Freedom Climbers we Wrocławiu
Od 10 grudnia 2024 r. w Centrum Historii Zajezdnia można oglądać niezwykłą wystawę opowiadającą o himalaistach związanych z Wrocławiem. Scenografię, unikatowe eksponaty i zdjęcia z wypraw wzbogacono o dźwięki towarzyszące eksploracji gór najwyższych, w tym rozmowy między obozem bazowym a zespołami wspinaczkowymi. Wystawa będzie dostępna do 1 czerwca 2025 r. – pisze Wojciech KUCHARSKI
.W tym roku minęło 100 lat od pamiętnej trzeciej wyprawy George’a Mallory’ego, brytyjskiego alpinisty i pioniera himalaizmu. Nie wiemy, czy zdobył Mont Everest, wiemy jednak, że zapalił myślą o wyprawach w góry wysokie podróżników, wspinaczy z całego świata, w tym z Polski.
W 1936 r. powołano Komitet Himalajski w Polsce. W efekcie jego działania w 1939 r. polska ekspedycja zdobyła dziewiczy Nanda Devi – szósty najwyższy zdobyty wówczas przez człowieka szczyt na świecie.
Druga wojna światowa zmieniła jednak wszystko, przynajmniej w Europie. Zniszczony, usiany cmentarzami i lejami po bombach Stary Kontynent w 1945 r. budził się z koszmaru. Decyzje wielkich ówczesnego świata spowodowały ruch granic, ludzi i idei. Polacy nie z dnia na dzień, gdyż był to proces, ale już w 1945 r. obudzili się w innej Polsce niż ta, z której wyruszała wyprawa na Nanda Devi w przededniu wojny. Przesunięcie Polski na zachód i wielka wędrówka ludów spowodowały, że o mieszkańcach powojennego Wrocławia, Dolnego Śląska i Ziem Zachodnich i Północnych historycy i socjologowie zwykli mówić jako o społeczeństwie postmigracyjnym – bardziej mobilnym, otwartym na nowe idee, będącym w procesie wrastania (czyli zapuszczania korzeni).
Może właśnie z tego powodu we Wrocławiu splotły się losy późniejszych himalaistów, kresowiaków i ekspatriantów, Bogdana Jankowskiego – grodnianina (rocznik 1938), Wandy Rutkiewicz – Żmudzinki (rocznik 1943), oraz przybyłych z innych regionów Polski, których rodziny lub oni sami poszukiwali we Wrocławiu nowego życia; byli to: Adam Uznański z Krakowa (rocznik 1914), Kazimierz Głazek z Warszawy (rocznik 1939), Janusz Fereński z Gorlic (rocznik 1942). Na tzw. Ziemiach Odzyskanych po wojnie urodzili się już Wojciech Kurtyka (rocznik 1947), Marek Kęsicki, wrocławianin (rocznik 1950), Janusz Kuliś, wrocławianin (rocznik 1950). Aleksander Lwow (rocznik 1953), do dzisiaj związany z wrocławskim środowiskiem wysokogórskim, stał się wrocławianinem w 3. roku życia, a jako miejsce studiów wybrał Wrocław Krzysztof Wielicki (rocznik 1950), jeden z najwybitniejszych polskich himalaistów w historii, z urodzenia wielkopolanin. Co ciekawe, jako pierwsze miejsce studiów wybrał Wrocław także Andrzej Zawada. Był tu jednak tylko przez dwa lata. Później przeniósł się do Warszawy.
Wciąż niezbadanym fenomenem jest to, że większość z nich połączyła Politechnika Wrocławska. Bogdan Jankowski, opowiadając o początkach wrocławskiego klubu wysokogórskiego, zawsze wspominał dwóch profesorów i rektorów Politechniki Wrocławskiej: Tadeusza Zipsera, lwowianina, i Andrzeja Wiszniewskiego, warszawianina, którzy dostrzegli potencjał Sokolików jako poligonu dla przyszłych wielkich wspinaczy.
Polscy himalaiści włączyli się na dobre w eksplorację najwyższych gór świata dość późno. Gdy w 1966 roku Jerzy Warteresiewicz (też inżynier elektryk) opublikował w „Taterniku” artykuł Himalaje. Z nami czy bez nas?, wszystkie 14 ośmiotysięczników było już zdobyte. Gdy Maurice Herzog i Louis Lachenal stawali na szczycie Annapurny, pierwszego zdobytego ośmiotysięcznika 3 czerwca 1950 r., Krzysztof Wielicki miał 6 miesięcy i 2 dni. Bogdan Jankowski i Janusz Fereński byli w podstawówce. Natomiast gdy Edmund Hilary i Tenzing Norgay stawali na szczycie najwyższej góry świata, 29 maja 1953 r., każdy z naszych bohaterów był jeszcze przed momentem zafascynowania się górami. Nawet Andrzej Zawada, który dwa lata wcześniej ukończył kurs taternicki, był na zakręcie życiowym i zadawał sobie pytanie, w którą stronę rozwijać własne fascynacje i plany życiowe – czy miało to być lotnictwo, wspinaczka, czy geofizyka.
Jak to się stało, że odkryli góry, dlaczego wyruszali na tak niebezpieczne wyprawy i czego w nich poszukiwali, może trochę także kim byli i dlaczego wyprawy w Himalaje są ważne dla tożsamości Wrocławia, można dowiedzieć się, oglądając wystawę Freedom Climbers.
.Autorami wystawy są Dariusz Kortko i Marcin Pietraszewski, dziennikarze, którzy mają na swoim koncie niezwykle popularne biografie najwybitniejszych polskich himalaistów – Jerzego Kukuczki i Krzysztofa Wielickiego. Potrafili nie tylko opisać środowisko wrocławskich wspinaczy, najważniejsze wyprawy (Broad Peak Middle – 1975, Manaslu – 1984), ale także umieścić tę opowieść w kontekście epoki, czyli Polski komunistycznej, państwa zależnego od Związku Sowieckiego, państwa permanentnych niedoborów, kontrolującego i inwigilującego swoich obywateli i propagandowo wykorzystującego sukcesy swoich sportowców. Wystawa opiera się na trzech typach artefaktów: fotografiach, oryginalnych pamiątkach i nagraniach audio z wypraw w Himalaje i Karakorum. Fotografie pochodzą przede wszystkim z archiwum kronikarza polskiego himalaizmu, Bogdana Jankowskiego, który z racji swojej profesji i zainteresowań od połowy lat 70. XX w. odpowiadał także za łączność podczas wypraw w najwyższe góry. Dzięki niemu możemy posłuchać oryginalnych nagrań dźwięków karawany, Katmandu i akcji wspinaczkowych. Wśród oryginalnych eksponatów najciekawsze pochodzą z kolekcji Bogdana Jankowskiego, Krzysztofa Wielickiego (np. „złoty czekan”), Muzeum „Sztygarka” w Dąbrowie Górniczej (wyposażenie wyprawowe Krzysztofa Wielickiego), Muzeum Sportu i Turystyki w Warszawie (pamiątki i wyposażenie wspinaczkowe Wandy Rutkiewicz).
Tytuł wystawy Freedom Climbers został zainspirowany książką Bernadette McDonald, która tak zatytułowała swoją publikację poświęconą polskim himalaistom i napisała wstęp do wystawy. Słowo „wolność” to słowo klucz dla zrozumienia historii Polski. Reinhold Messner powiedział kiedyś, że „polscy wspinacze byli najlepsi na świecie. Bez umiejętności, bez determinacji, bez zdolności nie da się tego dokonać, ale gdyby nie historia ich kraju, nie zaszliby tak daleko”.
.Jednocześnie słowo „wolność” w miejscu wystawy – w Centrum Historii Zajezdnia, miejscu, w którym wybuchł strajk w sierpniu 1980 r. – kojarzy się bardzo dobrze i splata się z innym bardzo ważnym w historii Polski słowem – „solidarność”. Od tych dwóch słów jest już bardzo blisko do refleksji na temat odpowiedzialności za drugiego człowieka, której każdy, kto się wspina, doświadcza i którą potwierdza przed rozpoczęciem drogi prostymi komendami:
Mogę iść?
Możesz.
Idę.
Idź.