Prof. Hanna-Barbara GERL-FALKOVITZ: Komu wolno przebaczać historyczne winy?

Komu wolno przebaczać historyczne winy?

Photo of Prof. Hanna-Barbara GERL-FALKOVITZ

Prof. Hanna-Barbara GERL-FALKOVITZ

Emerytowana profesor filozofii religii i porównywanych nauk religijnych na uniwersytecie w Dreźnie. Profesor wizytujący na uniwersytetach w Bayreuth, Tubinga, Eichstätt i Monako (Bawaria). Zajmuje się badaniami i studiami nad filozofią religii nowoczesności, fenomenologią współczesną i antropologią płci.

zobacz inne teksty Autorki

Jak możemy myśleć o przebaczeniu, nie kwestionując faktów przeszłości? Odpowiedź jest prosta: nie jesteśmy w stanie wymazać faktów, więc należy czerpać z nich naukę i próbować iść dalej – pisze prof. Hanna-Barbara GERL-FALKOVITZ

Pięćdziesiąt lat temu ukazała się niewielka książka, która zmieniła dyskusję o winie w Europie – w roku 1971 francuski filozof Vladimir Jankélévitch opublikował esej pod tytułem Przebaczyć?. W pierwszej części, zatytułowanej Nieprzedawnialne, opowiadał się przeciwko przedawnieniu zbrodni wojennych, o których dyskutowano we Francji w latach 60.

Uzasadnienie brzmiało: zbrodnie na skalę Auschwitz oznaczały niejako ontologiczną dehumanizację. Nie da się ich przykryć pojednaniem. Zbrodnie przeciwko ludzkości nie znają przeprosin. Za każdym razem, gdy jakiś akt zaprzecza bytowi człowieka, recepta, która sprowadzałaby się do przebaczenia w imię moralności, zaprzecza tejże moralności. Możliwość przebaczenia umarła wraz z ludźmi w obozach. Jedyną więc postawą wobec sprawców pozostaje resentyment.

W drugiej części tekstu, Czy ktoś nas prosił o przebaczenie?, Vladimir Jankélévitch pyta o warunki pojednania. Pojednanie nie może zaistnieć z kilku powodów. Choćby dlatego, że sprawcy, bezpośredni uczestnicy, wciąż żyją. Kto więc może wybaczać? Czy państwo? W sensie ułaskawienia czy odroczenia kary – tak, ale w sensie odkupienia win – nie.

Możliwe jest jedynie osobiste przebaczenie, twarzą w twarz, między oprawcą a ofiarą. Bez osób trzecich. Ale skrucha sprawcy i tak pojawia się za późno. Skrucha i przebaczenie są rozłączne. Są rozdzielone przez czas, którego nie da się pokonać, ponieważ czas staje się nieuchronny w momencie śmierci ofiary. Rytuały publicznych przeprosin służą według Jankélévitcha symbolicznej polityce czy też symbolicznej autopromocji. Podlegają przejrzystej strategii. Przedstawiane są w mediach masom jako święte rytuały. Jankélévitch odrzucał tę formę. Idea pojednania nad grobami nie jest czysta, zdradza interesy wszystkich zainteresowanych. „Dziś przebaczenie jest już faktem dokonanym. Sprzyja temu obojętność, moralna amnezja i ogólna powierzchowność. Wszystko już dawno zostało wybaczone i zapomniane”, pisze Jankélévitch. Lecz w sensie ontologicznym wina nadal istnieje. Żadna harmonia czy protekcjonalne ściskanie dłoni nie mogą uchronić przed niewybaczalnym.

Słowa Jankélévitcha o ontologicznej, niemożliwej do zatarcia winie naznaczają dzisiejszy rachunek z przeszłością ponurym piętnem. Z końcem XX wieku mnożyły się retrospekcje na temat tego zbrodniczego stulecia. Dwie wielkie ideologie, zarówno czerwona, jak i brunatna, nie mordowały w imię Boga, ale w imię postępującej humanizacji. Odmawiały bytu wielu milionom ludzi ze względu na ich przynależność do danej klasy czy rasy. Niemcy ponoszą tu jednoznaczną winę wobec Żydów, narodów Europy Wschodniej, w tym zwłaszcza Polaków.

Czy to, co się stało, może być wybaczone? W kontekście Polski można to rozważyć na przykładzie Solidarności. W latach 80. XX wieku funkcjonował w Polsce system, który wbrew narodowi próbował zniszczyć Solidarność. Nie znam tego kraju, nie mieszkam tam, ale zadaję sobie pytanie – czy ten rozłam został już przezwyciężony. Tak czy inaczej poczucie winy jest okrutnym dziedzictwem dla następnych pokoleń.

Czy ten ład będzie obowiązywać ad eternum? Auschwitz jest tylko jednym z przykładów; nie jest to jedyne okrucieństwo, którego dopuściła się ludzkość. Lecz od czasu tej niewyobrażalnej tragedii wina pojawia się coraz częściej w dyskursie politycznym i społecznym, z którego na długo zniknęła. W sposób nieskrępowany wróciła do języka polityki, wiary czy filozofii.

Milenium zaowocowało serią oczyszczeń z winy, której przyczyny wskazywały na możliwość przebaczenia. Lecz jak miałoby nastąpić przebaczenie, skoro w świecie areligijnym nie jest już jasne, od kogo można oczekiwać przebaczenia. Jankélévitch odrzuca myślenie, że wnuki pomordowanych mogą przebaczać wnukom morderców. Nasuwają się tu pytania. Jak dotrzeć do nieżyjących oprawców i martwych ofiar? Do czego prowadzi przebaczenie, o ile w ogóle istnieje i nie jest tylko nieporadnym wprowadzaniem harmonii? A przede wszystkim, jakie skutki przynosi przebaczenie? Co zmieni w kwestii winy? Czy istnieje wybaczenie w czystej postaci? Jacques Derrida rozważał kategorię czystego wybaczenia. Dyskurs Jankélévitcha i Derridy to niezmiernie ciekawy dialog dwóch francuskich ateistów pochodzenia żydowskiego. Derrida dostrzega dwie płaszczyzny w oskarżeniu Jankélévitcha. Jest jakaś sprzeczność między niewybaczalnym czynem i żądaniem skruchy od oprawcy. Czy wyrzuty sumienia coś zmieniają? Czy istnieje wybaczenie bezczasowe?

Drugi wątpliwy aspekt polega na tym, że istnieją zbrodnie ontologiczne, których zdehumanizowany bezmiar nie pozwala na jakiekolwiek przebaczenie. Pomiędzy sprawcą i ofiarą działa jakaś nierozpoznawalna logika wymiany. Trzeba jednak zaznaczyć, że żadna wartość nie może być zaoferowana jako odkupienie niewyobrażalnej zbrodni. Nie istnieje tu możliwość transakcji wymiennej. Czy niczym w transakcji ekonomicznej skrucha może zmniejszyć winę? Czy o to chodzi w wybaczeniu? Czy nie powinniśmy myśleć o wybaczeniu zupełnie inaczej? Chodzi tu oczywiście o bezwarunkowe wybaczenie, które nie oczekuje niczego w zamian. Przebaczenie stoi niejako poza prawną ekwiwalencją. Owszem, w prawie stosuje się akt łaski, ale ułaskawienie w istocie sytuuje się w sferze transcendentalnej. Derrida pisze o mistycznym podłożu sprawiedliwości, którego prawo nie jest w stanie objąć. Filozof ten sięga do tradycji biblijnej, do pojęć grzechu i łaski, co zaskakuje, ponieważ jest ateistą. Przebaczenie obecne w Biblii jest traktowane przez niego jako „przebaczenie a priori”, o które się prosi, którego się udziela lub nie. To prośba wynikająca niejako z nieskończonej lub nieokreślonej winy. Przebaczenie czysto koncepcyjne musiałoby według Derridy sięgać swym zakresem takiego pojmowania. Derrida w 2000 roku wypowiedział w wywiadzie dla pewnego berlińskiego dziennika ważne słowa: „Gdybyśmy byli gotowi przebaczyć tylko to, co wydaje się możliwe do przebaczenia, to, co Kościół nazywa grzechem powszechnym, wtedy idea przebaczenia wyparowałaby, ulotniłaby się. Jeśli jest do wybaczenia coś, co w języku religijnym nazywa się grzechem śmiertelnym, niewybaczalnym – jak to wybaczyć?”. Stąd prosty wniosek – przebaczenie obejmuje tylko to, co niewybaczalne.

Czym więc jest przebaczenie? Przebaczenie jest zależne od jakiegoś trzeciego pierwiastka, niezależnego od osi czasu. Przebaczenie jest możliwe wbrew czasowi i dzięki temu jest w stanie dotrzeć nawet do zmarłych. Ten boski element wykracza poza możliwości ludzkie.

Czy zatem przebaczenie jest ludzkie? Czy jest zdolnością, którą można przypisać człowiekowi, czy jest zastrzeżone dla Boga? Spór dotyczący przebaczenia oscyluje między tą granicą i możliwością jej przekroczenia; między tym, co ludzkie, a tym, co boskie.

Czy możliwe jest przebaczenie oprawcom? Jak wybaczać wbrew upływowi czasu? Jest kilka teorii, które pomagają znaleźć odpowiedź na te pytania. Jedna z możliwości to unieważnienie historii. Filozof religii Lew Szestow, ortodoksyjny żyd, twierdził, że Bóg został podporządkowany biegowi czasu. Szestow mówi, że filozofia nie ma możliwości, aby zmienić coś, co stało się faktem, ale można ustanowić w historii nowy początek bez odwoływania się do tego, co zaszło. Siła tej teorii tkwi w rozpoczęciu wszystkiego od nowa – w wymazaniu historii. Filozofia religii mówi, że wiara pozwala przezwyciężać lęk przed wolą Stwórcy. Innymi słowy, historia jest nieodwracalna – według logiki faktów, ale nie według logiki Nowego Testamentu. Jeżeli nic nie jest w stanie ukoić bólu, to niech zgodnie z wolą Boga tragiczne wydarzenia odejdą w zapomnienie. Szestow zarzuca kulturze europejskiej, że Bóg wobec historii jest bezsilny. Pojawia się wszechwładza tego, co faktyczne. Jednak odrzucona przeszłość wraca w odmienionej formie. Nie odchodzi na zawsze.

Ale jak możemy myśleć o przebaczeniu, nie kwestionując faktów przeszłości? Odpowiedź jest prosta: nie jesteśmy w stanie wymazać faktów, więc należy czerpać z nich naukę i próbować iść dalej. Trzeba przyjąć konsekwencje tego, co się wydarzyło. Jednak w jakim wymiarze? Aby iść w przyszłość, na naszych barkach nie może spoczywać ciężar winy przeszłości. Przebaczenie kieruje naszą uwagę na przeszłość, aby ta przeszłość pozostała przeszłością. Przebaczenie uznaje ją za nieważną. A zatem z perspektywy teraźniejszości zło staje się w pewnym sensie nieistotne. Jednak kto albo co posiada autorytet, aby dokonać takiego unieważnienia? W jaki sposób dokonać odciążenia przeszłości? Czy istnieje w przestrzeni międzyludzkiej relatywizm w odniesieniu do tego, co ludzkie? Według Kierkegaarda sprawca i ofiara są sobie na tyle bliscy, że miarą ich relacji jest dobro i zło. I ofiara, i oprawca są relatywnie dobrzy lub źli. Ofiara nie może dążyć do poniżenia kata. Oboje, ofiara i oprawca, muszą pojąć, że w mniejszym lub większym stopniu dotyczy ich dobro. Oboje dążą do tego dobra. Rolą ofiary jest doprowadzenie oprawcy do prawdy. Zbliżanie się jednego i drugiego do dobra jest asymptotyczne. To, że sprawca dostrzeże zło, jest możliwe tylko wtedy, gdy ofiara umożliwi oprawcy spojrzenie w jego przeszłość i obrócenie jej w przyszłość. Ofiara powinna stworzyć przestrzeń, w której oprawca będzie mógł dostrzec swoją winę. Prawda oddziela winę od braku winy – obie strony powinny dążyć do prawdy.

.Czy dyskusja na ten temat może coś zmienić? Czy absolutne wybaczenie w całym tego pojęcia znaczeniu jest możliwe? Odpowiedź na te pytania kryje się w indywidualnym postrzeganiu zagadnienia. Trzeba spojrzeć „spojrzeniem tego, który mnie widzi”, jak pisał Tomasz z Akwinu. Często jest tak, że sprawca i ofiara spuszczają wzrok ze wstydu. Aby doszło do pojednania, wybaczenia, obie strony muszą spojrzeć sobie w oczy. Nie ma miejsca na anonimową winę i anonimową ofiarę.

Hanna-Barbara Gerl-Falkovitz

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 31 października 2021