
"Piękno muzyki (45) Moonlight Shadow"
OD REDAKCJI: Dzięki uprzejmości Pana Rafała, mamy przyjemność jeszcze raz podróżować poprzez świat muzyki, który przez wiele lat w niezwykły sposób opisywał Piotr Orawski – człowiek z ogromną wiedzą i pasją muzyczną, którą przekazywał radiosłuchaczom. Polecamy Państwu ten cykl.
.W tradycji europejskiej kultury funeralnej śmierć jest czymś przejmująco smutnym, pozbawionym nadziei, ostatecznym końcem wszystkiego. Jednak w ludzkiej mentalności nie zawsze tak było. W sztuce, w filozofii, teologii i jeszcze paru innych dziedzinach intelektualnej aktywności człowieka śmierć była także rodzajem – może złudnego – pocieszenia.
Myślę o tym od dawna, kiedy pojąłem sens niezwykłego utworu Mike’a Oldfielda, zaśpiewanego wspaniale przez Maggie Reilly. Jego tytuł jest znaczący: Księżycowy cień. Jest to tekst o śmierci, ale wyrażony tak radosną muzyką, że trudno ją z traumą odejścia bliskich nam ludzi skojarzyć. Jest to z pewnością rodzaj kulturowego kodu, ale jest to też dziedzictwo wielu wieków pozytywnego myślenia o śmierci.
.Marcin Luter diabła potraktował kałamarzem, chociaż nie miał pewności, że ten drugi nie potraktuje go jeszcze gorzej. Na szczęście nie potraktował i pozwolił mu przybić słynne tezy na drzwiach kościoła w Wittenberdze, które założyły nowy Kościół chrześcijański w Starej Europie. Księżycowy cień jest czymś jeszcze innym. Żadnego nowego kościoła nie zakłada – i chwała Bogu – uświadamia nam coś zupełnie innego, to mianowicie, że można mówić o śmierci bez patosu, a nawet z pewną niezrozumiałą radością, co w kontekście odchodzenia na zawsze ma wartość niepojętą, ale bardzo ważną.
Zawsze dziwiło mnie, jak można w kontekście własnego umierania, własnego odchodzenia, własnego oddalania się, odczuwać w jakiś sposób pewien rodzaj radości. Teraz rozumiem, że jest to sprawa drugiego człowieka, z którym wzajemnie daliśmy sobie skarb największy. Wielki utwór Oldfielda właśnie o tym mówi; jest radosny, chociaż mówi o śmierci. A o czym mówi większość dzieł kultury? O czym mówią pieśni Schuberta? Te najbardziej radosne i tak w wielkich cyklach pogrążą się w smutku i beznadziejności. O czym mówią późne utwory Liszta? Chociażby Żałobne gondole? A jeśli przyjrzeć się poezji? Rilke? Nadzieja niejasna, być może niemożliwa. Mój ukochany Celan? Prawda która kłuje w oczy i serce. Pan Cogito? Herbert być może najbardziej nas oszczędzał, bo stworzył Człowieka Myślącego, który mniej pogrywał na naszych emocjach, a bardziej odwoływał się do naszego myślenia.
.Sprawa polega jednak na tym, że czasami zwykły tekst piosenki, dobrze i mądrze napisany, bez wybitnych walorów poetyckich czy literackich, może dać wzruszenie takie samo, jak coś, co uznajemy w zgodnej opinii za arcydzieło. Jeśli jeszcze taki tekst spotka się ze świetną muzyką, to albo może nas totalnie zdołować, albo obiecać złudną nadzieję, której i tak nie wypełni.
Piotr Orawski