Kościoły odegrały dużą rolę w procesie pojednania polsko-ukraińskiego
To, co dotychczas wydarzyło się w relacjach polsko-ukraińskich z inspiracji Kościołów w Polsce i na Ukrainie, było przygotowaniem do stanu obecnego relacji Polaków i Ukraińców. O tym, że nie były to działania daremne, niech świadczy to, co dziś dzieje się w naszych relacjach, szczególnie otwartość i hojność tysięcy Polaków przyjmujących w swoich domach Ukraińców uciekających przed wojną wywołaną przez Rosję – pisze ks. Stefan BATRUCH
.Każde pojednanie jest procesem, ma swój początek, jakąś dynamikę rozwojową i dąży do tego, by osiągnąć pełnię, być pojednaniem szczerym i rzeczywistym. Jeżeli chodzi o pojednanie polsko-ukraińskie, można je podzielić na dwa etapy: do roku 1990 i po roku 1990. Ta data jest istotna, ponieważ do 1990 roku, do przemian ustrojowych w Polsce i w byłym Związku Radzieckim, kwestia relacji polsko-ukraińskich była mocno upolityczniona. Na przykład nie można było prowadzić bezpośredniego dialogu między hierarchami kościelnymi i między duchownymi, ponieważ oficjalnie chrześcijaństwo w Związku Radzieckim było zakazane i musiało zejść do podziemia. Wszyscy biskupi ukraińskiego Kościoła greckokatolickiego albo byli w łagrach, albo po zwolnieniu z nich za granicą.
W Polsce sytuacja też była trudna, wymagała ciągłych negocjacji z władzami. Prymas Stefan Wyszyński był bardzo zaangażowany również w pomoc Kościołowi greckokatolickiemu w przetrwaniu trudnego okresu, bo pełnił obowiązki ordynariusza, osoby w pełni odpowiedzialnej za rozwój Kościoła greckokatolickiego, który nie miał wówczas własnego hierarchy. Dużą rolę w podtrzymywaniu relacji między naszymi wspólnotami odgrywał metropolita krakowski kardynał Karol Wojtyła. Pierwsze kontakty nawiązano z kardynałem Josyfem Slipyjem w kontekście II Soboru Watykańskiego, gdzie kardynał Slipyj wystąpił na plenarnej sesji, mówiąc o tym, jak dużo ofiar ponosi Kościół greckokatolicki za wierność Stolicy Apostolskiej.
Drugim ważnym momentem było sprowadzenie przez kard. Josyfa Slipyja relikwii św. Jozafata, przechowywanych od początku XX w. w Białej Podlaskiej, które wówczas, w 1963 r., przez Wiedeń dotarły do Rzymu. Jego celem było umieszczenie ich w bazylice św. Piotra i to się udało – znalazły się w ołtarzu św. Bazylego Wielkiego. Przypuszczamy, że również Karol Wojtyła był uczestnikiem tego wydarzenia i że silnie to na niego wpłynęło oraz spowodowało, iż w późniejszym okresie już z pomocą dominikanina ojca Feliksa Bednarskiego zaczęto współpracę, która miała na celu wymianę doświadczeń i poglądów teologów polskich i ukraińskich. Obydwaj hierarchowie poparli tę inicjatywę.
Sam ojciec Feliks Bednarski zwracał głośno uwagę na potrzebę szukania dróg porozumienia i współpracy między Polakami i Ukraińcami, między katolikami z Polski i grekokatolikami z Ukrainy. W tej współpracy widział drogę do przezwyciężenia trudnej sytuacji naszych krajów, w których panował reżim komunistyczny. W całym tym procesie kolejnym ważnym punktem był wybór Karola Wojtyły na papieża. Już miesiąc po jego wyborze kardynał Josyf Slipyj odwiedził nowego papieża, aby przedstawić mu propozycję zorganizowania wspólnych obchodów tysiąclecia chrztu. Papież Polak nie tylko zaakceptował pomysł, ale i zachwycił się nim. Choć więc krótko potem, bo w 1984 r., kardynał Slipyj zmarł, Jan Paweł II niejako przejął ten program i zaczął go wcielać w życie. I tak w 1987 r. z jego inicjatywy zostało zorganizowane spotkanie Episkopatu Polski i Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego. Odbyło się ono w Collegium Polskim i w Collegium Ukraińskim w Rzymie. Wtedy wymieniono pewne ważne deklaracje mówiące o tym, że trzeba się oderwać od dzielącej Polaków i Ukraińców bolesnej przeszłości, myśleć o współpracy, która jest konieczna i ważna, że nie można nieustannie licytować krzywd, bólu i cierpienia, których doświadczyły obydwa narody. Już wtedy zauważono, jaką rolę w konfliktowaniu Polaków i Ukraińców odgrywa Rosja.
Rok po tym spotkaniu odbyły się uroczyste obchody Tysiąclecia Chrztu Rusi Kijowskiej: najpierw w Rzymie, z aktywnym udziałem Jana Pawła II, a potem, we wrześniu, na Jasnej Górze w Częstochowie, gdzie uczestniczyli w nich nowy zwierzchnik Kościoła greckokatolickiego kardynał Myrosław Lubacziwski, Prymas Polski kardynał Józef Glemp oraz pozostali hierarchowie. Były to właściwie pierwsze i największe spotkania Polaków i Ukraińców po II wojnie światowej. Miały pokazać, że wspólnie się modlimy, ale też wspólnie zaczynamy drogę, która ma nas pojednać i pomóc nam oderwać się od bolesnych wspomnień z przeszłości.
Gdy nadszedł przełom 1989 i 1990 r., kard. Myrosław Lubacziwski wrócił z Rzymu do Lwowa, a w 1991 r. Jan Paweł II odwiedził Przemyśl. Sytuacja była trudna, bo miano podczas jego wizyty w Przemyślu przekazać odradzającemu się Kościołowi greckokatolickiemu w Polsce dawną katedrę greckokatolicką. Jednak byli ludzie, którym to przeszkadzało, i zawiązał się komitet, który sprzeciwiał się tym decyzjom. Wtedy Jan Paweł II, z pomocą miejscowego biskupa, znalazł rozwiązanie salomonowe: przekazał grekokatolikom kościół garnizonowy, do dziś pozostający katedrą metropolity przemysko-warszawskiego. I tam też padły pierwsze bardzo ważne słowa Jana Pawła II skierowane do grekokatolików: „Jakże serdecznie bym pragnął, bracia i siostry, aby tamte jasnogórskie uroczystości Kościoła greckokatolickiego [z 1987 r. – przyp. red.] okazały się jeszcze pod jednym względem prorocze: aby Bóg raczył je przyjąć jako symboliczną pieczęć pojednania i prawdziwego braterstwa Ukraińców i Polaków. Tyle goryczy i udręki przeszły oba nasze narody w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat. Niech to doświadczenie posłuży jako oczyszczenie, które ułatwi spojrzenie z dystansem na dawne spory, pretensje i wzajemne nieufności, a przede wszystkim ułatwi wzajemne przebaczenie dawnych krzywd. Dzisiaj dosłownie wszystko – a przede wszystkim wspólna wiara w Jezusa Chrystusa – wzywa do pojednania, braterstwa i wzajemnego szacunku; do szukania tego, co łączy. Wzniecanie dawnych nacjonalizmów i niechęci byłoby działaniem przeciwko chrześcijańskiej tożsamości; byłoby również rażącym anachronizmem, niegodnym obu wielkich narodów”.
I tak się rzeczywiście później zaczęło dziać.
Lata 90. były, rzecz jasna, czasem, kiedy zarówno Kościół w Polsce, jak i na Ukrainie przechodził pewną reorganizację, reformę administracyjną. W 2001 r. najpierw zmarł dotychczasowy zwierzchnik Kościoła greckokatolickiego Myrosław Lubacziwski, a potem Jan Paweł II pojechał na Ukrainę. Podczas odprawianej we Lwowie przez Jana Pawła II mszy nowy zwierzchnik grekokatolików, kardynał Lubomyr Huzar, po raz pierwszy, w obecności dwumilionowej rzeszy ukraińskich wiernych, poprosił o przebaczenie. Przeprosił Polaków i bliskich wszystkich tych, którym Ukraińcy – chrześcijanie, grekokatolicy – przynieśli cierpienie i śmierć. Było bardzo ważne, że uczynił to w obecności Jana Pawła II i wobec tak licznie zgromadzonych wiernych, w tym również z Polski.
To, co dotychczas wydarzyło się w relacjach polsko-ukraińskich z inspiracji Kościołów w Polsce i na Ukrainie, było przygotowaniem do stanu obecnego relacji Polaków i Ukraińców. W tej chwili bardzo ważnym elementem jest upamiętnienie ofiar różnych zbrodni zarówno na Ukrainie, jak i w Polsce. Oczywiście proporcje liczb tych ofiar są zupełnie inne, dlatego hierarchowie powinni zdobyć się na odwagę i zwrócić się do urzędników odpowiednich ministerstw, by jak najszybciej doprowadzić do upamiętnienia ofiar. Trzeba też na to przeznaczyć odpowiednie środki państwowe, by to upamiętnienie było godne, miało odpowiednią formę i nie było prowizoryczne. To, co wydarzyło się w relacjach polsko-ukraińskich po pełnoskalowej agresji Rosji na Ukrainę, szczególnie reakcja zwykłych Polaków przyjmujących w swoich własnych domach ludzi uciekających przed wojną, pokazało, że dotychczasowe wysiłki podejmowane przez Kościoły nie były daremne. Okazało się, że pomimo dzielących nas trudnych wydarzeń z przeszłości pojawiło się przekonanie, że jesteśmy narodami bardzo sobie bliskimi i w obliczu zagrożenia możemy i powinniśmy się wspierać.
.Tym, co jest obecnie największym wyzwaniem w naszych relacjach, jest unikanie skrajnych emocji zarówno po stronie ukraińskiej, jak i polskiej. W badaniu wspólnej tragicznej przeszłości powinniśmy zwracać uwagę na rzetelność dociekań i uczciwość dyskusji. Dotychczas pojawiające się emocje, nieraz skrajne, powodowały liczne nieporozumienia. Teraz zaś bardziej potrzebujemy spokojnego dialogu, rzeczowej rozmowy i wyjaśniania wszystkich kwestii spornych w dążeniu do wspólnego stanowiska. Miejmy nadzieję, że z Bożą pomocą nam się to uda.
Ks. Stefan Batruch