, ale zaznacza jednocześnie, że SI może wepchnąć ludzi w jeszcze większą izolację społeczną, gdyż będą woleli komunikację z przyjazną maszyną niż z drugim człowiekiem.
Owa współczesna, technologicznie wywołana izolacja ma wyjątkowo brutalny charakter, gdyż jest hermetyczna. Wpycha ludzi w pewnego rodzaju alternatywny świat, w którym pozbawieni są kontaktu z innymi ludźmi, ale tracą też kontakt z samymi sobą, gdyż są zajęci konsumowaniem jakiegoś rodzaju treści cyfrowych. Skrajnym przypadkiem tego typu izolacji jest zjawisko znane Japończykom jako hikikomori. Hikikomori są ludźmi, którzy spędzają cały swój czas zamknięci we własnym pokoju, podłączeni do sieci, nienawidzący świata na zewnątrz i nienawidzący siebie samych.
Jednak konsekwencje współczesnej izolacji wykraczają daleko poza osobiste cierpienie jednostki. Ludzie żyjący w ten sposób tracą kontakt z rzeczywistością i podatni są na różnego rodzaju teorie spiskowe. Hannah Arendt w Korzeniach totalitaryzmu pisała, że samotność jest pożywką dla terroru. Samotność prowadzi nas do najgorszych możliwych wniosków: „jestem samotny” rozumiane jest jako „wszyscy są przeciwko mnie”, a „nie znam tej osoby” interpretowane jest jako „ta osoba jest dla mnie zagrożeniem”. Tak więc izolacja społeczna niesie ze sobą także znaczące ryzyko polityczne.
.Ale z naszego punktu widzenia – z punktu widzenia nauczycieli języków – owa izolacja zwyczajnie okrada ludzi z języka. Tak, w świecie, w którym przeciętna osoba konsumuje odpowiednik 300 stron tekstu dziennie, ludzie są pozbawiani języka na masową skalę. To paradoks nie mniejszy od samotności pogłębiającej się wraz z rosnącą liczbą otaczających nas tłumów. Ale język to coś więcej niż tylko narzędzie komunikacji. Leibniz powiedział kiedyś, że ludzie są monadami bez okien, a język jest naszym jedynym sposobem, by pokazać innym, co znajduje się w naszym wnętrzu i kim jesteśmy. Język jest przestrzenią, w której stajemy się i spełniamy się jako istoty ludzkie. I proces ten nie odbywa się w odosobnieniu. Naszej indywidualności nie nabywamy gdzieś z dala od innych, by potem wkroczyć z nią do świata ludzkich relacji. Nie wykształcamy jej także w relacji z istotami od nas niższymi jak zwierzęta czy czatboty, u których jedyne, czego szukamy, to przyznanie nam racji i współpraca dla naszej własnej korzyści. Tylko wchodząc w świat ryzyka, konfliktu i odpowiedzialności, jakie towarzyszą spotkaniu z drugim człowiekiem, możemy zbudować pewność siebie i stać się osobą pośród innych osób. Dlatego wraz z językiem odbierane jest nam coś bardzo ważnego – odbierana jest nam moc stawania się sobą.
Z tego względu praca nauczyciela z uczniem w klasie nigdy nie stanie się przeżytkiem. Wartość tej instytucji jest zbyt duża, gdyż potrzebujemy innych, by odpowiedzieć na pytanie, kim sami jesteśmy. Jest to problem wyższego rzędu w edukacji, do którego technologia być może właśnie otworzyła nam drzwi. Ta sama technologia zamyka jednocześnie drzwi do tego, czym zajęcia w klasie były wcześniej. Ethan Mollick pisze, że sztuczna inteligencja zniszczy wiele rzeczy w edukacji, nim ją naprawi. Osobiście patrzę z coraz większym zdumieniem na to, jak algorytmy usuwają bariery językowe jedną za drugą. Bardzo możliwe, że już niedługo technologia usunie z nauczania języka angielskiego słowo „angielskiego” i zostawi tylko „nauczanie języka”.
.Dlatego musimy wymyślić, czym jest nauczanie języka na nowo. I musimy zrobić to w kontekście nadchodzącego tsunami samotności i pogłębiającego się kryzysu tożsamości. Będzie to pociągało za sobą radykalną zmianę punktu widzenia na to, czym jest język dla ludzi – nie zwykłym narzędziem komunikacji, lecz przestrzenią, w której stajemy się sobą. Zmieni się sposób, w jaki reklamować będziemy nasze usługi. Nauczyciele będą musieli być lepiej wykształceni i posiadać inne umiejętności, by konkurować ze sztuczną inteligencją o bycie lepszymi i ciekawszymi partnerami do rozmowy. Ale w świecie, w którym bariery językowe praktycznie nie będą już istnieć, nadal będzie ogromny popyt na język. Bo, jak pisał Charles Taylor, ludzie są „zwierzętami językowymi”, a my – my jesteśmy nauczycielami języka.
Tekst jest tłumaczeniem wystąpienia na konferencji dla nauczycieli języka angielskiego Innovate ELT 2024, Barcelona 26 maja 2024 rok.