Bazylika Saint-Denis czyli francuski Wawel
.Kiedy ta historia się zaczęła? Około III w., wraz ze świętym Dionizym, pierwszym biskupem Paryża. W tym czasie Galia była jeszcze częścią Imperium Rzymskiego. Jest to okres prześladowań chrześcijan, które nie ominęły także i świętego Dionizego. Aresztowany na rozkaz cesarza razem z innymi misjonarzami został skazany na śmierć przez ścięcie na wzgórzu, które później otrzymało nazwę Wzgórza Męczenników (Mons Martyrum, czyli dzisiejszy Montmartre; tyle przekaz, bowiem badania, dowodzą że jednak rzecz miała się dość daleko stamtąd). Legenda głosi, że na miejscu kaźni zgromadził się wielki tłum, by obejrzeć to wydarzenie. Gdy odcięta głowa Dionizego upadła na ziemię, jego martwe już ciało podniosło ją i trzymając ją przed sobą, przeszło triumfalnie przez oniemiały tłum. Po przebyciu kilku kilometrów Dionizy, oddał głowę w ręce pobożnej kobiety i padł. Ponoć w tym właśnie miejscu został pochowany i nad jego grobem wzniesiono bazylikę, która później stała się nekropolią francuskich królów.
W V w. Clovis, przywódca Franków, postanowił nawrócić się na chrześcijaństwo i został królem Francji. Założył on dynastię Merowingów, którzy wybrali sobie właśnie świętego Dionizego jako patrona swojego królestwa. Na grobie świętego miały miejsce liczne cuda, stąd Clovis polecił wybudowanie kościoła, zaś pierwszym pochowanym tu władcą był Dagobert zm. w 639 r. Zapoczątkował on trwającą trzynaście wieków tradycję pochówków królewskich w bazylice Saint – Denis. Kościół został darowany benedyktynom, którzy wznieśli tu swoje opactwo.
.W IX w. Pepin Krótki, ojciec Karola, koronował się na króla i w ten sposób bazylika stała się również miejscem koronacji władców Francji choć trwało to zaledwie dwa wieki. Od XII wieku ceremonie koronacyjne odbywały się już w Reims. Również Pepin wzniósł nowy budynek bazyliki, która została konsekrowana w obecności jego syna Karola. Nastanie dynastii kapetyngów nie zachwiało świetności Saint – Denis, które rozwijało się nadal a jego złoty okres to wiek XII. Niebagatelne zasługi dla bazyliki i opactwa miał opat Suger. Pochodził on z biednej rodziny, która aby zabezpieczyć przyszłość chłopca oddała go do opactwa gdy miał 10 lat. W szkole Suger wykazywał nieprzeciętną inteligencją. Zaprzyjaźnił się w tym czasie, z uczącym się tam również następcą tronu Francji – przyszłym Ludwikiem VI. Był również doradcą jego syna Ludwika VII, który ponooć bez jego opinii nie podejmował żadnej ważniejszej decyzji. Opatowi Suger bazylika zawdzięcza ogromną przebudowę i swój niepowtarzalny urok wczesnego gotyku. Zmiana budowy sklepienia na żebrowe, która nastąpiła między stylem romańskim a gotyckim, pozwoliła zmniejszyć obwód filarów, wysmuklić je a jednocześnie wznieść w górę konstrukcję budynku tworząc miejsce dla ogromnych okien, wypełnionych witrażami.
W ciągu wieków gotyk został upokorzony i pomniejszony jak żaden chyba z wielkich stylów historii sztuki. Był niepojęty, a więc nienawidzony. Krytycy strzelali weń urągliwymi słowami jak żołnierze napoleońscy w twarz sfinksa. Klasykom jeżyły się peruki na widok tych szalonych budowli.„Wszędzie pełno okien, rozet i iglic, kamienie zdają się tak powycinane jak karton; wszystko jest dziurawe, wszystko wisi w powietrzu” (Z. Herbert „Barbarzyńca w ogrodzie”)
Ilość okien robi ogromne wrażenie a myślę, że jeszcze większe robiła na ówczesnych ludziach przywykłych do ciemnych, niskich pomieszczeń i przysadzistych kolumn, dźwigających przyciężkie stropy. Niestety w Bazylice Saint-Denis, z oryginalnych witraży zachowało się tylko 16, zaś i te współcześnie zastąpiono plastikowymi replikami. Próżno szukać refleksów i załamań światła, subtelnej gry odcieni kolorów, które znamy z wnętrz katedry wawelskiej.
.Opat Suger jest przedstawiany w opisach bazyliki Saint – Denis jako twórca gotyku, pod jego okiem rozpoczęto przebudowę chóru, uroczyście konsekrowanego w 1144 r. w obecności wszystkich najznamienitszych ludzi tego czasu a następnie przebudowywano cały kościół.
Skupionym, kontemplacyjnym katedrom romańskim przeciwstawiono budowle dynamiczne i gwałtowne, w których światło, „esencja boskości”, zaczęło odgrywać dominującą rolę. Spotkało się to z zamiłowaniem Sugera do splendoru, bogactwa wnętrz i witraży — owych konstelacji drogich kamieni przy tysiącu zapalonych świec. Suger jest postacią żywą i pasjonującą. Syn sługi, przyjaciel królów, polityk, organizator i budowniczy, kryje pod duchowną suknią pasje potężne. Wielu współczesnych drażnił swą namiętną miłością przepychu. Kiedy pisze o złocie, kryształach, ametystach, rubinach i szmaragdach, które niespodziewanie przynoszą mu trzej opaci, aby mógł nimi inkrustować krucyfiks, czuje się, jak oczy jego rozbłyskują bardzo świeckim blaskiem. A i skromność osobista nie jest jego silną stroną. W wydatkach opactwa przewiduje koszty urządzenia po śmierci święta na swoją cześć, co dotychczas było przywilejem królów. Kazał umieścić w katedrze trzynaście inskrypcji podkreślających zasługi własne. Na jednym z witraży widzimy go u nóg Marii Panny. Stopy złożył pobożnie, ale ręce są pełne akcji. A w dodatku jego imię jest wypisane tak samo dużymi literami jak imię Dziewicy. Suger był pisarzem subtelnym i umysłem bystrym, a jego związki z neoplatonizmem są poza dyskusją. Świętego Bernarda, przedstawiciela cysterskiej surowej gałęzi benedyktynów, gorszył niepomiernie, i spór tych dwóch potęg Kościoła jest równie pasjonujący jak spór klasyków z romantykami. Zresztą przebudowa opactwa Saint-Denis była nie tylko sprawą ambicji i gustów estetycznych Sugera, ale także koniecznością. Z werwą dziewiętnastowiecznego prozaika tak oto opisuje świąteczny dzień w bazylice:„Często można było widzieć rzecz oburzającą, takie parcie do tyłu zbitej masy ludzkiej przeciw tym,którzy usiłowali wejść, aby uczcić i ucałować święte relikwie, Gwóźdź i Koronę Pana Naszego, że nikt z tysięcy ludzi nie mógł ruszyć nogą, tak wszyscy ściśnięci byli. Nie pozostawało im nic innego, jak tylko pozostać na miejscu jak marmurowy posąg, jedyna rada to podnosić wrzask. Strach kobiet był ogromny i nie do zniesienia; duszone jak w tłoczni przez masę silnych mężczyzn miały twarze,które wydawały się bezkrwistymi znakami śmierci; podnosiły krzyk przeraźliwy jakby w bólach porodu; jedne z nich były żałośnie deptane, inne niesione na głowach mężczyzn, którzy z litości dawali im pomoc; wielu ostatnim tchem dopadło ogrodu klasztornego, gdzie ciężko dyszeli zrezygnowawszy ze wszystkiego. Niekiedy bracia, którzy pokazywali znaki Męki Pańskiej wiernym,zniecierpliwieni ich złością i kłótniami, nie mając innego wyjścia, uciekali z relikwiami przez okno” (Zbigniew Herbert „Barbarzyńca w ogrodzie”)
Prace odbywały się także pod okiem królewskiego budowniczego Pierre’a de Montreuil, który wznosił także katedrę Notre-Dame de Paris. Elewacja nawy i transeptu są uważane za mistrzostwo tej epoki, opisuje się je jako gotyk promienny.
.Rozmiary bazyliki były projektowane z uwzględnieniem założenia, że miała to być nekropolia królów Francji po wsze czasy. To tutaj obywały się ceremonie pogrzebowe i tu wysoka postać po ich zakończeniu okrzykiem „Król nie żyje” formalnie ogłaszała nastanie nowego władcy. Jak wspominałam, przez dwa wieki odbywały się tutaj także koronacje, do czasu aż prawo do nich wywalczyła sobie katedra w Reims, argumentem że to w niej wytwarzano i przechowywano oleje używane w tej ceremonii. Natomiast w bazylice przechowywano regalia z którymi przyszły król udawał się do Reims. Bazylika Saint – Denis była także miejscem gdzie przechowywano chorągiew króla, który przed wyprawą otrzymywał ją wraz z błogosławieństwem z rąk opata. To tutaj właśnie Joanna D’Arc przyszła poświęcić swoją broń, tutaj także Henryk IV wyrzekał się religii protestanckiej, mówiąc że „Paryż wart jest mszy”.
.Tak silne związanie Bazyliki z monarchią francuską stały się także przyczyną jej upadku i dewastacji. W 1793 r. rewolucjoniści splądrowali kościół i sprofanowali groby królewskie, rozbijając urny i nagrobki. Ciała wszystkich królów, królowych, książąt zostały wyciągnięte z miejsc pochówku i wrzucone do fosy z wapnem. Nie oszczędzono nikogo z pochowanych tam władców. Z zapisków tego czasu wiemy, że ciało Henryka IV zachowało się nienaruszone, zaś zwłoki Ludwika XIV były czarne – zmarł na gangrenę. Nie oszczędzono nawet Hugona Kapeta, założyciela dynastii kapetyngów oraz polskiej królowej – żony Ludwika XV – Marii Leszczyńskiej. Kościół został przekształcony przez komunardów w „świątynię rozumu”, następnie stal się składnicą pasz, później przechowywano w niej broń i amunicję.
To Napoleon po restauracji Cesarstwa, odnowił sakralny charakter Saint-Denis, polecając wykonanie najpilniejszych prac naprawczych, zaś jego dzieło kontynuował Ludwik XVIII, przywracając kościołowi pozycję królewskiej nekropolii. Na jego polecenie ekshumowano w 1817 r. pozostałości kości królów, które pochowano w pięciu grobach, przemieszane, bowiem nie było możliwości odtworzenia poszczególnych szkieletów, oraz przeniesiono tu ciała Ludwika XVI i Marii Antoniny z cmentarza Madeleine. Wtedy także przewieziono tutaj prochy królów, którzy nie zostali pochowani w Saint – Denis, zaś ostatnim który do nich dołączył był właśnie Ludwik XVIII.
Część nagrobków została uratowana w czasie rewolucji, poprzez przeniesienie ich do muzeum, pod pretekstem stworzenia kolekcji sztuki sakralnej – nagrobki te zostały przywrócone na swoje miejsca w bazylice, pozostałe zaś odtworzono.
.Te zdarzenia pozostawiły trwałe piętno na charakterze Bazyliki – jakkolwiek jest to przepiękna budowla, której nie sposób nie podziwiać, to chodząc po jej wnętrzu bardziej ma się wrażenie, że zwiedza się raczej muzeum niż świątynię. Nie czuć tu splendoru władzy, wagi życiorysów tak doniosłych i czynów, które zmieniały bieg historii świata. Z pewnością nie sprzyja także refleksji i zadumie wielość hałaśliwych wycieczek, przewijających się przez mury bazyliki ani dźwięki orientalnej muzyki, dobiegające z zewnątrz. Towarzyszą one ceremoniom ślubnym odbywającym się w przyległym ratuszu – obecnie dzielnica Saint-Denis jest zamieszkana głównie przez muzułmanów. Niedaleko od bazyliki zatrzymano nie tak dawno terrorystów odpowiedzialnych za paryskie zamachy.
.W Bazylice Saint – Denis monarchowie Francji wydają się dla współczesnych na wygnaniu, dalecy, niczym na samotnej wyspie francuskiego zgasłego dawno splendoru. Potomkowie tych, którzy malowali uśmiech anioła dzisiaj toczą swoje wojny. Bazylika wciąż jest w ich centrum.
Anna Białoszewska