Geniusz i uczona
Michał Anioł, który najbardziej wiekopomne dzieła wykonał w Rzymie, był wszechobecny w długim życiu Karoliny Lanckorońskiej (1898–2002) – pisze prof. Jerzy MIZIOŁEK
.Pod urokiem statui Dawida znalazła się już w wieku 12 lat, gdy wraz z ojcem przyjechała do Florencji po raz pierwszy. Potem przyszedł czas na freski w Kaplicy Sykstyńskiej i wreszcie na pełne mistycznego uduchowienia późne dzieła, takie jak Pieta Rondanini.
Liczba prac prof. Lanckorońskiej na temat geniusza z Florencji nie przekracza dziesięciu, ale wszystkie powstały w okresie niewiele dłuższym niż dekada; wśród nich są dwie obszerne, nigdy w całości niewydane rozprawy: doktorat o Sądzie Ostatecznym (1926), obroniony na Uniwersytecie Wiedeńskim, i obszerne studium o ostatnich trzydziestu latach twórczości Michała Anioła. Ich fragmenty – opublikowane po włosku i niemiecku – weszły do światowej literatury naukowej i są do dziś powszechnie cytowane.
Wojna położyła kres badaniom prof. Lanckorońskiej nad dziejami sztuki i karierze akademickiej w murach Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie. Wspomnienia wojenne (angielskie wydanie: Michelangelo in Ravensbrück) są przejmującym wyrazem dramatu jej życia, w którym po wojnie nie było już miejsca na naukowe badania twórcy fresków w Sykstynie. Wszakże do końca swych dni śledziła zarówno proces ich konserwacji, jak i ich interpretacje, a całą tę ogromną wiedzę przekazywała licznym stypendystom założonej przez siebie Fundacji.
Pod sklepieniem Sykstyny: AD 1938
.W historii badań prof. Lanckorońskiej nad sztuką Michała Anioła odnaleźć można interesujący epizod warszawski: „Towarzystwo Polskich Badań Historycznych w Rzymie odbyło w dniu 14 marca 1938 roku w sali kolumnowej Towarzystwa Naukowego Warszawskiego swe pierwsze sprawozdawcze walne zebranie z odczytem dr Karoliny Lanckorońskiej, docenta Uniwersytetu Jana Kazimierza, pt. Restauracja fresków Michała Anioła w kaplicy Sykstyńskiej”. Tymi słowami rozpoczyna się sprawozdanie Towarzystwa, utworzonego w 1937 r. z siedzibą w Pałacu Staszica. Jego członkami – obok profesorów Władysława Tatarkiewicza, Henryka Batowskiego i przeszło pięćdziesięciu innych badaczy i miłośników Italii – byli również Antoni Lanckoroński i jego siostra Adelajda. Na sekretarza Towarzystwa, którego celem było „popieranie pracy badawczej polskich historyków w archiwach włoskich i studiów w zakresie historii sztuki na terenie Włoch”, wybrano doc. Lanckorońską. Niestety nie wiemy, czy rodzeństwo – Antoni i Adelajda – towarzyszyli siostrze, gdy ta członkom Towarzystwa relacjonowała wyniki najnowszych badań konserwatorskich fresków sklepienia kaplicy Sykstyńskiej.
W klarownym, znakomicie skonstruowanym wykładzie, który niebawem ukazał się drukiem, doc. Lanckorońska przybliżyła słuchaczom techniczną stronę wykonania fresków i ogromne dla nich zagrożenie, jakie pojawiło się w ostatnich latach, kiedy w wielu miejscach stwierdzono odstawanie malowideł od muru. „Między freskiem a murem – czytamy w sprawozdaniu – powstawała w wielu miejscach próżnia, małe kawałki fresku poczęły odpadać – dziełu całemu groziła zagłada. Wówczas papież Pius XI udzielił pozwolenia na gruntowną restaurację pod warunkiem, że się praca ograniczy jedynie do utrwalania i zabezpieczenia fresków i że sama powierzchnia malarska pozostanie nienaruszona”. Słowa odczytu nie pozostawiają wątpliwości, że doc. Lanckorońska przyglądała się pracom konserwatorskim z rusztowań ustawionych w kaplicy. Warto w tym miejscu nadmienić, że gdy w czasach pontyfikatu Jana Pawła II podjęto się kolejnej, wieloletniej konserwacji sklepienia Sykstyny, a potem także Sądu Ostatecznego (tym razem połączonej z oczyszczeniem ich powierzchni), Karolina Lanckorońska wielokrotnie dostawała się na rusztowanie za pomocą windy, by z bliska podziwiać arcydzieło swego ukochanego artysty.
W swym warszawskim odczycie dała wyraz głębokiego przeżywania bliskiego kontaktu z arcydziełem: „[Oto] Delficka Sybilla. Pomimo że ta postać ogromna, wydaje się, może być oglądana tylko z daleka, to ją jednak do pewnego stopnia poznaje dopiero ten, któremu jest dane przebywać na rusztowaniu w przygniatającej prawie bliskości tych dzieł. Tam się dopiero widzi, że Delphica ma w oczach wyraz tajemniczy, jakieś światło magiczne”. W wykładzie tym wyczuwamy głęboką znajomość podjętego tematu i jednocześnie zapowiedź własnych, pogłębionych studiów nad fenomenem dekoracji sklepienia Sykstyny. Wszystkie studia uczonej prowadziły do monografii Michała Anioła, nigdy do końca nienapisanej i wreszcie utraconej, o której mowa jest we Wspomnieniach wojennych. Jako słuchacz wykładów prof. Lanckorońskiej w pierwszej połowie 1982 r. wiem, jak ogromną wiedzę posiadała na temat każdego fragmentu sklepienia Sykstyny, choć w jej dorobku naukowym to Sąd Ostateczny zajmuje najważniejsze miejsce.
Badania nad Sądem Ostatecznym
.Znana jest opowieść o tym, jak w czasie pierwszej – wspomnianej już – wizyty we Florencji Karol Lanckoroński, który jak wiadomo, sam był wybitnym znawcą sztuki włoskiego renesansu, zachęcał nastoletnią Karolinę do podziwiania twórczości Fra Angelica. Wiemy, że już wtedy wybrała sztukę Michała Anioła; zakupioną wówczas fotografię jego Dawida przechowywała do końca swoich dni. Jest wszakże całkiem prawdopodobne, że od wczesnej młodości rozmawiała z ojcem także o freskach kaplicy Sykstyńskiej. Oto, co Karol Lanckoroński zanotował 24 lutego 1875 r. w swoich Dziennikach podróży do Włoch: „Wczesnym rankiem w Sykstynie. Zaczynam coraz lepiej rozumieć Sąd Ostateczny, prawdopodobnie ucierpiał on [z biegiem stuleci] jeszcze bardziej niż sklepienie. Pojedyncze postaci można dostrzec w grupach dopiero po długim i wytężonym wpatrywaniu się w nie. Całość jest warta tyle, co ¾ wszystkich galerii na świecie”. Dziesięć dni wcześniej pisał: „Zwiedziłem sporą liczbę kościołów, zaczynając od San Pietro in Vincoli. Posąg Mojżesza Michała Anioła jest pomyślany jak prorocy w Sykstynie, jest to w ogóle u tego mistrza ta sama koncepcja, która wyraża się malarsko lub plastycznie, w zależności od tego, jakie jest jej zadanie”.
Na czym polega wartość i nowatorstwo tekstów prof. Lanckorońskiej, które przywołują do dziś niemal wszyscy badacze podejmujący się interpretacji Sądu Ostatecznego w Sykstynie? Ogromnie upraszczając, można powiedzieć, że w jej opinii na zawarte w nim treści ideowe znaczny wpływ miała słynna poetka, markiza Pescary, Vittoria Colonna i grupa tzw. Spirituali, kardynałów zabiegających o gruntowną reformę Kościoła. Michał Anioł był w stałym z nimi kontakcie, gdy tworzył swą wizję końca czasów, o czym zaświadczają rozmaite teksty źródłowe, poezje Vittorii Colonny i samego Michała Anioła. Pesymistyczna doktryna o predestynacji (która głosi, że losy człowieka – jego zbawienie lub potępienie – są z góry określone przez wolę Boga), przyjęta przez grupę Spirituali, zaczerpnięta z nauk św. Augustyna, do której odwołuje się w swej interpretacji Lanckorońska, ma głębokie uzasadnienie w odczytywaniu przesłania arcydzieła Michała Anioła.
Oddajmy głos samej autorce: „Na fresku uwidacznia się jasno wiara w predestynację, a [Pietro] Carnesecchi, przyjaciel Vittorii [Colonny], w dwadzieścia lat po jej śmierci oświadcza przed trybunałem inkwizycji, »że markiza Pescary wierzyła w pełni w predestynację«. W aktach innego znów procesu znajdujemy deklarację, że Vittoria uczyła, iż »święci nie mogą się wstawiać za ludzkością«. Zgadza się to z rolą Matki Boskiej i świętych na fresku. Michał Anioł od niedawna ujmował tak ten problem, gdyż jeszcze na szkicu w Casa Buonarroti we Florencji widzimy Matkę Boską wstawiającą się za grzesznikami. Ów wielki szkic do Sądu Ostatecznego powstał w latach 1533–[15]34, fresk odsłonięto w 1541. Znany jest też list Vittorii do jednego z przyjaciół o dwóch przyjściach Chrystusa, pierwszym pełnym miłości i drugim, który »nie będzie ani czasem miłosierdzia, ani łaski«”.
Co niezwykle ciekawe, w pracach badaczkiodnajdujemy interesujące odniesienie do Mikołaja Kopernika: „Istotnym komponentem całości [Sądu Ostatecznego] jest ruch. Ruch staje się podówczas pojęciem podstawowym w obrębie naszej kultury. W tych samych bowiem latach daleko od Rzymu, w innej części Europy, w innym rodzaju twórczości, człowiek odkrywa, czym jest ruch, i pisze De revolutionibus orbium coelestium”. Siedem lat później – w 1940 r. – inny badacz, Charles de Tolnay, który wielokrotnie powoływał się w swoich publikacjach na badania Karoliny Lanckorońskiej, poszedł o krok dalej, stawiając hipotezę, że Michał Anioł mógł w swoim arcydziele dać refleks wiedzy o teorii heliocentrycznej: oto Chrystus-Słońce sprawiedliwości jaśnieje wielkim blaskiem w centrum kosmicznego wiru. Jak dość powszechnie dziś wiadomo, teoria Kopernika – ucznia uniwersytetów w Krakowie, Bolonii, Padwie i Ferrarze – była znana papieżowi Klemensowi VII, który Sąd Ostateczny zamówił, i jego następcy – Pawłowi III, za którego pontyfikatu dzieło to zostało wykonane. To właśnie Pawłowi III dedykował Kopernik De revolutionibus orbium coelestium.
Po wojnie, poświęcając wszystko Najjaśniejszej Rzeczypospolitej, Karolina Lanckorońska wolała zadbać o wydanie w kilku językach swych wspomnień wojennych, będących opowieścią o rozszarpanej Polsce i tragicznych losach kolegów-profesorów ze Lwowa, niż pomyśleć o własnej sławie naukowej, publikując pozostające w rękopisach rozprawy.
Konserwacja fresków Sykstyny i odkrycie pierwotnych kolorów
.Michał Anioł pozostał wszechobecny w życiu Karoliny Lanckorońskiej do końca. Nie tylko śledziła badania nad jego twórczością i wjeżdżała windą na rusztowania w czasie konserwacji fresków w Sykstynie w latach 1986–1990 pomimo zaawansowanego wieku, ale też nauczała. Przekazywała swą ogromną wiedzę o ukochanym artyście wszystkim wokół siebie, zwłaszcza stypendystom. Była zachwycona odkryciem – w wyniku konserwacji przeprowadzonej za pontyfikatu Jana Pawła II – pierwotnych kolorów Sykstyny, przez stulecia przysłanianych kurzem i dymem ze świec. Tak o tym napisała: „3 kwietnia 1994 fresk Michała Anioła Sąd Ostateczny został po wieloletnim oczyszczaniu odsłonięty. Uderza oszałamiająca zmiana barw. Horyzont jest ciemnoszafirowy, o kolorze mocnym, podczas gdy wcześniej był szary z odcieniem niebieskim. To samo odnosi się do nielicznych fragmentów mocno kolorowanych szat (np. płaszcz Matki Boskiej). Nawet ci, którzy od wielu dziesiątków lat wpatrywali się w ten fresk, przekonują się dopiero teraz, że kopia olejna Marcella Venustiego w Neapolu jest absolutnie wierna. Ma ten sam koloryt. Myśleliśmy dawniej, że mocne te barwy powstały z końcem w. XVI, w okresie tzw. manieryzmu. Tymczasem koloryt ten stworzył Michał Anioł. Jest to wielkie zaskoczenie”.
Prof. Lanckorońska z radością odnotowała też wynik badań źródłowych amerykańskiego jezuity Johna O’Malleya, które rzuciły nowe światło na postrzeganie inkarnacji (objawienie się Boga w ludzkiej postaci) w czasach pełnego renesansu i tym samym na problematykę nagości we freskach Michała Anioła. Badania te klarownie wspierają jej tezę zawartą w doktoracie, że nagość we freskach Sykstyny nie ma pogańskiego wymiaru. „Utarło się zdanie – czytamy na kartach jej rozprawy doktorskiej – że Sąd Ostateczny jest dziełem »pogańskim«. Wrażenie to powstało na widok tak wielkiej ilości nagich ciał ludzkich oraz postaci Chrystusa, odbiegającej daleko od dotychczasowej tradycji. Akt był głównym wyrazem artystycznym Michała Anioła od początku jego twórczości, nic więc dziwnego, że się nim posługiwał tutaj, gdzie tego wymagał sam temat. Ujęcie postaci Chrystusa, dalekie od typu Zbawiciela, tłumaczy się rolą Chrystusa w tym obrazie. Nie zdaje się to być ani sędzia sprawiedliwy, ani pogański czy żydowski Bóg zemsty. Twarz jest spokojna zupełnie, nie ma w niej ani gniewu, ani wzburzenia, gest ręki więc wykonuje tylko wyrok dawno zapadły. Chrystus w ten sposób staje się wyrazem potęgi i wszechmocy”.
Karolina Lanckorońska w późnej jesieni swego długiego życia – idąc za własnymi przemyśleniami z młodych lat, obserwując oczyszczone z kurzu wieków malowidła i czerpiąc z przekonującej argumentacji amerykańskiego jezuity – nauczała w nowatorski sposób swoich stypendystów o fenomenie sztuki Michała Anioła, czyniąc to w sposób klarowny i przystępny. Niemal do końca swoich dni śledziła kolejne próby interpretacji fresków Sykstyny i dzieliła się wiedzą o nich z tymi, którzy dzięki niej mogli przyjechać do Rzymu i poznawać jego zabytki. Żałować należy, że tych myśli nigdy nie spisała, ale zebrał je jej lwowski uczeń – Lech Kalinowski, próbuje to również czynić autor tego tekstu, niegdyś słuchacz wspomnianych wcześniej wykładów.
Rozmowy o Sykstynie z Janem Pawłem II i pielgrzymka do Monteluco
.Kompleksowa konserwacja fresków Michała Anioła została przeprowadzona za pontyfikatu Jana Pawła II, który jakby pod wpływem odkrytych kolorów dokonał ich fascynującej interpretacji zawartej w homilii z 1994 r. i w Tryptyku rzymskim (2003). Jest niezwykle ciekawe, że dopiero po 16 latach pontyfikatu nasz wielki Rodak na tronie św. Piotra odniósł się w swej homilii w tak niezwykle pogłębiony sposób do scen Stworzenia na sklepieniu i do Sądu Ostatecznego. Jeszcze bardziej wzniośle, jakby prowadząc dialog z samym genialnym malarzem, napisał o tych freskach w środkowej części Tryptyku rzymskiego. Kto był konsultantem Ojca Świętego w tej trudnej i jednocześnie wysublimowanej materii? Czy rozmawiał o tym z Karoliną Lanckorońską w czasie licznych audiencji? To przecież właśnie ona napisała doktorat na temat Sądu Ostatecznego, zgłębiała – jak widzieliśmy – również inne sceny w Kaplicy Sykstyńskiej i wnikliwie śledziła postęp prac konserwatorskich. Na postawione pytanie nie jest łatwo dziś odpowiedzieć, ale warto nieustannie przypominać Polsce i światu, że to dzięki prof. Karolinie Lanckorońskiej i papieżowi rodem z Krakowa nasze postrzeganie i rozumienie fresków Sykstyny zostało pogłębione i wysublimowane.
W konkluzji niniejszych uwag o Karolinie Lanckorońskiej i jej ukochanym artyście warto przywołać fragment z jej Szkiców wspomnień, w których pisze o wędrówkach po Italii: „Innym razem, było to wiosną, wybrałam się do Spoleto, bo wiedziałam, że w lesie nad miastem jest erem franciszkański Monteluco. Wiedziałam też, że Michał Anioł w starszym wieku tam był. […] W niedzielę rano pogoda była wspaniała. Droga nie była długa. W czasie wędrówki moje myśli biegły do Michała Anioła, który w późnym okresie życia, już po stworzeniu Sądu Ostatecznego, szedł tędy, by odwiedzić ten sam erem”. Dodajmy, że twórca arcydzieł malarstwa w Sykstynie przybył do Monteluco jesienią 1556 r. i spędził tu pięć tygodni. W rzeczywistości planował udać się do Loreto, ale późny wiek i kruchość sił fizycznych mu na to nie pozwoliły. Pobyt Michała Anioła w Monteluco nie jest zbyt dobrze udokumentowany, ale bez wątpienia wiązał się z czcią, jaką artysta otaczał św. Franciszka i wykreowany przez niego model duchowości chrześcijańskiej.
.O wyprawie do eremu napisał Michał Anioł do Giorgio Vasariego w lapidarnym liście z 18 grudnia 1556 r. Jeszcze cenniejszym, do głębi poruszającym owocem tej wyprawy jest wiersz, rzucony na papier już po powrocie do Rzymu. Nie ma w nim, jak we wspomnianym liście, mowy o pustelni, lecz o urokach wiejskiego życia pośród pasterzy i oraczy, których spotykał w górach, wśród pól i pastwisk. Artysta poeta, jakby natchniony przez mit arkadyjski, podziwia uroki życia prostych ludzi, ich trzody i piękno natury:
Jak pięknie widzieć na wzgórzu, z oddala,
Chaty ze słomy i gliny sklecone:
Ten stół nakrywa, ten ogień rozpala
Pod bukiem, który tworzy dlań ochronę.
W wierszu tym, jedynym w swoim rodzaju w całym dorobku poetyckim florenckiego geniusza, odnajdujemy nawet jego literacki autoportret:
„[…] tam siadł przed wierzeje
Starzec i, skąpiąc słów, w słońcu się grzeje”.
Jerzy Miziołek