Prof. Stanisław KOZIEJ: Wojna w Ukrainie a obronność Polski

Wojna w Ukrainie a obronność Polski

Photo of Prof. Stanisław KOZIEJ

Prof. Stanisław KOZIEJ

Profesor zwyczajny nauk wojskowych, generał brygady Wojska Polskiego w stanie spoczynku. W latach 2005–2006 wiceminister obrony narodowej, w latach 2010–2015 szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego.

zobacz inne teksty Autora

Niewątpliwie obecna wojna rosyjsko-ukraińska ukształtuje na lata strategiczne warunki drugiej zimnej wojny między Rosją a Zachodem, w tym przyszłe warunki bezpieczeństwa Polski jako państwa frontowego w tym konflikcie. Dlatego musimy szczególnie wnikliwie analizować przebieg i możliwe skutki wojny w Ukrainie, by na tej podstawie budować koncepcje strategiczne, plany operacyjne oraz programy rozwoju systemu obronności państwa – pisze prof. Stanisław KOZIEJ

Na naszych oczach toczy się druga już wojna rosyjsko-ukraińska w tym wieku. Ale przecież wojna ta nie wzięła się znikąd, nie spadła jak grom z jasnego nieba. Jest konsekwencją wieloletniej neoimperialnej polityki Rosji i wyzwań, jakie rzuca ona nie tylko swojemu najbliższemu otoczeniu, ale również całemu Zachodowi, wydając mu w istocie nową, drugą zimną wojnę. Pisałem już o tym szerzej, w tekście Co z tą nową zimną wojną [LINK] jeszcze w 2018 roku.  

Obecna wojna w Ukrainie jest jak dotąd najważniejszym, szczytowym elementem neozimnowojennej konfrontacji w Europie. Warto zauważyć, że tak naprawdę toczą się tam dwa konflikty: bezpośrednia wojna zbrojna między Rosją a Ukrainą oraz pośrednia, zastępcza, czyli proxy war między Zachodem a Rosją, w której Zachód nie walczy bezpośrednio z Rosją, ale wspiera Ukrainę, która z tą Rosją walczy. Przebieg i rezultaty tych zmagań w dużym stopniu ukształtują przyszły charakter drugiej zimnej wojny między Rosją a Zachodem, a tym samym także strategiczne warunki bezpieczeństwa Polski. 

Dotychczas wojna nie przebiega zgodnie z rosyjskimi celami i planami. Putin już dwukrotnie musiał je poważnie korygować. Raz po spektakularnej katastrofie operacyjnej w bitwie o Kijów kończącej nieudany początkowy okres wojny. Jej rezultatem było wycofanie się spod Kijowa i przeniesienie punktu ciężkości wojny z frontu północnego na wschodni (o bitwie w Donbasie pisałem bardziej szczegółowo w: S. Koziej, Donbaskie przesilenie, Wszystko co Najważniejsze, 22.04.2022,[LINK]). Drugi raz po wykrwawieniu się w trakcie nieudolnie prowadzonej operacji w Donbasie z pyrrusowymi lokalnymi zwycięstwami terenowymi i konieczności przeniesienia punktu ciężkości z frontu wschodniego na południowy. Im dłużej trwa wojna, tym bardziej jej rezultat staje się niepewny. Gasną początkowe nadzieje Rosji na pełne zwycięstwo. Ukraina zaczyna myśleć o odbijaniu utraconych terytoriów. 

Dzisiaj wciąż możliwe są trzy generalne scenariusze zakończenia lub wstrzymania wojny: zwycięstwo Rosji, wojna nierozstrzygnięta oraz zwycięstwo Ukrainy. Od tego, który z tych scenariuszy się zrealizuje, zależą warunki bezpieczeństwa euroatlantyckiego, w tym oczywiście Polski. 

Chociaż Rosja ma coraz większe trudności operacyjne, to scenariusz jej pełnego zwycięstwa militarnego i politycznego podporządkowania sobie Ukrainy jest wciąż możliwy. Zwłaszcza gdyby Putin zdecydował się na ogłoszenie Rosjanom przejścia od operacji specjalnej do stanu wojny, co dałoby formalne podstawy do powszechnej mobilizacji. Dzisiaj tego nie robi, bo obawia się wewnętrznego protestu społecznego. Ale może być do tego zmuszony przez niekorzystny rozwój operacji w Ukrainie. Pretekstem usprawiedliwiającym taki ruch mogłoby być włączenie okupowanych terytoriów Ukrainy do Rosji. Wtedy ataki ukraińskie na wojska okupacyjne byłyby traktowane jako ataki wprost na Rosję i uzasadniały wprowadzenie stanu wojny i ogłoszenie mobilizacji. 

Ewentualne zwycięstwo Rosji nad Ukrainą w takiej putinowskiej odmianie „wojny ojczyźnianej” oznaczałoby nie tylko klęskę Ukrainy, ale także przegraną Zachodu, w tym NATO, w proxy war z Rosją. Przegrany Zachód byłby osłabiony w stosunku do stanu obecnego, w tym skłócony wewnętrznie rozliczeniami za niepowodzenie. Być może nawet USA sfrustrowane kolejnymi dowodami na nieporadność i niefrasobliwość europejskich sojuszników zdecydowałyby się znowu (jak po I wojnie światowej) z Europy wycofać i zająć się swoimi najważniejszymi sprawami w rejonie Indo-Pacyfiku. 

Rosja na fali euforii zwycięstwa stałaby się jeszcze bardziej agresywna. Uwierzyłaby w siłę swojej doktryny eskalacyjnej, a w szczególności w siłę szantażu nuklearnego, jako że to głównie taki szantaż skutecznie mógłby powstrzymać Zachód przed silniejszym zaangażowaniem się we wspieranie Ukrainy i wykorzystaniem szansy na osłabienie, a nawet pokonanie Rosji w ukraińskiej wojnie. Wzmocniona zwycięstwem Rosja byłaby bardziej niż obecnie skłonna, po jakimś czasie potrzebnym na odbudowę swojego potencjału konwencjonalnego, zaryzykować przejście od odstraszającego szantażu do ofensywnej próby kolejnej „poprawy swojego położenia strategicznego”, tym razem w rejonie Bałtyku. Putin już wszakże jest zapatrzony w Piotra Wielkiego, a osłabiony Zachód kusiłby taką szansą. 

Dla Polski szczególnie niebezpieczną mogłaby być pokusa wybicia sobie przez Rosję pomostu lądowego do Kaliningradu (na podobieństwo takiej pokusy wobec pomostu na Krym, która z pewnością była głównym zarzewiem drugiej agresji rosyjskiej na Ukrainę w tym roku). Wobec wstąpienia Szwecji i Finlandii do NATO walka o odzyskanie utraconej swobody dostępu do Bałtyku staje się dla Rosji jednym z najważniejszych priorytetów strategicznych. 

Dużo mniejsze ryzyko pogorszenia warunków bezpieczeństwa na wschodniej flance NATO i UE, w tym ryzyko rosyjskiej agresji, byłoby w scenariuszu nierozstrzygniętej wojny w Ukrainie. Rosja bowiem musiałaby przez następne lata bez przerwy koncentrować swoją uwagę i wysiłek strategiczny na Ukrainie. Ale w ramach dalszej zimnej wojny z Zachodem mielibyśmy cały czas do czynienia z dużą niestabilnością strategiczną, a Rosja wciąż podtrzymywałaby groźbę takiej agresji jako jeden ze sposobów presji zwłaszcza na kraje wschodniej flanki NATO i UE, w tym na Polskę. 

Szczególnie przydatny w neozimnowojennej konfrontacji w takich warunkach byłby z pewnością szantaż taktyczną bronią atomową, skoro sprawdziłby się on w Ukrainie, powstrzymując Zachód przed aktywną interwencją obronną. Niewątpliwie też w tym scenariuszu Rosja w większym stopniu stawiałaby także na różne formy agresji skrytej, zakamuflowanej, pod „fałszywą flagą” (podprogowej, hybrydowej, w szarej strefie…). Ich siła z punktu widzenia Rosji tkwi przede wszystkim w tym, że stwarzają one sytuacje trudnokonsensusowe dla zbiorowych (kolektywnych) systemów bezpieczeństwa, czyli utrudniające uzyskanie konsensusu w ocenie zagrożeń i decyzjach co do wspólnego reagowania na nie przez NATO i UE. To mógłby być główny rodzaj zagrożenia dla Polski w nadchodzących latach.

Najkorzystniejsze warunki bezpieczeństwa euroatlantyckiego, w tym Polski, byłyby w scenariuszu przegranej Rosji i zwycięstwa wspieranej przez zachód Ukrainy. Wówczas osłabiona politycznie, ekonomicznie i militarnie Rosja nie miałaby w zasadzie wiarygodnych możliwości nawet szantażowania NATO agresją zbrojną. W razie kontynuowania neozimnowojennego kursu politycznego wobec Zachodu musiałaby ograniczyć się głównie do presji polityczno-strategicznej (wojny politycznej), w której, wobec dramatycznego osłabienia sił konwencjonalnych, musiałaby postawić na dużo większą rolę szantażu bronią jądrową. W ten sposób druga zimna wojna stałaby się bardziej nuklearna niż przed wojną w Ukrainie. 

Wnioski z rozpatrywanych „scenariuszy ukraińskich” dla bezpieczeństwa w Europie, w tym dla polskiej obronności, wskazują przede wszystkim, że najbardziej prawdopodobny jest scenariusz drugi, to jest opcja wojny na długo nierozstrzygniętej, a najmniej prawdopodobny scenariusz trzeci, czyli zupełnej klęski militarnej Rosji. Po drugie, że niezależnie od scenariusza trwająca już obecnie druga zimna wojna między Rosją a Zachodem po wojnie w Ukrainie będzie z pewnością kontynuowana. Bardzo małe są szanse, aby Rosja zmieniła swój antyzachodni neoimperialny kurs polityczny i tym samym, aby warunki polskiej obronności radykalnie się zmieniły na lepsze. Natomiast przy zwycięstwie Rosji z pewnością nastąpiłoby ich radykalne pogorszenie. Dotyczy to wszystkich czterech poziomów możliwych zagrożeń dla bezpieczeństwa Polski w warunkach drugiej zimnej wojny (szerzej scharakteryzowałem je w: S. Koziej, Polska polityka bezpieczeństwa w trzeciej dekadzie XXI w., Wszystko co Najważniejsze, 13.01.2022, [LINK] ), czyli:

1) codziennej, bieżącej presji polityczno-strategicznej, głównie w wymiarze informacyjnym (z elementami cyberagresji), gospodarczym i wojskowym, włącznie z prowokacyjnymi incydentami granicznymi w powietrzu, na morzu i lądzie oraz z szantażowaniem groźbą agresji zbrojnej; 

2) agresji podprogowej (skrytej, zakamuflowanej interwencji zbrojnej) – z wykorzystaniem dywersji informacyjnej oraz działań zbrojnych grup niepaństwowych (pod tzw. fałszywą flagą), które mogłyby stwarzać sytuacje trudnokonsensusowe dla uruchomienia wsparcia sojuszniczego; 

3) agresji ograniczonej z zamiarem błyskawicznego osiągnięcia selektywnych celów (np. lądowego pomostu do Kaliningradu) metodą faktów dokonanych („strategia salami”) pod parasolem szantażu taktyczną bronią atomową (doktryna deeskalacji nuklearnej), co mogłoby oznaczać dojście do progu wojny nuklearnej, z ryzykiem sparaliżowania większej reakcji NATO; 

4) wojny na pełną skalę Rosji z NATO, z użyciem broni jądrowej włącznie, w której Polska byłaby znowu, jak w wojnach XX wieku, głównym polem bitwy.

W sumie nie ulega wątpliwości, że wojna w Ukrainie na długo ukształtuje środowisko bezpieczeństwa Polski. Dlatego wnioski z niej powinny być jednym z najważniejszych zbiorów wskazówek co do kierunków i sposobów doskonalenia polskiej obronności w nadchodzących latach. Można je ująć w dwóch grupach: wykorzystywania szans, jakie daje nam członkostwo w NATO, UE i partnerstwa strategiczne (zwłaszcza z USA) oraz sprostania wyzwaniom i unikania (minimalizowania) ryzyk dotyczących doskonalenia własnego, narodowego systemu obronności.

Warto podkreślić, że w strategii obronności Polski zewnętrzne filary bezpieczeństwa (członkostwo w NATO i UE, partnerstwa) powinniśmy traktować jako szanse, a nie jako gwarancje obronne. Jak silnie te filary będą wzmacniać naszą obronność, zależy od tego, czy potrafimy owe szanse dobrze zidentyfikować w kontekście polskich interesów bezpieczeństwa i w pełni je wykorzystać. W kontekście skutków wojny rosyjsko-ukraińskiej można sformułować kilka dzisiaj najważniejszych zadań polskiej polityki obronnej w wymiarze zewnętrznym, tj. formułowania naszych oczekiwań wobec sojuszników, przedstawiania projektów wspólnych działań oraz przekonywania do ich realizacji. 

Pierwszym takim zadaniem jest presja na przyjęcie w sojuszach zachodnich strategii powstrzymania i osłabiania Rosji w Ukrainie tak, aby nie mogła tam zwyciężyć. To oczywiste, bo jej zwycięstwo dramatycznie pogorszyłoby warunki bezpieczeństwa w Europie, a zwłaszcza naszego bezpieczeństwa.

Wobec dezintegracyjnego oddziaływania na spoistość sojuszniczą neozimnowojennych metod konfrontacji (w tym rosyjskich operacji dezinformacyjnych) zabiegać należy o usprawnienie pokonywania progu konsensusu decyzyjnego w NATO i UE. Idzie o budowanie zaufania i wiarygodności we wzajemnych relacjach, wzmocnienie kompetencji organów sojuszniczych (sekretarza generalnego NATO i dowódcy operacyjnego) w zakresie szybkiego reagowania w sytuacji zagrożenia, przechodzenie od ogólnych planów ewentualnościowych do konkretnych planów obronnych z zawczasu desygnowanymi siłami do ich realizacji itp.  

Aby przeciwdziałać rosyjskiej strategii osiągania celów wojennych metodą faktów dokonanych, należy wzmocnić wspólne zdolności przeciwzaskoczeniowe. Narodowe służby wywiadowcze i kontrwywiadowcze oraz sojusznicze organy analiz wywiadowczych powinny mieć priorytet w programach rozwoju zdolności obronnych. 

Wojna w Ukrainie pokazuje skuteczność rosyjskiego szantażu nuklearnego, paraliżującego swobodę strategiczną Zachodu. Dlatego w naszym najżywotniejszym interesie jest uadekwatnienie sojuszniczego odstraszania nuklearnego (zwłaszcza na poziomie taktycznej broni atomowej) jako odpowiedzi na rosyjską doktrynę deeskalacji nuklearnej. Problemem otwartym staje się zakres polskiego udziału w natowskim programie nuclear sharing, włącznie z rozważeniem problemu ewentualnego włączenia polskich najnowocześniejszych samolotów do sojuszniczej puli środków podwójnego przeznaczenia (zdolnych do przenoszenia broni jądrowej), a także nawet opcji stacjonowania w Polsce sojuszniczej broni jądrowej.

Jako państwo graniczne NATO musimy optować za rozwinięciem wysuniętej obrony na wschodniej flance sojuszu. Dla zapewnienia ciągłości strategicznej takiej obrony należałoby dążyć, aby około 1/3 sił desygnowanych do obrony w pierwszym rzucie strategicznym przebywała na stałe na wschodniej flance, kolejna 1/3 operowała w zwiększonej gotowości „manewrowej” (uczestniczyła w różnych ćwiczeniach i manewrach), a 1/3 odtwarzała zdolności w garnizonach. 

Nie trzeba dodawać, że warunkiem podstawowym skuteczności w wykorzystywaniu szans obronnych przez wzmacnianie zewnętrznych filarów bezpieczeństwa jest nasza pozycja w sojuszach i stosunki z sojusznikami. Jak wiadomo, niestety, nie jest z tym najlepiej i tak naprawdę nową politykę obronną w wymiarze zewnętrznym należałoby rozpocząć od naprawy tych relacji. 

Jeśli idzie o wewnętrzny, narodowy wymiar polskiej strategii obronności, to z racji granicznego położenia Polski na pierwszym miejscu wypada wymienić wymagania dotyczące uniknięcia zaskoczenia: strategicznego – wojną w ogóle i jej skalą oraz operacyjnego – metodą agresji, a także taktycznego – jej czasem i miejscem.  

Drugim wyzwaniem jest zapewnienie gotowości i zdolności do szybkiego reagowania, z możliwością uprzedzającego reagowania na wykryte zagrożenia i jak najszybszego wciągnięcia sojuszu w reagowanie obronne. 

Szczególnie ważnym wyzwaniem jest zapewnienie gotowości i zdolności do samodzielnej obrony w razie trudności w uruchomieniu reagowania sojuszniczego (sytuacje trudnokonsensusowe). W takich warunkach podstawowym wymaganiem jest, aby jak najdłużej nie dać się rozbić militarnie i zyskać w ten sposób czas na reakcję sojuszniczą. 

W rozwoju sił zbrojnych konieczne jest kierowanie się priorytetem jakościowym, a nie ilościowym. W tej chwili istnieje ryzyko pogorszenia jakości wojska wobec planowanego wzrostu nakładów o 1/3 (z 2,2 do 3% PKB), a wielkości sił zbrojnych ponad dwukrotnie (do 300, a nawet 400 tys.). 

Uporządkować należy strategię modernizacji technicznej. W tej chwili sprawia wrażenie ruchów ad hoc, decyzji nie opartych na systemowych analizach strategicznych, ale będących raczej odruchową reakcją na bieżący przebieg walk w Ukrainie. To nie jest dobra metoda realizacji zadań o charakterze strategicznym, jakim jest wieloletni rozwój sił zbrojnych. 

Zadaniem wyjątkowo pilnym jest przygotowanie i utrzymywanie rezerw w warunkach armii zawodowej, w tym tworzenie formacji wojsk rezerwowych. Do tego powinny być wykorzystane zarówno pozytywne doświadczenia z tworzenia Wojsk Obrony Terytorialnej, włącznie z przekształceniem części formacji WOT w formacje wojsk rezerwy, jak i szanse stwarzane przez wprowadzoną ostatnio ochotniczą służbę zasadniczą.  

.W podsumowaniu warto podkreślić, że niewątpliwie obecna wojna rosyjsko-ukraińska ukształtuje na lata strategiczne warunki drugiej zimnej wojny między Rosją a Zachodem, w tym przyszłe warunki bezpieczeństwa Polski jako państwa frontowego w tym konflikcie. Dlatego musimy szczególnie wnikliwie analizować przebieg i możliwe skutki wojny w Ukrainie, by na tej podstawie budować koncepcje strategiczne, plany operacyjne oraz programy rozwoju systemu obronności państwa.

Stanisław Koziej

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 15 sierpnia 2022