Ks. Emil PARAFINIUK: Dlaczego przekonuję do tego, żeby nosić maski także w kościele?

Dlaczego przekonuję do tego, żeby nosić maski także w kościele?

Photo of Ks. Emil PARAFINIUK

Ks. Emil PARAFINIUK

Ksiądz rzymskokatolicki. Dyrektor Krajowego Biura Organizacyjnego Światowych Dni Młodzieży. Sekretarz Rady KEP ds. Duszpasterstwa Młodzieży

W mediach społecznościowych wezwałem do noszenia maseczek. W reakcji jedni nazywają mnie „pozytywną twarzą Kościoła”, inni „modernistą”, „obrzezanym” czy „sprzedawczykiem”. Nie sądziłem, że ruch antycovidowy jest aż tak krzykliwy. Najbardziej dziwi fakt, że niektórzy moi współbracia kapłani są zaangażowani po tamtej stronie – pisze ks. Emil PARAFINIUK

Mogłoby się wydawać, że nasze czasy są niezwykle racjonalne. Nauka rozwija się w niesamowitym tempie. Podobnie jest z różnymi wynikami badań – jednego dnia publikowane, tego samego znane są już na całym świecie. Szeroki dostęp do wiedzy sprawia, że wiele osób, które nie odbyły regularnych studiów i związku z tym ich poznanie może być dosyć chaotyczne i wybiórcze, może mieć wrażenie posiadania wykształcenia. Niektórzy komentatorzy twierdzą wręcz, że można już mówić o pewnej prawidłowości: dominuje myślenie „nie znam się, to się wypowiem”.

Kilka dni temu popełniłem, z potrzeby serca (choć może to brzmi nieco pompatycznie), tweet. Jego treść była bardzo prosta i oczywista: „Dlaczego noszę maskę? Dlaczego udzielam Komunii św. w masce? Dlaczego spowiadam w masce? Dlaczego trzymam dystans? Dlaczego dezynfekuje ręce? Ano dlatego: szanuję Ciebie, człowieku, a mojego Boga nie chcę wystawiać na próbę. Nie teoria spiskowa, tylko miłość”.

Nic szczególnego. Nie jestem specjalistą od wirusów i chorób ludzkich. Pisząc tę wiadomość, wzorowałem się po prostu na znanym zakładzie Pascala – „jeśli wirus istnieje, to dystans, maseczki, dezynfekcja pomogą go opanować. Jeśli nie istnieje – to nie szkodzi, a zasada DDM nie pozwoli roznosić się innym zarazkom”. Nie moją rzeczą jest oceniać działania rządu. Ale kiedy patrzymy na świat, to widzimy, że te trzy hasła promowane są w większości miejsc na świecie.

Po publikacji tweet uzyskał ponad 2400 polubień, 385 profili podało go dalej. Doczekał się także 140 odpowiedzi. Faktem jest, że znaczna większość reakcji była pozytywna. Dostawałem wiadomości z podziękowaniem od osób, których ze względu na nazwę profilu raczej bym nie zaobserwował. Kilka portali napisało na ten temat. Te kilka zdań umocniło, mam nadzieję, chociaż trochę tych, którzy obawiają się zarażenia, którzy są teraz chorzy, może uwięzieni na kwarantannie. Może umocniło ludzi, którzy obawiają się choroby i nie chodzą do kościoła. Taki też był cel – w jedności z Kościołem – to, czego naucza Kościół i co podpowiada rozsądek.

Ale była też druga grupa, bardzo hałaśliwa. Począwszy od niektórych „zacnych prałatów Twittera i Facebooka”, na różnego rodzaju walczących o wiarę, nawet w grupach znajdujących się aktualnie poza Kościołem (czego same nie uznają), skończywszy. Zaskoczyły mnie te reakcje. Nie sądziłem, że ruchy antycovidowy, antymaseczkowy, przeciw komunii na rękę są tak silne – a może nie tyle silne, ile krzykliwe, głośne, widoczne. Dziwi mnie jednak fakt, że niektórzy moi współbracia kapłani są zaangażowani właśnie po tamtej stronie.

I tutaj, po napisaniu powyższych zdań, od razu następuje moment szufladkowania. Jedni nazywają mnie „pozytywną twarzą Kościoła” (co uważam za komiczne), inni „modernistą”, „obrzezanym” (!) czy „sprzedawczykiem”. Wyliczać można długo. Przyznam szczerze, że zaskoczyły mnie te wszystkie negatywne reakcje.

Spodziewałem się, że kilka osób może być przeciw (to już taka nasza specjalność), ale nie spodziewałem się, że fala hejtu będzie aż tak odczuwalna. Nie spodziewałem się także, że w opisach lżących i wyzywających mnie osób pojawiać się będzie tak często słowo „katolik”, a i czasem zdjęcie w koloratce (jakim bólem musiało przepełnić niektórych opublikowane kilka dni temu zdjęcie Ojca Świętego w maseczce).

Oczywiście, nie jestem zupą pomidorową i nie wszyscy muszą mnie lubić. Ale jest różnica pomiędzy nielubieniem a zaprzeczaniem faktom i zakłamywaniem rzeczywistości. Przecież jako katolicy tak często podkreślamy, że nasza wiara jest rozumna – dlatego tak bardzo zdziwiło mnie wyśmianie z powodu zwykłych, prostych faktów.

Zastanawiałem się nad tym, skąd takie postawy „anty” się biorą? Czy dotyczą tylko tej jednej płaszczyzny covidowo-maseczkowej? Otóż mogę się założyć o dużą czekoladę, że nie. To bycie „anty” i kontestacja różnych rzeczy jest, niestety, stylem życia i patrzenia na świat. I o drugą czekoladę mogę się założyć, że gdyby ktoś kilka miesięcy temu powiedział „zakazujemy noszenia maseczek”, to ta sama grupa krzyczałaby „mordercy!”.

I jeszcze jeden problem chyba trzeba zauważyć. Jest grupa ludzi, której duchowość można wyrazić słowem „przeciwko”. Potrzebują wroga, jakiegokolwiek, do walki – bo zresztą wszyscy z doświadczenia wiemy, że nic nas tak nie jednoczy jak wspólny wróg. Ale niestety język „przeciwko” nie jest językiem ewangelizacji. Językiem ewangelizacji jest słówko „za”: katolik jest za życiem, za rodziną, za człowiekiem etc. Niestety, postawa „przeciwko” jest postawą gromadzącą rzesze zwolenników – jest okazją do pokazania mocy, siły, ducha wojny. Tylko czy takiego ducha widzimy u Jezusa?

Z całej tej sytuacji z tweetem wynika dla mnie bardzo ważna nauka. Jako księża musimy bardzo uważać na to, co publikujemy w mediach społecznościowych.

Nie występujemy w internecie jako osoby prywatne. Nawet dopisek „profil prywatny” tego nie zmieni. Nasze słowa mogą budować, głosić Ewangelię, ale także niszczyć i ośmieszać Kościół. Wyzwaniem dla nas jest to, aby nie dać się wciągać w spory i nie stawać się twarzą tych sporów.

Jako ksiądz zawsze mam też swojego przełożonego – czy mi się to podoba, czy nie, nie mam prawa pleść, co mi ślina na język przyniesie. To tutaj realizuje się kapłańskie posłuszeństwo.

Social media to dla wszystkich (zarówno duchownych, jak i świeckich) przestrzeń do ewangelizacji. Gdy między sobą obrzucamy się epitetami, obrażamy się wzajemnie – my, wierzący – musimy mieć świadomość, jaki przekaz wysyłamy w świat. Czy ktoś, kto odszedł od Kościoła albo nigdy w nim nie był, zainteresuje się wspólnotą, która niczym nie różni się od sceny politycznej?

.W tym trudnym czasie dla nas wszystkich bądźmy dla siebie ludzcy, bądźmy dla siebie dobrzy, módlmy się za siebie. „Owocem zaś ducha jest: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie” (Ga 5, 22–23a).

ks. Emil Parafiniuk

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 23 października 2020
Fot. Mateusz WŁODARCZYK / Forum