
Koniec złudzeń. Energia staje się fundamentem bezpieczeństwa i rozwoju
Jeśli Polska chce zachować konkurencyjność, musi w najbliższych latach zbudować co najmniej 10 GW nowych, stabilnych mocy wytwórczych. To nie jest wyłącznie projekt technologiczny – to podstawa utrzymania zdolności rozwojowych państwa – pisze Michał KURTYKA
Od nadwyżki do niedoboru
Świat stoi dziś w obliczu głębokiej zmiany energetycznej, która nie jest dodatkiem do polityki klimatycznej ani technologiczną ciekawostką. To fundamentalna przebudowa sposobu, w jaki gospodarki będą funkcjonować, konkurować i myśleć o własnym bezpieczeństwie w nadchodzących dekadach. Transformacja ta ma charakter globalny, ale jej konsekwencje w szczególny sposób dotyczą Polski – kraju znajdującego się na styku trzech wielkich procesów: polityki europejskiej, geopolitycznego przesilenia oraz rewolucji cyfrowej, która gwałtownie zwiększa zapotrzebowanie na energię. Można wyróżnić cztery główne kierunki tej zmiany i każdy z nich wymaga od nas nie kosmetycznych korekt, lecz realnej redefinicji dotychczasowej polityki
Pierwszym z tych kierunków jest odejście od myślenia o energii jako o zasobie nieograniczonym i zawsze dostępnym. Przez trzydzieści lat debata o energetyce – zarówno w Polsce, jak i na świecie – koncentrowała się na redukcji: zamykaniu elektrowni, ograniczaniu produkcji, stopniowym wychodzeniu z paliw kopalnych i zastępowaniu ich źródłami odnawialnymi. Logika była prosta: skoro energii mamy więcej, niż zużywamy, to można sobie pozwolić na stopniowe wygaszanie starego systemu.
W Polsce ten sposób myślenia miał szczególne uzasadnienie historyczne. Po zakończeniu wielkiego programu inwestycji energetycznych z lat 70. i 80. weszliśmy w lata 90. z wyraźną i trwałą nadwyżką mocy. Do tego doszedł spowolniony wzrost gospodarczy i umiarkowane potrzeby przemysłu, co sprawiało, że przez długie lata funkcjonowaliśmy w warunkach komfortu energetycznego. Można było swobodnie planować zamykanie bloków węglowych, prowadzić dyskusje o dekarbonizacji, a nawet rozważać scenariusze stopniowej redukcji produkcji energii.
Dziś sytuacja jest dokładnie odwrotna. Energia przestała być zasobem oczywistym. Staje się zasobem strategicznym – czymś, co realnie może ograniczać tempo rozwoju państwa. Decyduje o tym zarówno wyczerpywanie się tradycyjnych źródeł, jak i gwałtowny wzrost zapotrzebowania wynikający z rozwoju gospodarki cyfrowej. Sztuczna inteligencja, centra danych, elektromobilność, automatyzacja przemysłu i rozwój technologii chmurowych sprawiają, że elektryczność staje się walutą XXI wieku.
Prognozy Polskich Sieci Elektroenergetycznych potwierdzają skalę tego wyzwania. Zgodnie z analizami PSE przy rosnącym zapotrzebowaniu szczytowym oraz stopniowym wycofywaniu najstarszych bloków węglowych Polska będzie potrzebowała ok. 10 GW nowych, dyspozycyjnych mocy wytwórczych do 2035 r. To nie jest więc abstrakcyjna liczba ani polityczna deklaracja, lecz wniosek wynikający z realnej kondycji systemu elektroenergetycznego i tempa zmian technologicznych. Jeśli Polska chce zachować konkurencyjność, musi w najbliższych latach zbudować co najmniej 10 GW nowych, stabilnych mocy wytwórczych. To nie jest wyłącznie projekt technologiczny – to podstawa utrzymania zdolności rozwojowych państwa.
Powrót geopolityki
Drugi kierunek zmian wynika z rosnących napięć geopolitycznych. Przez trzy dekady Zachód żył w przekonaniu o „końcu historii”. Wydawało się, że liberalny porządek międzynarodowy jest trwały, a państwa mogą pozwolić sobie na oddawanie części tradycyjnych sektorów gospodarki w imię globalnej współzależności. Polityka klimatyczna stała się w wielu środowiskach projektem samorestrykcji: ograniczania emisji, redukowania aktywności, a miejscami nawet rezygnowania z ambicji przemysłowych. Energia przestała być traktowana jako element bezpieczeństwa, a sektor ropy, gazu czy nawet atomu w części debaty zyskał opinię „niepostępowego”.
Dziś ta narracja nie wytrzymuje konfrontacji z rzeczywistością. Energia wraca do swojej pierwotnej funkcji – staje się gwarancją przetrwania państw, jednym z głównych atutów geopolitycznych i podstawą projekcji siły gospodarczej. Nie wystarczy już zabezpieczyć dostęp do surowców. Kluczowe jest posiadanie własnych technologii, łańcuchów dostaw, kompetencji naukowych i przemysłowych. Współczesna energetyka przypomina system naczyń połączonych: słabość jednego elementu automatycznie obniża odporność całej konstrukcji. Musimy być przygotowani nie tylko na zabezpieczenie jednego podsystemu – gazu, ropy, węgla, ciepłowniczego, odnawialnego – ale przygotować się na sytuację, w której funkcjonalności jednego z nich musiałyby zostać przejęte przez inne podsystemy. Celem jest utrzymanie ciągłości działania społeczeństwa i państwa nawet w sytuacji, gdy zakłóceniu ulegnie jeden z nich.
Dlatego plan budowy 10 GW nowych mocy musi być elastyczny i łączyć różne technologie: jądrową, gazową, a w określonym zakresie także nowoczesną energetykę węglową. Powinien też uwzględniać scenariusze nagłych zmian. Jak poradzimy sobie w przypadku skutecznego cyberataku na operatora sieci elektroenergetycznych? Co będzie, jeśli odcięte będą cieśniny duńskie? Co jeśli wystąpi „awaria” w kopalni Bogdanka lub Bełchatów? Niezbędne jest radykalne przyspieszenie procedur inwestycyjnych w energetyce. Dlaczego pod koniec lat 70. Francja mogła budować cztery reaktory jądrowe rocznie? Bardziej aktualny jest przykład Niemiec, które po agresji Rosji na Ukrainę w pół roku uruchomiły pływające terminale LNG, omijając bariery środowiskowe i administracyjne – pokazuje, jak bardzo Europa cierpi dziś na nadregulację. Czy naprawdę trzeba czekać na egzystencjonalne zagrożenie, żeby zmienić zasady działania? Polska nie może powtórzyć tego błędu, jeśli chce zachować zdolność do reagowania w kryzysie.
Narodziny energetyki rozproszonej
Trzeci kierunek zmian to rosnąca rola energetyki rozproszonej. Jeszcze pięćdziesiąt lat temu nikt nie przewidywał, że domy mieszkalne będą produkować własną energię. Dziś jest to codzienność. Program „Mój Prąd” dodał do systemu ponad 20 GW mocy fotowoltaicznych, a sektor pomp ciepła, magazynów energii i ładowarek do pojazdów elektrycznych rozwija się w tempie dotychczas niespotykanym. Miliony prosumentów stały się integralną częścią systemu energetycznego.
To prowadzi do powstania systemu nie tylko bardziej zróżnicowanego i elastycznego, ale także bardziej złożonego. W świecie, w którym rośnie ryzyko fizycznych zakłóceń i ataków na infrastrukturę, odporność lokalnych sieci staje się równie ważna, jak dywersyfikacja źródeł. Mikrosieci, lokalne systemy bilansowania i technologie magazynowania energii tworzą nową architekturę bezpieczeństwa – pod pewnymi względami bardziej odporną na kryzysy i przerwy w dostawach. Pojawiają się jednak nowe zależności, a wraz z nimi potrzeba nowego spojrzenia na technologie nowej i starej energetyki.
Suwerenność technologiczna
Czwarta zmiana dotyczy suwerenności technologicznej, która staje się jednym z kluczowych elementów krajowej polityki energetycznej. Transformacja, która miała wzmocnić europejski przemysł, w wielu wymiarach uzależniła go od Chin – światowego centrum produkcji paneli fotowoltaicznych, baterii, komponentów do elektromobilności i elektroniki energetycznej. Jednocześnie Europa zwiększyła import surowców energetycznych z USA i Bliskiego Wschodu. To sytuacja, w której każdy kolejny krok transformacji zamiast wzmacniać naszą pozycję, wzmacnia strategiczną pozycję konkurentów.
Dlatego Polska musi inwestować we własne nisze technologiczne. Przykład małego reaktora POLA ze Świerka pokazuje, że posiadamy kompetencje, które mogłyby stać się podstawą nowej specjalizacji przemysłowej. Podobnie jest z Izerą – dyskusja o tym, czy „wypada” mieć polski samochód elektryczny, jest w istocie pytaniem o to, czy chcemy mieć własny przemysł motoryzacyjny w czasie, gdy niemiecki sektor przechodzi największą od dekad turbulencję. Brak własnych marek i łańcuchów kompetencji może oznaczać utratę tysięcy miejsc pracy w sektorze poddostawców.




