Michał BONI: "Meteorologia polityczna. Albo: koniec pewnej epoki"

"Meteorologia polityczna. Albo

Photo of Michał BONI

Michał BONI

Poseł do Parlamentu Europejskiego. Były minister pracy i polityki socjalnej, sekretarz stanu odpowiedzialny m.in. za politykę rynku pracy, szef zespołu doradców strategicznych Prezesa Rady Ministrów, minister administracji i cyfryzacji.

Ryc.: Fabien Clairefond

zobacz inne teksty Autora

.Przeciągi wietrzą polską scenę polityczną. I chodzi o coś więcej niż tylko sprawy personalne, przegrane jednych i wygrane drugich. W demokracji co pewien czas następuje przebudowa sceny politycznej dyktowana nowymi trendami, które z wcześniejszego ukrycia przechodzą w stan jawny za sprawą decyzji suwerena, jakim jest społeczeństwo. Co to oznacza? Czy można się pokusić o pierwsze prognozy „meteorologiczne” dla polskiej polityki?

Koniec pewnej epoki

.Kończy się pewna epoka. Druga — istotna w okresie po 1989 roku. Pierwsza miała charakter transformacyjny i zmieniając Polskę, koncentrowała się wokół Solidarności i sporów z postkomunistyczną lewicą. Zamknęła ją przegrana AWS w 2001 roku. Druga wyrastała później, nabrała wyrazistości po przegranej SLD w 2005 roku. Określały ją: spór, wspólnota i napięcie, aż do skrajnej wersji, wręcz nienawiści — w relacjach PO i PiS. Ten czas właśnie mija.

Polityka oparta na emocjach „Kaczyński — Tusk” przechodzi do annałów historii.

Jeśli kończy się epoka, to trzeba umieć się z nią rozstać i zrozumieć, że nowe powstaje nie na gruzach, ale najczęściej — na przetworzonych wartościach i regułach rozumienia świata. Czas swoistej międzyepoki bardziej uwypukla nieciągłość — polityczne zerwanie, mówi się wtedy o sile zmiany. Ale jeżeli chce się budować nową epokę, to trzeba podsumować poprzednią, lecz nie upierać się przy obronie szańców przeszłości.

Kluczowe — to dojrzeć przyszłość: problemy, słabości, siły, zagrożenia, szanse, najistotniejsze czynniki zmiany. Nie można być zarówno w oparach wielkich sukcesów inwestycyjnych, jak i czarnym dymie przegranej Komorowskiego — to przesłanie dla Platformy. I pewnie trzeba wyczuć, że prosta powtórka z IV Rzeczypospolitej byłaby dla PiS-u zgubna. Tym bardziej, że obozowi wokółpisowskiemu udało się w ciągu 26 lat najnowszej historii sprawować władzę tylko 2,5 roku. I za każdym razem kończyło się to dramatycznie — społecznym odrzuceniem.

Ale cóż, w tym czasie końca epoki zmienia się także społeczeństwo, mentalnie i demograficznie. Paradoks — od wyborów w 2010 r. do tych ostatnich umarło 4 mln Polaków, ale mniej więcej tyle samo weszło w życie dorosłe.

Zmiany generacyjne są naturą historii. Kijem tego prądu zmian pokoleniowych nie zawrócimy, więc lepiej — mądrze je przyspieszmy.

Idzie nowa generacja

.To jest jasne, że kiedyś musiało nastąpić to starcie. Młodzi znudzili się opowieścią starych. Może i kiedyś będą szanowali ich dorobek, chętnie skorzystają z dziedzictwa, ale przestali — mniej lub bardziej to ujawniając — lubić posiwiałych.

W 1989 roku młodzi — w szerokim rozumieniu — wzięli władzę i odpowiedzialność. Dzisiaj dzieje się to samo.

Energia przedsiębiorczych Polaków zbudowała sukces Polski i wywołała też problemy — nierówności, wykluczenia, podziały. Energia młodej generacji — od kilku już lat mającej swoją tożsamość, siłę, własne spory polityczne — jest gotowa, by poruszać krajem, państwem, polityką, w inny sposób, używając nowego języka i nowych sposobów komunikacji, podejmując nowe wyzwania.

To jest moment próby dla ekipy Andrzeja Dudy: generacyjnie do przodu czy wstecz…? Ale to jest moment próby na całej scenie politycznej — dla wszystkich, którzy chcą budować nowe przedstawienie w teatrze historii.

To nie jest tak, że młodzi są jednorodni. Są tak samo podzieleni jak starsza generacja, ale też i inaczej, bo ich perspektywa patrzenia na świat, słownik ich pojęć mają wiele cech wspólnych. Są konserwatywni i nowocześni, zbuntowani i ułożeni, nieraz wydaje się, że są zamknięci we własnym świecie i języku, jak bohater książki Doroty Masłowskiej „Wojna polsko-ruska pod flagą biało-czerwoną”. To w jakimś sensie prorocza książka — bo wiele mówi o dzisiejszej Polsce, tej przepoczwarzającej się po wyborach prezydenckich.

Przejrzystość znowu w cenie

.Polityka ma swoją sinusoidę rozwoju i zmian. W 2007 roku Platforma szła do wyborów, mówiąc o przejrzystości i czystości państwa. I o jego przyjaznym dla obywatela charakterze — by zdemaskować i odrzucić antyobywatelską retorykę silnego państwa strachu, jaki fundowały rządy PiS-u. Dzisiaj państwo nie straszy, ale wydaje się zachowywać w niektórych sprawach jak kapitulant.

Obywatelskość i otwarcie na ludzi, współtworzenie z nimi rozwiązań — straciło ogień w systemie rządzenia. Zabrakło cierpliwości i szacunku. Może i w niewielu — patrząc na ogrom spraw — obszarach. Ale to wystarczyło, by nadszarpnąć zaufanie i obniżyć wiarygodność.

Afera podsłuchowa jak nierozpoznany rak głęboko toczyła relacje między władzą a społeczeństwem. Dobrze, że skalpel się pojawił. Ale to, co złe, trzeba zawsze i szybciej eliminować. Trzeba za to zło przepraszać.

Jest jeszcze wiele do zrobienia. Należy pokazać, że zmieniamy usługi administracji i nastawiamy je mocniej na służbę obywatelom. Ułatwić i uprościć wiele procedur, używając do tego nowoczesnych technologii — i przestać się ich wreszcie bać. Zrobić skok w dostępie do informacji publicznej — nie obawiać się otwarcia publicznych zasobów informacyjnych. I to nie na żądanie obywateli, ale zawsze i w ogóle. Otwartość jako zasada oraz rozliczalność jako podstawa pracy polityka i urzędnika. Nawet gdy ktoś teraz zostanie ministrem, to niech pokaże, co robi, nad czym pracuje — każdego dnia. I to nie na dmuchanych konferencjach prasowych, ale w otwartym kalendarzu, na stronie internetowej.

Wolę przejrzystość dla obywateli i z obywatelami niż państwo strachu. Bo państwo nie ma być straszne, tylko skuteczne w działaniach.

Żeby państwo było skuteczne, musi brać siłę od swoich obywateli. Nawet wtedy, gdy są niezadowoleni, gdy są wkurzeni, gdy mają inne zdanie, gdy strajkują i manifestują. Dobre państwo to nie takie, gdzie nie ma protestów (bo protest, niezgoda, spór, napięcie — są elementami demokracji), ale takie, gdzie znajduje się sposób, by o trudnych sprawach rozmawiać, a problemy rozwiązywać. W kadencji 2007 – 2011 ile było rozmów — bo decyzje były poprzedzone negocjacjami — nauczyciele, zbrojeniówka, stocznie, pielęgniarki i lekarze, ludzie kultury i wydawcy, etc. Ile było przy tym niezadowolenia czy złości, ale zarazem ile wzajemnego szacunku…

W polityce nie ma przejrzystości bez szacunku.

Fakty, czyli nie dać się zwariować

.Koniec epoki, wymiana generacyjna, nowe spojrzenie na państwo, traktowanie społeczeństwa i obywateli jak suwerena, i to nie tylko wtedy, gdy wrzuca kartkę wyborczą, ale zawsze — to wichura w polskim życiu publicznym. Łatwo wówczas, jak to w czasie niespokojnym, o niesprawiedliwość i nieprawdę w ocenach. O co chodzi? Czas jest rzeczywiście niespokojny, ale to nie powód, by uważać, że Polska jest krajem katastrofy! Bo jesteśmy krajem sukcesów, których inni nam zazdroszczą. Bo jesteśmy krajem, który właśnie rozpędza wielką maszynę inwestycyjną, jaką jest 70 mld euro unijnych pieniędzy — to jeden roczny budżet państwa w całości. Bo mamy swoje patenty na rozwój dzisiejszy i za chwilę — jutrzejszy (mamy naprawdę cyfrową nową generację). Mamy też swoje słabe punkty, sporo ich — są podobne do tych, które widać w innych krajach. I trzeba te słabe punkty zamienić w siły. A to wymaga: pokory, pomysłowości, odpowiedzialności, gotowości do współpracy.

Jeżeli chcemy, żeby nowa epoka była naprawdę erą zmiany — to nie możemy wyrzucić za burtę sukcesów, które są motorem naszej polskiej łodzi. Wyrzućmy balast, ale nie paliwo.

W czasach, kiedy w świecie nas cenią — nie zróbmy głupstwa, to znaczy w imię dumy narodowej i woli zmian — nie zaprzepaśćmy osiągnięć, które mamy.

W dyskursie politycznym bywa niestety bardzo blisko od dumy do pychy. A pycha przekreśla rozsądek, racjonalność myślenia i działania. Jeśli nawet tak inteligentny polityk, jak Paweł Kowal, w sporze o skrócenie kadencji Sejmu teraz, zaraz mówi, że ci, którzy tego nie chcą, to trzymają się stołków — to widać, że rozum usypia, a budzą się demony.

Polityka — ta decyzyjna, budująca naprawdę kraj musi być oparta na faktach, analizach, diagnozach, danych. Tylko wówczas nie cofa nas, nie zamienia się w tromtadrację, nie opiera swoich sukcesów na kłamstwie miraży.

Sztuka przywództwa, sztuka przekonywania

.Idzie też nowy styl i model przywództwa. Czy wzór Kukiza się upowszechni? Antysystemowość zorganizowana: przez ludzi, pieniądze, struktury, wyrachowany marketing. To ma siłę oddziaływania. Testem będzie trwałość. I nie chodzi tu o trwałość oczekiwań i nadziei tych, którzy głosowali i dziś wspierają Kukiza. Ich potrzeba jest silna — i zostanie, nawet wtedy, kiedy Kukiz okazałby się wiatrem chwili.

Jednak kluczowe pytanie brzmi następująco: czy wyborcy Kukiza pozostaną mu wierni, gdy będzie walczył o wynik referendum i wyborów do parlamentu, czy zaczną się rozpraszać? Od tego zależy, czy siła tej zmiany i antysystemowości, jaką wyraża Kukiz, przejdzie do systemowej polityki… To oczywiście ożywi różne nurty polskiej polityki, wyjdą diabły rasizmu, braku otwartości i tolerancji, i zwykłego chamstwa — to też niestety jest prawdopodobne.

Pewniej poczują się ci, którzy krzykną do mnie w środku dnia i środku miasta, jak dwa dni temu: „Jak tam, Żydku?”, i nie zrozumieją mojego śmiechu na to, co z niby-odwagą wywlekają w takich chwilach ze swoich gardeł. To zresztą nowe ukształtowanie kulturowego „mainstreamu” jest największym zagrożeniem dla Andrzeja Dudy właśnie z jego potencjalnym planem łączenia Polaków. Mógłby mieć teoretycznie ten cel w zasięgu, ale musi przestać trwonić energię, rozmieniać ją na drobne i dewaluować wartość, jaką zdobył. Przyszły prezydent nie musi i nie powinien komentować bieżącej polityki w nadmiernie nerwowy sposób.

Czy Polacy bardziej chcą zmiany jako zmiany (dla samej zmiany), czy porządnej zmiany, prawdziwej i prowadzącej w jakimś kierunku? Czy chcą miotły, która wymiecie całą scenę polityczną — co spowoduje, że napięcie będzie rosło z każdym dniem do wyborów parlamentarnych? Czy jeśli chcą porządnej — w sensie: coś budującej na przyszłość — zmiany, to czy nie wybiorą, przy całej ostrości kampanii, łagodzenia i łączenia?

Jak to pogodzić: dynamikę kampanijną i pozytywny obraz łączącego, a nie tylko dzielącego wiru społecznego?

Co może zrobić premier, przywódca w takim czasie, jaki jest nam dany? Premier rządu to nie tylko menedżer. To ktoś, kto umie siłą swojego oddziaływania łączyć silosy ministerialne, umie pokazać kluczowe punkty — priorytety na najbliższy czas, dopasowane do realiów i możliwości tego czasu. To ktoś, kto przewodzi w środku, ale i przekonuje do siebie na zewnątrz. Siłą własnej wiary, energii, ducha służby i walki — w jak najbardziej pozytywnym znaczeniu.

Sztuka przywództwa musi sprostać wyzwaniom czasu. Muszą zatem sprostać nowym wiatrom: i Ewa Kopacz, i Andrzej Duda, i Paweł Kukiz, i startujący Ryszard Petru… I ci wszyscy, którzy w tym przyspieszonym procesie przemian epoki się jeszcze wyłonią.

Polska zawierucha, światowa burze

.Mamy ciekawe lato i ciekawą jesień. Ale to, co dzieje się u nas, nie jest bez znaczenia dla tego, co dzieje się w świecie. I odwrotnie. Musimy zrozumieć, że sytuacja wokół Europy jest dziś kompletnie inna, niż była w czasie wszystkich kluczowych dla historii Polski zmian od 1989 roku.

Dookoła jest wojna. Rosja nie zamierza zamienić się w pokojowego Anioła. Demony terroryzmu i islamskiego fundamentalizmu mają w zanadrzu spiralę przemocy dla Europejczyków, a terrorystyczne państwo islamskie szykuje kolejne uderzenia. Mamy poważne tematy: Grecja, presja Wielkiej Brytanii na zmiany w UE albo wyjście, fale migracyjne, bezpieczeństwo, unia energetyczna — trzeba o nich poważnie rozmawiać.

To nie jest straszenie, to jest alarm, że trzeba rozumieć świat dookoła, żeby mądrze — jako kraj — podążać.

***

.Koniec pewnej epoki zawsze jest burzliwy. Ale z burzy można wyjść jak po odświeżającym doświadczeniu. Można też zmoknąć tak bardzo, i dać się porazić piorunom, że zostaje wtedy tylko rekonwalescencja… No to…

Michał Boni
12 czerwca 2015

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 13 czerwca 2015
Fot.Shutterstock