Roland MASZKA: "Słońce w pustym pokoju"

"Słońce w pustym pokoju"

Photo of Roland MASZKA

Roland MASZKA

Polonista. Absolwent gedanistyki. Współautor podręczników szkolnych. Pasjonat teatru i tradycyjnej książki, siebie zalicza do epoki Gutenberga. Inicjator dobrych praktyk w szkole.

zobacz inne teksty Autora

.Jest taki obraz Edwarda Hoppera, który przedstawia pusty pokój oświetlony słonecznym światłem wpadającym przez otwarte okno. Ani jednego przedmiotu czy dowodu bytności tu kogokolwiek albo śladu, jaki mógłby zostawić ostatni lokator pomieszczenia. Nic. Tylko kontrast światła i cienia. Laserunek, jaki słońce kładzie na ścianie, tworząc tonacje tej samej barwy. Ruch tarczy słonecznej zatrzymany na chwilę i na zawsze w ramie obrazu. Patrząc na ten obraz, odnosimy wrażenie, że twórca zatrzymał przesuwający się po ścianie cień i uwięził w kadrze słoneczną tarczę. Ale czas jest nieubłagany, cień musi podążać dalej… Jest w pustych pomieszczeniach ładunek smutku i ciszy. Pusty pokój w sposób szczególny podkreśla upływ czasu i to nie dlatego, że cień przesuwa się po powierzchniach ścian jak w słonecznym zegarze…

Zrzut ekranu 2015-06-29 (godz. 06.42.44)

.Obraz Hoppera przypomniał mi się ostatniego dnia roku szkolnego, gdy po skończonych uroczystościach i pożegnaniach wszedłem do pokoju nauczycielskiego – pustego, bo wszyscy zdążyli wyjść wcześniej. Oświetlony popołudniowym słońcem z wyrazistym kontrastem światłocienia i nieobecności ludzi. Brak krzeseł, sprzątnięte stoły. Na niektórych z nich zapomniana róża lub opadły liść. Zapach, jaki pozostawia duża ilość kwiatów. I cisza… Rzeczy pozabierano, dokumentację wypełniono. Tablice informacyjne albo opustoszały, albo straciły swą aktualność. Jeszcze wczoraj, jeszcze przed godziną miejsce to tętniło życiem… Teraz charakterystyczny dla pracy dynamizm spowolnił i przeszedł w statykę wakacji… Szkoła ucichła… I uczniowie, i nauczyciele rozproszyli się – bo taka jest istota wakacji. Pozostały puste sale i pusty pokój nauczycielski. Zupełnie jak u Hoppera, który na swoim obrazie nie umieścił żadnej postaci i właśnie dlatego obraz ten może być kwintesencją samotności i pustki… Może być też niespodziewanym pretekstem do rozmyślań, tak jak pretekstem do refleksji bywa ostatni dzień nauki.

Od pewnego czasu zastanawiam się, w jakim stopniu w swoim życiu, swojej pracy i działaniach nauczyciel jest samotny… Paradoksalnie – bo przecież stale otoczony uczniami nie wydaje się być samotnym. Ale samotność ma warianty… Jednym z nich jest brak własnej rodziny. Wielu nauczycieli nigdy rodziny nie założyło. Dlaczego?

Koleżanka-nauczycielka zauważyła ostatnio, że większość siedzących naprzeciwko mnie w pokoju nauczycielskim to ludzie samotni – nie mają własnych rodzin ani dzieci. Zajęci problemami uczniów, nieustannie pochłonięci zajęciami szkolnymi albo zaniedbują własne życie osobiste, albo zapominają o dystansie, jaki powinien dzielić pracę od sfery prywatnej; w efekcie pochłonięci pracą decydują się na samotność. A jednak podejmują decyzje, doradzają, pouczają w sprawach, w których rodzinne doświadczenie właściwie byłoby wymagane. Często doradzają mądrze i podejmują trafne działania. Z drugiej strony, jak zrozumieć postępowanie dziecka, skoro się go nigdy nie miało? Albo jak doradzić dorosłemu w sprawie, która wymagałaby wieloletniego doświadczenia rodzicielskiego lub dzielenia trosk z drugą osobą? Praca nauczyciela to ciągłe odwoływanie się do empirii i wiedzy, to kompromis miedzy powinnością a doświadczeniem i życiem… Dlatego w niektórych decyzjach nauczyciel pozostaje samotny i musi zmierzyć się z problemem sam…

Ale jest jeszcze inny powód samotności nauczyciela… Uczniowie przychodzą i odchodzą – obserwujemy ich rozwój i wzrastanie, do momentu gdy rozwijają żagle i odpływają w nieznanym kierunku, a my pozostajemy… I to bywa źródłem nostalgii. Odwiedzają nas niekiedy albo nie przychodzą wcale, i to bywa źródłem smutku. To ciekawe, że ten moment, chwila rozstania z uczniami, których uczyło się wiele lat, bywa nie tylko źródłem satysfakcji, ale jest też powodem smutku… I to utwierdzenie w jednym miejscu, zakorzenienie w zawodzie bywa w moim przekonaniu – i wbrew powszechnemu mniemaniu – źródłem samotności… Świadomość pozostawania, gdy wszystko płynie dalej.

W zawodzie nauczyciela szczególnie odczuwa się upływ czasu… W szkole, to co utrwalone, znane i pewne przeciwstawia się temu, co wchodzi w przestrzeń, na którą szkoła już wpływu nie ma. W konfrontacji żeglującej w nieznane chwiejnej młodości i zakotwiczonej w jednym miejscu stabilizacji zawodowej zamyka się tajemnica rozstań nauczyciela z uczniem. A może i jedni, i drudzy czują ulgę rozstając się… Często w rozmowach z uczniami, których uczyłem niegdyś, pojawia się wątek rozczarowania: szkoła i życie to dwie różne strony rzeczywistości… Ucz się, a będziesz kimś…

.Wjeżdżam na stację benzynową. Tankuję paliwo, zamawiam kawę. Jest letnie popołudnie. Stacja – jedna z wielu w potężnej sieci znanej grupy. Mimo woli słyszę rozmowę dwóch młodych kobiet obsługujących klientów. Obie mają niewiele ponad dwadzieścia lat. Może są studentkami jakiegoś zaocznego kierunku, a może zamknęły już swoją edukacyjną drogę… Z rozmowy wynika jednak, że mają jakiś egzamin przed sobą. Jedna informuje drugą, że jest już w pracy blisko dwanaście godzin, ale na szczęście zaraz kończy, zmęczenie daje się jej we znaki. Druga – jakby na pocieszenie rzuca, że przed nią jeszcze ponad osiem godzin… Włączam się do rozmowy z niby-pytaniem, niby-twierdzeniem: czy tak codziennie. Codziennie. Ale po dwunastu godzinach pracy przynajmniej płaca jest godziwa? – idę dalej. Dziewczyna uśmiecha się. Pytam wprost, ile dostają za kilkunastogodzinną obsługę klientów na stacji. Jedna z nich odpowiada, że ma około tysiąca dwustu złotych, ale praca jest w miarę stała… Wtedy dociera do mnie prawda o rzeczywistych możliwościach tych młodych osób, które mogłyby być moimi uczennicami. Uświadamiam sobie, że wynajęcie małej kawalerki w okolicy, w której mieszkam, kosztuje około tysiąca dwustu złotych, bez opłat koniecznych. Gdyby zatem dziewczyna chciała wynająć sobie mieszkanie i w jakiś sposób usamodzielnić się, musiałaby oddać całomiesięczną pensję. Gdyby miała jeszcze kogoś przy sobie, kto zarobiłby drugie tyle, mogliby jakoś żyć – ale na granicy niedostatku, lecz zawsze razem… Takich osób jest jednak coraz mniej. Oczywiście, nie pytam dalej. Samotność staje się koniecznością. Ryzyko założenia rodziny w sytuacji niepewności finansowej jest spore, zwłaszcza jak ktoś ma trochę wyobraźni, albo nie może liczyć na pomoc na przykład rodziców…

Myślę o tym, co mówię moim uczniom – jakie możliwości daje nauka. Bo znam przecież przykłady świetnych karier zawodowych młodych ludzi… Przykładów ze stacji benzynowej jest chyba jednak więcej. Nie licząc tych, których nie ma, bo otrzymawszy wykształcenie, wyjechali…

.Ale powróćmy do obrazu Edwarda Hoppera – ten pusty pokój zostanie w końcu wynajęty, słoneczne światło nie może być przygnębiające. I mimo pustki jest w tym obrazie jakieś ciepło. Być może Hopper chciał w ten sposób zaznaczyć, że zawsze będą takie puste pomieszczenia, bo ludzie migrują i przenoszą się tam, gdzie miejsce stwarza im możliwości. Życie to zmiana i edukacja też nią jest. Tego zresztą powinniśmy uczyć we współczesnych szkołach – gotowości na zmianę i umiejętności radzenia sobie z przekształcającą się rzeczywistością… Nie można dziś twierdzić: ucz się, a na pewno osiągniesz sukces i będziesz kimś. Nasza retoryka powinna być bliższa prawdy: ucz się, a zwiększysz swoje możliwości i szanse, będziesz mógł szybciej przystosować się… We wrześniu pokój nauczycielski znów się zapełni, tablice informacyjne uaktualnią się, a na stołach pojawią się książki, dokumentacja i kawa… Powrócimy do miejsc, w których jesteśmy zakotwiczeni i znów będziemy uczyć trwałych prawd.

 

Roland Maszka

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 29 czerwca 2015