
Rękopiśmienność w dobie pisania cyfrowego
Aby w pisaniu odręcznym dostrzec sztukę, trzeba było przestać widzieć w nim rzemiosło, mozolnie, masowo i mechanicznie przyswajane. Dowartościowanie rękodzieła jest wynikiem nowoczesnej cywilizacji przemysłowej – pisze Marta RAKOCZY
.Praktyki pisania w dobie mediów cyfrowych ulegają radykalnym przekształceniom. W świecie ekranów i klawiszy używanie ołówków, długopisów i piór wydaje się w coraz większym stopniu czynnością anachroniczną. Wielu rodziców zadaje sobie pytanie: dlaczego dzieci nie korzystają systematycznie z komputera w szkole? A także: jakie znaczenie dziś może mieć pisanie odręczne?
Oczywiście istnieje wiele badań dowodzących, że pisanie odręczne – powiązane z płynnym, świadomym ruchem ręki – lepiej służy zapamiętywaniu tego, co zapisane. Podobną intuicję wykorzystywano już w dawnych praktykach kaligrafowania zdań, których treść – poprzez fakt ręcznego ich odwzorowania – miała być przez ucznia uwewnętrzniona. Dlatego w dziewiętnastowiecznych podręcznikach kaligrafii kazano przepisywać sentencje moralne według stosownego wzoru. Przykładowo Seweryn Oleszczyński w podręczniku Nauka pisania z 1888 roku prezentował połączenia liter za pomocą maksym w rodzaju: „Zazdrość, kłamanie, lenistwo i łakomstwo są grzechem wielkim”. A po odzyskaniu niepodległości w podręcznikach do kaligrafii czytano: „Cudze kraje chwalmy, ale swój kochajmy”.
Dla badacza kultury ciekawy jest fakt, że niezależnie od wyników nowych badań – nierzadko wraz z kolejnymi badaniami odrzucanych – instytucje edukacyjne reagują zazwyczaj niechętnie na wszelkie przemiany technologiczne. Preferują praktyki tradycyjne. Zachowawczość nie jest, rzecz jasna, cechą wyłącznie szkół i osób odpowiedzialnych za ich program. Przemiany technologiczne – także te związane z technologią pisania i czytania – budziły od wieków duże emocje, a w skrajnych przypadkach paniki moralne. Wynalazek pisma – fundamentalny dla dalszego rozwoju cywilizacji zachodniej – był przez Platona w IV wieku p.n.e. uważany za początek epoki wiedzy pozornej, polegającej na informacji zdeponowanej na zewnętrznym nośniku, a nie głęboko uwewnętrznionej mądrości. Prasa drukarska i drukowana książka – choć stosunkowo szybko podbiły Europę nowożytną – uważane były w XV wieku za dzieło szatańskie. Jeszcze w XIX wieku Honoré Balzak w powieści Stracone złudzenia ukazywał instytucje kultury druku jako demoniczne. Dla Balzaka nie stanowiły one chwalebnych narzędzi popularyzacji i demokratyzacji wiedzy zawartej w tekstach. Przeciwnie, druk powodował, jego zdaniem, poddanie wszelkich treści pisanych bezwzględnym prawom rynku i polityki. Prawa te – sugerował Balzak – służyły najgorszym gustom. Nierzadko też zmuszały, zwłaszcza dziennikarzy, do uprawiania intelektualnej prostytucji.
Głosy przeciwników nowych technologii były często podyktowane rozlicznymi, z reguły irracjonalnymi, uprzedzeniami. Co więcej, wynikały z przeoczanych niekonsekwencji. Dobrym tego przykładem jest Platon. Był on nie tylko genialnym filozofem, ale także bardzo utalentowanym literatem. A utrwalony został na kartach historii dzięki pismu, które krytykował. Trudno jednak stanowisko krytyków nowych technologii dezawuować. Wyrastało ono z reguły ze świadomości – której często nie mieli technologiczni optymiści i bezkrytyczni wielbiciele postępu – że wszelkie instrumenty tworzone w toku rozwoju kulturowego nieodwołalnie zmieniają praktyki ludzkiego działania i myślenia. I jako takie wymagają one nie tyle bezmyślnego oporu, ile intensywnej refleksji.
Każda nowożytna zmiana narzędzia pisarskiego budziła kontrowersje. Te zaś nie zawsze prowokowały korzystny intelektualnie ferment. Burzono się w czasach wypierania piór przez stalówki, stalówek przez pióra wieczne i piór wiecznych przez długopisy. Lekceważono również fakt, że przemiany te zasadniczo służyły odciążaniu mięśni ręki, a co za tym idzie – ekonomizacji wysiłku związanego z długim pisaniem. Mało kto wie, że pisanie piórem gęsim wymagało pracy mięśni nie tylko dłoni, ale także barku. Łokieć przy tej technice pisarskiej nie opierał się na blacie. Mało kto uświadamia sobie też to, że czasownik „pisać” w językach europejskich – dziś oznaczający głównie twórczość umysłową – zawdzięcza swoje znaczenie redukcji wysiłku fizycznego dokonanej za sprawą nowych przyborów piśmiennych. Jeszcze w języku staropolskim pisanie kojarzono raczej z kreśleniem linii i szlaczków (stąd wielkanocne pisanki). Albo ze żmudnym przepisywaniem.
Pisarz to niegdyś skryba, a nie twórca. Pisanie to dawniej głównie czynność nie intelektualna, lecz fizyczna. Ciekawe jest to, że ze starymi narzędziami pisarskimi rozstawano się niechętnie. Traktowano je nierzadko – gdy przestawały być kojarzone z codziennością – ze szczególną estymą. Czyniono je przedmiotem nostalgii lub zwykłego snobizmu. Nie przypadkiem nadal oficjalne podpisy, składane publicznie przez prominentnych polityków, nie są raczej sporządzane zwykłym długopisem. Nieprzypadkowo też reklamy producentów piór wiecznych głoszą, że służą one „eleganckiemu”, „nietuzinkowemu” i „pełnemu urokowi” pisaniu. Na wszelkie zmiany związane z nowymi technikami i narzędziami pisarskimi niechętnie reagowała zwłaszcza szkoła. W swym historycznym kształcie była ona zazwyczaj – wbrew postulatom co światlejszych pedagogów – odpowiedzialna za mechaniczną reprodukcję utrwalonych wzorców działania. Efektem tego było często mało racjonalne upieranie się przy pisaniu stalówkami w czasie, gdy pojawiły się pióra wieczne. A także trwanie przy ołówkach i piórach wiecznych w czasie, gdy popularyzowano długopisy.
Wraz z wynalazkiem druku wielką wagę zaczęto przywiązywać do rękopiśmienności. Zwłaszcza że odręczne pisanie i przepisywanie nadal miało miejsce w większości dziedzin życia codziennego. Kaligrafię ceniono jako gwaranta czytelnego pisania i łatwej, szybkiej lektury. W erze przedmaszynowego pisania miała ona ogromne, także czysto pragmatyczne znaczenie. Mało kto zdaje sobie sprawę z tego, że krój pisma copperplate –traktowany jako wzór romantycznej kaligrafii – obecnie nierzadko stosowany w typografii tradycyjnych zaproszeń ślubnych – został stworzony dla angielskich kupców. W epoce uprzemysłowienia i globalizujących się rynków ich coraz bardziej złożone i liczne transakcje wymagały szybkiego pisania. Krój copperplate pozwalał pisać litery łącznie, bez odrywania pióra od kartki papieru przy kolejnej literze.
Zdarzało się, że pisanie odręczne w praktyce szkolnej było w epoce nowoczesnej rodzajem musztry. Dzieci w klasie miały pisać w odpowiednim rytmie i tempie oraz na stosowną komendę. Nic dziwnego, że Michel Foucault w głośnej książce Nadzorować i karać uznał kaligrafię za przykład opresyjnego dyscyplinowania jednostki: tworzenia z niej posłusznego trybu w efektywnie działającej machinie społeczeństwa. W Polsce znaczenie estetycznego pisania odręcznego ograniczono dopiero kilkadziesiąt lat temu, gdy z polskich szkół usunięto osobny przedmiot kaligrafii. Zmiana ta była zrozumiała. Dokonano jej w czasie, gdy sprofesjonalizowane pisanie wiązano coraz częściej z maszyną do pisania.
W rozwiniętej kulturze druku, jaką był wiek XX, pismo odręczne – stopniowo wypierane jako medium oficjalnej komunikacji – zaczęto kojarzyć z tym, co wyjątkowe, oddolne i antysystemowe albo osobiste bądź intymne. Dużą wagę zaczęto przywiązywać do jednostkowych rysów pisania. Dostrzeżono w piśmie odręcznym już nie zestandaryzowany kaligraficznie sposób zapisu, ale niepowtarzalny charakter osoby, która pisze. Już w wieku XVIII powstaje grafologia jako rzekoma nauka, która pozwoli ustalić na podstawie sposobu pisania danej osoby jej rysy charakterologiczne. „Brzydko” prowadzony zeszyt – niesłusznie traktowany w szkole jako podstawowa „wizytówka” ucznia – stawał się podstawą często niesprawiedliwego oskarżania go o „lenistwo”, „niezaangażowanie”, a nawet „brak zdolności”. W wieku XIX niektórzy psychiatrzy i psychoanalitycy uznali, że w piśmie odzwierciedlić się może podświadomość jednostki, a jego charakter zdradza jej osobowość. W wieku XX rozwinęła się grafologia sądowa, wypracowująca narzędzia oceny prawdziwości dokumentów, w tym podpisów. Pismo – jego układ, nacisk ręki, kształt liter, rozmiar odstępów – zaczęło służyć ustaleniu tego, co miało zostać ukryte. Stało się wizytówką – sygnaturą jednostki. Powszechny ciągle zwyczaj podpisywania się własnym imieniem i nazwiskiem – jako podstawowa czynność pozwalająca legitymizować w świetle prawa określone czynności – cały czas jest tego dobitnym przykładem.
Skojarzenie odręczności z tym, co osobiste, widoczne było także w dwudziestowiecznym przeświadczeniu, że pewnych listów – pisanych do kochanków lub przyjaciół – nie wypada pisać na maszynie. Odręczny gest zapisu miał być wyrazem emocjonalnego zaangażowania. Druk i maszynowe pisanie kojarzone było z tym, co oficjalne i zinstytucjonalizowane. Nic dziwnego, że stworzony przez Jerzego Janiszewskiego w 1980 roku krój pisma zwany solidarycą – rozpowszechniony, rzecz jasna, dzięki znakowi „Solidarności” – nawiązywał do pisania odręcznego. Odręczność kojarzono z tym, co nie było podległe ówczesnej władzy. Z tym, co bliższe jednostce i jej rzeczywistym potrzebom.
Zainteresowanie pisaniem odręcznym można obecnie interpretować na wiele sposobów. Na przykład współczesna, choć niszowa, fascynacja kaligrafią, wiązać się może z dowartościowaniem rękodzielnictwa jako czegoś atrakcyjnego dla wszelkich hobbystów i hobbystek. Kaligrafia traktowana jako elitarne hobby, rzemiosło lub sztuka przydatna w pracy zawodowej staje się ponownie przedmiotem formalnej i nieformalnej edukacji. W jej naukę – kierowaną do dzieci i dorosłych – zaangażowane są fundacje, towarzystwa kaligraficzne, osoby prywatne lub instytucje publiczne.
Powrót do tradycyjnych umiejętności rzemieślniczych ma długą historię. Wiąże się z rozwojem społeczeństwa przemysłowego, a później zinformatyzowanego. Już w XIX wieku angielscy myśliciele i artyści skupieni wokół grupy Arts & Crafts Movement – przerażeni rozwojem cywilizacji przemysłowej, niszczącej większość tradycyjnych czynności, a wraz z nimi ludzi, którzy je reprezentowali – chcieli przywrócić pełną kontrolę człowieka nad procesem wytwórczym. Towarzyszyć temu miała praca „ręki, głowy i serca”, symbolizująca związek twórczej intencji, wprowadzającej ją w życie umiejętności ciała oraz emocjonalnego zaangażowania. Jeden z inicjatorów ruchu – William Morris – twierdził, że „maszyny zdołałyby wytworzyć wszystko – z wyjątkiem dzieł sztuki”. Ale – czego Morris nie dostrzegł – aby w pisaniu odręcznym dostrzec sztukę, trzeba było przestać widzieć w nim rzemiosło, mozolnie, masowo i mechanicznie przyswajane. Dowartościowanie rękodzieła jest wynikiem nowoczesnej cywilizacji przemysłowej. Pytanie o znaczenie pisma odręcznego nie mogłoby się narodzić w świecie, w którym byłoby ono jedyną dostępną techniką pisania. Sowa Minerwy wylatuje po zmierzchu – twierdził Hegel.
.Historia kultury pokazuje, że sens poszczególnych technologii i praktyk kulturowych staje się dla nas tematem pogłębionej i wielowymiarowej refleksji dopiero wówczas, gdy są one postrzegane bądź jako anachroniczne bądź zagrożone. Być może dożyjemy czasów, gdy przedmiotem nostalgii stanie się pisanie cyfrowe.
Marta Rakoczy