
Te historie mam w głowie, odkąd zasiadam w Sejmie
Historie tych wszystkich kobiet to historie polskich losów, rozmaitych grup i klas społecznych, historie dochodzenia do emancypacji rozmaitymi drogami. Ale to też historie walki z przeciwnościami losu, z uprzedzeniami wobec kobiet w polityce, walki o lepszą przyszłość w trudnej, politycznej rzeczywistości – pisze Paulina MATYSIAK
.Przy okazji zbliżającego się Święta Niepodległości postanowiłam wrócić do książki Olgi Wiechnik Posełki. Osiem pierwszych kobiet, bo nigdy dość przypominania, że razem z niepodległością wywalczyliśmy też prawa kobiet, w tym prawo do głosowania i bycia w głosowaniu wybraną.
Ta książka zresztą będzie mi się zawsze dobrze kojarzyła, bo gdy czytałam ją w połowie 2019 roku, trwała właśnie kampania wyborcza i sama walczyłam wtedy o zaszczyt dołączenia do następczyń Zofii Sokolnickiej, Marii Moczydłowskiej, Jadwigi Dziubińskiej, Zofii Moraczewskiej, Anny Piaseckiej, Gabrieli Balickiej, Franciszki Wilczkowiakowej i Ireny Kosmowskiej. I podczas tamtej lektury wcale nie byłam pewna, że naprawdę mi się to uda.
Wtedy w parlamencie było 8 posłanek i 442 posłów. Dziś te proporcje są znacznie bliższe proporcjom kobiet i mężczyzn w populacji (choć wciąż można i trzeba je poprawiać). Uważam, że to wielka zmiana na plus, bo w pełni podpisuję się pod przywołaną w książce opinią Izabeli Moszczeńskiej, polskiej emancypantki, feministki i publicystki:
„[Kobiety] teoretyzują mniej, pracują więcej, decydują się szybciej, nie poprzestają nigdy na zajęciu stanowiska, co jest przeważnie treścią życia naszych politycznych partii, lecz próbują je wyrazić w czynach”.
A skoro już jesteśmy przy cytatach z tej książki, to muszę tu również przywołać fragment ją otwierający, który przy drugiej lekturze zrobił na mnie nie mniejsze wrażenie niż za pierwszym razem:
„Na kawałku kartki notuje listę zakupów:
trzy pary kalesonów
dwie pary, mankietów,
trzy kołnierzyki,
trzy pary skarpetek.
A na odwrocie zapisuje najważniejsze sprawy do załatwienia:
równa płaca za równą pracę,
dopuszczenie kobiet do stanowisk,
rewizja prawa cywilnego,
ochrona macierzyństwa.
(Notatka Zofii Moraczewskiej w zbiorach Biblioteki Narodowej)”.
.Osiem pierwszych polskich posłanek to różne światopoglądy i tradycje, z których się wywodziły, różne temperamenty i drogi życiowe. Łączył je patriotyzm, społecznictwo i walka o kolejne prawa kobiet ponad podziałami.
Zofia Sokolnicka wywodziła się z tradycji ziemiańskiej, z rodziny zaangażowanej w oba największe powstania pod zaborami, całe życie związana z Narodową Demokracją. Nigdy nie założyła rodziny, zamiast tego po odebraniu dobrego wykształcenia sama poświęciła się pracy kulturalno-edukacyjnej, skupiając się i na szerzeniu polskości poprzez edukację, i kształceniu kobiet, i wychowywaniu kolejnych pokoleń działaczy politycznych i państwowych.
Maria Moczydłowska, która z kolei łączyła działalność społeczną i polityczną z życiem rodzinnym, przeszła do historii jako pierwsza kobieta, która zabrała głos na posiedzeniu Sejmu. Zaangażowana w nauczanie i spółdzielczość, w Sejmie zajmowała się m. in. walką z alkoholizmem, prostytucją i oczywiście walką o prawa kobiet. Partia, do której należała, lawirowała między ruchem ludowym a ziemiaństwem. Dzięki niej w 1919 roku jednym głosem przechodzi reforma rolna, przeciwko której jest jej klub. Ten głos zawdzięczamy taktycznemu zasłabnięciu Moczydłowskiej, która nie wzięła przez to udziału w głosowaniu. Jak podsumowuje Olga Wiechnik – zawsze była z niej trochę aktorka.
Jadwiga Dziubińska pochodziła z kolei z inteligenckiej warszawskiej rodziny. Świetnie wykształcona postanowiła się poświęcić działalności edukatorskiej na wsi. Żeby podnosić swoje kwalifikacje, odbywała podróże po Europie, podpatrując istniejące w innych krajach uniwersytety ludowe i szkoły rolnicze. W czasie I wojny światowej pomagała zesłańcom na Syberii, jako posłanka związana z ruchem ludowym. Jak opisuje ją przywoływany w Posełkach Stanisław Stasiak: „Prosta i prawa. Stanowcza. Konkretna. W rozmowie bezpośrednia. Chodzi szybko, prawie biegnie. Drobna i szaro ubrana. Wymaga dużo, ale także od siebie – tak ją zapamiętają uczniowie wiejskich szkół, które przez całe życie zakładała i prowadziła”.
Zofia Moraczewska – kobieta z wyższych sfer. Lwowianka, córka rektora tamtejszej politechniki. Żona Jędrzeja Moraczewskiego, późniejszego premiera Polski, którego poznała w ruchu socjaldemokratycznym. Założycielka wielu kobiecych i socjaldemokratycznych organizacji, posłanka PPS-u, a później BBWR-u. Matka czwórki dzieci, z których jedno zmarło jako niemowlę, a pozostała trójka w konsekwencji walki o Polskę: w czasie wojny polsko-bolszewickiej i w obozach Auschwitz i Auschwitz-Birkenau.
Anna Piasecka, znów z rodziny ziemiańskiej, nauczycielka, działaczka społeczna, posłanka. Do Sejmu weszła z list partii narodowo-robotniczej, później związała się z ruchem ludowym. Niestety po jej działalności Sejmowej zostało najmniej – jej dokumenty i akta miały w trakcie II wojny światowej nieszczęście do pożarów i zalań wodą. W czasie wojny prowadziła tajne komplety. „To był człowiek, za którym ciężko było nadążyć. Poza tym bardzo szybko chodziła” – wspomina w książce jej siostrzenica.
Gabriela Balicka poza byciem wieloletnią posłanką była również wybitnym doktorem botaniki – pierwszą Polką po studiach botanicznych. Przedstawicielka ruchu endeckiego, tak jak jej mąż, socjolog i jeden z liderów Narodowej Demokracji, Zygmunt Balicki. Przyjaciel domu, Roman Dmowski, nazywa ją wiedźmą. Według niego są dwa rodzaje kobiet: te, które nic nie wiedzą, czyli niewiasty, i te, które wiedzą wszystko, czyli wiedźmy. Ponieważ Gabriela Balicka woli siedzieć w laboratorium niż w kuchni, zarówno Dmowski, jak i Balicki będą zawsze narzekali na jej befsztyki jak podeszwy.
Franciszka Wilczakowiakowa – druga obok Anny Piaseckiej posłanka Narodowej Partii Robotniczej. Pochodziła bowiem z rodziny robotniczej. Działaczka polonijna w Niemczech, po odzyskaniu niepodległości działaczka społeczna i polityczna w Wielkopolsce. „Kiedy mówi o najbiedniejszych, używa słowa «my». Kiedy zwraca się do posłów, mówi «wy»”.
Irena Kosmowska – kolejna przedstawicielka ruchu ludowego, kolejna z rodziny inteligenckiej. Była wiceministrem opieki społecznej w rządzie Daszyńskiego. Podczas wojny złapana przez gestapo jako członkini podziemia, zmarła w Berlinie w 1945 r. Miała dwoje dzieci. Doskonale wykształcona i obyta, przyjaźniła się z Piłsudskim i Żeromskim, choć miała szerokie kontakty w wielu kręgach politycznych i artystycznych.
.Historie tych wszystkich kobiet to historie polskich losów, rozmaitych grup i klas społecznych, historie dochodzenia do emancypacji rozmaitymi drogami. Ale to też historie walki z przeciwnościami losu, z uprzedzeniami wobec kobiet w polityce, walki o lepszą przyszłość w trudnej politycznej rzeczywistości.
Te historie mam w głowie, odkąd zasiadam w Sejmie. Ponieważ na własnej skórze przekonuję się, jak trudno być politykiem, a także jak ciężko jest walczyć o dobro wspólne w Sejmie podzielonym na partie i stronnictwa. I na własne oczy widzę, o ile lepiej byłoby, gdyby więcej posłów zajmowało się rozwiązywaniem problemów ponad podziałami, a nie ciągłą walką z przeciwnikami w Sejmie. Tym bardziej doceniam siłę tych kobiet i nie wyobrażam sobie nawet, jak ciężko im musiało być jako pionierkom ponad sto lat temu.