W demokracji wyzwaniem powinno być przekonanie ludu, a nie jego uciszanie [Marcel Gauchet]

Marcel Gauchet jest francuskim filozofem, historykiem i autorem książek, m.in. „Le nœud démocratique ? Aux origines de la crise néolibérale”. W wywiadzie dla „Le Figaro” Marcel Gauchet analizuje współczesne napięcia, jakie we francuskim społeczeństwie wywołują różnice w pojęciu demokracji.
.Jak stwierdza historyk, dyskusje nad tym, czym jest demokracja, nie są nowym zjawiskiem. „Wszystko sprowadza się do dwuznaczności pojęcia ludu. W klasycznym znaczeniu, demokracja to władza wszystkich jako przeciwieństwo władzy jednego – monarchii – lub władzy nielicznych, arystokracji, inaczej mówiąc, współcześnie, suwerenność ludu. Do tego momentu wszyscy się zgadzają. Czym jednak jest lud i jak się przejawia? Tu właśnie pojawiają się rozbieżności. Dla komunistów, lud przemawiał głosem partii. Dla nowych wyznawców państwa prawa, to sędziowie ostatecznie wyrażają jego wolę. Dla niemodnych klasyków, do których sam się zaliczam, to nadal ogół obywateli posiadających prawa wyborcze oraz większości, które się z nich wyłaniają. Dodam jednak, że w tej koncepcji państwo prawa ma istotne miejsce. Większość nie ma prawa uniemożliwiać mniejszości wypowiadania się i muszą istnieć instytucje, które tego dopilnują. Obecna tendencja, by zastępować klasycznie rozumianą demokrację państwem prawa, jest wypaczeniem tej słusznej zasady. Zniekształca ją, otwierając drogę do tego, że mniejszość zyska prawo do zmuszania większości do milczenia” – ocenia.
Zdaniem Marcela Gauchet, we Francji sędziowie zostali wyniesieni do rangi „ustawodawców wyższego szczebla, głosów prawdy ukrytej przed zwykłym ludem i jego reprezentantami”. „O ile mi wiadomo, rolą sędziego jest czuwanie nad właściwym stosowaniem prawa. To jednak nie on tworzy prawo – robią to wybrani przedstawiciele narodu. Ten prosty fakt wystarczy, by ukazać różnicę między rolą polegającą na przełożenie na tekst suwerenności ludu a funkcją polegającą na egzekwowaniu wprowadzenia w życie tych przepisów. Oczywiście, sędzia interpretuje prawo, które nie przewiduje wszystkiego. Istnieje jednak zasadnicza różnica między tworzeniem prawa a jego interpretowaniem” – zaznacza. „Ponieważ dyktatura nie cieszy się już popularnością, sposobów na sprawowanie władzy, która nie musi się przed nikim tłumaczyć, szuka się gdzie indziej. Cel tego działania jest jasny: chodzi o to, by sędziowie stali się tarczą przeciwko większości, przeciwko populistycznym skłonnościom tak zwanego ludu. Nie trzeba dodawać, że sędziowie mogą stracić wszystko, jeśli dadzą się wciągnąć w tę ślepą uliczkę pod przykrywką pozornego awansu. Lud może się mylić, oczywiście, ale nie mamy innego arbitra. Wyzwaniem powinno być przekonanie go, a nie uciszenie” – dodaje.
„Mam wrażenie, że z jednej strony mamy do czynienia ze słusznym rozeznaniem aspiracji ludu, w kwestiach takich jak państwo opiekuńcze, imigracja czy bezpieczeństwo choć nie tylko, a z drugiej strony z głębokim przekonaniem, że lud się myli i że należy za wszelką cenę te aspiracje zneutralizować. To, co widzimy, to autorytarny progresywizm” – ocenia.
.„Istota demokracji – warto to sobie w tym momencie przypomnieć – polega na zaakceptowaniu konfliktu, a więc na gotowości tych, którzy chcą być demokratami, do tego by spojrzeć uczciwie na jego przyczyny i na ile to możliwe, próbować je załagodzić” – podkreśla Marcel Gauchet.
oprac. JD