![Patryk PALKA: Liban. Kraj skazany na wojnę](https://wcn-media.s3.us-west-004.backblazeb2.com/2024/10/shutterstock_2519032017-1600x900.jpg)
Liban. Kraj skazany na wojnę
Philip K. Hitti nazwał Liban „jedną z tych ziem, którą można określić jako mikroskopijną pod względem wielkości, ale makroskopijną pod względem wpływów”. Z uwagi na położenie geograficzne, znaczenie strategiczne w konflikcie izraelsko-arabskim, mozaikę społeczną oraz niewydolny system polityczny, od momentu wyodrębnienia się Libanu jako samodzielnego państwa, jest to kraj skazany na wojnę – twierdzi Patryk PALKA
Liban, czyli mozaika religijno-kulturowa
.Liban jest wyjątkowym państwem na mapie Bliskiego Wschodu. Żaden inny kraj w regionie nie posiada tak różnorodnej struktury społecznej. Według danych ONZ w Libanie mieszka obecnie 5,8 mln ludzi (raport World Population Prospects 2024). Około 1/3 z nich – od 30 do 35 proc. – to chrześcijanie (głównie maronici). Pozostałe 2/3 stanowią muzułmanie, druzowie i wyznawcy innych religii, przy czym ok. 30 proc. to szyici, kolejne 30 proc. to sunnici, a ok. 5 proc. to druzowie. Dane nie są dokładne, ponieważ ze względu na kwestie polityczne, w centrum których znajduje się równowaga wyznaniowa, w Libanie od 1932 r. nie przeprowadzono spisu powszechnego. Ten ostatni wskazywał, że na początku lat 30. XX w. populacja kraju liczyła ok. 875 tys. osób, z czego aż 53 proc. stanowili chrześcijanie (Statistics Lebanon Ltd, The Lebanese Demographic Reality, 2013).
Tak wysoki odsetek chrześcijan w Libanie wynika z zaszłości historycznych. Do pewnego stopnia jest to również pochodna tamtejszego ukształtowania terenu. W papieskiej adhortacji Nowa nadzieja dla Libanu z 1997 r. czytamy, że „Liban, to kraj ku któremu często zwracają się spojrzenia. Nie możemy zapomnieć, że jest on kolebką starożytnej kultury i jednym ze świateł Morza Śródziemnego. Wszyscy znają słowo Byblos, przypominające początki pisma. To w tym rejonie Bliskiego Wschodu, dokąd Bóg posłał swego Syna, aby dokonać dzieła zbawienia wszystkich ludzi, uczniów Chrystusa po raz pierwszy nazwano chrześcijanami (por. Dz 11,19-26). Chrześcijaństwo szybko stało się istotnym elementem kultury tego rejonu, a w szczególności ziemi Libanu, bogatej dzisiaj w różne tradycje religijne”.
Liban to ojczyzna Kananejczyków, a także ich potomków – Fenicjan. Byblos, miasto istniejące do dziś, jest jedną z najstarszych osad ludzkich w historii. Określenie tego miejsca kolebką starożytnej kultury nie jest nadużyciem. Z biblijnego punktu widzenia region Libanu jest częścią Ziemi Świętej. Chrześcijaństwo utrwalili tam uczniowie Marona, mnicha eremity nauczającego w górach syryjskich na przełomie IV i V stulecia. Podobnie jak ich nauczyciel praktykowali oni ascezę i przenieśli się w góry (pasmo Liban), co pozwoliło im unikać prześladowań niezależnie od zmiany sytuacji politycznej w regionie, który był areną walk Cesarstwa Wschodniorzymskiego z Persami, a następnie z Arabami. Nawet w okresie ekspansji kalifatu i budowy imperium muzułmańskiego (VII-VIII w.) libańscy chrześcijanie, zwani maronitami, zachowali autonomię. Obok nich w górach Libanu mieszkali druzowie, przedstawiciele synkretycznej grupy religijnej wyodrębnionej z islamu, łączącej w swoich przekonaniach elementy wielu wyznań.
.W okresie wypraw krzyżowych (od XI w.) maronici nawiązali kontakty z katolickim rycerstwem europejskim. Zasilali jego szeregi, zawierali sojusze, a ponadto złożyli przysięgę na wierność papieżowi. Unia Kościołów katolickiego i maronickiego nigdy nie została zerwana i trwa do dziś.
Decyzje podjęte w epoce średniowiecza okazały się decydujące dla późniejszych losów chrześcijan w Libanie. W 1453 r. upadł Konstantynopol, a Cesarstwo Wschodniorzymskie ustąpiło miejsca Imperium Osmańskiemu. Turcy przez wieki pozwalali maronitom żyć w górach Libanu, gdzie pod nadzorem muzułmańskim ścierały się wpływy chrześcijańskie i druzyjskie. W stuleciu XIX maronici i druzowie popadli w konflikt, w efekcie którego doszło do prześladowań chrześcijan. Ci mogli jednak liczyć na pomoc dawnych sojuszników – Francuzów. II Cesarstwo pod rządami Napoleona III rościło sobie prawa do miana obrońcy chrześcijan w Imperium Osmańskim. Francja jako jedno z najpotężniejszych wówczas państw świata zdołała wymusić na Turcji zaprzestanie prześladowań. Co więcej, od 1861 r. region gór Libanu stał się autonomią w ramach państwa tureckiego z własnym, chrześcijańskim gubernatorem.
Aż do połowy XIX w. chrześcijanie, druzowie i muzułmanie żyli więc zgodnie na obszarze Libanu. Nie była to jednak utopia spełniona. Górskie regiony współczesnego państwa libańskiego, o których tutaj mowa, od momentu narodzin chrześcijaństwa, a później islamu, zawsze znajdowały się pod kontrolą imperiów – Cesarstwa Wschodniorzymskiego, kalifatów arabskich oraz Turcji. Poszczególne grupy wyznaniowe nie zarządzały Libanem wspólnie, ale były podporządkowane imperialnej władzy centralnej, która tolerowała obecność niemogących jej zagrozić, stosunkowo niewielkich grup wyznaniowych, zamieszkujących górskie regiony jednej z prowincji. Wtedy Liban nie był jeszcze samodzielnym państwem pod rządami przedstawicieli dwóch cywilizacji – chrześcijańskiej i islamskiej. Z chwilą, gdy do tego doszło, obraz kraju zmienił się diametralnie.
Od terytorium mandatowego Ligi Narodów do niepodległości
.Rozwój libańskiej państwowości znacząco przyspieszył po I wojnie światowej, w której Imperium Osmańskie poniosło porażkę. Na mocy powojennych ustaleń liderzy zwycięskiej koalicji – Francja i Wielka Brytania (wspólnie z sojusznikami) – dokonali podziału terytorium tureckiego. Region Syrii i Libanu powierzono w zarząd administracyjny państwu francuskiemu, natomiast pobliskie Palestyna i Irak dostały się pod zarząd Wielkiej Brytanii. Odtąd te ziemie były terytoriami mandatowymi, zależnymi od imperiów kolonialnych, ale z szansami na usamodzielnienie, co sankcjonowała Liga Narodów. O ile Palestyna i Irak były dwoma odrębnymi obszarami mandatowymi, o tyle Syria i Liban stanowiły jeden wspólny mandat francuski.
To właśnie z terytoriów mandatowych w latach 30. i 40. XX w. wykształcą się państwa: Irak, Syria, Liban i Izrael. W przypadku Libanu droga do niepodległości była wyboista. Francuzi w 1920 r. podzielili swoje terytorium mandatowe na okręgi. Jednym z nich był Wielki Liban, w skład którego wszedł obszar dawnej autonomii libańskiej (jeszcze z czasów osmańskich), a także pas nadbrzeżny z Bejrutem, Sydonem, Trypolisem i Tyrem oraz dolina al-Bikaa i góry Baalbek. W ten sposób Liban osiągnął swoje współczesne granice. Miało to jednak znacznie dalej idące reperkusje.
„Przyłączając nowe tereny, Francja naruszyła wcześniejszą i tak niezbyt trwałą równowagę religijną. Doprowadziło to do zaostrzenia się waśni na tle religijnym, ponieważ muzułmańska większość zamieszkująca te tereny znalazła się pod zarządem chrześcijan, czyli nastąpiło oderwanie tych obszarów od arabskiego świata muzułmańskiego. Ludność przyłączonych terenów występowała z żądaniami przyłączenia wspomnianych terenów do Syrii, jednakże nie był to ruch jednorodny i zwarty. (…) W wyniku powiększenia terytorium państwa libańskiego zmianie uległy proporcje między ludnością wyznania chrześcijańskiego i muzułmańskiego. Maronici z chwilą przesunięcia granic, chociaż nadal stanowili największą pojedynczą wspólnotę wyznaniowa, zaczęli jeszcze bardziej polegać na swych francuskich protektorach. Muzułmanie zaś na ogół przeciwni byli odrębności Libanu i obecności Francuzów” (Ibrahim El-Cheikh, Przyczyny wojny domowej w Libanie w latach 1975-1990).
.By utrzymać pokój w Libanie i zapewnić mu możliwość funkcjonowania, w 1926 r. uchwalono konstytucję wzorowaną na francuskiej – Wielki Liban przekształcił się w Republikę Libanu. Fenomen tamtejszego ustroju polegał na pogodzeniu dążeń różnych grup wyznaniowych. Odtąd prezydentem (i zarazem dowódcą sił zbrojnych) mógł być wyłącznie chrześcijanin-maronita, premierem muzułmanin-sunnita, a przewodniczącym parlamentu muzułmanin-szyita. System ten określany jest mianem konfesjonalizmu.
W niezmienionym kształcie utrzymywał się do czasu, aż Francja sprawowała kontrolę nad Libanem. Sytuacja uległa zmianie podczas II wojny światowej. Dotkliwa porażka Francji z Niemcami w 1940 r. odbiła się echem także poza metropolią. W 1941 r. Liban proklamował niepodległość, którą Francuzi ostatecznie uznali dwa lata później – pod naciskiem brytyjskim. W 1943 r. libańskie elity zebrały się ponownie, by ustalić, na jakich zasadach funkcjonować ma niepodległe państwo. Porozumienie między nimi przeszło do historii jako Karta Narodowa.
Zasada podziału najwyższych urzędów państwowych między reprezentantów różnych wyznań została podtrzymana. Poza wspomnianymi już funkcjami prezydenta, premiera i przewodniczącego parlamentu określono także, iż wiceprzewodniczący parlamentu i wicepremier muszą być chrześcijanami wyznania greckiego, a Szefem Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych musi być druz. Stosunek miejsc w parlamencie między chrześcijanami a muzułmanami i druzami określono jako 6:5 na korzyść tych pierwszych. Ponadto uznano, że w polityce zagranicznej Liban deklarować się będzie jako państwo arabskie zobowiązane do solidarności z innymi krajami tego kręgu cywilizacyjnego. Jednocześnie libańscy muzułmanie zadeklarowali, że rezygnują z dążeń do zjednoczenia Libanu z Syrią i światem arabskim. Chrześcijanie natomiast mieli nie zabiegać o interwencję Zachodu i odżegnać się od polityki kolonialnej mocarstw zachodnich.
Wspólne państwo nie zdaje egzaminu
.Do połowy lat 70. XX w. Liban nazywany był „Szwajcarią Bliskiego Wschodu”, a jego stolicę – Bejrut – określano drugim Paryżem. W 2022 r. libański rząd ogłosił bankructwo. W kraju panuje hiperinflacja. Nie istnieje sieć energetyczna, która zapewniłaby mieszkańcom stały dostęp do prądu. Młodzi Libańczycy masowo emigrują z ojczyzny, w której prędzej doświadczą kolejnej wojny niż podwyżki płac. Władze ani wojsko nie mają dostatecznej siły sprawczej, by móc odeprzeć zewnętrzne wpływy i zapewnić mieszkańcom kraju bezpieczeństwo. Dlaczego tak się stało?
System polityczny Libanu, często stawiany za dowód na możliwość współistnienia w jednym państwie cywilizacji arabskiej i europejskiej, w rzeczywistości u samego zarania był chwiejną i niewydolną konstrukcją. Odkąd Francuzi w sztuczny sposób połączyli autonomię maronicką z ziemiami muzułmańskimi, tworząc Wielki Liban, w kraju nieustannie dochodziło do tarć. Elity polityczne potrafiły się porozumieć, jednak cena kruchego pokoju była niezwykle wysoka.
.Jak słusznie zauważył Ibrahim El-Cheikh, „jeżeli chodzi o Liban, to układ sił politycznych przez lata wydawał się być zrównoważony. Problem polegał przed wszystkim na tym, że praktycznie nie istniało zintegrowane społeczeństwo, jednostki również niewiele znaczyły, liczyły się tylko grupy, partie, wspólnoty religijne. Obywatel, który nie przynależał do żadnej z grup, znajdował się zupełnie poza teatrem politycznym. Ponieważ każda grupa dążyła głównie do realizacji własnych interesów, często sprzecznych z interesami innych grup, przestawało istnieć państwo w znaczeniu aparatu władzy służącego wszystkim obywatelom, pojawiło się natomiast państwo jako instrument służący celom przywódców poszczególnych wspólnot” (Przyczyny wojny domowej w Libanie…).
Okres boomu gospodarczego przypadający na lata 60. oraz pierwszą połowę lat 70. XX w., był efektem dobrze ukierunkowanej polityki ekonomicznej władz, ale skuteczność państwa libańskiego na tym się kończyła. Nie potrafiło ono zapobiec narastającym w społeczeństwie antagonizmom, wynikającym z faktu, że połowa dochodu narodowego trafiała do kieszeni 5 proc. obywateli (głównie najlepiej wykształconej elity chrześcijańskiej), podczas gdy olbrzymia większość żyła na skraju ubóstwa. Co gorsza, aparat państwowy nie potrafił zapewnić społeczeństwu bezpieczeństwa. Liban nie posiadał silnej armii. Zamiast tego poszczególne frakcje i ugrupowania tworzyły własne oddziały. Kraj nie miał również spójnej polityki regionalnej i nie potrafił określić swoich celów strategicznych, a nawet gdyby udało mu się to zrobić, nie dysponował środkami do ich realizacji. Z tymi problemami państwo libańskie boryka się do dziś.
Państwo stworzone przez przedstawicieli różnych cywilizacji, których zmuszono do koegzystencji w sztucznie wydzielonych granicach, nie zdało egzaminu. Stało się narzędziem w rękach poszczególnych grup wyznaniowych, których celem było zapewnienie sobie ochrony przed dominacją pozostałych. By to osiągnąć obwarowano aparat państwowy regulacjami, które w praktyce uczyniły go sparaliżowanym i niezdolnym do tego, by bronić obywateli przed ingerencją sił zewnętrznych.
Liban, czyli kraj skazany na wojnę
.Pokój w Libanie – państwie istniejącym w granicach, które znamy współcześnie – udało się podtrzymać zaledwie przez 55 lat (1920-1975). Eksplozja, która nastąpiła pod postacią krwawej wojny domowej (1975-1990) była efektem czynników narastających wewnątrz kraju, jak i napierających na niego z zewnątrz. Państwo tak słabe i niewydolne było bezbronne wobec jednych i drugich. Archaiczny system polityczny ignorował postępujące zmiany demograficzne, które oddziaływały na strukturę religijną społeczeństwa, co w połączeniu z czynnikami ekonomicznymi wpływało na pogłębianie antagonizmów. Ponadto Liban z jednej strony ciążył do świata islamskiego i realizacji idei panarabskich. Z drugiej starał się utrzymywać dobre relacje z Zachodem i regionalną odrębność na Bliskim Wschodzie. W 1943 r. pomysłodawcom Karty Narodowej mogło się to wydawać możliwe do zrealizowania. Pięć lat później z brytyjskiego mandatu Palestyny wykształcił się jednak Izrael.
Atak Izraela na Liban w 2024 r. nie jest pierwszym tego typu wydarzeniem w historii relacji między tymi krajami. Od powstania nowoczesnego państwa żydowskiego w 1948 r. wojska Izraela wkraczały do Libanu kilkukrotnie: w latach 1948, 1978, 1982 oraz 2006. W okresie 1982-2000 Izrael okupował południową część Libanu, tworząc wzdłuż granicy „Strefę Bezpieczeństwa” obejmującą ok. 8 proc. terytorium kraju. W podobnym czasie (1976-2005) w Libanie stacjonowały również wojska syryjskie, a reżim Hafiza al-Asada pod pretekstem zapewnienia Libanowi ochrony, dążył do jego zespolenia z Syrią (Pax Syriana). Krajem targały ponadto cyklicznie powtarzające się rewolucje i konflikty wewnętrzne. Poza wspomnianą wojną domową z lat 1975-1990 mowa jeszcze o kryzysie libańskim (1958 r.), rewolucji cedrowej (2005 r.), rewolucji śmieciowej (2015 r.) oraz libańskiej rewolucji październikowej (2019).
Tak duża liczba konfliktów zbrojnych na terenie Libanu w stosunkowo krótkim czasie to wynik splotu kilku czynników. Po pierwsze jego własnej słabości i niezdolności do obrony, będących efektem wewnętrznej fragmentaryzacji. Po drugie trwającego od dekad konfliktu arabsko-izraelskiego, którego Liban jest częścią, a zarazem być może najsłabszym ogniwem. Po trzecie położenia geograficznego Libanu, który dzieli granicę z Izraelem i Syrią.
Z perspektywy Izraela rozgrywanie Libanu i podsycanie tamtejszych konfliktów wewnętrznych służy rozbijaniu jedności koalicji państw arabskich. Ponadto im bardziej Liban jest skonfliktowany wewnętrznie i narażony na ataki, tym łatwiej Izraelczycy mogą torpedować narrację, zgodnie z którą współistnienie przedstawicieli różnych kultur i religii w jednym państwie na zasadzie ugody wyznaniowej jest optymalnym rozwiązaniem dla Izraela i Palestyny. Kwestią pierwszorzędną jest przy tym likwidacja ruchu palestyńskiego – silnie reprezentowanego na terenie Libanu za sprawą setek tysięcy uchodźców, którzy znajdują tam schronienie od pierwszej wojny izraelsko-arabskiej z 1948 r. – oraz organizacji terrorystycznych na czele z Hezbollahem, stanowiących realne zagrożenie dla obywateli Izraela.
.Z punktu widzenia państw arabskich zdestabilizowany kraj u granic Izraela, w którym pierwszorzędną rolę odgrywa wroga państwu żydowskiemu organizacja terrorystyczna, to cenny oręż w wojnie na Bliskim Wschodzie. Liban byłby jeszcze cenniejszym sojusznikiem, gdyby jednoznacznie stanął po stronie świata islamu i poddał się arabizacji. W związku z tym status quo na zasadach opisanych w Karcie Narodowej z 1943 r. nie jest dla arabskich przeciwników Izraela pożądanym rozwiązaniem. Zdecydowanie korzystniej wypadają w tym kontekście ustalenia porozumienia z at-Taif (1989 r.), będącego ważnym krokiem w kierunku zakończenia libańskiej wojny domowej. Na ich mocy muzułmanie zyskiwali większą kontrolę nad państwem, a chrześcijanie musieli uznać specjalną rolę Syrii w Libanie. Wdrożenie zmian ustrojowych okazało się jednak trudne do przeprowadzenia i w praktyce do dziś nie wszystkie zapisy ugody obowiązują.
Splot czynników wewnętrznych i geopolitycznych – w tym nade wszystko rozkład struktur państwowych i tkanki społecznej, antagonizmy na tle religijnym, konflikt izraelsko-arabski, rozwój ruchu palestyńskiego oraz aktywność organizacji terrorystycznych na czele z Hezbollahem – sprawia, że Liban jest krajem skazanym na wojnę. Atak Izraela z przełomu września i października 2024 r. to kolejny, ale niestety nie ostatni akt przemocy, którego doświadczą mieszkańcy tej pięknej, krwawej i dla wielu również świętej ziemi.