Tomasz JÓŹWIK: Opowieść o naszym zoo nie jest bajką, lecz raczej kroniką ogrodu

Opowieść o naszym zoo nie jest bajką, lecz raczej kroniką ogrodu

Photo of Tomasz JÓŹWIK

Tomasz JÓŹWIK

Prezes Zarządu ZOO Wrocław, lekarz weterynarii

Gdy przechadzam się alejkami wrocławskiego zoo, miejsca znanego w całej Polsce, ledwo mogę uwierzyć, że mija 160 lat od chwili, gdy pierwszy raz otwarto tu bramę. Jako lekarz weterynarii z zawodu i zamiłowania, prezes zoo z misji, z dumą spoglądam na to, co udaje się nam tworzyć dziś i co przez dekady udało się przedsięwziąć moim poprzednikom – pisze Tomasz JÓŹWIK

.Kiedyś, dawno temu, ogród zoologiczny był menażerią – miejscem zadziwienia. Dziś jest miejscem zrozumienia. Zamiast prezentować, staramy się chronić. Zamiast oswajać z egzotyką, uczymy pokory wobec dzikiej przyrody.

160 lat to historia, ale i zobowiązanie. Jako lekarz weterynarii wiem, że zdrowie nie kończy się na braku choroby – zdrowie to dobrostan. Odpowiednie wyżywienie, standardy wybiegów, przestrzeń – wszystko musi współbrzmieć. Tak jak orkiestra musi stroić przed spektaklem, tak i my każdego dnia dostrajamy się do potrzeb naszych podopiecznych. Gdyby ktoś zapytał mnie, które zwierzęta są najbliższe mojemu sercu, odpowiedziałbym bez wahania: wydry, zajmujące u nas wybieg wodno-lądowy. To jeden z takich wybiegów, po których widać, jaki zoo przeszło proces. Istnieje od 160 lat tylko dlatego, że umiemy słuchać. Nawet jeśli głos wydry jest ledwie szeptem.

.Opowieść o naszym zoo nie jest bajką, lecz raczej kroniką ogrodu, który wyrósł z błotnistych terenów nad Odrą, przetrwał wojny, zmieniał się razem z miastem i ludźmi, którzy przez te wszystkie dekady traktowali go nie jak „atrakcję”, ale jak misję. Bo dziś właśnie o misji chciałbym opowiedzieć – o tej, którą realizujemy każdego dnia, z pokorą, uporem i wielką nadzieją.

Na zdjęciu z 1865 roku widzę poważnych panów z brodami, w cylindrach, ze spojrzeniem mówiącym: „Oto stworzyliśmy ogród zoologiczny”. Być może wtedy nie przyszło im do głowy, że za 160 lat będziemy tu walczyć o ostatnie sztuki tygrysów sumatrzańskich, o przyszłość dzioborożców palawańskich, żółwi błotnych czy o to, aby za 10 lat pingwiny przylądkowe nadal zamieszkiwały afrykańskie wybrzeża, o każdy ocalały skrawek bioróżnorodności. Bo to już nie tylko ogród, miejsce spacerów – to placówka ratunkowa, ochronna.

.Nie ukrywam: początki były inne. XIX-wieczna menażeria z wielbłądami, małpami i drapieżnikami była odpowiedzią na ciekawość świata – zwierzęta z Afryki, Azji i obu Ameryk miały zadziwiać i bawić. Nie zawsze było łatwo. W archiwach mamy zdjęcia z lat powojennych – pawilony zrujnowane, drzewa zwalone, palmy przemarznięte. Słonie odstrzelone, bo ktoś bał się, że uciekną. Czasem, kiedy idę przez nasz ogród wcześnie rano, mam wrażenie, że duch Karola Łukaszewicza – naszego pierwszego powojennego dyrektora – jeszcze tu krąży. Cicho, z ołówkiem i szkicownikiem, obserwuje, czy idziemy w dobrą stronę.

.Dziś zadziwia nas raczej skala tego, jak bardzo musieliśmy zmienić nasze podejście. Bo dziś nasza Fundacja DODO wspiera ochronę dzikiej przyrody na całym świecie – od Madagaskaru po Filipiny. Przekazaliśmy już ponad 2 miliony złotych na realne działania terenowe. A każdy bilet do zoo to cegiełka – nie tylko w murach ogrodu, ale w życiu gdzieś daleko, gdzie lemur czeka na nowy ogródek warzywny.

.W 2024 roku w naszym zoo przyszły na świat cztery tygrysy sumatrzańskie – cztery! Każdy z nich to osobna opowieść, osobna nadzieja na przetrwanie gatunku, który w naturze policzyć można co do jednego osobnika – pozostało ok. 400.

.Dla wielu z naszych podopiecznych – tak jak oryksów szablorogich czy kanczyli filipińskich – ogrody zoologiczne są jedyną szansą, by nie zostały wymazane z planety. I to nie jest przesada. Są tacy, którzy wciąż pytają: „Po co dziś zoo?”. Odpowiadam im zwykle: „Dla przyszłości”. Bo prawda jest taka, że bez ogrodów zoologicznych wiele gatunków nie miałoby żadnej przyszłości. W międzywojniu nie było na terenie Europy ani jednego dzikiego żubra. Gatunek ten został zachowany między innymi dzięki ogrodom zoologicznym, z zaledwie 12 osobników, tak zwanych „12 założycieli”. Nie trzeba jednak sięgać pamięcią tak daleko, bo w 2023 roku oryksy szablorogie zostały, dzięki ogrodom zoologicznym, wykreślone z listy wymarłych w naturze. Afrykańska populacja tych ssaków kopytnych z okazałymi rogami została wsparta osobnikami z wielu różnych ogrodów zoologicznych. To jest najlepsza odpowiedź na pytanie, „po co nam zoo”.

.Znamienne, że to właśnie tutaj – we Wrocławiu – powstało Afrykarium. Oceanarium poświęcone wyłącznie faunie Afryki. Jest miejscem edukacji, która dzieje się, zanim edukator zacznie mówić. Zmieniło nasze zoo, ale też zmieniło ludzi. A to najpiękniejsze, co może dać instytucja publiczna: zmianę świadomości. Edukacja nie zaczyna się w podręczniku, ale przez zrozumienie, poznanie. Jak mówi nasze hasło: Poznaj, pokochaj, pomóż ochronić.

.Dziś, kiedy obchodzimy 160-lecie naszego zoo, chciałbym podziękować Wam, odwiedzającym, którzy wchodzą tu z szacunkiem i ciekawością. Naszym pracownikom – od opiekunów po dział administracyjny – którzy tworzą atmosferę miejsca przyjaznego zwierzętom. I wszystkim tym, którzy wierzą, że można zmieniać świat kawałek po kawałku. Przez edukację, opiekę i determinację. Bo misja to nie tylko wielkie słowa. To codzienne karmienie, leczenie, rozmnażanie, opowiadanie historii i uczenie dzieci, czym jest ochrona przyrody. I jeśli przez te 160 lat nauczyliśmy się jednej rzeczy, to właśnie tego, że edukacja i działalność dla ochrony przyrody mają realne znaczenie.

Tomasz Jóźwik

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 2 sierpnia 2025