Nie ma to jak mokry, późnojesienny listopad. Gdy wszyscy skarżą się na niekorzystną aurę, staram się, możliwie jak najbardziej ochoczo, wychodzić do miasta i fotografować. I nie chodzi tu nawet o robienie zdjęć przechodniom pod parasolami – choć szczególnie w Paryżu jest to wdzięczny temat dla fotografa. Mam na myśli przede wszystkim piękne, lśniące kolory, błyszczące ulice i chodniki… Prawdziwa feeria barw. Rzadko kiedy miasto wygląda tak kolorowo. Dlatego też staram się nie zwracać uwagi na przemoczone buty, zziębnięte dłonie i uciążliwy wiatr, w pełni skupiona na odkrywaniu na nowo tak przecież dobrze mi znanego miasta.
Joanna Lemańska