Teresa z Lisieux. Wszystko jest łaską
Marie Françoise Thérèse Martin, czyli Święta Teresa od Dzieciątka Jezus i Najświętszego Oblicza, francuska karmelitanka bosa, towarzyszy Krzysztofowi POPŁAWSKIEMU OP od ponad czterdziestu lat. Teresa z Lisieux. Najpierw poznał jej życiorys, potem zetknął się z pismami karmelitanki, jeszcze później napisał na jej temat pracę magisterską. Zaufać Miłości to duchowa biografia niezwykłej osobowości, wskazuje motywacje i refleksje autorki Dziejów duszy, ale też pokazuje, czym dla Teresy było całkowite zawierzenie się Panu Bogu – w krótkim życiu, a także w cierpieniu i w obliczu śmierci.
.Dla Teresy z Lisieux „Wszystko jest łaską” nie oznacza, że wszystko jest dobre, kolorowe, piękne, zrozumiałe i zgodne z naszymi oczekiwaniami. Jest łaską, to znaczy prowadzi i łączy z Bogiem. I w tym kontekście wszystko może nas nawrócić, zwrócić ku Bogu, odwrócić od siebie, wyzwolić od nas samych, byśmy mogli się otworzyć na to, co przynosi codzienność i Boża obecność w niej. Wszystko może stać się łaską prowadzącą do Boga.
Po mszy świętej w uroczystość Trójcy Przenajświętszej, 9 czerwca 1895 roku, Teresa pisze tekst Aktu ofiarowania się Miłości Miłosiernej. Dwa dni później wypowie go w chórze zakonnym przed figurką Matki Boskiej Uśmiechu z ukochaną siostrą Celiną, która w klasztorze otrzymała imię siostra Genowefa od św. Teresy. W lipcu 1897 roku, kilka tygodni przed śmiercią, leżąc już w infirmerii (mały klasztorny „szpital”), powie: „Bardzo często, kiedy tylko mogę, powtarzam moje ofiarowanie się Miłości Miłosiernej” (ŻZ, 29 VII). Ofiarowanie nie jest jedynie jednorazowym aktem i formą modlitwy, lecz za nim idzie cała postawa w codzienności. Postawa miłości i oddania wszystkiego Bogu.
Teresa, nie mając wykształcenia teologicznego, zadziwia głębią intuicji i wniknięcia w tajemnicę Boga. Życie miłością w wierze i nadziei jest najlepszą szkołą poznawania Go. Pisze na zakończenie Rękopisu A w kontekście Aktu ofiarowania, że poprzedziła go łaska zrozumienia, „jak bardzo Jezus chce być kochany” (Rps A, 84ro). Bardzo to bliskie zawołaniu św. Franciszka: „Miłość nie jest kochana!”. Stąd też tekst rozpoczyna się od słów: „O mój Boże! Trójco Błogosławiona, pragnę Cię Kochać i starać się, by Cię Kochano”.
Sprawiedliwość w świetle miłosierdzia
.Druga połowa XIX wieku w pobożności francuskiej (i nie tylko) naznaczona była aktami ofiarowania się Bożej sprawiedliwości, które miałyby być formą zadośćuczynienia za wielkie niegodziwości tego czasu: „Można odnieść wrażenie, że francuscy katolicy w tamtym okresie skłonni byli obdarzać Boga własnym gniewem i oburzeniem wywołanym podłością, niewiarą i zeświecczeniem im współczesnych. Nieuchronnym tego skutkiem był obraz Boga onieśmielającego i zniechęcającego, Boga, którego należy czcić z lękiem i udobruchać heroicznymi aktami zadośćuczynienia” (o. Simon Tugwell OP).
Teresa – w swoim stylu – szanując tego typu pobożność, stwierdza, że to nie jest dla niej. Podziwia, ale nie ma zamiaru naśladować, bo nie czuje się na tyle silna. A tak naprawdę chodzi o to, że ona przede wszystkim doświadcza Boga Miłosiernego, którego nawet sprawiedliwość jest związana z miłosierdziem: „Mnie On obdarzył nieskończonym Miłosierdziem i poprzez nie właśnie widzę i wielbię Boskie przymioty!… Wówczas wszystkie wydają mi się promieniejące miłością, nawet Sprawiedliwość (a może nawet przede wszystkim ona) wydaje mi się przyodziana w miłość… Jak dobrze jest pomyśleć, że Dobry Bóg jest Sprawiedliwy, to znaczy, że ma wzgląd na naszą słabość, że doskonale zna kruchość naszej natury. Czego więc mogłabym się lękać?” (Rps A, 83vo). Nie negując Bożej sprawiedliwości, nasza święta umieszcza ją w pryzmacie Bożego miłosierdzia. Do księdza Roullanda, misjonarza w Chinach i jednego z dwóch jej duchowych braci, napisała w maju 1897 roku: „Nasz Pan jest nieskończenie sprawiedliwy; właśnie sprawiedliwość, która przeraża tyle dusz, jest dla mnie źródłem radości i ufności. Być sprawiedliwym to oznacza nie tylko wymierzać surową karę winowajcom, ale także uznać intencje prawe i wynagradzać cnotę. Spodziewam się tyleż od sprawiedliwości Bożej, ile od Jego miłosierdzia; właśnie dlatego, że jest sprawiedliwy, równocześnie »łagodnym i miłościwym jest Panem, nieskory do gniewu i bogaty w łaskę… On zna naszą ułomność, pamięta, że jesteśmy prochem… Jak się lituje ojciec nad synami, tak Pan się lituje nad tymi, co się Go boją«” (List 226).
Sprawiedliwość Boża przedstawiona jest jako Jego miłosierne spojrzenie na człowieka przez pryzmat kruchości ludzkiej natury ze zrozumieniem i miłością, a zarazem jako zaproszenie do ufności i oddania.
Wszystko jest łaską
.W Akcie ofiarowania odnajdujemy także element wdzięczności: „Dziękuję Ci, o mój Boże! za wszystkie łaski, jakimi mnie obdarzyłeś, a szczególnie za to, że mnie przeprowadziłeś przez próbę cierpienia”. Pamiętajmy o tym, że jest to dopiero czerwiec 1895 roku, a więc przed nią jeszcze cierpienie duchowe nocy wiary i okrutne cierpienie fizyczne związane z gruźlicą. Mimo tych doświadczeń na trzy miesiące przed śmiercią, 5 czerwca 1897 roku, matka Agnieszka notuje wypowiedź Teresy wobec niepokoju otoczenia, że mogłaby umrzeć w czasie, kiedy nie może przyjmować komunii świętej: „Gdybyście mnie któregoś ranka zastały nieżywą – nie martwcie się tym; byłby to po prostu dowód, że dobry Tatuś-Pan Bóg przyszedł, aby mnie zabrać. Wielką łaską jest otrzymać sakramenty; ale jeśli Bóg na to nie zezwala, to również dobrze; WSZYSTKO JEST ŁASKĄ” (ŻZ, 5 VI). Napis: „Wszystko jest łaską” widnieje na różnych obrazkach Teresy i wielu osobom nie jest łatwo odnaleźć się w tym doświadczeniu. Przecież jest tyle rzeczy, które dotykają nas do głębi, i tyle jest fizycznego cierpienia czasem trudnego do zniesienia i zrozumienia. Dla Teresy „Wszystko jest łaską” nie oznacza, że wszystko jest dobre, kolorowe, piękne, zrozumiałe i zgodne z naszymi oczekiwaniami. Jest łaską, to znaczy prowadzi i łączy z Bogiem. I w tym kontekście wszystko może nas nawrócić, zwrócić ku Bogu, odwrócić od siebie, wyzwolić od nas samych, byśmy mogli się otworzyć na to, co przynosi codzienność i Boża obecność w niej. Wszystko może stać się łaską prowadzącą do Boga. Potrzebne są do tego miłość,
wiara i nadzieja oraz wyobraźnia, tak by doświadczyć słów
św. Pawła: „Wiemy też, że Bóg z tymi, którzy Go miłują, współdziała we wszystkim dla ich dobra” (Rz 8,28). Jak w wielu sytuacjach naszego życia w sformułowaniu „Wszystko jest łaską” nie chodzi o powtarzanie go jako religijnego frazesu, zwłaszcza by – jak nam się wydaje – pocieszać innych, ale o osobiste, dogłębne przeżycie tej tajemnicy.
Wybieram wszystko
.To zadziwiające, jak często w pismach Teresy pojawiają się słowa „wybieram” i „wszystko” oraz jak były one dla niej ważne. Szczególnie słowo „wszystko” może wydawać się przesadne. W tym, co napisała, „wybieram” pojawia się dziewięćdziesiąt pięć razy, a sformułowanie „wybieram wszystko” to jedno z możliwych podsumowań czy sposobów rozumienia jej życiowej drogi.
Symbolicznego znaczenia nabiera wydarzenie z dzieciństwa, o którym wspomina w Rękopisie A: „Kiedyś Leonia, sądząc, że jest już za duża na to, by bawić się lalkami, przy- szła do nas obu [tzn. do Celiny i Teresy] z koszyczkiem
„Nie chcę jednak zbierać zasług na Niebo,
chcę pracować jedynie z Miłości ku Tobie.
(…) Pod wieczór życia stanę przed Tobą
z pustymi rękoma, bo nie proszę Cię, Panie, byś liczył moje uczynki”.
pełnym sukienek i pięknych gałganków przeznaczonych na uszycie innych; na wierzchu leżała jej lalka. »Proszę, moje siostrzyczki, zwróciła się do nas, wybierajcie, daję wam to wszystko«. Celina, wyciągnąwszy rękę, wzięła kłębek jedwabnych sznurków, które się jej spodobały. Po chwili zastanowienia i ja wyciągnęłam rękę, mówiąc:
»Ja wybieram wszystko!«. Ten drobny szczegół z dzieciństwa streszcza moje życie” (Rps A, 10ro–10vo). Warto pamiętać, że owo „wszystko” było bardzo mizerne. Jedyną cenną rzecz, jedwabne sznurki, zgarnęła Celina. Reszta to kawałki szmat i materiałów, wcale nie pięknych gałganków.
„Wszystko” w naszym życiu może oznaczać również to, co mi się nie podoba, to, co muszę przezwyciężać, co jest nieatrakcyjne i mało wartościowe w oczach własnych i postronnych obserwatorów. Ważnym dopełnieniem tej postawy są słowa skierowane do Jezusa w zakończeniu tego wspomnienia: „»Wybieram wszystko«, czego Ty chcesz!” (Rps A, 10vo).
To ciekawe, że już w lipcu 1888 roku, parę miesięcy po
wstąpieniu do karmelu, kiedy Teresa ma zaledwie piętnaście lat, pisze do Celiny o tym, czego sama na pewno doświadczyła: „Jezus żąda, byś Mu oddała WSZYSTKO, WSZYSTKO, WSZYSTKO, tak jak może wymagać tego od największych świętych” (List 57). I kolejno podkreśla „wszystko”: dwa, trzy i pięć razy. To radykalizm w powierzeniu się Bogu: oddaję wszystko, dosłownie wszystko, i przyjmuję wszystko, dosłownie wszystko.
Puste ręce
.W kolejnym fragmencie Aktu ofiarowania pisze: „Nie chcę jednak zbierać zasług na Niebo, chcę pracować jedynie z Miłości ku Tobie. (…) Pod wieczór życia stanę przed Tobą z pustymi rękoma, bo nie proszę Cię, Panie, byś liczył
moje uczynki”.
Puste ręce to znak bezinteresownej miłości. Teresa nie zatrzymuje nic dla siebie i nie zamierza szczycić się tym, co robi. Wybiera wszystko, by to wszystko skierować ku Bogu jako znak miłości i rozdać dla zbawienia dusz. I zostać z pustymi rękoma, z tym dosłownym ludzkim „nic” w perspektywie wieczności. Również tutaj ukazuje swoją
niezależność i nieskończoność jej kochającego serca, które wszystko składa w Bogu. Gorączkowe zasługiwanie i wyliczanie, czego jeszcze doświadczyła w przygotowaniu do pierwszej komunii, kiedy to w duchu epoki zapisała, że w ciągu dwóch miesięcy uczyniła 1949 ofiar i 2773 akty strzeliste, zastąpiła miłością, która nie rachuje, nie kalkuluje i nie ma miary: „Kierownicy dusz polecają dążyć do doskonałości przez wykonywanie jak największej ilości aktów cnót, i to jest zupełnie słuszne. Jednak mój kierownik Jezus nie uczy mnie liczyć aktów; uczy mnie czynić wszystko z miłości, niczego Mu nie odmawiać, być zadowoloną, gdy daje mi sposobność udowodnienia, że Go kocham. Wszystko to wszakże odbywa się w pokoju, w całkowitym oddaniu się: Jezus robi wszystko, ja nic nie robię” (List 142).
Puste ręce to także znak ludzkiej słabości, ograniczoności i świadomości bycia obdarowywanym przez Boga: „Nie mając nic, wszystko otrzymam od Boga”. Można
więc paradoksalnie powiedzieć, że nie ma alternatywy „wszystko albo nic”, tylko jest jedność, razem, „wszystko i nic”. Wielkość Boga i „nic” człowieka mogą stworzyć razem wielkie dzieło miłości. Pięknie i obrazowo Teresa tłumaczy to w jednym z listów: „Rzeczywiście, zero samo przez się nie ma żadnej wartości, ale postawione obok jednostki staje się liczbą potężną, byle tylko na właściwym stanęło miejscu, po cyfrze, a nie przed nią!… Otóż tak właśnie umieścił mnie Jezus, ufam, że tam pozostanę zawsze” (List 226).
Umrzeć z miłości
.Zasadniczym sformułowaniem Aktu ofiarowania jest zakończenie, w którym pojawia się motyw męczeństwa miłości: „POŚWIĘCAM SIEBIE NA OFIARĘ CAŁOPALNĄ TWOJEJ MIŁOSIERNEJ MIŁOŚCI, błagając, byś mnie wyniszczał nieustannie, przelewając w mą duszę strumienie nieskończonej czułości, ukryte w Tobie, bym w ten sposób, o mój Boże, stała się Męczennicą Twej Miłości!”. To męczeństwo miłości czerpie przykład i siłę z ofiary krzyża. Dla Teresy krzyż jest bardziej ofiarą miłości Boga do człowieka, wyrazem ukochania człowieka aż do szaleństwa, niż tylko zadośćuczynieniem za grzechy. Krzyż codzienności i cierpienia znoszony każdego dnia staje się przy- gotowaniem do śmierci, do śmierci z miłości: „Niechaj to Męczeństwo przygotuje mnie do stawienia się przed Tobą, a potem przyprawi mnie o śmierć, aby dusza moja mogła bezzwłocznie ulecieć w wieczyste objęcia Twej Miłosiernej Miłości”. Niebo według Aktu ofiarowania będzie wiecznym posiadaniem Umiłowanego Oblubieńca, do którego
Teresa – jak ufa – upodobni się także przez chwałę stygmatów Jego męki, jakie pojawią się na jej uwielbionym ciele.
I kiedy rzeczywiście umiera z miłości w wielkim cierpieniu 30 września 1897 roku, mówi: „Nie żałuję, że oddałam się Miłości. (…) Nie, nie żałuję tego. Przeciwnie!” (ŻZ, 30 IX).
Miłosna rana
.W jej prośbie, by w niebie mogła nosić stygmaty, widać głębokie przeżywanie tajemnicy zmartwychwstania Jezusa i spotkania ze Zmartwychwstałym, który przecież ukazał się uczniom ze znakami męki. Odpowiedzią na tę prośbę była nadzwyczajna łaska, jakiej doświadczyła, trwająca zaledwie kilka sekund. Otóż kilka dni po wypowiedzeniu Aktu ofiarowania, gdy odprawiała drogę krzyżową, poczuła, jakby zranił ją rozpalony grot: „Ogarnął mnie poryw takiej miłości do Boga, że nie potrafię tego wyrazić inaczej, jak tylko w ten sposób, że wydawało mi się, iż zostałam zanurzona w ogniu. (…) Płonęłam miłością i czułam, że jeszcze minuta, jeszcze sekunda, a nie zniosę tego i umrę. (…) zaznałam tego tylko raz jeden i przez jedną chwilę, a potem wpadłam znowu w moją zwykłą oschłość” (ŻZ, 7 VII).
Teresa nie potrzebowała nadzwyczajnych łask, ponieważ na swojej drodze odkryła, że wszystko staje się łaską, kiedy odniesione jest do Boga w wierze, nadziei i miłości, nawet jeśli to najcięższy krzyż, jaki przyszło człowiekowi nieść.
Fragment książki Zaufać Miłości. Codzienność z Teresą z Lisieux, wyd. „W drodze”, 2024 r. [LINK]