Powstania śląskie – insurekcje inne niż wszystkie
Jak to się stało, że na terenie, który formalną łączność z polską państwowością utracił w średniowieczu, możliwe było zorganizowanie u progu odrodzonej Rzeczypospolitej trzech powstań rok po roku – pyta prof. Maciej FIC
„Pocałujcie nas w nos, my do Polski idziemy”,
czyli o Górnym Śląsku sprzed wieku
.Dla wielu mieszkańców Polski interesujących się historią XX w. powstania śląskie (dodajmy od razu – i górnośląska kampania plebiscytowa) wydają się czymś niecodziennym i wyjątkowym, nawet w skali narodu, który nad pracę organiczną często przedkładał zrywy zbrojne. Jak to się stało, że na terenie, który formalną łączność z polską państwowością utracił w średniowieczu, możliwe było zorganizowanie u progu odrodzonej Rzeczypospolitej trzech powstań rok po roku? Co spowodowało, że kilkadziesiąt tysięcy osób podjęło działania, które jeden z kolegów Stefana Dei – powstańca – w czasie spotkania z grupą niemieckich członków tzw. APo (mieszanej polsko-niemieckiej policji plebiscytowej, powołanej po II powstaniu śląskim) określił następująco: „Germany, szwaby, pocałujcie nas w nos, my do Polski idziemy”.
„Budzenie polskości”
.Oczywiście zrywy powstańcze musiały z czegoś wynikać. Z pewnością u ich podstaw leżała sytuacja społeczno-polityczna w regionie. Mocno upraszczając, można powiedzieć, że Górny Śląsk zamieszkiwali propolsko nastawieni, gorzej wykształceni, posługujący się jako rodzimym językiem polskim (oczywiście najczęściej w formie gwary) katolicy oraz lepiej sytuowani i proniemieccy, wykształceni niemieckojęzyczni ewangelicy. Ci drudzy mieli przy tym praktycznie wyłączność na pełnienie wyższych stanowisk w administracji państwowej i samorządowej: sądach, urzędach różnego typu, policji, kolei, poczcie, szkolnictwie, samorządzie komunalnym, instytucjach ubezpieczeniowych; w rękach niemieckich znajdował się także przemysł górnośląski. Poczucie niesprawiedliwego traktowania przez reprezentantów niemieckiej administracji różnej proweniencji było częste – z dużą dozą prawdopodobieństwa można przyjąć, że dla wielu uczestników zrywów stanowiło ważny motyw udziału w walce.
Bez wątpienia ważnym impulsem do aktywizacji propolsko nastawionych Górnoślązaków był zainicjowany w XIX w. proces „budzenia polskości”, m.in. dzięki aktywności ks. Józefa Szafranka, ks. Norberta Bonczyka, Karola Miarki, ks. Pawła Pośpiecha, ks. Jana Alojzego Ficka czy ks. Ludwika Markiefki. Nie jest przypadkiem, że wśród „budzicieli” dominowali reprezentanci duchowieństwa, dla propolskich Górnoślązaków ta droga stanowiła główną i najczęstszą możliwość awansu społecznego. Ich z kolei aktywność przekładała się na rosnącą liczbę mieszkańców, którzy coraz bardziej świadomie identyfikowali się z polskością.
Z czasem propolsko nastawieni mieszkańcy zaczęli się skupiać w ramach ruchów społecznych. Za najistotniejsze organizacje tego typu u progu XX w. uznać można Towarzystwo Gimnastyczne „Sokół” oraz stowarzyszenie patriotyczno-religijne „Eleusis”. Górnośląska organizacja „Sokoła” powołana została do życia na przełomie wieków, górnośląskie koła elsów (tak nazywano działaczy „Eleusis”) swoją działalność rozpoczęły w rok od założenia ruchu, to jest od roku 1903. Choć obydwa podmioty głosiły różne hasła i stawiały sobie inne oficjalne cele („Sokół” pielęgnowanie sportu i kultury fizycznej, „Eleusis” odnowę moralną), terenowe organizacje (gniazda) sokole i koła elsów w praktyce przygotowywały kadry działaczy polskiego ruchu narodowego i prowadziły wyraźnie propolską działalność. Przełom wieków XIX i XX przyniósł wreszcie pierwsze sukcesy polityczne osób, które jednoznacznie identyfikowane były jako propolsko nastawieni Górnoślązacy – najlepszym przykładem pozostaje Wojciech Korfanty, który w 1903 r. został posłem do Reichstagu.
Insurekcje inne niż wszystkie
.Powstania śląskie były odmienne od polskich powstań narodowych, ale różniły się także istotnie między sobą. Pierwsze było krótkim (16–24 VIII 1919 r.), spontanicznym (formalne dowództwo objął Alfons Zgrzebniok) i nieznacznym (liczebnie i terytorialnie) zrywem przeciwko niemieckiej administracji publicznej oraz niemieckim właścicielom zakładów przemysłowych. Oddziały powstańcze były źle uzbrojone i działały w małych odseparowanych od siebie grupkach, tocząc walkę przeciwko liczniejszym oddziałom regularnej armii niemieckiej (tzw. Grenzschutz – niemiecka Służba Graniczna, w praktyce regularne wojska 117. Dywizji Piechoty). Mimo lokalnych sukcesów powstańców zryw szybko i skutecznie został przez stronę niemiecką zdławiony.
Drugie powstanie rozegrało się w zmienionych realiach. Od początku 1920 r. na obszarze plebiscytowym stacjonowały już tzw. wojska rozjemcze (początkowo siły francusko-włoskie, wsparte następnie przez wojska brytyjskie). Sporny teren opuściły siły Grenzschutzu, po stronie niemieckiej pozostała policja bezpieczeństwa (Sicherheitspolizei – tzw. SiPo) i bojówki, którym strona polska przeciwstawiała formacje Polskiej Organizacji Wojskowej Górnego Śląska. Samo powstanie toczyło się podobnie krótko jak pierwsze (od 19 do 25 VIII 1920 r.), było jednak ze strony polskiej znacznie lepiej zaplanowane i zrealizowane, od początku jasno sprecyzowano w nim szczegółowy, możliwy do osiągnięcia cel (likwidację niemieckiej policji) oraz ograniczono zasięg walk. Dzięki zakonspirowaniu i dobremu opracowaniu planu operacyjnego powstańcy mogli skutecznie poprowadzić swoje działania. Dodatkowo precyzyjnie określony był wymiar symboliczny tego wydarzenia – miało być ono demonstracją siły i determinacji polskich Górnoślązaków. Oddziały powstańcze w ciągu kilku dni opanowały większość górnośląskiego obszaru przemysłowego. Działania powstańcze zakończyły się po decyzji rządzących na obszarze plebiscytowym aliantów (Międzysojuszniczej Komisji Rządzącej i Plebiscytowej) o rozwiązaniu SiPo.
Wreszcie trzecie powstanie z 1921 r., które wybuchło, ponieważ projektowana po plebiscycie górnośląskim przez aliantów granica na Górnym Śląsku była przez stronę polską oceniana jako niekorzystna, gdyż nie uwzględniała rzeczywistych proporcji wyników plebiscytu (59,4 proc. za pozostaniem w granicach Niemiec, 40,3 proc. za włączeniem do Polski). Dobrze oddaje nastroje propolskich Górnoślązaków fragment wspomnień jednego z powstańców, Karola Lubosa, który napisał o „krzywdzącej propozycji Komisji Alianckiej przyznającej Polsce zaledwie skrawki ziemi śląskiej” i wynikającej z tego dla wielu propolskich Górnoślązaków groźbie „dalszej niewoli niemieckiej”.
Trzecie powstanie śląskie (od 2/3 V do 5 VII 1921 r.) miało precyzyjnie zaplanowany cel (mniej militarny), który udało się osiągnąć z dużą pomocą władz polskich i Polaków z RP. W trzecim powstaniu powstańcy użyli ciężkiego sprzętu, niedostępnego wcześniej, sama kampania wojskowa bliższa była regularnym działaniom wojennym, najbardziej znaczące bitwy tego powstania (pod Kędzierzynem czy Górą Świętej Anny) niewiele tylko ustępowały analogicznym walkom na froncie wschodnim w okresie Wielkiej Wojny. Z drugiej jednak strony – co odnotował jeden z działaczy plebiscytowych Ignacy Nowak: „warunki, w jakich odbywały się walki powstańcze, były całkowicie odmienne od »normalnych« warunków wojennych. Wojna toczy się na terenie kraju własnego lub nieprzyjacielskiego. Zależnie od sytuacji można przedsięwziąć takie czy inne środki zaradcze – do wysiedlenia ludności włącznie. Tutaj zaś mieliśmy w każdym mieście, każdej wiosce i Polaków, i Niemców, którzy poruszali się swobodnie, wykonując swe codzienne zajęcia. Rodziły się dzieci, chorowali i umierali ludzie. W razie choroby trzeba było jechać do lekarza do miasteczka, umarli musieli być pogrzebani. W niedziele i święta chodziła ludność do sąsiednich wsi do kościoła. Dla tych to przyczyn i racji front nie stanowił linii odgradzającej jednych od drugich, a przechodzenie ludności z jednej strony na drugą było na porządku dziennym”.
Co najważniejsze – zademonstrowanie przez stronę polską sprzeciwu okazało się skuteczne – po zakończeniu trzeciego powstania i kilkumiesięcznych pracach decyzją aliantów do RP włączono około 1/3 spornego terenu, na którym znajdowała się większość górnośląskich kopalń i hut. Wśród powstańców warto wymienić m.in. oficjalnego dowódcę pierwszego i drugiego powstania Alfonsa Zgrzebnioka oraz polskiego komisarza plebiscytowego i dyktatora trzeciego powstania Wojciecha Korfantego. Można też przypomnieć, że w powstaniach śląskich wzięły udział także kobiety (z bronią w ręku walczyły Marta Dworowa i Anna Sarnowska) i księża (warto wspomnieć przede wszystkim ks. Jana Brandysa).
Nie tylko powstania
.Należy wskazać, że obok powstań śląskich bardzo ważnym wydarzeniem pozostawał górnośląski plebiscyt, zarządzony przez zwycięskie mocarstwa na mocy postanowień traktatu wersalskiego. Odbył się 20 III 1921 r. Frekwencja przybrała nieosiągalny dziś w ustrojach demokratycznych wymiar – do lokali głosowania poszło 97,5 proc. uprawnionych (do urn swoje karty wrzuciło ponad 1190 tys. osób). Za pozostawieniem w granicach Niemiec opowiedziało się ponad 707 tys. uczestników, za włączeniem obszaru plebiscytowego do Polski blisko 480 tys. osób. Kampania przed plebiscytem trwała od lutego 1920 r., przez 13 miesięcy rywalizujące strony nie szczędziły sił i środków, by przekonać głosujących do swoich racji. Można postawić tezę, że aktywność działaczy plebiscytowych (tylko formalny podmiot odpowiedzialny za przygotowania do plebiscytu – zarządzany przez W. Korfantego Polski Komisariat Plebiscytowy – na początku 1921 r. zatrudniał łącznie 2300 „stałych” i ok. 1000 „zajętych doraźnie” pracowników), podobnie jak działania powstańców, odegrała ważną rolę w procesie uświadomienia narodowego części mieszkańców, a także w przyspieszeniu procesu „zrastania z Macierzą” – m.in. poprzez fakt, że uczestnicy akcji plebiscytowej spoza regionu mogli dzięki tej aktywności lepiej zrozumieć jego specyfikę, a w części nawet podjąć decyzję o związaniu z nim swoich dalszych losów.
Nie sposób wskazać, ilu z Górnoślązaków w wyniku owych starań zmieniło swoją postawę z „tutejszej” (zwanej naukowo labilną czy indyferentną) na propolską czy ilu zdecydowało się na chwycenie za broń w drugim czy trzecim powstaniu. Faktem pozostaje, że na terenie, który nigdy nie był częścią przedrozbiorowej Rzeczypospolitej Obojga Narodów, niemal 480 tys. ludzi opowiedziało się za włączeniem go do Polski. I to uznać trzeba za fenomen.
Pamięć o powstaniach i plebiscycie
.Po zakończeniu sporu pamięć o tych wydarzeniach trwała zarówno wśród Niemców, jak i Polaków. W historiografii i przestrzeni publicznej po stronie niemieckiej dominowało wspomnienie plebiscytu, w którym zwolennicy pozostania regionu w granicach Niemiec osiągnęli nad dążącymi do włączenia Górnego Śląska do Polski przewagę. Inaczej sytuacja wyglądała (i wygląda) w polskiej pamięci, gdzie bez wątpienia częściej obecnymi zdarzeniami pozostają powstania śląskie, a szczególnie trzecie z nich, określane mianem zwycięskiego (choć militarnie nie zostało rozstrzygnięte, to uznaje się je za kluczowe dla przyjęcia ustaleń granicznych ocenionych przez stronę polską jako korzystne).
Ale powodów tak silnej przewagi pamięci „powstańczej” nad „plebiscytową” jest więcej. U podstaw tej swoistej rywalizacji leży najpierw spór i niechęć między W. Korfantym (identyfikowanym w regionie przede wszystkim jako osoba odpowiedzialna za przygotowania strony polskiej do plebiscytu) a Michałem Grażyńskim (w czasie III powstania jednym z uczestników antykorfantowskiego buntu, od 1926 r. sanacyjnym wojewodą śląskim), po II wojnie światowej zaś chęć wykorzystania przez nowe władze „ludowego” (bo prowadzonego przez powstańców głównie robotniczego pochodzenia) charakteru zrywów.
Obydwa te elementy, ale też fakt przegranego głosowania plebiscytowego, przyczyniły się do eksponowania powstań śląskich, wpisywanych w ciąg insurekcji: kościuszkowskiej – listopadowej – styczniowej – wielkopolskiej. Sądzę jednak, że dziś, po stu latach od tamtych wydarzeń, obok kilkudziesięciu tysięcy – często bezimiennych – walczących z bronią w ręku warto przypominać także kilka tysięcy działaczy plebiscytowych i blisko półmilionową rzeszę, która w momencie próby nie zawahała się jednoznacznie opowiedzieć po stronie Polski. Ryzykując naprawdę wiele…