Piotr BARON: Papież z drugiej ręki. Wspomnienie z 2005 r.

Papież z drugiej ręki.
Wspomnienie z 2005 r.

Photo of Piotr BARON

Piotr BARON

Muzyk jazzowy. Współpracował z najwybitniejszymi artystami z Polski, Europy i USA. Nagrał dziewięć płyt autorskich. Nominowany do nagrody "Fryderyk" jako muzyk roku w 2000, 2004 i 2009. Recenzent i publicysta, autor kilkunastu publikacji naukowych. Od września 2018 dyrektor Polskiej Orkiestry Sinfonia Iuventus.

Ryc.Fabien Clairefond

zobacz inne teksty Autora

Tekst Piotr BARONA z 2005 r., z przepastnej szuflady Autora, publikujemy w dziesięć lat później [red.]

Papież Jan Paweł II był dla mnie postacią świętą od samego początku Swego pontyfikatu. Jego każde słowo miało dla mnie wagę biblijną. Nigdy nie wątpiłem w słuszność Jego decyzji i opinii, nie ze względu na dogmat o nieomylności papieskiej, ale przez proste ludzkie zaufanie i zawierzenie. Zachwycał mnie dobrocią i dobrem dobrych wyborów, bezkompromisową pewnością czuwania nad kościołem, nonkonformistyczną odwagą pojednania z całym Bożym światem.

Jego „MIŁOŚĆ PONAD SPRAWIEDLIWOŚĆ” uczyniły Go w moich oczach człowiekiem jeszcze bardziej Bożym, świętym, ale przez to i odległym, tak jak odlegli są Abraham, Mojżesz, Dawid, Jezus z Nazaretu… Nigdy nie miałem szczęścia ucałować Jego pierścienia, prawdę mówiąc nigdy o to specjalnie nie zabiegałem. Wystarczyły mi Jego zdjęcia, informacje w prasie, radiu, telewizji, rozmowy o Nim… Taki kochany, taki bardzo mój Papież z drugiej ręki.

Był mi równie bliski jak Święci Pańscy, których przecież nie widujemy, a modlimy się do nich i wierzymy w ich bliskość. Był zawsze, tzn. od początku mojego nawrócenia (1997), przedtem też był, ale inaczej. Mimo mojego manifestowanego wszem i wobec ateizmu (chwała Bogu to już przeszłość) Papież był ponad i poza; jeżeli w cokolwiek wierzyłem to właśnie w Niego, Jego opinie, Jego zdanie, Jego niekwestionowany przez nikogo autorytet moralny i etyczny. Poza tym był mocny, wesoły, dowcipny, wybitnie inteligentny, utalentowany wszechstronnie, twórczy artystycznie i duchowo, wielki człowiek, bez cienia wątpliwości – największy ze współczesnych.

Jego dobroć atrakcyjna ontologicznie i medialnie (sic!) przyciągała, inspirowała i magnetyzowała ludzi sztuki, w tym piszącego te słowa. Miałem zaszczyt rozmawiać o spotkaniach z Ojcem Świętym z tymi, którzy je przeżyli osobiście, m. in. z Danielem Olbrychskim. Papież jawił się w tych rozmowach jako człowiek emanujący pełną humoru dobrocią, bardzo ziemski i bardzo nieziemski – czy nie tak właśnie piszą Ewangeliści o Panu Jezusie?

Namiestnik ziemski Jezusa Chrystusa. Ten Papież był nim na wskroś. Dowodził tego każdym Swoim dniem, każdą modlitwą, każdą decyzją. Kiedy nagrałem płytę „Bogurodzica” w specjalnych podziękowaniach wymieniłem Ojca Świętego na pierwszym miejscu. Potem zuchwale skreśliłem kilka słów na kartce, włożyłem ją z płytą do koperty, napisałem: Papież Jan Paweł II, Vaticano, Roma, Italia. Nie wierzyłem, że przesyłka w ogóle dotrze do Jego rąk. Dwa tygodnie później dostałem list z podziękowaniem i błogosławieństwem. Szczęście, radość, trudno o nich pisać. Potem Marysia (córka Elżbiety i moja) dostała pocztą od Xiędza Pawła Pruefera (jazzfana i ówczesnego rzymskiego doktoranta) w dniu chrztu portret Papieża z Jego ręcznie wypisanym błogosławieństwem. I znowu brak tchu, znowu wielkie wzruszenie, znowu przekaz niejako z drugiej ręki – ale wstrząsająco bliski. Potem ten sam Xiądz Paweł daje mi papieski różaniec, który dostał od Ojca Świętego przy jednym ze spotkań. W końcu całkiem niedawno, pod koniec lutego dostaję od Pawłowego przyjaciela, Xiędza Rektora Adama Łuźniaka encyklikę „Ecclesia De Eucharistia”. Czytam i zaczynam się wstydzić. Wstydzić bycia Koziołkiem Matołkiem (który „…poszedł biedaczysko po szerokim szukać świecie tego, co jest bardzo blisko” – K. Makuszyński).

Nagle dociera do mnie wielkość filozoficzna i teologiczna encyklik, adhortacji i orędzi papieskich. To ja tu zaczytuję się w Mertonie, Simone Weil, a na wyciągnięcie ręki czeka prawda najzrozumialsza, bo pisana w zamierzeniu po polsku! Już nadrabiam braki i Bogu dziękuję za dzieła tak natchnione i genialne.

Teraz On jest w Niebie. Niebo jest równie daleko, jak Watykan. A może Watykan dalej? Może teraz Święty Jan Paweł Wielki jest bliżej nas, którzy się do Niego uciekamy w modlitwie? Wierzę w to tak, jak (już bez mała dwuletnia) Marysia, która kiedy widzi zdjęcie Papieża krzyczy radośnie „Papcio!!!” i całuje je z równie wielkim entuzjazmem jak wtedy, gdy całuje krzyżyk różańca, albo medalik. Wierzmy i my. Módlmy się. Odpłaćmy Mu najlepszym, modlitwą. Modlitwą za Niego, o Niego i … do Niego. Dziękujemy Ci Panie za Jana Pawła Drugiego. Chwała Bogu na wysokości. Amen.

Piotr Baron

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 3 kwietnia 2019
Fot. Shuttestock