Karolina Lanckorońska. Wielka dama nauki polskiej
Badała twórczość Michała Anioła, Rafaela i Tintoretta. W 1994 r. przekazała zamkom królewskim w Warszawie i Krakowie bezcenną kolekcję dzieł sztuki swego ojca – pisze prof. Jerzy MIZIOŁEK
.Gdy wybuchła II wojna światowa, Karolina Lanckorońska miała 41 lat. Cztery lata wcześniej habilitowała się na Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie i została pierwszą kobietą ze stopniem docenta historii sztuki w Polsce. Prowadziła wykłady o sztuce włoskiego renesansu i baroku, zwłaszcza o twórczości Michała Anioła. Tuż przed wybuchem wojny złożyła do druku obszerną rozprawę o późnych dziełach tego artysty, ale nie doczekała się jej ukazania. Jednak to, co opublikowała wcześniej, poczynając od 1933 r., zapewniło jej trwałe miejsce w historii sztuki. Interpretacja Sądu Ostatecznego Michała Anioła w Kaplicy Sykstyńskiej, zawarta w jej rozprawie doktorskiej, napisanej na Uniwersytecie w Wiedniu, jest do dziś cytowana w publikacjach o tym arcydziele. Jedna z tez głosi, że na zawarte w nim treści ideowe znaczny wpływ miała słynna niegdyś poetka Vittoria Colonna i grupa tzw. Spirituali, zabiegających o gruntowną reformę Kościoła.
Docent Lanckorońska pisała również o freskach na sklepieniu Sykstyny i o tzw. Loggiach Rafaela. Prace te, ogłaszane także po włosku i niemiecku, ukazują jej ogromny potencjał badawczy, a w przypadku Rafaela zapowiadają niejako kompleksowe badania Loggii, wykonane dopiero kilka dekad później przez Nicole Dacos. Wspomniana rozprawa habilitacyjna, poświęcona programowi ikonograficznemu kościoła Il Gesù w Rzymie, choć napisana po polsku i dostępna tylko w obszernym streszczeniu francuskim, jest cytowana przez wielu badaczy. Jej włoski przekład zostanie opublikowany niebawem ze stosownymi komentarzami.
Pomimo sukcesów badawczych – dotyczą one też twórczości Tintoretta i jednej z Piet Michała Anioła – Lanckorońska po II wojnie światowej do badań nad sztuką Italii już nie wróciła. Na wszelkie możliwe sposoby ułatwiała je – działając w Szwajcarii, Londynie i Rzymie – swoim rodakom z kraju zza żelaznej kurtyny; sama skoncentrowała się na publikacji materiałów z archiwów Watykanu i innych krajów, dotyczących dziejów Polski i relacji z Zachodem. Gdy w 1989 r. Polska stała się krajem niezależnym od Rosji, przekazała w darze dla narodu cenną kolekcję dzieł sztuki zgromadzonych przez ojca. Do końca swoich dni fascynowała się sztuką Michała Anioła i wykładała ją swoim stypendystom.
Koleje losu
Karolina Lanckorońska była córką hrabiego Karola Lanckorońskiego (1848–1933), który – jak i jego przodkowie od czasów ostatniego rozbioru I Rzeczypospolitej – pełnił ważne funkcje dworsko-administracyjne w Wiedniu. Był szambelanem cesarskim, tajnym radcą, a następnie dziedzicznym członkiem Izby Panów w parlamencie cesarstwa Austro-Węgierskiego. Wspierał przez całe życie ojczyste instytucje naukowe na ziemiach polskich, w tym rozmaitymi darowiznami Uniwersytet Jagielloński. Był też opiekunem młodych profesorów tej uczelni i wybitnego malarza Jacka Malczewskiego. Znaczne kwoty łożył też corocznie na kształcenie uzdolnionych synów chłopskich ze swoich majątków. W ogromnym stopniu przyczynił się też do odzyskania z rąk austriackich Zamku Królewskiego na Wawelu, a następnie do jego restauracji.
Karolina miała więc dobry wzór do naśladowania; dotyczyło to również miłości do Italii i jej kultury. Hrabia Lanckoroński doskonale znał ten piękny kraj i posiadał kolekcję zawierającą przeszło 200 obrazów włoskich, głównie z epoki renesansu. Wraz z innymi dziełami sztuki ozdabiały one pałac Lanckorońskich w Wiedniu.
Życie młodej uczonej pomiędzy Lwowem, Wiedniem i Rzymem zostało brutalnie przerwane we wrześniu 1939 r. Lata wojny, konspirację w szeregach AK, aresztowanie, skazanie na śmierć zamienione na uwięzienie w Ravensbrück, opisała w opublikowanych w 2001 r. Wspomnieniach wojennych, wydanych również po angielsku w Anglii i USA (Michelangelo in Ravensbrück). Niezwykle poruszające są strony, na których wspomina swoje wykłady z historii sztuki dla współwięźniarek i liczne lektury. Czytała wówczas m.in. Tukidydesa i Tacyta, szukając w tych strasznych czasach prawd o cywilizacji i kondycji rodzaju ludzkiego.
Po zwolnieniu z obozu koncentracyjnego w Ravensbrück – dzięki wstawiennictwu Czerwonego Krzyża – Karolina Lanckorońska dotarła do stacjonującego pod Ankoną, okrytego sławą zdobycia Monte Cassino, 2. Korpusu armii polskiej pod dowództwem generała Władysława Andersa. Została przyjęta w jego szeregi w stopniu porucznika, a następnie otrzymała misję umożliwienia żołnierzom bohaterskiego Korpusu dostępu do studiów. W piśmie z 5 września 1945 r. czytamy: „Polecam Pani przeprowadzenie pertraktacji z władzami Oświatowymi Włoskimi w sprawie umieszczenia żołnierzy 2-go Korpusu na uczelniach włoskich dla studiów wyższych i składanie mi okresowo meldunków w tej sprawie – W. Anders. Generał Dywizji”.
Dzięki przedwojennym kontaktom naukowym w rzymskim uniwersytecie i znajomości języka włoskiego ta trudna misja zakończyła się sukcesem. Około 1300 Polaków, byłych żołnierzy, podjęło studia w Rzymie (nauki humanistyczne, architektura i ekonomia), Turynie (nauki przyrodnicze i techniczne) i Bolonii (medycyna). Po pomyślnym sfinalizowaniu powierzonych jej zadań we Włoszech ułatwiała również podjęcie studiów wyższych zwalnianym z wojska żołnierzom na brytyjskich uczelniach i współorganizowała w Londynie Polski Uniwersytet na Obczyźnie.
Polski Instytut Historyczny w Rzymie
Po wojnie, pomimo intratnych ofert składanych przez uniwersytety zagraniczne, nie objęła żadnej katedry, o sztuce pisała rzadko. W dniu otrzymania doktoratu honoris causa Uniwersytetu Jagiellońskiego powiedziała: „Losy Kraju tak mną pokierowały, nakłoniły do wyrzeczenia się ukochanych badań nad historią sztuki. Wspominam z radością lata pracy nad nią i dane mi wówczas możliwości wprowadzania młodzieży na Uniwersytecie Jana Kazimierza w świat odrodzenia włoskiego. […] Wydawało mi się wtedy – i myślę, że miałam rację, była to jedyna w moim życiu bolesna ofiara – że służba kulturze polskiej obecnie ode mnie wymaga nie badań nad Michałem Aniołem, lecz pracy zupełnie innej. Jasnym dla mnie było, że teraz trzeba poświęcić wszystkie siły badaniu i wydawaniu źródeł do historii Polski z archiwów Zachodu”.
Mówiąc o „badaniu i wydawaniu” miała na myśli dokonania Polskiego Instytutu Historycznego w Rzymie. Założyła go wspólnie z ks. prałatem Walerianem Meysztowiczem w listopadzie 1945 r. Wśród założycieli byli też wybitni historycy – Henryk Paszkiewicz i Oskar Halecki. Początkowo praca Instytutu polegała na prezentacji badań pracowników Instytutu oraz uczonych z innych polskich instytucji na uchodźstwie. Przez długie lata Instytut był jedynym forum, na którym mogły odbywać się odczyty z zakresu wolnej nauki, głównie historii Polski, w różnych językach. Oprócz działalności naukowej do zadań Instytutu należała także popularyzacja wiedzy o Polsce. W 1954 r. rozpoczęto działalność wydawniczą, drukując własny rocznik „Antemurale”. Nazwa była symboliczna i oznaczała Polskę jako antemurale christianitatis. Było to pismo poświęcone studiom z zakresu historii, literatury i języka polskiego, drukowane w językach obcych. Zawartość publikacji była różnorodna: od studiów dotyczących średniowiecza aż po wiek XIX i czasy najnowsze. Drugą pozycją wydawniczą była seria „Elementa ad Fontium Editiones”, w której publikowano materiały źródłowe dotyczące Polski, nieznane i niedostępne w kraju. W opublikowanych bez mała 80 tomach zawarto dokumenty z archiwów w Rzymie, Watykanie, Królewcu, Simancas (Hiszpania), Aquili, Londynie, Trydencie, Kopenhadze, Parmie i Florencji. Ukazują działalność międzynarodową Polski i jej politykę zagraniczną od XV po XVIII wiek.
Bezcenne dla kultury polskiej rocznik i ogromna seria wydawnicza były dla prof. Lanckorońskiej prawdziwymi oczkami w głowie. Całymi godzinami pracowała nad kolejnymi dokumentami łacińskimi. Pomimo zaawansowanego wieku czyniła to niezwykle sumiennie, niemal celebrując sprawdzanie każdego zdania. Niekiedy nachodził ją przy tej żmudnej pracy Morfeusz, ale po chwili budziła się z drzemki, rzucała okiem na dzieło Michała Anioła, majestatyczną kopułę bazyliki św. Piotra, widoczną z okien Instytutu, i z zapałem wracała do pracy. W 1990 r. Instytut podjął się wydawania, rozpoczętej przed II wojną światową przez Polską Akademię Umiejętności (PAU), serii „Acta Nuntiaturae Polonae”; obecnie kontynuuje ją PAU w Krakowie, wspierana finansowo przez Fundację Lanckorońskich. Na zdjęciu z początku lat 90. widzimy, jak prof. Lanckorońska wręcza z dumą papieżowi Janowi Pawłowi II jeden z tomów tej serii.
Funkcjonowanie Instytutu i prowadzoną równocześnie działalność stypendialną Karolina Lanckorońska finansowała początkowo z własnych środków. W celu wsparcia tej działalności jej brat Antoni założył w roku 1960 Fundusz im. Karola Lanckorońskiego, z czasem przekształcony w Fundację Lanckorońskich z Brzezia, która udzieliła przeszło 500 stypendiów zagranicznych polskim badaczom. Dzięki nim powstały setki artykułów naukowych i liczne książki z zakresu humanistyki. Dumna z tych dokonań, z okazji otrzymania Wielkiego Krzyża Orderu Polonia Restituta, powiedziała: „Moją ziemską boginią jest Nauka Polska”.
Dar dla narodu
Karolina Lanckorońska od początku uważała, że dzieła sztuki zgromadzone przez jej ojca nie są jej własnością. Szła za myślą twórcy kolekcji, przekonanego o tym, że stanowią własność narodu i że powinny znaleźć się w Polsce, by częściowo wyrównać straty, jakie w wyniku wojen i grabieży poniosła kultura polska. Najpierw w gronie rodzinnym, potem zaś w kręgu osób najbliższych Fundacji, zawiązał się rodzaj sprzysiężenia pod nazwą Nemezis, którego celem było zastanowienie się nad tym, co trzeba zrobić, żeby zbiory Lanckorońskich mogły znaleźć się w Polsce. Podstawowym i niezbędnym warunkiem było to, aby Polska odzyskała wolność. I dopiero gdy powstała III Rzeczpospolita, gdy ostatni żołnierz radziecki opuścił naszą ziemię, obrazy – m.in. Simone Martiniego, Sano di Pietro, Jacopo del Sellaio, Giovanniego di Buonconsiglio, Rembrandta – zabezpieczone w sejfie w Zurychu mogły zostać przeniesione na Wawel i do Warszawy.
Gdy jesienią 1994 r. przeszło 120 obrazów z kilku szkół europejskich, głównie włoskich, dotarło do Warszawy i Krakowa, stając się własnością całego narodu, nikt nie przypuszczał, aby ta wiekopomna donacja mogła mieć jeszcze kontynuację.
Kilka lat później okazało się, że do ofiarowanych już dołączy jedno z najsłynniejszych dzieł włoskiego Renesansu, obraz Dosso Dossiego, znany jako Zeus malujący motyle. 10 kwietnia 2000 r. prof. Lanckorońska, dobiegająca wówczas 102 roku życia, dokonała w Rzymie aktu przekazania na Wawel kolejnej darowizny. Znalazł się w niej nie tylko obraz Dosso Dossiego, ale także późnoantyczna gemma z onyksu i kilka dzieł ceramiki greckiej z czasów Ajschylosa, Peryklesa i Platona. Pomimo że donacja z 1994 r. była niezwykle cenna, dało się niekiedy słyszeć głosy, iż w darze tym brakuje – poza obrazami Rembrandta – prawdziwych arcydzieł, które rozsławiły kolekcję Karola Lanckorońskiego na cały świat. Uciekając się do parafrazy, można powiedzieć, że w momencie dotarcia płótna Dossiego do Krakowa brakująca w „koronie” daru rodziny Lanckorońskich perła odnalazła się. Zeus malujący motyle to drugi po Damie z łasiczką Leonarda da Vinci najznakomitszy obraz włoski w polskich zbiorach.
.Flammans pro recto, zawołanie, które zdobi herb Lanckorońskich, znakomicie komponuje się z dokonaniami wielu synów i cór tego rodu, zwłaszcza Karoliny Lanckorońskiej, zmarłej w sierpniu 2002 r. w wieku 104 lat. Gdy odbierała srebrny medal za zasługi dla Krakowa (Cracoviae Merenti) powiedziała: „Znam dwa słowa: służba i zasługa. Zasług nie mam. Służyć się starałam”. Jej skromny grób na słynnym Campo Verano w Rzymie dobrze obrazuje niezwykły – pomimo tylu zasług – stosunek do świata tej wybitnej Polki.
Jerzy Miziołek
Tekst opublikowany w nr 32 miesięcznika opinii „Wszystko co Najważniejsze” [LINK].