Wołodymyr JERMOŁENKO
Michał Anioł w Polsce
Dzieła twórcy fresków w kaplicy Sykstyńskiej i wielu innych arcydzieł malarskich, rzeźbiarskich i architektonicznych należą do najwybitniejszych osiągnięć artystycznych wszech czasów. Rzeźby i obrazy Michała Anioła (1475–1564), współczesnego Mikołaja Kopernika, Leonarda da Vinci i Rafaela, cenione i podziwiane są w Polsce już od XVI w. – pisze prof. Jerzy MIZIOŁEK
.Tworzenie dzieł na wskroś oryginalnych, jedynych w swoim rodzaju i jednocześnie pięknych, było celem niemal wszystkich artystów epoki renesansu. Tylko niewielu jednak ten ideał udało się osiągnąć. Do tej małej grupy geniuszy, wyznaczających najwyższy horyzont artyzmu i oryginalności, należy Michał Anioł Buonarroti, który w ciągu swego długiego życia poświęcał się wielu różnym dziedzinom sztuki, osiągając w każdym ze swoich dzieł coś wyjątkowego, coś, co fascynuje i głęboko porusza ludzi od kilku stuleci. Wyrazem tej fascynacji było z jednej strony mniej lub bardziej twórcze inspirowanie się jego sztuką, z drugiej zaś masowe kopiowanie jego prac, zwłaszcza rzeźbiarskich, które dzięki ciągle udoskonalanej technice odlewu gipsowego są wszechobecne nie tylko w gipsotekach przy muzeach i szkołach artystycznych, ale też w pracowniach artystów i domach miłośników sztuki. Naśladując dzieła geniusza, artyści polscy szli w pewnym sensie jego własną drogą, bo – jak zauważył Vasari – Michał Anioł niejednokrotnie sięgał po inspiracje, widząc je zwłaszcza w dziełach antyku.
Mickiewicz, Potocki i sława statui Mojżesza
.Buonarroti jako artysta zwrócił na siebie uwagę Polaków już w XVI wieku. Dwa jego dzieła zostały z naiwnym podziwem przywołane w pewnym opisie podróży do Italii – jego autorem jest Maciej Rywocki, który w trakcie pobytu w Wiecznym Mieście w 1585 roku, lub tuż po powrocie do kraju, tak pisał o Piecie w watykańskiej bazylice św. Piotra: „Naprzeciwko statuy ś. Piotra jest kaplica bardzo piękna i kosztowna […]. W tej kaplicy jest ołtarz z misternego kamienia: Panna Maryja Pana Chrystusa trzyma”. Drugie zaś dzieło Buonarrotiego opisał w taki sposób: „[…] Widziałem statuę z marmuru urobioną właśnie jako był Mojżesz; bardzo rzecz dziwna, że tak z marmuru osobliwie naturalier urobiono. Dawali Żydzi za tę statuę osiemdziesiąt tysięcy koron, lecz ją papież kupił i kazał postawić na grobie swoim. Ten grób jest bardzo piękny, z rozmaitych marmurów urobiony; ta statua jest w kościele w Rzymie u Świętego Piotra in Vinculis, kędy św. Piotr siedział [jako więzień]”.
Mało wyrafinowanym zachwytom Rywockiego nad Mojżeszem w San Pietro in Vincoli w Rzymie wtóruje z o wiele większą znajomością rzeczy Adam Mickiewicz, pisząc w Rozważaniach o rzeźbie: „Najsławniejsze arcydzieła sztuki greckiej są jednopostaciowe; wszystkie mają znamię dostojeństwa i świętości. Takim też jest Mojżesz Michała Anioła, prawdziwy typ wielkości i potęgi proroczej, słowem, największe arcydzieło rzeźby chrześcijańskiej”. To arcydzieło trafiło do sztuki polskiej w rozmaitych adaptacjach, choćby w nagrobku Kryskich w Drobinie z XVI wieku i w siedemnastowiecznych rzeźbach domku loretańskiego w Gołębiu. Podziw dla tej statui objawił również Stanisław Kostka Potocki, zakupując do swoich zbiorów w 1808 roku niewielką, mierzącą zaledwie 36,6 cm, terakotową figurkę Mojżesza, przez niektórych badaczy uważaną za bozzetto słynnej rzeźby z kościoła San Pietro in Vincoli, a więc za dzieło samego Michała Anioła.
Wilanowska figurka doczekała się w czasach Królestwa Kongresowego niezwykłej i zupełnie w Polsce nieznanej „apoteozy” malarskiej autorstwa Nicola Montiego. „Gazeta Warszawska” z 1 maja 1819 roku (dodatek do nr 35, s. 847) donosiła: „Mikołaj Monti, malarz historyczny, w sposobie olejnym, al fresco i portretowy, przybywszy z Florencji do tej stolicy wykończył obraz Nawrócenie św. Pawła, który zwyczajem włoskim wystawi […] w kościele ks. ks. Pijarów. Jeżeli pozyska względy […] publiczności […], wtenczas osiadłszy w tej stolicy, poświęciłby jej usługi”. Artysta nie „pozyskał względów” albo z innych powodów z Polski wyjechał w 1821 roku. Pamiątką po pobycie w Warszawie i wizycie w Wilanowie jest obraz przechowywany w prywatnej kolekcji w Italii. Przedstawia Michała Anioła w pracowni, przerywającego na chwilę pracę nad Mojżeszem. W głębi, na piedestale, widoczna jest terakotowa statuetka ze zbiorów Potockiego służąca za bozzetto, czyli model, według którego powstaje marmurowa, ostateczna wersja nieśmiertelnego dzieła.
Siła oddziaływania Opłakiwania i Złożenia do grobu
.Jak pisze Ascanio Condivi, biograf i uczeń Michała Anioła, na życzenie Vitorii Colonny Michał Anioł wykonał rysunek „Chrystusa nagiego, który po zdjęciu z krzyża tak opada swoim martwym ciałem, że osunąłby się do stóp swojej przenajświętszej Matki, gdyby nie był przez dwóch aniołków podtrzymywany za ramiona. Ona zaś, siedząc pod krzyżem z twarzą płaczącą i bolesną, wznosi oba ramiona ku niebu z tymi słowy, które na pniu krzyża wypisane czytać można: »Nie myśli się o tym, ile krwi kosztuje«”. Rysunek ten, zachowany w Isabella Stewart Museum w Bostonie, inspirował wielu artystów już w XVI w., trzy wzorowane na nim przedstawienia malarskie znajdują się w Polsce: dwa – zapewne dzieła włoskie – w kolegiacie w Pułtusku (w kaplicy Noskowskiego, z 1569 r., oraz w Muzeum Narodowym w Warszawie, a trzecie, nieco późniejsze, w katedrze w Łowiczu).
Pod koniec życia Michał Anioł odrzucił klasyczny styl czasów młodości i okresu dojrzałego. Nierzadko pozostawiał swe dzieła nieukończone, chropowate, niemal zdeformowane, a przez to nowatorskie i na wskroś nowoczesne. Są wśród nich Pietà zwana florencką (obecnie w Museo dell’Opera del Duomo we Florencji) i Pietà Rondanini (Mediolan, Castello Sforzesco). Pierwsza z nich – przewidziana na grób artysty w kościele Santa Maria Maggiore w Rzymie – cieszyła się ogromną popularnością, ale nie w wersji rzeźbionej, lecz malowanej, co pozwalało na ukazywanie jej w formie całkowicie ukończonej i zwykle uzupełnionej o kilka jeszcze postaci. Właśnie taka malowana wersja trafiła jeszcze w XVI wieku do fary w Bieczu i do dziś znajduje się w ołtarzu głównym tej pięknej świątyni z przełomu gotyku i renesansu.
Karolina Lanckorońska, wybitna badaczka dzieł florenckiego geniusza, w takich oto wzniosłych słowach opisała Pietę florencką: „Najważniejszą w tej grupie czteroosobowej postacią jest Chrystus, którego zwłoki stojący nad nim Nikodem podpiera i zarazem składa na kolana matki. Maria, siedząc na kamieniu, przyjmuje zwłoki syna, a opadającą jego głowę niewymownie tragicznym ruchem podpiera, przysuwając swą twarz do jego twarzy. Martwe nagie ciało Chrystusa jest przedstawione w silnym kontrapoście. Głowa opada na prawo, a wspaniały o klasycznej piękności tułów silnie się wygina na lewo, podczas gdy nogi znów załamują się w kolanach w kierunku przeciwnym. […] Postać Nikodema w górze tworzy jakby szczyt trójkąta, a ręką prawą zdaje się podpierać ramię Chrystusowe, całą swą postacią i ruchem obejmuje on i matkę, i syna i łączy się z nimi w nierozerwalną całość. I Nikodem, i Maria są okryci grubymi, ciężkimi szatami, spod których form ich ciał nie widać, fakt ten jeszcze silniej podkreśla kontrast między tymi postaciami a wspaniałymi liniami aktu Chrystusa. Wymienione trzy postacie tworzą grupę niesłychanie zwartą. Patrząc na nie, mamy dziś jeszcze wrażenie, że widzimy kształt bloku, który je niegdyś w sobie zamykał”.
W tym przejmującym, nieukończonym dziele, pełnym liryzmu, ale z odrobiną patosu, obecny jest i sam rzeźbiarz; jego rysy rozpoznajemy niemal na pierwszy rzut oka w obliczu Nikodema. Pomimo tego szczególnego „zjednoczenia” ze swym dziełem artysta porzucił je, co więcej, uszkodził w akcie rozpaczy, o czym pisze Vasari i co możemy sami łatwo dostrzec. „Dla wypełnienia czasu – relacjonuje Vasari – Michał Anioł odkuwał niemal codziennie owo Opłakiwanie z czterema figurami. […] Połamał jednak rzeźbę z następujących względów: złom marmuru miał szczerby, był twardy i przy pracy dawał iskry. A może i dlatego tak wysokie stawiał wymagania przed sobą, że nigdy nie był zadowolony z tego, co wykonał […]”.
W obrazie w Bieczu, zupełnie nieznanym poza Polską, widzimy trzy dodatkowe postacie: dwie niewiasty po prawej stronie – jedna z rozpuszczonymi włosami, zapewne Maria Magdalena, klęczy, położywszy prawą dłoń na sercu, a drugą powyżej, ze złożonymi rękami i oczami wzniesionymi ku niebu modli się żarliwie; trzecia postać, niewątpliwie św. Jan, ubrana w czerwony płaszcz, w geście rozpaczy skrywa twarz w dłoniach, zamknąwszy oczy. W porównaniu z rzeźbą obraz ma zatem znacznie rozszerzoną ikonografię i rozbudowaną kompozycję, na której szczycie pozostał Nikodem czy Józef z Arymatei, niemający już jednak rysów Michała Anioła. Scena rozgrywa się w pięknym, lesistym pejzażu, u stóp częściowo tylko widocznego krzyża; pod nogami Chrystusa leżą narzędzia męki, a w lewym dolnym rogu znajduje się kosz z młotem i płachtą.
Michał Anioł w twórczości Rodakowskiego i Wyspiańskiego
.Ze szczególną siłą inspiracje czerpane z dzieł autora fresków w kaplicy Sykstyńskiej pulsują w twórczości Henryka Rodakowskiego i Stanisława Wyspiańskiego; w obydwu przypadkach są one wszakże niezwykle twórczo przetransformowane. Rodakowski – artysta wykształcony w Wiedniu, a następnie w Paryżu, w pracowni Leona Cognieta, jest m.in. autorem słynnego portretu Henryka Dembińskiego, emanującego rodzajem mocy właściwej wielu dziełom Buonarrotiego, przede wszystkim statui Wawrzyńca Medyceusza Młodszego. W jego dziełku pt. Kilka słów o malarstwie czytamy: „[…] a tytaniczny Michał Anioł w swem ciągłem wysileniu ku potędze coraz wyższej nakreślił postacie, o których Goethe powiedział, że gdy wyszedł z kaplicy Sykstyńskiej, cała ludzkość małą mu się wydała”. Artysta w kilku swoich pismach przywoływał imię geniusza, w szkicowniku rysował rozmaite postacie z jego dzieł, m.in. ze Stworzenia Adama w Sykstynie; znany jest również jego piękny rysunek ukazujący Mojżesza z San Pietro in Vincoli. Arcydzieło to pojawiło się raz jeszcze w 1862 roku na plafonie w paryskiej willi malarza, w której złożył on bodaj największy hołd Buonarrotiemu. Na tle iluzjonistycznego nieba umieszczony jest tam razem z Leonardem da Vinci, Rafaelem i Rubensem. W reprodukowanym tu rysunku przygotowawczym do tego plafonu, naprzeciwko postaci wielkiego rzeźbiarza widzimy delikatnie zarysowany kształt sławnej statui. Jest to moment, w którym Michał Anioł tworzy w wyobraźni swą nieśmiertelną rzeźbę, albo też jest to dzieło symbol całej jego twórczości.
Wyspiański swoje idee artystyczne wyrażał m.in. w projektach witraży, nadając im w ten sposób nowy wymiar. Solidne wykształcenie zdobył w krakowskiej Szkole Sztuk Pięknych i w École Colarossi w Paryżu, a także w czasie licznych podróży po Francji, Szwajcarii, Niemczech, Czechach i Italii. Uczęszczał również na wykłady z zakresu historii sztuki na Uniwersytecie Jagiellońskim. To właśnie na zajęciach Mariana Sokołowskiego – pierwszego polskiego profesora historii sztuki – w roku akademickim 1889/90 zetknął się z twórczością włoskiego geniusza i wykonał wówczas kilka kopii jego kompozycji w Sykstynie. Znane są również jego rysunki ukazujące portret Buonarrotiego, studium jego Zmierzchu z kaplicy Medyceuszów i coś w rodzaju wariacji na temat Niewolników. W 1890 roku Wyspiański wyprawił się po raz pierwszy do Italii; zwiedził wówczas Wenecję, Padwę, Weronę, Como i Mediolan. Jego listy z tej podróży pełne są zachwytów i niezwykle interesujących opisów dzieł sztuki; w jednym z nich napisał: „A jeśli chodzi o wewnętrzne zadowolenie rozkoszowania się pięknem kolorów, pięknem linii nie przetrawionym, ale świeżym i oryginalnym, to trzeba jechać do Włoch – Mój Boże! Kiedyż ja do Florencji lub Pizy pojadę, kiedy ja będę w tym Rzymie”. Niestety, nigdy tam nie dotarł.
Wyspiański żył sztuką Buonarrotiego już w czasie studiów w Krakowie i Paryżu. W jednym z jego listów pisanych nad Sekwaną do Karola Maszkowskiego czytamy: „[…] Pokoik nasz cokolwiek się zmienił […], fotografie wspaniałych katedr francuskich zniknęły ze ściany nad kominkiem, obecnie panuje tam sroga i śmiała głowa Mojżesza Michała Anioła”. W Luwrze musiał widzieć jego Niewolników, których refleks dostrzegalny jest wyraźnie w prawdziwym arcydziele – w witrażu System słoneczny Kopernika w Domu Towarzystwa Lekarskiego w Krakowie (1904). Równie wzniosły, porywający kolorami i majestatem oblicza i gestów Boga Ojca, jest ogromny witraż w kościele franciszkanów w Krakowie. Wyspiański dokonał tu genialnej interpretacji słynnej terribilità Buonarrotiego. Coś z ducha jego postaci, tak malowanych, jak i rzeźbionych, żyje również w niektórych dziełach Igora Mitoraja, niekiedy zresztą określanego w Italii jako „Michelangelo venuto dal nord” (Michał Anioł przybyły z północy).
Fascynacja Buonarrotim w murach Uniwersytetu Warszawskiego
.Jest takie miejsce w Warszawie, w którym możemy podziwiać znakomite kopie arcydzieł Michała Anioła w skali 1:1. Tym miejscem jest niezwykłej urody Sala Kolumnowa w tzw. Gmachu Pomuzealnym przy Krakowskim Przedmieściu 26/28, który był siedzibą Oddziału Sztuk Pięknych Uniwersytetu. Są tu zgromadzone odlewy gipsowe pięknej Piety watykańskiej, Mojżesza i wszystkie postacie z nagrobków dwóch Medyceuszów we Florencji. Vasari cytuje głęboko poruszający wiersz poświęcony pierwszemu z przywołanych arcydzieł, który tak oto brzmi w mistrzowskim przekładzie Leopolda Staffa:
Szlachetność i czułość,
Ból oraz miłość
Niech trwają najdłużej
Zamknięte w marmurze.
Sam Michał Anioł tak pisze – w jednym ze swych sonetów – o kobiecej personifikacji Nocy z jednego z medycejskich nagrobków: „O nocy słodka, choć spowita w mroki, / Która spokojem kończysz dzień mozołu, / Zna, kto cię sławi, tajń twego żywiołu, / A kto czci ciebie, ma umysł głęboki”. A oto przykłady zainteresowania legendą genialnego rzeźbiarza i jego dziełami wśród studentów Oddziału Sztuk Pięknych Uniwersytetu Warszawskiego. Odnajdujemy je m.in. w spisie dzieł wystawionych na wystawie uniwersyteckiej w 1819 roku. Pod numerem 54. czytamy: „Figura z Michała Anioła Buonarroti rysowana z rysunku przez Jakuba Tatarkiewicza”; pod numerem 108.: „Portret Michała Anioła Buonarroti w płaskorzeźbie z alabastru przez Bodenmüllera”; pod numerem 125.: „Rysunek portretu Michała Anioła przez Żylińskiego”. Nie wiemy, którą figurę „z Michała Anioła Buonarroti” narysował Tatarkiewicz; nie znamy też rysunku Żylińskiego, ale wszystkie trzy wystawione wówczas dzieła świadczą o ogromnym zainteresowaniu sztuką genialnego florentyńczyka nad Wisłą. Kolejne dowody podziwu dla jego geniuszu pojawiły się w 1862 roku i przede wszystkim z okazji 400-lecia urodzin artysty, a więc w 1875 roku, gdy m.in. „Tygodnik Ilustrowany” opublikował kilka obszernych artykułów opatrzonych pięknymi rycinami, zapowiadając niejako wspomniane arcydzieła Wyspiańskiego i Mitoraja.
Jerzy Miziołek
*Autor opublikował ostatnio książkę z tekstami prof. Karoliny Lanckorońskiej pt. Freski Sykstyny i inne arcydzieła Michała Anioła, opatrując ją wstępem i obszernymi komentarzami.
Tekst ukazał się w nr 52 miesięcznika opinii „Wszystko co Najważniejsze” [PRENUMERATA: Sklep Idei LINK >>>]