
Pudełko ptasiego mleczka
Do ptasiego mleczka nie powinniśmy używać widelca i noża. Spróbujmy tak po prostu, palcami, jak niegdyś. Pamiętacie, jak jadało się na pikniku albo pod namiotem? – pisze Eryk MISTEWICZ
.Metalowe, pobłyskujące srebrem pudełko mieści w sobie kilka pięterek ptasiego mleczka. Ale też okazja była niezwykła. Spotkanie przyjaciół, podczas którego chciałem po tym, gdy na koniec Francuzi zaserwują sery, prezentując każdy z nich z wielkim pietyzmem, opowiadając o regionie i sposobie przygotowywania, zaproponować polski deser. Najprostszy dla mnie, kupiony tuż przed wylotem z Warszawy.
Na opakowaniu pudełka ptasiego mleczka Zamek Królewski, dumny król Zygmunt III Waza, widok z góry na plac Zamkowy. „Wiecie, że wszystko to zostało odbudowane przez Polaków? Nie było tu nic, jedna wielka ruina, zgliszcza…”. Zapada cisza. Wyjaśniam, że to tutaj, na Zamku Królewskim, przyjęto pierwszą w Europie konstytucję (dobrze, równolegle z Korsyką, punkt dla przyjaciół z Francji), drugą po amerykańskiej. Dodaję od niechcenia, że demokracja jest dla nas bardzo ważna, prawa wyborcze kobietom przyznano o wiele, wiele wcześniej niż w innych krajach, także wcześniej, niż przyznano prawa wyborcze kobietom we Francji.
Napomykam o niezwykłej roli kobiety w społeczeństwie polskim. Całuje się je w rękę, ofiarowuje się im kwiaty, szacunek widoczny jest na każdym kroku. Kobiety wychowywały następne pokolenia, gdy mężczyźni szli na wojnę, bronić kraju. Dziś kobiety dysponują wieloma istotnymi prawami, niespotykanymi w tej skali w wielu krajach. Wiek emerytalny kobiet w Polsce to 60 lat. Tak, nie przesłyszeliście się. Nie 68, nie 67, nie 66, ale 60. Państwo wydaje ogromne środki na pomoc dla matek, dla rodzin. Z reguły nie muszą szybko wracać do pracy po urodzeniu dziecka, nie tak szybko jak we Francji. Każda rodzina dostaje równowartość około 300 euro na każde dziecko co miesiąc, do tego na wyprawkę szkolną. Tej pomocy udaje się udzielać polskim rodzinom, bo ukrócono mafie VAT, zresztą rząd francuski zwrócił się w pewnym momencie do polskiego rządu w tej sprawie; była świetna, długa rozmowa Bruno Le Maire’a, waszego ministra finansów, z mózgiem naszego rządu – Mateuszem Morawieckim. Faceci się polubili, o ile tego typu workaholicy mogą kogoś lubić poza swoją pracą. Ważne, że wasz Le Maire wie już bardzo dokładnie, jak uszczelniliśmy VAT i rozbiliśmy karuzele VAT-owskie. Warto też we Francji skorzystać z tych pomysłów, warto wspierać rodziny i kobiety. Jeśli Bruno Le Maire będzie namaszczony na następnego prezydenta Francji, to może to, o co tak dopytywał naszego premiera, będzie jednym z ważniejszych elementów jego programu?
Nie, Unia Europejska nic nam na to nie dała. Poza tym już dawno Polska nie jest nowym krajem Unii. Śmieję się, ale naprawdę tak nas już nie nazywajcie, bardzo was proszę. No bardzo was proszę. Nie jesteśmy ubogim krewnym wymagającym wciąż opieki i wsparcia, bez pomysłu na siebie, bez wiedzy, doświadczenia, kapitału. To już dawno, dawno minęło. Zobaczcie zresztą dane Eurostatu. Albo właściwie weźcie jakiekolwiek dane. Jesteśmy jedną z największych gospodarek pod względem potencjału, tempa wzrostu, zarządzania długiem publicznym. Dług publiczny nie przekracza u nas 48 proc., gdy we Francji sięga 120 proc. A to bardzo niebezpieczne dla przyszłości kraju. Bezrobocia w Polsce właściwie nie ma, wręcz przeciwnie, potrzebujemy rąk do pracy. Sporo Hiszpanów przyjeżdża ostatnio do pracy, sporo Włochów, Francuzów też. Chwalą sobie Polskę. Przeszliśmy cudem, wspólną pracą Polaków, przez trudny dla wszystkich krajów czas pandemii. No i przez ten kryzys, przed którym przestrzegaliśmy, że ten gaz z Rosji, omijający Polskę – nic dobrego z tego nie wyjdzie. Pazerność jednak niektórych. wzięła górę.
Wracam do ptasiego mleczka. Wyjaśniam, jak należy do niego podejść. Nie, odkładamy sztućce, nie będą potrzebne. Do ptasiego mleczka nie powinniśmy używać widelca i noża. Spróbujmy tak po prostu, palcami, jak niegdyś. Pamiętacie, jak jadało się na pikniku albo pod namiotem?
Obracam w rękach opakowanie. Wracam do opowieści o Zamku Królewskim. Wracam do Warszawy bombardowanej, palonej, plądrowanej przez Niemców, przy biernej postawie Rosjan stojących po drugiej stronie Wisły. Do niewinnych ofiar cywilnych, do rzezi Woli. Zdjęcia z Mariupola z wiosny 2022 roku – o czym pisałem w dzienniku „Le Figaro”, przyjaciele czytali ten tekst i zrobił na nich wrażenie – niczym się nie różnią od zdjęć z Warszawy z jesieni roku 1944. Niczym.
Cisza. Całkiem naturalna, każdy naród ma w swoich zasobach takie historie. O niektórych opowiada z dumą, z podniesioną głową, o innych z zadumą, czasami pojawi się łza. Szczególnie gdy historie dotykają losów rodzin.
Gdy przyjedziecie do Warszawy, porozmawiacie z ludźmi, zobaczycie, jak do tego podchodzą. Usłyszycie, że właściwie w każdej rodzinie są puste miejsca przy rodzinnych świętach, że właściwie każda rodzina straciła kogoś z rąk jednych albo drugich najeźdźców, zbrodniarzy, przed którymi ostrzegaliśmy świat. Opowiem wam kiedyś o Karskim, Pileckim, o reakcjach Zachodu, Amerykanów, Brytyjczyków. O tym, jak Zachód w końcówce II wojny światowej sprzedał Polaków, tak jak teraz chce zakończyć wojnę na Ukrainie, tymi samymi metodami. Dlatego tak trzymamy kciuki za Ukraińców i im pomagamy. Walczą też za nas. Gdyby nie walczyli, mielibyśmy wojska Putina na polskiej granicy, a za rok, dwa, trzy na linii Wisły.
Historia nas, Polaków, bardzo dużo uczy. Francja miała różne historie tej wojny, mieliście kolejarzy wywożących waszych braci do niemieckich obozów koncentracyjnych. Mieliście kolaboracyjny rząd. W Polsce takiego rządu nie było. Był ruch oporu. Były wyroki śmierci na konfidentów. Była podziemna armia. Nie było kolaboracji. Była pomoc dla Żydów. Niemcy ustanowili karę śmierci dla Polaków pomagających Żydom. Nie wiem, czy jeszcze w jakimś kraju musieli coś takiego wprowadzać. A mimo to pomagaliśmy. Gdy przyjedziecie, pojedziemy do muzeum Ulmów. Pójdziemy do Muzeum Powstania Warszawskiego, może wystarczy nam czasu, to podejdziemy później do muzeum Polin, które dopełnia obraz tego, co się działo. A na końcu tej strasznej wojny wy, Francuzi, w ciągu ośmiu kluczowych miesięcy za sprawą działań de Gaulle’a dostaliście wszystko: miejsce w Radzie Bezpieczeństwa ONZ, własną francuską strefę okupacyjną w Niemczech, no i przede wszystkim szacunek świata, bo wszyscy zapomnieli już kolaborację Vichy, bo mieliście elity, bo potrafiliście. U nas elity zostały wybite w Katyniu, w lasach piaśnickich, w wyniku pułapki zastawionej na wszystkich profesorów Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie i w wielu innych miejscach. Walczyliśmy na wszystkich frontach i tysiące naszych chłopaków zginęło – i wiecie co, po prostu przegraliśmy, zostaliśmy oddani do rosyjskiej strefy, podobnie jak inne kraje regionu. RWPG, Układ Warszawski, kontrybucje dla Rosji, czterdzieści lat zatrzymania rozwoju gospodarczego, masło na kartki, brakowało wszystkiego, pomagaliście nam, pamiętamy, dziękujemy.
To pudełko ptasiego mleczka z Zamkiem Królewskim pokazuje jakąś niesamowitą siłę Polaków. Wiecie, jak wygląda taka wańka-wstańka? My tak od kilkuset lat, co któreś pokolenie. Jedno pokolenie spokoju, czasami dwa, i znów przychodzą – albo ze wschodu, albo z zachodu.
Zamek Królewski w Warszawie został odbudowany z ruin. Wciąż nie ma w nim wielu obrazów, dzieł sztuki. Zrabowane polskie dzieła sztuki są dziś w Niemczech, część w Rosji, w prywatnych kolekcjach, ale też w państwowych muzeach. Niemcy nie kwapią się z oddaniem ich Polsce. Nie wiedzieliście?
Odbudowa Zamku Królewskiego to była prawdziwa mobilizacja całej Polski. Mamy coś takiego w sobie, że jesteśmy w stanie mobilizować się w ważnych momentach. Mobilizowaliśmy się przed II wojną światową, oddając wszystko, co mamy, na fundusz wsparcia dla wojska, srebra rodowe, dobra, mobilizowaliśmy się w ostatnich miesiącach dla wsparcia walczącej Ukrainy i mobilizujemy dalej. W Polsce nie było potrzeby budowania ośrodków dla uchodźców. Otworzyliśmy granice i serca. Po prostu to, co mamy, podzieliliśmy przez dwa. Nawet blisko trzy miliony Ukraińców – głównie są to kobiety i dzieci, bo mężczyźni zostali, by walczyć – znalazło spokój i bezpieczeństwo wśród Polaków. Nie szczędzimy na to środków, uruchomiono zasoby państwa, pokłady dobroci w Polakach były oczywiste, nikt nie musiał o to prosić. Oni tam walczą za nas.
Pudełko ptasiego mleczka to także historia polskiego kapitalizmu. Ostatnich kilkudziesięciu lat. Kiedyś przez dziesięciolecie, pewnie na przełomie XIX i XX wieku, była to firma rodzinna, rzemieślnicza, cukiernicza, Wedel. W międzywojniu zapewne się rozwinęła. Zastrzegam, że nie znam dokładnie jej historii. Po wojnie Polska znalazła się w rosyjskiej strefie wpływów i zapanował socjalizm. Tak, wiem, żałujecie, że nie mogliście tego doświadczyć we Francji, sporo Francuzów z nostalgią wspomina Edwarda Gierka, budowę systemu sprawiedliwości społecznej w Polsce. Ale uwierzcie, nie ma czego żałować. Z daleka wyglądało to inaczej, my musieliśmy w tym żyć.
W socjalizmie producent ptasiego mleczka został znacjonalizowany i odtąd to już nie był Wedel, ale zakłady „22 Lipca”, na rocznicę powstania PRL, jednego z krajów grupy RWPG. A potem Polacy podnieśli głowę, ZSRR chylił się ku upadkowi, Ronald Reagan, Jan Paweł II, zmiany w Europie Centralnej… W efekcie przyszedł kapitalizm. Strasznie agresywny, ale też nie wiedzieliśmy, jakie modele przemian przyjąć. Jak połączyć prawa pracownicze z prawem kapitału, jak ustawić nożyce nierówności społecznej, jak rozwijać Polskę czy też jak lepiej ją wyprzedawać i zwijać. Nie mieliśmy mądrych, którzy by wiedzieli, zdaliśmy się na ekipy z Marriotta, ludzi z Zachodu, którzy nam pomagali. Wtedy Polska podzielona została na dwie: duże miasta – w których żyło się dobrze, powoli się wyswabadzaliśmy z komuny – i interior, w którym likwidowano biblioteki, teatry, połączenia kolejowe, ośrodki zdrowia, zakłady pracy. Cała linia włókiennicza została oddana, stocznie, wyprzedano zakłady papiernicze, a właściwie oddano rynek. Branża po branży. Sporo ludzi na bruk, całe miasteczka na bezrobocie, ze straszliwą biedą, z beznadzieją, z zakupami na kredyt w zeszycie.
W czasie gdy sprzedawano wszystko, sprzedano też producenta ptasiego mleczka. Dziś to już duża międzynarodowa korporacja. Na szczęście od kilku już lat Polska zmieniła politykę i powoli odwojowujemy to, co wtedy błędnie zadecydowaliśmy. Odżywa prowincja. W małych miasteczkach powstają ośrodki zdrowia, na nowo kursują pociągi, są nie tylko teatry, biblioteki, kina, ale i muzea, a nawet filharmonie w zupełnie małych miejscowościach. W wyborach decydują nie tylko ludzie z dużych miast. Co ważne, wiemy, gdzie popełniliśmy błędy. Mądrzej budujemy elity. Stawiamy na mądrość, propaństwowe myślenie. Jakoś to wszystko idzie już inaczej. Polacy podnieśli głowy, są dumni ze swojego kraju. Dokładnie tak: wyprostowali się. To chyba jest najważniejsze. Polacy się wyprostowali. Suwerenność, zrównoważony rozwój, demokracja, równość, wolność, solidarność… Polskie DNA… Polska historia. Trudna, ale nas zahartowała.
.Opowiedzieliście ciekawie, z pasją o serach z waszego regionu. Ja wam zrewanżowałem się historią z tego opakowania. Pudełka ptasiego mleczka. Może weźcie jeszcze jedno. Tak, tak, bierzcie normalnie, palcami, po polsku. Smacznego.
Eryk Mistewicz
Tekst opublikowany w nr 56 mięsięcznika opinii „Wszystko co Najważniejsze” [PRENUMERATA: Sklep Idei LINK >>>]