Musimy wspólnie obronić Europę przed Rosją
Pierwszym zadaniem NATO w nadchodzących latach musi stać się ochrona Europy oraz demokratycznych państw Zachodu przed zagrożeniem ze strony Rosji – pisze prof. Bruce JONES.
.Przyszłość NATO stoi pod wielkim znakiem zapytania. Perspektywa ukończenia ponad 20-letnich operacji Sojuszu w Afganistanie wywołuje poważne wątpliwości na temat roli i znaczenia paktu w obozach politycznych po obu stronach Atlantyku. Punktem wyjściowym dla Sojuszu jest uświadomienie sobie, iż opuści Afganistan w świecie zgoła odmiennym od tego z 2001 roku. NATO rozpoczęło swe działania w Afganistanie w szczycie amerykańskiej jednobiegunowości i zachodniej dominacji wśród systemów międzynarodowych. Zakończy je zaś w obliczu sytuacji, w której Zachód jest wewnętrznie ograniczony oraz zewnętrznie narażony ze strony potencjalnie współpracujących, wzrastających sił autorytarnych.
W nakreślaniu przyszłej roli NATO w świecie kluczowa stanie się kwestia zasięgu terytorialnego. Działania NATO powinny się skupić przede wszystkim na Europie. Sojusz powstał bowiem jako instrument chroniący Europę oraz demokratyczne państwa Zachodu przed zagrożeniem napływającym z Moskwy. Pierwszym zadaniem w nadchodzących latach musi stać się więc ochrona Europy oraz demokratycznych państw Zachodu przed zagrożeniem ze strony Moskwy. Nie jest to co prawda niebezpieczeństwo o skali i charakterze tego z czasów zimnej wojny, niemniej jednak jest to realne i niezwykle złożone zagrożenie, obejmujące szemrane operacje, jak chociażby otrucie Skripala, ingerencje polityczne czy straszenie bronią nuklearną.
Szczytem ironii byłoby poszukiwanie przez NATO rozwiązań problemu chińskiego czy jakiegokolwiek innego bez uprzedniego rozprawienia się z Rosją. Jednak nie wszystkie sposoby radzenia sobie z zagrożeniem rosyjskim leżą w gestii NATO; za lwią część odpowiada Unia Europejska. Jest to na szczęście podział biurokratyczny i instytucjonalny, który można przezwyciężyć; w szerszym kontekście Europa i Stany Zjednoczone muszą przywrócić wspólną obronę przed moskiewskimi próbami osłabienia Zachodu. NATO może odegrać w tym kluczową rolę.
Współpraca w zakresie polityki rosyjskiej była niezwykle utrudniona podczas kadencji Trumpa i właśnie teraz musi stać się centralnym punktem dialogów USA–Niemcy, USA–Wielka Brytania i USA–UE/NATO. To samo tyczy się kontrowersyjnego tematu przyszłej integracji Ukrainy z Euro-Atlantykiem.
Niestety, geopolityczne wyzwania stojące przed demokratycznymi państwami Zachodu pochodzą nie tylko z Europy. Drugim kluczowym regionem działalności paktu musi stać się Azja. W głównej mierze sprawy dotyczą Chin, a co za tym idzie, kwestii ekonomicznych, technologicznych, moralnych i militarnych. Mimo że instytucjonalna rola NATO w Azji wciąż pozostaje niezdefiniowana, sekretarz generalny Jens Stoltenberg uważa, że nowa strategia Sojuszu Północnoatlantyckiego musi odnieść się do zagrożeń praworządności wywoływanych przez zarówno Rosję, jak i Chiny. Takie rozwiązanie może okazać się kluczowe w kształtowaniu przyszłości Sojuszu, zwłaszcza jeśli newralgiczne państwa członkowskie NATO, takie jak Wielka Brytania czy Francja, sukcesywnie zwiększają swą obecność na wodach Indo-Pacyfiku. Mówiąc wprost: jeśli Stany Zjednoczone postrzegają Chiny jako największe wyzwanie strategiczne, a NATO jako najważniejszego z sojuszników, jaka przyszłość czeka Sojusz, jeżeli strony nie dojdą do porozumienia? NATO musi znaleźć sposób na zapewnienie wartości dodanej czy to poprzez wsparcie amerykańskiego pakietu pomocowego dla Azji, czy przez wzmocnienie odporności technologicznej i ekonomicznej. Analogicznie działania NATO – w porozumieniu z UE – muszą koncentrować się na chińskim sposobie zarządzania gospodarką oraz oddziaływaniu politycznym Chin na Stary Kontynent.
Co więcej, NATO musi pochylić się nad kwestią swojego ciągłego zaangażowania w Azji Środkowej i na Bliskim Wschodzie. O ile wypełnienie założeń artykułu 5 Traktatu Północnoatlantyckiego i stanięcie w obronie Stanów Zjednoczonych po atakach terrorystycznych 11 września okazało się niezwykle istotnym aktem politycznym, o tyle operacyjna skuteczność działań NATO na całym obszarze Bliskiego Wschodu jest dość niejednoznaczna. W większości wynika to z braku dynamicznych i efektywnych mechanizmów politycznych potrzebnych do prowadzenia działań wewnątrzkrajowych; NATO to sojusz wojskowy, nie wielowymiarowy. Szersze spojrzenie na historię wojen domowych oraz walki z terroryzmem pozwala wnioskować, że potrzebna jest ściśle zintegrowana strategia polityczna, militarna i rozwojowa. NATO w tych obszarach kuleje.
Czwarte miejsce w programie geopolitycznym NATO powinna zajmować Arktyka. Przekroczyliśmy próg, w którym problemy Arktyki skupiały się jedynie wokół zmian klimatycznych, handlu i kooperacji naukowej. Wszystkie wymienione wyzwania są nadal aktualne, lecz obecnie Arktyka staje się również strefą napięcia i wstępnego pozycjonowania wojskowego. Rosja wzmacnia swą powietrzną i morską obecność na północ od Murmańska, niejasna polityka Chin powoli zapewnia Państwu Środka szersze wpływy, NATO zaś posiada kapitał oraz decydujące położenie geograficzne pozwalające zmobilizować kraje członkowskie na północnej flance, takie jak Norwegia, Kanada czy Wielka Brytania (a także Stany Zjednoczone).
Aby pokonać przeszkody w owych czterech regionach geograficznych, NATO musi stawić czoła kwestiom zgodności i kompetencji. Dwie dekady poświęcone walce z terroryzmem i próbom stabilizacji w Afganistanie pozostawiły Sojusz niewyposażony, nieprzeszkolony i niedostosowany do konfrontacji z nową dynamiką rywalizacji mocarstw. Reorientacja i reorganizacja to podstawowe zadania NATO.
Po pierwsze, w zakresie technologii. Sojusz Północnoatlantycki stał się najbardziej zaawansowanym międzynarodowym mechanizmem w walce z cyberatakami. Niezwykle istotne jest, by taka kolej rzeczy została podtrzymana. Lecz aby stawić czoła przyszłym wyzwaniom, Sojusz musi zgłębić temat sztucznej inteligencji (SI) i jej zastosowania w dziedzinie wojskowości. Nie wszyscy członkowie NATO będą w stanie zaoferować jakiekolwiek rozwiązania, ale grupa kluczowych państw – w tym państwa mniejsze, z niszowymi możliwościami – we współpracy z USA mogłaby opracować szeroki wachlarz środków odstraszających wrogów w oparciu o SI.
Po drugie, w zakresie interoperacyjności. NATO wykształciło już sposoby na zaangażowanie w operacje afgańskie takich państw spoza Sojuszu, jak Australia, kraje Zatoki Perskiej, Singapur czy Korea Południowa. Miało także pewne ograniczone doświadczenia we współpracy z Indiami w ramach operacji Shared Awareness and De-confliction (SHADE) zwalczającej piractwo u wybrzeży Somalii. Utrzymanie mechanizmów współpracy z krajami nienależącymi do NATO, szczególnie z mocarstwami azjatyckimi, w obliczu ukończenia poważnych działań operacyjnych, takich jak w Afganistanie, będzie kluczowym wyzwaniem, które ukształtuje przyszłość Sojuszu.
Po trzecie, w niechybnie wyłaniającej się kwestii Turcji i Węgier. Oba państwa postrzegane są w świetle schyłku demokracji, niewątpliwie stanowiącego realne zagrożenie. Co prawda w szeregach NATO znajdowały się już słabe demokracje czy państwa całkowicie niedemokratyczne, lecz czym innym jest osłabienie systemu demokratycznego, a czym innym kupowanie rosyjskiej broni czy jakiekolwiek inne popieranie rosyjskiej – lub chińskiej – strategii. Zgodnie z tym, co zaproponował prezydent Francji Emmanuel Macron, NATO musi stanowczo podkreślić, że kraje członkowskie wzmacniające wpływy rosyjskie w Europie (czy gdziekolwiek indziej) poniosą surowe konsekwencje.
Ostatnia, być może najważniejsza kwestia – członkowie NATO będą musieli zmierzyć się z problemem europejskiej autonomii strategicznej. Innymi słowy, państwa członkowskie będą musiały zająć stanowisko w kwestii amerykańskiej wiarygodności. Warto zauważyć, iż prezydentura Trumpa nie odcisnęła na NATO takiego piętna jak na innych układach wielostronnych; Sojusz Północnoatlantycki bowiem ma głęboko zakorzenione poparcie w amerykańskim systemie obronnym oraz w Kongresie. Mimo to ta sprawa również może zaważyć na przyszłości NATO.
.W mojej ocenie pytanie o przyszłość NATO powinniśmy formułować inaczej. Mianowicie: czy w obliczu autentycznej i zagrażającej Zachodowi współpracy Rosja–Chiny NATO będzie w stanie odpowiedzieć? Czy NATO zdoła prowadzić dwie strategiczne operacje w tym samym czasie, gdyby zaistniał poważny kryzys pomiędzy USA a Chinami w regionie Zachodniego Pacyfiku, przy jednoczesnych działaniach rosyjskich na terenach nadbałtyckich? Pierwsza operacja, choć prowadzona przez USA, mogłaby zostać wsparta przez europejską gospodarkę oraz zasoby europejskiej marynarki wojennej, a druga, choć prowadzona przez Europę, poparta przez Stany Zjednoczone, obejmowałaby również aspekt jądrowy. Nie jest to co prawda zamysł ani plan dowodzenia – utworzenie takiego układu leży w gestii państw członkowskich NATO. Sojusz zdolny do reagowania w takich kategoriach to Sojusz odpowiadający na wyzwania współczesnych strategii politycznych.
Bruce Jones
Artykuł opublikowany pierwotnie przez Brookings Institution (link).